piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 8

Uwaga!
Poprawiłam 7 rozdział bo na moim komputerze od pewnego miejsca nie było widać czcionki. Mam nadzieję, że na waszych było wszystko w porządku, ale niestety nie wiem ;< Najmocniej przepraszam za tą wczorajszą wpadkę ;c.


"Zawsze mów co czujesz,
lepiej niech zaboli teraz, niż 
później dwa razy mocniej..."



*Następnego dnia*
*Erik*
Byłem zażenowany reakcją Sary. Ona serio mnie tak nie lubi? W ogóle jej nie rozumiem. Raz mnie lubi, raz nie, a mi na niej tak cholernie zależy. Nie wiedziałem co robić. Może nie powinienem tak szybko jej mówić, że strasznie mi się podoba, ale wtedy mógłbym ją jeszcze szybciej stracić. Ciekaw jestem jak to będzie w Hiszpanii, ciekawe czy Sara jeszcze się do mnie w ogóle odezwie, ale muszę ją przeprosić. Mario znalazł wolny hotel wcześniej niż sam planował dlatego wyjeżdżamy jutro czyli 08.06. Poszedłem się spakować bo jutro rano trzeba było stawić się na lotnisku.

*Sara*

Nie spałam całą noc. Raz myślałam o Erik'u, raz o nowej pracy, a raz o tym jak będzie w Hiszpanii bo będzie tam Erik. W ogóle nie mogłam się skupić. Bardzo go polubiłam przez ten krótki czas naszej znajomości, ale nigdy nie myślałam o tym w sposób "on mnie kocha". Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli.  Po za tym sama nie byłam pewna czy nadal nie kocham Ben'a. On zranił mnie tak strasznie bo tak strasznie go kochałam.  Kiedy nadszedł ranek byłam strasznie nie ogarnięta. Musiałam pójść do butiku w którym miałam pracować i dopakować resztę rzeczy. Postanowiłam zadzwonić do Marco bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić ponieważ Emily była już w pracy.  
- Hej - przywitałam się.
- Hej misiu co tam? 
- Po pierwsze nie mów do mnie misiu, a po drugie to robisz teraz coś ciekawego? 
- Pakuję się, a co?
- Bo nie mam co robić.
- Aaa i dzwonisz to swojego ukochanego kolegi żeby ci coś załatwił hahaah 
- Reus! Przestań sobie żartować tylko może zaproś mnie na tą pizze hahhahaha
- No dobra, dobra, ale wtedy się nie zdążę spakować. Wiesz, że jutro o 7:15 przyjeżdżam po was?
- Tak wiem. To pójdziesz ze mną do galerii podpisać umowę co do pracy? Bo w sumie po to dzwonię.
- A pomożesz mi się potem spakować? bo nie zdążę. - zapytał, a ja wybuchłam śmiechem.
- Ile ty masz lat dziecko hahahaah? 
- No proszęęę...
- Było wczoraj się pakować, a nie balować haaha
- Ej, skąd wiedziałaś? - powiedział oburzony 
- Rozmawiasz z mistrzem.
- Nie e to ty z nim rozmawiasz.
- Chyba teksty ci się skończyły misiu hahahaha 
- To o 11:00 w galerii misiu?
- Nie misiu, foch!! - oburzyłam się - ale tak o 11:00 może być.
- To do zobaczenia misiu.
- Nie lubię cię już - powiedziałam i się rozłączyłam. 
Zjadłam śniadanie, ubrałam się w letnią sukienkę i uczesałam w luźnego koka. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Na skróty do galerii nie było daleko więc nie czekałam na autobus. Doszłam na miejsce trochę przed czasem więc usiadłam na ławce przed wejściem. Nagle czyjeś ręce zasłoniły mi oczy. Prawie wyskoczyłam z ławki. Poczuł to, że się przestraszyłam więc mnie puścił.
- Jesteś idiotą - powiedziałam jak zobaczyłam Marco.
- Misiu ja się wyrywam z roboty, a ty do mnie z takimi wyzwiskami?? 
- Tak blondynko - wystawiłam mu język.
- Dobra nie będę się z tobą kłócił misiu, chodź to podpisać. - chciał wziąć mnie za rękę, ale ja szybko ją zabrałam i walnęłam takim strasznie mądrym tekstem: 
- Nie lubię cię przez "misiu"
- No weź nie fochaj się - powiedział z błagalną miną
- Za późno ahahahahah
- No weź, błagam 
- Dobra wybaczam, chodź to tu.
Długo gadałam z panią kierowniczką ponieważ nie chciałam zaczynać pracy teraz ze względu na nasz wyjazd. W końcu doszłyśmy do porozumienia chociaż nie takiego jak sobie wymarzyłam. Miałam przyjść po moich wakacjach i miałyśmy znowu porozmawiać.
- No wreszcie - powiedział Marco który właśnie skończył gadać z kimś przez telefon. 
- Chodź szybko blondi.- powiedziałam wkurzona
- Ooo misio coś nie w nastroju co ci ta pani powiedziała?
- Nie podpisałam tego bo bym nie mogła z wami lecieć do Hiszpanii - powiedziałam wściekła. Wnerwiłam się bardziej niż myślałam.
- A jak wczoraj było z Erikiem - zapytał. Stanęłam jak wryta.
- Skąd wiesz, że wczoraj się spotkałam z Erikiem?
- Rozmawiasz z mistrzem - i w jednym momencie pożałowałam słów z naszej poprzedniej rozmowy.
- Nie chce o tym mówić okej?
- Uuu co tam się działo hahahahah mogę być ojcem chrzestnym?
- Jeju ty naprawdę jesteś idiotą Reus!
- A pomożesz mi się spakować?
- Nie!
- No dlaczego?
- Bo mnie wpieniłeś znowu, a miałeś już ostatnią szansę.
- Ale, no umowa była...
- Dobra to ci pomogę skoro muszę. 
Poszliśmy do samochodu Marco i zaraz byliśmy w jego domu.
- Wow nie źle mieszkasz.
- Możesz się wprowadzić mam dwuosobowe łóżko.
- A ty tylko o jednym zboczeńcu! Mówisz to każdej dziewczynie którą znasz?
- Nie no co ty jeszcze tylko do Mario.
- Ja nie mogę ahahahahahha z kim ja żyję? 
Weszliśmy do mieszkania. 
- Napijesz się czegoś?
- Wody jeśli cię na nią stać.
- Yyy może być problem.
- No właśnie całą kasę na mieszkanie wydajesz i na wodę nie masz hahahaa
- Ej noo - oburzył się.
- Chodź szybko spakujesz się i idę do siebie.
- Aż tak ci się ode mnie śpieszy?
- Szczerze? To tak. - zgasiłam go więc poszedł na górę. Kiedy otworzył swój pokój to się załamałam.
- Mieszkasz w burdelu? - zapytałam.
- Nie, a co? 
- To nie wprowadzaj nigdy dziewczyny do swojego pokoju. 
- Sara szybko wychudź stąd! - zaczął do mnie krzyczeć 
- Jeju ty naprawdę jesteś idiotą hahahah z każdą chwilą spędzoną z tobą się przekonuje o tym jeszcze bardziej.
- Chyba zacznę mieć kompleksy przez z ciebie. 
- Może czas zacząć hahahahah. Dobra co już spakowałeś?
- Nic. 
- Dlaczego? 
- Booo, oj nie ważne. - powiedział i wziął się za pakowanie. Stałam z boku i czekałam aż poprosi mnie o pomoc, ale spakował się szybko i to bez słowa.
- No czyli umiesz się pakować, to po co miałam do ciebie przychodzić?
- A nie wiem jakoś tak. 
- Za-ła-mu-jesz mnie. - powiedziałam dość poważnym tonem
- A zostaniesz jeszcze trochę u mnie? - przypomniało mi się jak Erik prosił mnie żebym u niego została i jak wyznawał mi miłość. 
- Nie, Marco ja nie mogę. 
- No skoro mnie nie lubisz to nie zmuszam - kamień z serca nie zatrzymuje mnie.
- Dzięki, że dajesz mi wolną rękę.
- Podwieźć cię? 
- Jakbyś mógł.
- To chodź. - Znowu zszokowało mnie jego zachowanie, wziął mnie na ręce i niósł do samochodu kiedy zobaczyłam Erika idącego drugą stroną ulicy patrzącego się na nas jak na jakiś idiotów. Dortmund serio jest aż takim małym miastem, że akurat tędy musiał przechodzić Erik?!.  Aż coś mnie zabolało, mimo, że chyba nie czułam nic do Erika. Może z Marco wyglądaliśmy jak jakieś zakochańce bo śmieliśmy się razem patrząc na siebie, ale ja do Marco tym bardziej nic nie czułam! Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Marco posadził mnie w samochodzie w ogóle nie zauważając Erika. Kurna, a jutro jeszcze do tej Hiszpanii zaraz ja się z nimi pokłócę, Marco z Erikiem i będę miała zjebane wakacje.
I znów zadałam sobie pytanie: Czy ja serio muszę komplikować wszystkim życie?
Podjechaliśmy pod mój dom.
- To do jutra - powiedział Marco nie wysiadając z samochodu.
- No cześć i dzięki.
-A za co to misiu?
- Jutro masz przejebane za misiu. - powiedziałam i weszłam do domu.

_________________________________________________________

Echhh i już koniec wakacji ;c
Nie wiem jak to będzie z rozdziałami w roku szkolnym ponieważ schodzi mi z tym naprawdę wiele czasu, specjalnie teraz dodawałam rozdziały tak często żeby choć trochę ich było^^
Miło mi będzie jeśli skomentujecie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz