poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 43



I can taste her lipstick and see her laying across your chest
I can feel the distance every time you remember her fingertips
Maybe I should be more like her
Maybe I should be more like her
I can taste her lipstick, it's like I'm kissing her, too
Ay, she's perfect
Ay, she's perfect



#Obserwator.

Polka wstała pierwsza. Żeby wszystkich nie budzić wzięła prysznic na dole. Potem zaczęła sprzątać po wczorajszym 'kinie'.
Wiedziała, że Erik za chwile wstanie na trening więc zrobiła to szybko i zaczęła robić śniadanie.
Przystanęła na chwilę i zamarzyła się. To tu wczoraj namiętnie się z nim całowała.
To dla niej takie oczywiste, że Erik jest jej. Już od tak długiego czasu. Jednak nadal przeżywa ten związek bardzo mocno choć stara się tego nie ukazywać. Zawsze o nim myślała, ciągle czuła jego zapach, jej skóra ciągle przypominała sobie ciarki jakich dostawała kiedy jej dotykał. Nawet teraz czuła je niespodziewanie mocno na swoich biodrach. Westchnęła rozmarzona.
- Co cię tak...?
Pisnęła przestraszona.
Za jej plecami stał Erik, i ją obejmował.
To by wyjaśniało dlaczego tak dobrze czułam jego dotyk - pomyślała strzelając w myślach face palma.
- Tak cię przestraszyłem? - Zdziwiony czule ją pocałował. Przecież stał przy niej od kilku chwil.
- Nie, tylko tak udawałam. - Odparła z sarkazmem.
- Wybacz, ale obudził mnie ten piękny zapach z kuchni - chłopak zaciągnął nosem żeby lepiej poczuć woń świeżej jajecznicy z wieloma dodatkami. Takiej jak lubił. Szczególnie kiedy robiła ją ona.
- Myślę - przelotnie spojrzała na zegarek - że obudził cię budzik na trening. - Śmiejąc się nałożyła jajecznicy na dwa talerze.
- Może...

- Przepyszna. - Skomplementował kiedy skończył jeść. - Szkoda, że nie mogę dzisiaj z tobą pokazać im Dortmundu.
- No, straszna. - Przytuliła się do niego kiedy schowali naczynia do zmywarki. - Ale pójdziemy z Emily.
- A potem razem do Mario. - Pocałował ją. Długo i spokojnie przeciągał ten pocałunek. Nigdy nie mógł się powstrzymać kiedy była tak blisko i patrzył na jej cudowne usta. Po prostu nie mógł.
- Mmm domówa u Mario? U niego chyba jeszcze nie byłam.
- Ja tylko parę razy. Z zajętych tylko Mats Imprezowicz często coś urządza. My też przecież rzadko robimy.
- No w sumie racja. Wiesz, że musisz iść na trening? - Zaczęła uwalniać się z jego uścisku.
- Jeszcze minutę nie muszę. - Próbował ją przyciągnąć do siebie, ale dziewczyna sprytnie się uwolniła.
- Już powinieneś siedzieć w samochodzie. - Powiedziała z większym naciskiem odprowadzając go za rękę do przedpokoju.
Piłkarz szybko się ubrał.
- Jak się potem widzimy? - zapytał.
- Kurczę, nie wiem ile zejdzie nam na mieście, ale pewnie trochę dłużej.
- To pójdę do Jonasa. Może gotowy przyjadę o 18.
- Na 19 do Mario. - Dodał.
- Okej, ale... hm... to trochę bez sensu. Będziesz musiał tylko czekać bo będę się szykować.
- To 18:30 i od razu do niego jedziemy?
- Chyba będzie najlepiej. Czyli cały dzień się nie widzimy - odparła zasmucona.
- 8 godzin, a nie cały dzień. Muszę jechać.
Chwycił ją za policzki i musnął jej usta.
- Pa. - Wyszedł z domu.

#Sara.
Kiedy Erik wyszedł poszłam na górę. Już wcześniej słyszałam, że Wojtek i Aga wstali, ale nie chciałam ich wołać. Niech się spokojnie wyszykują.
- Hej. - Minęłam Agę idącą do łazienki, a sama weszłam do pokoju.
Szybko nałożyłam wczoraj uprasowaną koszulę i pierwsze lepsze czarne rurki.

#Obserwator.

- Ubieraj się! Idziemy na miasto. - Zawołała schodząc ze schodów kiedy zauważyła brata wylegującego się przed telewizorem.
- Nawet śniadania nie zjemy? - Zapytał robiąc "maślane oczy"
- Zjemy jeśli powiesz mi co chcesz.
- Nie pogardzę naleśnikami - westchnął zwlekając się z kanapy.
- Z czym? - Przewróciła oczami.
- Nutellą, twarogiem i kiwi skoro mam wybór. - Śmiejąc się z miny zszokowanej siostry pobiegł na górę.
- Oczywiście królewiczu - zaśmiała się wyjmując składniki na ciasto.

- Pomóc ci w czymś?
Zeszła do kuchni kiedy blondynka miksowała jajka.
- O! Jeśli możesz. Wyjmij taką białą patelnię z tej szafki.
- Jasne.

- Opowiesz coś o sobie? - zapytała Agi kiedy wylewała ciasto na patelnie.
Na policzki brunetki wstąpił delikatny rumieniec.
- A co chcesz wiedzieć? - lekko się uśmiechnęła.
- Hmm no nie wiem. Może co lubisz robić, co studiowałaś, skąd się wzięłaś w Norwegii, jak poznałaś mojego brata? - Przewróciła naleśnika na drugą stronę.
- Mmm trochę dużo na raz - zaśmiała się. - Skończyłam trochę trudny kierunek żeby wyjaśniać, ale po moich studiach mogę być na przykład detektywem.
- Detektywem? - Spytała się zaskoczona.
- No tak - zaśmiała się. - Na północy to dość popularne zajęcie.
- Oookej, nie wnikam. Pewnie masz rację. A dlaczego mieszkasz akurat w Norwegii?
- Hm. Zawsze tam chciałam mieszkać, jeszcze jak byłam mała. Powiedziałam sobie, że spełnię to marzenie i przez całe liceum pracowałam żeby zarobić na studia tam, no i jak widać się udało.
- Wow, to niesamowite. Języka też się uczyłaś przez całe liceum?
- Nie. Wybrałam studia anglojęzyczne, a norweskiego nadal się uczę - zaśmiała się. - Ale już mi idzie dobrze.
- To dobrze. - Przytaknęła śmiejąc się.
- Naleśniki gotowe! - Wydarła się do Wojtka aby usłyszał ją na górze.
- Siadaj Aga, już ci podaję - wskazała ręką na stół.
- Dzięki. - odparła brunetka,

#Sara.
Na początku zaszliśmy po Emily, a potem 'włóczyliśmy' się po mieście.
Długo chodziliśmy po dortmundzkich parkach bo bardzo wpadły w oko Adze.
No, trzeba przyznać, że są piękne, ale nie spodziewałam się, że tak jej się spodobają. Potem weszliśmy jeszcze na wierzę widokową i tak się złożyło, że zrobiło się późno więc szybko poszliśmy na obiad. A potem zrobiło się jeszcze później więc jeszcze szybciej wróciliśmy do domu żeby zdążyć przygotować się do Mario.

Skromnie nałożyłam 'małą czarną' i perłową biżuterię. Sama zrobiłam loki, a następnie pomogłam Adze wyprostować włosy.
O moim bracie nie chcę nawet wspominać. Nakładał żel na swoje kudły dłużej niż my zrobiłyśmy wszystko.
Na szczęście kiedy Erik przyjechał wszyscy byli gotowi. Mogliśmy wyjść chwile później bo Marco zaproponował Emily podwiezienie.

Kiedy przyjechaliśmy prawie wszyscy już byli. Przywitałam się z każdym od razu zapoznając Wojtka i Agę. Miałam nadzieję, że bedą się dobrze bawić bo byłoby mi strasznie głupio. Na szczęście szybko odnaleźli się w towarzystwie Marcela i jego nowej dziewczyny.
Ja z Erikiem jak zwykle siedziałam wraz z Marco, Mats'em i Cathy. Wręcz uwielbiałam to towarzystwo!
Kiedy szliśmy gdzieś z Matsem nigdy nie było nudno bo za każdym razem wymyślał jakieś głupoty. Marco miał zawsze odpowiednio dobrane riposty, a Cathy jest tak niesamowitą dziewczyną, że mogłabym z nią rozmawiać ciągle. No i oczywiście Erik. Bez jego dłoni w mojej nigdy bym się tak dobrze nie bawiła.

Impreza jak impreza. Nie było źle. Nie mogliśmy korzystać z basenu Mario bo było za zimno, a szkoda. W zasadzie wszyscy się szybko zmyli bo każdy był zmęczony. Jedyną rzeczą godną uwagi był Reus liżący się z Lili. Em była pijana. Marco nie.
Będę musiała z nią o tym pogadać w najbliższym czasie.
Kiedy wróciliśmy do domu Erik pojechał do siebie. Nie może spać ciągle u mnie chociaż bardzo by chciał. Hmm może ja też bym chciała? Chłopaki w tym tygodniu mają bardzo dużo pracy, dwa mecze, muszą się zregenerować.
Po szybkim prysznicu od razu poszłam spać. Z resztą jak moi goście.


#Obserwator.

W tym tygodniu Polka wręcz emitowała szczęściem. Przez pierwsze dwa dni pokazywała bratu z dziewczyną Dortmund od strony miejskiej i klubowej, ale kiedy Erik wraz z drużyną poleciał na meczy wyjazdowy skończyli łażenie po mieście czy gościach.
Wypoczywali w domu ciesząc się sobą. Rozrywki im nie brakowało. Ciągle grali w jakieś gry na PlayStation, albo planszowe. Czasem grali w karty, a nawet kilka razy wzięło ich na karaoke. To dopiero była zabawa! Nikt nie umiał dobrze śpiewać przez co śmiechu mieli do rozpuku. Ale stęsknionej Sarze i tak najbardziej podobało się poranne siedzenie przy kawie i po prostu rozmawianie.
Niestety cudowny tydzień z rodziną bo Wojtek był prawie jedyną rodziną blondynki, szybko dobiegł końca.


___________________________________________________________

Zabijcie mnie! Ten rozdział miał się pojawić przed świętami :(( 
No, ale nie ma czasu się zamartwiać! Od kolejnego zaczynam akcję którą wymyśliłam jeszcze jak wcześniej pisałam tego bloga czyli lata, lata temu XD

Mam nadzieję, że dobrze minęły Wam święta ♥ Szczęśliwego Nowego Roku! 

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 42


Ty nie potrzebujesz nikogo
Ty nie potrzebujesz nikogo, nie
Dlaczego nigdy nie jesteś sama

Dlaczego cały czas podróżujesz
Kiedyś zawsze zostawałaś w domu, bądź dobra dziewczyną
Kiedyś byłaś kreatywna
Powinnaś być sobą
Teraz jesteś kimś innym



Kiedy wysoki, ciemnooki brunet odwrócił się ich spojrzenia się spotkały. Sara od razu ruszyła i po przepchnięciu się przez tłum ludzi, po chwili wisiała na szyi brata.
- Boże jak za tobą tęskniłam! - Wypowiedziała prawie płacząc.
- Trochę ci przybyło od tamtego czasu. - Skomentował zdejmując ją ze swojej szyi. - To Aga, moja dziewczyna - powiedział wskazując na lekko skrępowaną ciemnowłosą dziewczynę.
- Cieszę się, że przyleciałaś. Sara jestem. - Polka od razu ją uściskała, aby zatrzeć granice między nimi. - Aaa mój chłopak gdzieś się tu podziewa... - rozejrzała się dookoła szukając jego twarzy. Po chwili ją dostrzegła. - O Erik chodź tu! - Podniosła rękę i zaczęła niecierpliwie do niego machać.
- No biegnę, biegnę. Podpisywałem się jakiemuś chłopcu.
- Erik jestem. - Ucałował rękę Agnieszki, a potem podszedł do Wojtka.
- Dobra chodźcie już, nie stójmy tu tak! - Niecierpliwiła się kipiąca ze szczęścia Sara.
- No już, już co ci się tak śpieszy. - Uspokajał ją brat.

Wkrótce udało im się wyjść z lotniska i bez najmniejszych problemów przyjechali pod dom Polki.
- Więc tak! - Zawołała wychodząc z samochodu. - Mam już wszystko dokładnie zaplanowane na dzisiejszy wieczór. Zaraz pokażę wam pokoje, a potem oglądamy film. Chciałam zaprosić Emily, a żeby nie było jej smutno to też chłopaków, ale pomyślałam, że będziecie zmęczeni po podróży...
- Ale twoja siostra dużo gada - szepnęła Aga do Wojtka na co on się tylko zaśmiał.
- Przyzwyczaisz się. - Mruknął po chwili.
- W sobotę Erik ma mecz - kontynuowała swój monolog - więc kupiłam nam bilety. Niestety nie mógł załatwić vip-owskich dla tylu osób więc będziemy mieli gorsze miejsca.
Wojtek wraz z Erikiem wzięli się za noszenie bagaży olewając gadanie Sary więc i ona przestała, zauważając, że Aga nie ma zbytniej ochoty jej słuchać.
- Chodź pokaże ci mieszkanie - zagadnęła do niej.
Lekko skrępowana poszła za nią.
- Chcecie mieć pokój razem czy oddzielnie? - Zapytała Polka kiedy weszły na górę.
- Yyy razem.

Kiedy goście się 'ogarnęli' po podróży wszyscy razem oglądali film. Widok wiercącej Polki, która wtulała się raz w pierś brata, a raz chłopaka był dość komiczny, ale nikomu nie przeszkadzał. Oprócz wszystkich.
Po domowym kinie Wojtek z Agą poszli do pokoju, a Sara wzięła się za sprzątanie.
- Gdzie lecimy w te wakacje? - Zapytał piłkarz znosząc puste kubeczki ze stołu do kuchni.
- Gdzie bym chciała? - Zastanowiła się. - Do Budapesztu.
- Pfff - Prawie wypluł colę, którą dopijał. - Na takie zadupie?
- Na jakie zadupie? Budapeszt to najcudowniejsze miasto w Europie. Przynajmniej środkowej...
- Myślałem o Japonii, ostatecznie Hiszpanii, ale że do Bu... - nie mogąc się nadziwić trochę się nabijał.
- Erik, to nie jest śmieszne - odwróciła się od niego żeby wyrzucić karton po pizzy. A przynajmniej pod takim pretekstem. - Jak nie chcesz jechać do Budapesztu to nie jedź.
Zaniepokojony tonem głosu dziewczyny podszedł do niej i objął zanim się odwróciła.
- Przepraszam...
- Jak nie chcesz jechać to nie jedź. - Odparła zanim dokończył. Stała sucho patrząc się w podłogę, jednak pozwalając żeby ją obejmował.
- Nie. Sara przepraszam, nie wiedziałem, że ci tak zależy...
- To powinieneś - tym razem nie pozwolił sobie przerwać i kontynuował. Wiedział, że jak teraz nie przeprosi czeka go przynajmniej jeden 'cichy dzień'
 - ...do Budapesztu możemy skoczyć w prawie każdy weekend, to znaczy jak nie mam meczu bo to blisko. Chciałem ci sprawić cudowne wakacje w jakimś super miejscu. Prawie nigdy mnie o nic nie prosisz chociaż możesz o tak wiele. Wyśmiałem ten pomysł bo myślałem, że znowu wymyślasz coś skromnego, żebym 'nie poczuł się wykorzystany'. Okej? - Zmusił ją do popatrzenia na niego. - Rozumiemy się?
- Tak, rozumiemy. - Odpowiedziała przewracając oczami. Nie była do końca pewna czy już się nie gniewa.
- To teraz się na mnie fochnij bo nie jestem tego taki pewien.
Stanęła na palcach i delikatnie musnęła jego usta.
- Na pewno się nie gniewasz? - Zapytał unosząc brew. - Coś mało hojna jesteś.
- Próbujesz być zabawny, ale ci to nie wychodzi. - Zaśmiała się.
Tym razem pewnie wtopiła swoje wargi w jego usta. Chłopak od razu odpowiedział.  Kochał jak go całowała. Kochał jak go przytulała. Kochał jak z nim rozmawiała. Kochał z nią po prostu przebywać. Po prostu ją kochał. Od dawna zastanawiał się ile już jest pewny tego uczucia. Czy od pierwszego wejrzenia kiedy Marco się dziwnie zachowywał gdy ją spotkali? Może od tamtych wakacji? A może daleko potem? Jedno wiedział na pewno. Zawróciła mu w głowie jak pierwszy raz ją spotkał. I nadal zawraca.
Złapał ją za biodra i podniósł tak aby oplotła nogami jego tors. Nadal ją całując wszedł na górę.
- Posprzątamy rano. - Powiedział kładąc dziewczynę na łóżko.



_______________________________________________________

Ehh, wybaczcie, że taki krótki. To taki mini come back :) 
W tym rozdziale się nic nie działo, ale wymyśliłam niezłą akcję na kilka rozdziałów^^  muszę mieć tylko czas żeby to napisać heuehueuehehuehe. 
,

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 41


"It' s too cold outside. For angels to fly." 


*2 tygodnie później*

Nie mogła spać przez całą noc. Nareszcie ten długo wyczekiwany dzień nadszedł. Nareszcie mogła pojechać na lotnisko i tak jak o tym marzyła od paru tygodni, odebrać z niego swojego brata, za którym tak bardzo tęskniła.
Kiedy poczuła, że wiosenne słońce przedziera się przez beżowe żaluzje jej pokoju otworzyła oczy. Głęboko westchnęła i przeciągając się uśmiechnęła się sama do siebie.
Jak miło witać takie dni, pomyślała.  
Miała ochotę wyjść w piżamie do pobliskiego sklepu aby kupić coś gotowego na śniadanie, ale zrezygnowała. "Dziewczyna piłkarza musi trzymać poziom" - przypomniała sobie.
Nienawidziła jak ktoś mówił na nią "dziewczyna piłkarza", ale musiała do tego przywyknąć. W końcu jakieś 14-letnie dziewczynki zza granicy kojarzą ją tylko w ten sposób.
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że jakieś nastolatki nie wiadomo skąd, wiedzą kim jest.

Już nie myśląc o wcześniejszym pomyśle przygotowała śniadanie i usiadła do przeglądania listy rzeczy, które musi zrobić do przyjazdu Wojtka.
O 17.04 jest samolot, czyli musimy z Erikiem wyjść o 16.30, powtarzała sobie w myślach. Jeszcze zrobić zakupy, załatwić bilety do kina..., kontynuowała odliczając w głowie kolejne punkty.

W końcu udało jej się wyjść z domu żeby zrobić zakupy. 'Przecież muszą coś jeść' - przedrzeźniała w głowie swojego chłopaka. Możemy przecież zamówić pizzę, pomyślała, to nie prostsze?
Weszła do supermarketu i pchając przed sobą wózek zaczęła błądzić między półkami.

#Sara.
- Sara to ty? - Usłyszałam nagle.
Odwróciłam się w poszukiwaniu znajomej twarzy, ale zobaczyłam tylko jakieś dwie dziewczynki kupujące colę i szczerzące się do mnie.
- Tak?
- Możemy z tobą zdjęcie?
Pierdolisz, pomyślałam od razu, ale równie szybko się ogarnęłam. 'Szanuj je, a one będą szanować ciebie.' przypomniałam sobie rozmowę z Erikiem, kiedy byłam wkurzona na to, że nie możemy normalnie pójść na randkę.
- No dobra, dobra - zaśmiałam się i pozwoliłam aby ta niższa stanęła przy mnie.
- Dzięki - odpowiedziała i zamieniła się z koleżanką. - Kochamy Erika i ciebie też - kontynuowała robiąc jej zdjęcie.
- Yy. Too miło z waszej strony.
- Szkoda, że nie przyszłaś z Erikiem - odezwała się druga - jest cudowny, prawda?
Prawie parsknęłam śmiechem.
- Gdyby nie był to bym z nim nie chodziła. - Odparłam jednak się powstrzymując.
- Widziałyśmy was kiedyś w parku, ale bałyśmy się podejść - obie wybuchły śmiechem - teraz już wiemy, że nie jesteś straszna - nadal się śmiały.
- No nie - również odpowiedziałam śmiechem. - No i kurcze tylko straciłyście fotkę z Erikiem przez to.
- Może jeszcze kiedyś się uda.
- Na pewno - pocieszyłam je. - Zawsze możecie pójść na trening, albo choćby wysłać prośbę o autograf czy coś...
-  Ja już mam jego autograf. I Matsa i Marco i Nuriego.
- O boniu a ty ich wszystkich znasz! - wtrąciła druga prawie piszcząc.
- No znam, znam - zaśmiałam się.
- Jaki jest Marco? Ma dziewczynę?
I kolejny raz prawie parsknęłam śmiechem.
- Nie, nie ma. - próbowałam być poważna. - Może mu powiedzieć, że na niego czekasz? - zażartowałam.
- Tak! Tak! Albo nie, lepiej nie bo jeszcze coś sobie pomyśli.
- Miłości trzeba pomóc - zaśmiałam się. - Jak się nazywasz?
- Alice.
- Okej powiem mu, żeby już do nikogo nie zarywał bo Alice na niego czeka.
- Hahaha dobra i powiedz mu żeby wysłał mi autograf z dedykacją i serduszkiem.
- 'I serduszkiem' - wybuchnęłam śmiechem. - Na insta priv. Okej tylko skomentuj moje ostatnie zdjęcie napisem Marco z serduszkiem to będę wiedzieć komu hahaha.
- Okej - odparła ze świecącymi się od łez oczami.
- Ja idę dalej robić zakupy bo zaraz jestem umówiona. Trzymajcie się.
- Paa.

O ja pierdole, pomyślałam śmiejąc się sama do siebie jakbym miała downa.
Pośpiesznie dokończyłam zakupy nie przestając się uśmiechać. Na skrzyżowaniu zamiast iść do siebie skręciłam w ulicę Marco. Powinien już wrócić z treningu więc może go zastanę. Musze mu to opowiedzieć.
Pod jego drzwiami położyłam siatki z zakupami i zadzwoniłam. Po chwili zadzwoniłam jeszcze raz, ale nikt mi nie otworzył.
W końcu wyjęłam komórkę z torebki i z szybkiego wybierania zadzwoniłam do przyjaciela.
- Halo?
- Blondynko jesteś w domu?
- No.
- To może byłbyś łaskawy i mi otworzył?
- Aa to ty. - Niemalże widziałam jak na te słowa poprawił grzywkę i wstał z kanapy. - Już idę.

- Sezamie otwórz się - wycedziłam kiedy otwierał drzwi.
- Cześć. - Rozłożył ręce, a ja przyjacielsko go uściskałam. - Pomogę ci - wziął moje zakupy i wszedł do domu. - Hmm czyżby goście? - zapytał spoglądając na siatki.
- Mój brat przylatuje - oznajmiłam z dumą.
- Masz brata? - gwałtownie się odwrócił, - Wow, nie wiedziałem - mruknął.
- Dobra to nie ważne hahaha. Słuchaj - wybuchłam śmiechem zanim zaczęłam mówić.
Marco wyjął z lodówki dwie puszki i siadając na kanapie podał mi jedną z nich. Wskazał wzrokiem miejsce obok siebie. - No słucham. - Odparł przeciągając ręką po włosach.
- Normalnie, legalnie robię sobie zakupy i.. nie no nie mogę - znowu wybuchnęłam śmiechem.
- No mów. Dziewczyno ogarnij się - zaśmiał się spoglądając na mnie.
- Ale ja nie mogę - odparłam opierając się o niego - to jest za śmieszne - teraz śmiałam się w jego ramię.
- Ale ja też chce się pośmiać. No dawaj.
- Dobra, dobra już. - Wzięłam kilka głębokich oddechów i widząc jego spojrzenie znów zaczęłam się śmiać. - Makijaż mi się przez ciebie zepsuje - wycedziłam. - Wisisz mi nowy eyeliner i kredkę.
- Dobra pójdę z tobą do Douglasa tylko mów już no.
- Okej. No to robiłam sobie zakupy i nagle jakieś dziewczyny do mnie, że 'o Sara to ty' wow, wow jesteś super kochamy Erika i chłopaków i bla, bla i potem jedna z nich wyskoczyła, że ooo, ale zazdro znacz Marco, on jest taki cudowny znowu bla, bla i się zapytała czy ma dziewczynę - przerwałam żeby znów zacząć dławić się śmiechem - No i ja, że nie, ale mogę mu powiedzieć, że na niego czekasz - odparłam po chwili i znów wybuchnęłam.
- Zaraz - przerwał mi - czyli mam rozumieć, że załatwiłaś mi randkę z jakąś małolatą?
- No ten - podrapałam się po głowie udając zastanowienie - prawie tak.
- Zgniotę cię za karę.
- Co? - zapytałam nie rozumiejąc.
Jednak po chwili dowiedziałam się o co mu chodziło. Blondyn położył się na mnie przygniatając mnie do kanapy.
- Auuu! Zboczeńcu złaź. Ja mam chłopaka!!!
- No przecież ja cię tylko zgniatam, to ty sobie wyobrażasz jakieś dziwne rzeczy bo leży na tobie cholernie przystojny mężczyzna. - Odparł spoglądając na mnie z dziwnym uśmiechem.
- A może dlatego, że nie mogę oddychać bo jesteś gruby. Hm?
- Nie. Myślę, że to odpada.
- No dobra to i tak ze mnie złaź, głupku! - śmiejąc się próbowałam go podnieść.
- Ja wiem, że cię pociągam, ale nie musisz mnie macać.
- No ej. Nie lubię cię. - Odwróciłam od niego głowę i przestałam się odzywać.
- No dobra - powiedział po chwili - daruję ci życie.
Wstał i od razu poprawił włosy.
- Au, ale ty jesteś gruby. Masz za karę donieść mi zakupy do domu.
- Ostatecznie się na to zgodzę.
- Dobra to słuchaj dalej - odparłam odzyskując humor - właściwie już nie pamiętam na czym skończyłam, ale masz tu swoje karty z autografami?
- W domu? Parę tam mam...
- To napisz na jednej 'fur Alice' i wyślij jej na insta dobra? Proszę cię będzie beka hahaah one tak śmiesznie o tobie gadały, że myślałam, że się zsikam w sklepie hahhaha.
- Mmm szkoda, że tego nie widziałem - porozumiewawczo poruszył brwiami.
- Tych dziewczyn?
- Nie - oburzył się. - Jak sikałaś w sklepie.
- Nienawidzę cię. - Walnęłam go poduszką leżącą koło mnie.
- Au! Dziewczyno ja dopiero na peelingu byłem. - Z obrazą pogładził rękę w którą dostał.
- Serio? - zdziwiłam się.
- Nie. Żartowałem. Dobra wyślijmy im to będzie śmiesznie haahh. - Poszedł i z jednej z szafek wyjął 'parę' kart z jego wizerunkiem. Tak naprawdę były to ze dwie kupki po 100, jak nie po 200 kart.
- Chcesz jeden? - zapytał.
- Pff. Po co mi podpis głupiego, grubego, niewychowanego...
- Dobrze to dostaniesz z dedykacją - odparł dopisując do podpisanej już karty 'fur Sara'
- Powalasz mnie. - Odebrałam od niego kartę. - Ej no, ale ten jest brzydki - oburzyłam się. - Specjalnie mi dałeś taki niedopisany tutaj.
- Dobrze poprawię - wyjął papierek z mojej dłoni i poprawił podpis.
- Ale teraz ktoś pomyśli, że podrobiony. - Zaśmiałam się.
- To czekaj napiszę. - I zaczął pisać jakieś głupoty. - Czekaj jeszcze dostaniesz rysunek w prezencie.
Odwrócił się i zakrył sobą kartę abym nie widziała co pisze.
Po chwili oddał mi cały zabazgrany kartonik tak, że już nie widziałam ani autografu, ani dedykacji.
- 'Autograf nie jest podrobiony. Sam go naprawiłem dla mojej szanownej przyjaciółki. Z poważaniem M. Reus.' - Przeczytałam na głos. - Mmm kto cię uczył takich dyplomatycznych wypowiedzi? - Udałam zaskoczoną.
- No wiesz... Sam się nauczyłem - odparł z udawaną dumą.
- A co to niby ma być? - zapytałam wskazując obrazek. - Buda dla psa?
- Aaaa! - gwałtownie się odchylił i złapał za serce.
Nie rozumiem niektórych jego zachowań.
- Jak możesz tak obrażać ten cudowny obraz?
- Przepraszam szanowny M. Reus'ie, ale naprawdę nie wiem.
- Dobra nieważne - zaśmiał się - Jak się nazywała ta dziewczyna?
- Alice. I dopisz serduszko.
- Dobra. - Śmiejąc się narysował dwie krzywe linie. - Wiesz jak się nazywa na ig?
- Zaraz ci powiem. - Wyjęłam telefon i na szczęście miałam już powiadomienie o nowym komentarzu. - Alice15lov - przeczytałam nazwę dziewczynki.- Ale beka. Uwielbiam takie nastolatki które mają śmieszne nazwy, albo nakładają tonę tapety żeby mieć parę lajków pod zdjęciem.
- Może ma chorą matkę i za lajki kupuje jej leki. Skąd wiesz? Nie oceniaj po okładce hahahah.
- Rób to zdjęcie, a nie odzywasz się nieproszony, blondynko.
- Kto tu jest blondynką, kto tu jest blondynką - śmiał się pod nosem robiąc zdjęcie autografu.
- Zaraz cię uderzę.
- Blondynki nie biją.
- Ciekawa teoria. - Odparłam kopiąc go w nogę.
- Au. Ty jakaś niewyżyta jesteś. Już drugi raz od ciebie dostałem. Bij sobie Erika chyba po coś go masz. - Zaczął się śmiać.
- Naprawę śmieszne Reus. Naprawdę. Ale skoro już mnie nie lubisz to ja już pójdę... - wstałam i zaczęłam się zbierać.
- Nie no zostań. Dawno cię nie było u mnie.
- Zostałabym, ale już trzecia, zaraz jadę na lotnisko. Muszę się pośpieszyć. I tak odnosisz mi zakupy - wystawiłam mu język.
- Kurna to muszę się przebrać.
- Ja tam bym poszła w tym dresie. - Przyjrzałam się stojącemu piłkarzowi. - Nie jest tak źle.
- Taaa, a potem w gazecie ' Reus nie ma pieniędzy na ubrania'
- Bo kupił przyjaciółce eyeliner - dokończyłam. - To ruszaj dupę bo zaraz się spóźnię.
- No już, już. - Poszedł na górę.
- Tylko szybko księżniczko! - krzyknęłam za nim.
- Królowo. - Poprawił mnie.

***

- Dzięki - chciałam wziąć od niego siatki, ale cofnął ręce. 
- Już wniosę ci je do końca - zaśmiał się. 
- Erik już jest - spojrzałam na samochód. 
- To co? Zabije mnie? Chyba możemy się widzieć... - otworzył drzwi i wszedł, a ja za nim.
- Gdzie byłaś? - zapytał Erik przełączając kanały w telewizorze. 
Zanim mu odpowiedziałam odezwał się Marco.
- Może byś się przywitał najpierw kochanie, a nie oglądasz porno - zaczął mnie udawać przybierając strasznie piskliwy głos. Erik tak gwałtownie się obrócił. że prawie spadł z kanapy.
- Ja tak nie mówię - wybuchnęłam śmiechem. 
Erik wstał i zamiast do mnie podszedł do Marco. 
- Przepraszam kochanie - odparł całując go w policzek i przytulając się do niego. 
Ręce Marco powędrowały na tyłek Durm'a.
- Ale masz seksowne pośladki kochanie.
- No wiesz robię przysiady bo dążę do figury Nicki.
- Jesteście straszni, - Wzięłam zakupy i poszłam do kuchni. Wolałam na to nie patrzeć. 

Kiedy wkładałam ostatnie rzeczy do lodówki usłyszałam 'do jutra' Marco i zamykane drzwi. 
- To nareszcie hej kochanie - Erik podszedł do mnie czekając z rozłożonymi rękoma aż wejdę w jego uścisk. 
- No cześć - przytuliłam się do niego. - Marzyłam o chłopaku geju - zaśmiałam się. 
- Oj no wiesz, że to żarty były. Zaraz musimy jechać. 
- Wiem.
- Mogę wiedzieć dlaczego robiłaś zakupy z Marco, a nie zadzwoniłaś po mnie?
- Uwielbiam jak jesteś zazdrosny - pocałowałam go. - Nie robiłam z nim zakupów. Słuchaj, opowiem ci. - Powiedziałam pchając go na kanapę. Kiedy usiadł siadłam mu na kolanach i tak jak najbardziej lubiłam przytulił mnie, delikatnie muskając ustami moją szyję i opowiedziałam całą tę historię jeszcze raz tym razem panując nad śmiechem. 
- Dobra jesteś. - Skomentował kiedy skończyłam. 
- Wiem haha. Musimy się szykować. - Spojrzałam na zegarek.- Tyle na to czekałam. Jeju  ja się popłaczę! - Uściskałam chłopaka z całej siły próbując wyładować swoje szczęście.

***

#Obserwator.

- No chodź no - ciągnęła go za sobą nadzwyczaj ożywiona. 
Przepychali się przez tłum ludzi na lotnisku aby zobaczyć tablicę lotów. Zanim Erik zdążył zlokalizować miejsce samolotu z Oslo na tablicy, dziewczyna wiedziała już gdzie iść. 
Znów pociągnęła go za sobą tak, że omal się nie przewrócił. Po chwili dorównał jej kroku. 
- W życiu nie widziałem żebyś tak szybko chodziła - zaśmiał się. 
Blondynka odpowiedziała tylko jednoznacznym spojrzeniem. Jej myśli chodziły wokół tego żeby znaleźć brata. 
Ciągle rozglądała się między ludźmi trzymając Niemca za rękę. Wiedziała, że stoją w dobrym miejscu jednak stres sprawiał, że ściskała ją coraz mocniej. 

- Wojtek! - krzyknęła. 






__________________________________________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Dodaję rozdział co 3 tygodnie wiem, że jestem okropna, ale w nagrodę wymyśliłam jeszcze jeden wątek, więc trochę później przeczytacie epilog :) 

Jak wspominałam pod ostatnim postem, chodziłam teraz na dodatkowe zajęcia 5 razy w tygodniu, ale teraz już mi się skończyły, więc będę mieć więcej czasu :) Co prawda do końca maja jestem jeszcze zabiegana, ale potem wrócimy to regularnych rozdziałów co tydzień, a może i częściej tak jak było kiedyś ;d

Hahahah nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam ten autograf Marco XDDD ;') 


niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 40



- Siema Blondi. - Odebrał.
- Nie "Blondi" - wkurzyła się. - Hej.
- Co tam? Coś się stało? Zawsze to ja do ciebie dzwonie siostrzyczko.
- Przestań z tymi tekstami braciszku - zaśmiała się. - Kiedy możesz wziąć urlop i przylecieć do Niemiec ze swoją Agą, hmm?
- Mówiłem ci, że nie dam rady.
- Ja ci postawię bilet. Dla ciebie i Agi. Znaczy Erik. Tak dawno się nie widzieliśmy... A poza tym chcę poznać tą szczęściarę z którą ciągniesz ponad pół roku - przygryzła wargę i porozumiewawczo uniosła brwi, a następnie ze śmiechem opadła na kanapę zdając sobie sprawę z własnej głupoty.
- Nie będę się woził za kasę twojego chłopaka, no bez przesady. Jak to będzie wyglądać?
- Wojtek! Nie myśl tak o tym. To ja chcę żebyś przyleciał, ale on też. To naprawdę nie problem.
- Już widze jak ty kupujesz sobie bilet za kasę Agaty.
- I tak wiesz, że ci go kupię. - Odczekała chwilę - Kwestia tylko czy powiesz mi kiedy masz urlop czy zmarnujesz mój cudowny prezent.
- Uparte dziecko z ciebie.
- Kto tu jest dzieckiem - zamruczała ze śmiechem. - 28 lat i dziewczynę sobie znalazł dopiero.
- Może po prostu nie jestem puszczalski? - Odpowiedział śmiejąc się tak, że niemal widziała jak zsuwa się z kanapy na dywan nie mogąc się powstrzymać.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. Skoro chcesz się ze mnie nabijać zrób to kiedy indziej bo idę się szykować na zakupy. Napisz mi jak wymyślisz termin. Ja jestem wolna ciągle, tylko fajnie by było jakby Erik tez był bo chcę was zapoznać. Aga też ma przylecieć.
- Oj wysokie masz wymagania dziewczyno.
- Zdarza się. To ty musisz im sprostać wiec to nie mój problem - zaśmiała się.
- Dobra, napiszę jutro. Trzymaj się.
- Pa. - Rozłączyła się i głęboko westchnęła rozkładając się na kanapie.


***
,
Szybko się ubrała i poszła po przyjaciółkę. 
Jak zwykle się spóźnię. 
Myślała pośpiesznie idąc prawie pustym chodnikiem.
Jeszcze ci ludzie się za mną oglądają! 
Taak. Zdecydowanie humor dziś jej nie dopisywał. 

Zniecierpliwiona z całej siły zapukała do drzwi domu Lili.
- Juuuuż! - Usłyszała.
- No czekam, czekam - zamruczała pod nosem.
- No. - Drzwi się otworzyły. - Już. - Uśmiechnęła się biorąc torbę i wychodząc z domu. Niemka szybko zakluczyła drzwi i kiwnęła Sarze, że mogą iść.
- Co tam u ciebie?  - zapytała Emily.
- Nie zaczynaj rozmowy jakbyśmy się nie znały - zaśmiała się.
- No, a jak miałam zacząć. Rozjebałam dzisiaj mikser?
- Nie haha. Serio rozwaliłaś?
- Tak. Jak robiłam ciasteczka - brunetka ukryła twarz w dłoniach. - Załamać się można. Jakbym nigdy w kuchni nie była.
- Biedne dziecko. - Polka poklepała ją po ramieniu. - Ale kupisz sobie nowszy. Ładniejszy.
- Tak, wiem. Wcale się nie martwię. Żałuj, że nie widziałaś jak łopatka wyleciała mi na szafkę i wszystko uwaliła.
- Chyba jednak nie będę bo musiałabym pomóc ci wtedy sprzątać.
- Ooo ty. Kto ci ostatnio w szafie posprzątał?
- Układanie ubrań to co innego! - Zaśmiała się.
- Sprzątanie, jak sprzątanie. - Mruknęła. - Lea będzie równo z nami?
- Tak. Po co inaczej?
- Tak się pytam...

- Heeeej. - Podbiegła do nich kiedy tylko były tak blisko, że mogły ją usłyszeć.
- Cześć. - Uściskały się.
- Błagam pomóżcie mi wybrać jakąś sukienkę! Za miesiąc jadę na wesele siostry ciotecznej i nie mam niczego. - Na chwilę przerwała. - Proszę... wyobrażacie sobie mnie w sukience?
- Ładnie by ci było! Masz takie śliczne blond włosy.
- Jakbyś ty nie miała. - Zaśmiała się w stronę Polki.
- Tylko ja nie mam. - Odezwała się Emily udając, że płacze.
- Odmieniec. - Sara zapiszczała ze śmiechu.
- Wal się. - Klepnęła ją w ramię.
- Już, już. Spokojnie. - Odparła zakrywając mokrą od śmiechu twarz.


#Sara.

Po trzech godzinach szukania sukienki dla przyjaciółki miałam już serdecznie dosyć. Zaczęłam się zastanawiać jak ona w ogóle coś kupuje skoro jedną głupią sukienkę szukamy przez dobre trzy godziny. Ha, teraz już wiem co czują z nami faceci.
Pff, i tak nie ominie to Erika.

- Co się tak śmiejesz?
- Co? Ja? - zdziwiłam się.
- Nie! Lea. Idziesz z bananem na twarzy, a nic się takiego nie stało.
- Aaa hahah nie, nic. Tak sobie myślałam.
- Naucz się hamować emocje. - Zaśmiała się kiedy czekałyśmy, aż fryzjerka przymierzy kolejną sukienkę.

W końcu. W końcu Lea zdecydowała się na jedną z chyba kilkudziesięciu sukienek które mierzyła. Byłam tak cholernie głodna, że chciałam od razu jechać do domu, ale oczywiście namówiły mnie na wspólny obiad w restauracji nie daleko. No cóż. Przyjaciołom się nie odmawia.
Jak zwykle przy przyjacielskiej pogawędce w knajpie wszystkie siedziałyśmy na telefonach.
Tylko się pośmiałyśmy z tego, że jesteśmy takie niewychowane, a potem znów wróciłyśmy do sprawdzania powiadomień z portali społecznościowych.
- Dzisiejsza ludzkość schodzi na psy. - Skomentowała Lea.

- Gdzie ty się podziewasz?! - Odebrałam telefon.
- Erik spokojnie - zaśmiałam się. - Na obiedzie jestem.
- Z kim?
- Z moim kochankiem. - Odparłam sarkastycznie.
- To fajnie, a kiedy wracasz? Bo tak jakoś się złożyło, że po treningu przyjechałem do ciebie, a tu nic.
- Wybacz. Możemy się umówić za półtora godzinki, okej? Przyjdź do mnie to coś obejrzymy, albo pójdziemy na spacer.
- Okej, pa. Kocham cię.
- Ja ciebie też.

- Co chciał? - Zapytała się Lili.
- Hahah skąd wiesz, że to Erik.
- Mowiłaś do niego po imieniu. - Zaśmiała się.
Przesunęła się odrobinę na bok aby kelner mógł położyć jej posiłek.
- Serio? Już tego nie kontroluje.
- Tak serio - potwierdziła ze śmiechem Lea - musisz mnie kiedyś zapoznać z tym swoim Erikiem.
- Z miłą chęcią. Pójdziemy kiedyś na mecz razem.
- Lepiej na imprezę - wtrąciła Emily.
- Z Marco do iRoom hahah.
- Posiedzieć sobie tam z nim i jego kumplami w tym szefowskim kącie. - Dodała ze śmiechem.
- Kiedyś go poproszę. Marco mnie lubi to się zgodzi haha.
- Ty wykorzystywaczko. - Oburzyła się Lili.
- Nie ma takiego słowa.
- Wolisz iść na mecz czy imprezę? - Zapytała Leę totalnie olewając mnie.
- Impreza.
- Ale na imprezę to do Marco, a poznać Erika to najwyżej do mnie przyjdziesz.
- Przecież jak przyjdziesz na imprezę z Erikiem to go pozna.
- Cicho bądź. Nie lubię was już. - Udając obrażoną skupiłam się na jedzeniu.

Po obiedze rozeszłyśmy się, a właściwie zostawiła nas Lea, która mieszka w innej części Dortmundu. Ja oczywiście musiałam męczyć się powrotem z Emily.
Jako że do umówionego czasu z Erikiem miałam 40 minut, a do domu wraca się nie całe 30 postanowiłyśmy pójść na piechotę.
Odprowadziłam Lili bo jej dom zawsze mijamy pierwszy i ruszyłam do siebie.
Już z chodnika zobaczyłam, że ktoś stoi pod moimi drzwiami, ale myślałam, że to listonosz. Jednak kiedy się odwrócił zobaczyłam, że to Ben.
Ja pierdolę, dopiero co trzy dni temu go spławiłam. Czemu on jeszcze nie wrócił do tego Berlina?!!?
- Czego chcesz? - Zapytałam wchodząc po schodach prowadzących do moich drzwi.
- Ciebie.
- Znowu gramy w to samo? - Zapytałam odsuwając się na krok ponieważ był odrobinę za blisko.
- Może. Ten Erik nie jest ciebie wart. - Złapał mnie za rękę której nie zdążyłam odsunąć. - Lecisz na niego bo jest piłkarzem tego twojego Dortmundu, a co ze mną?
- Jak to co z tobą? Ciebie już nie ma i tyle. - Odparłam szczęśliwa, że uwolniłam od niego dłoń.
- Co on ci nagadał - westchnął jakby do siebie. - Zaraz zobaczysz kto jest prawdziwym mężczyzną.
Znów zanim zdążyłam zareagować podniósł mnie i wszedł do domu.
- Boże zostaw mnie! - zaczęłam się wiercić mając nadzieję, że się wydostanę. Czemu on jest tak cholernie silny?!
Gwałtownie przywarł mnie do ściany i zaczął całować wsuwając swoje ręce pod mój sweter. Nawet nie miałam czasu się wydrzeć.

#Obserwator.

Delikatnie przycisnął jej biodra aby się nie wyrywała. Przeszkadzało mu to. Przeszkadzało mu, że woli jakiegoś marnego piłkarzyne od niego chociaż wcale nie miał zamiaru z nią być. Po prostu nie lubił przegrywać.
Próbując trafić w usta wiercącej się dziewczyny piął się dłońmi w górę aby zdjąć z niej ubranie. Kiedy dopiął swego i rzucił jej sweter na podłogę blondynka wykorzystując chwilę jego nieuwagi walnęła go w twarz.
- Aaau. Misia uspokój się.
- Zostaw mnie w spokoju! - Zrozpaczona zaczęła machać nogami na wszystkie strony aby go kopnąć. Za trzecim razem udało jej się i to w czuły dla każdego mężczyzny punkt. Chłopak momentalnie złapał się zwijając z bólu jednak nie dał jej za dużo czasu bo upadając na podłogę pociągną ją za sobą.
Położył się na niej blokując nogami jej ciało. Zaczął dobierać się ustami  do jej delikatnych ust i rękoma do koronkowego stanika.
Polka płacząc zaciskała usta i odwracała głowę na wszystkie strony tak aby nie mógł jej dotknąć. Niestety był o wiele silniejszy. Kiedy męczył się z rozpięciem jej biustonosza pod jej dom przyszedł Erik z którym była umówiona.
- Sara co się dzieje? - Zapytał wchodząc przez uchylone drzwi do mieszkania.
Po chwili zobaczył siłującą się dziewczynę z Benem. Z nim. Od razu go rozpoznał. Szczerze go nienawidził i zabiłby go przy najbliższej sytuacji za to co zrobił w przeszłości jego dziewczynie, a to co teraz zobaczył upewniło go w tym przekonaniu.
- Ty skurwysynu. - Wyszeptał pod nosem rzucając się na niego z pięściami.

***

- Już Sara, wszystko w porządku. - Przytulił ją. - Zaraz zadzwonię na policję. 
- Masz całe podbite oko. - Odparła skruszonym głosem delikatnie przejerzdzając palcem po opuchniętym policzku chłopaka. 
- On jest bardziej podbity. - Wskazał spojrzeniem na leżącego i trzymającego się za bark chłopaka. 
- Nie puszczaj mnie. - Z płaczem wtuliła się w jego pierś nie mogąc powstrzymać drżącego ciała.
- Nie puszczę. - Delikatnie pocałował ją w czoło. - Nigdy nie puszczę. - Przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. On też był przerażony i dotarło to do niego dopiero teraz kiedy trochę ochłonął. 

Kiedy piłkarz skończył zeznawać ciemnowłosej policjantce po trzydziestce przyszła kolej na dziewczynę. 
Wyszedł z pokoju w którym odpowiadał na pytania mundurowej i podszedł aby pomóc Sarze. Nadal siedziała i drżącą dłonią sączyła wodę ze szklanki którą jej podał. 
Wyglądała tak ślicznie z tymi lekko potarganymi włosami i wgapionymi w jeden punkt zeszklonymi oczami, pomyślał. Ale nie miał czasu się zachwycać. Poza tym tysiąc razy bardziej wolałby żeby to się nie przytrafiło i śmiała się do niego kiedy razem oglądaliby film dzisiejszego wieczoru. 
- Chodź. - Powiedział półgłosem i wyciągnął do niej rękę. 
Polka powoli wstała i pod ramię z chłopakiem poszła do jej gościnnego pokoju w którym swoje biuro zrobiła policjantka. 
- Chodź, opowiesz mi jak to było. - Odezwała się widząc blondynkę w drzwiach. - Ale ty niestety musisz wyjść. - Dodała spoglądając na chłopaka. 
Erik kiwnął głową. Pomógł Sarze usiąść i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Poszedł do kuchni aby zaparzyć sobie kawy. 
- Dobrze. To jak do tego wszystkiego doszło? - Zapytała kiedy dziewczyna pewniej usiadła. 
Blondynka zastanawiając się zaczęła przyglądać się kobiecie. A może sprawdzając czy jej ufa? 
Miała ciemne włosy związane w koński ogon i delikatny makijaż oprócz grubych kresek na górnych powiekach. Już się rozgościła na jej biurku i spychając jej rzeczy na brzegi położyła swoje teczki i notatniki. Nie spodobało jej się to.
- Słuchaj, wiem, że jesteś roztrzęsiona, ale skup się, przypomnij sobie jak się znalazł w twoim domu i mi po prostu powiedz. 
- Tak, tak. - Powtórzyła. 
Chwilę wpatrywała się w swoje buty, które uderzały się nawzajem czubkami. 
- Wracałam z zakupów z przyjaciółkami i zobaczyłam, że czeka pod moim domem. No, nie przejęłam się tym zbytnio. Jakieś trzy dni temu też tak czekał bo chciał porozmawiać. Zapytałam się czego chce, odpowiedział, że mnie, ale wzięłam to za żart. No i potem właściwie nie pamiętam czy dalej rozmawialiśmy czy zaczął się do mnie dobierać, ale wziął mnie na ręce, otworzył dom kluczami które trzymałam w dłoni i do niego wniósł. Potem przywarł do ściany i zaczął całować i zdejmować mi sweter. Wierciłam się, ale był o wiele silniejszy. W którymś momencie udało mi się go kopnąć i prawie położyłabym go na ziemi, ale on pociągną mnie za sobą i znowu się do mnie dobierał. Potem przyszedł Erik no i on chyba opowiedział pani co zrobił. 
- Tak. A przyszedł dlaczego? Udało ci się go jakoś o tym poinformować? W jaki sposób dowiedział się, że akurat przyszedł do ciebie Ben? 
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Byliśmy umówieni na wpół do u mnie. I tak chyba spóźnił się parę minut. 
- Dobrze, a wspominałaś, że byłaś na zakupach z koleżankami. Nie miałaś ze sobą żadnych siatek?
- Nie. To znaczy miałam torebkę. Pomagałam wybierać koleżance sukienkę na wesele. Tylko ona coś kupiła.  
- W takim razie to wszystko co chcę wiedzieć. Podpisz tutaj swoje zeznanie - podała jej notatnik który trzymała w dłoni. 
- Proszę. 
Policjantka kiwnęła głową.
Zebrała swoje rzeczy i za Polką wyszła z pokoju.
- Będę z wami w kontakcie jeśli będę czegoś potrzebować. Zabieramy go na komendę bo tutaj go nie przesłucham. Do widzenia. - Rzuciła wychodząc z domu.
- Dasz mi coś do picia? - Zapytała z kanapy Erika który przekluczał drzwi za mundurową.
Wziął szklankę i podał dziewczynie przysiadając się do niej.
- Już nigdy się do ciebie nie zbliży. - Zapewnił całując ją w policzek.
- Czemu ja zawsze trafiam na takich beznadziejnych ludzi? - Wtuliła się w jego pierś próbując stłumić łzy.
- Nie płacz, już po wszystkim.
Spojrzała na niego z dołu znów mokrymi oczami.
- Czemu nic nie mówisz?
- O czym?
- Potrzebujesz lodu. - Zerwała się z kanapy i poszła do kuchni.
Po chwili wróciła z zamrożonymi kostkami owiniętymi ściereczką.
- Trzymaj tu. - Powiedziała przykładając lód do jego policzka.
- Auu- przyłożył dłoń aby wziąć od niej okład.
- Weź bardziej to przykładaj. Klopp ci jeszcze nie pozwoli grać przeze mnie.
- To nie przez ciebie. - Oburzył się.
- Tylko i wyłącznie przeze mnie.
- Sam się na niego rzuciłem, okej? - Przytrzymał jej policzki aby spojrzała mu w oczy. - To nie jest twoja wina. - Pocałował ją namiętnie trzymając jej twarz w dłoniach i przyciskając usta do jej warg aż straciła oddech.
- Podoba mi się to - zaśmiała się, a on od razu powtórzył czynność z przed chwili.
*
- Zmęczona jestem. - Przetarła oczy. - Idę się położyć. Trzymaj jeszcze ten lód bo napuchniesz.
Chłopak tylko westchną za dziewczyną która wyszła z pokoju.
Czemu akurat ją ciągle spotykają takie rzeczy, pomyślał.
Jeszcze paręnaście minut trzymał ten lód, a potem mu się znudziło. Uznał, że woli spuchnąć, choć według niego chłodził podbite oko i policzka już wystarczająco. Poszedł na górę. Sara spała. Uśmiechnął się widząc spokój na jej twarzy. Szybko zdjął poprzecierane jeansy i położył się koło niej.
Pocałował ją delikatnie, przytulił się do niej i sam opadł zmęczony na poduszkę. Nawet nie wiedział, że tak zmęczył go ten stres i cała zabawa z policjantką.
Polka tylko się uśmiechnęła i odwzajemniła jego uścisk.


_________________________________________________

Wiem, że mnie nienawidzicie, wiem. 
Też jestem wściekła na siebie, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale mam teraz 5 razy w tygodniu zajęcia dodatkowe po dwie godziny i nawet pracy domowej nie mam czasu odrobić...ups xd.
Chyba minął z miesiąc od poprzedniego rozdziału i penie nie pamiętałyście co było w poprzednim (ja nadal nie wiem hahaha) więc bardzo za to przepraszam ♥ 
A i ogólnie to zbliżamy się do momentu w którym chciałam zakończyć tego bloga od początku więc niedługo nie będziecie się ze mną męczyć hihihi :)))
Ale wolicie żebym zrobiła ostatni rozdział jako epilog czy może po prostu napisała na końcu "koniec" bo może kiedyś, kiedyś napisałabym dalszą część? 
Piszcie mi w komentarzach, albo na asku :) 
Miłego dnia! ♥ ♥ 



niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 39



Myślę o tym, jak ludzie zako­chują się w tajem­ni­czy spo­sób

Może tylko przez dotyk dłoni
A ja zako­chuje się w tobie każ­dego dnia
I chcę tobie po prostu powiedzieć, że jestem

*


- Jesteśmy. - Oznajmił zdejmując jej chustkę z oczu, a następnie obejmując od tyłu.
Dziewczyna rozejrzała się w około.
Przed nimi była rzeka, a za mała dróżka z kostki chodnikowej przy której stało parę ławek. Za nią rosło wiele drzew które jeszcze nie wypuściły pąków. Krótko mówiąc byli w dortmundzkim parku. Rozejrzała się jeszcze raz i przypomniała sobie jak któregoś dnia byli razem na wycieczce rowerowej wzdłuż rzeki. Pewnie tędy przejeżdżali bo kojarzyła to miejsce.
Ale nie dorównuje berlińskim parkom w żaden sposób, pomyślała. Przyzwyczajona do idealnie przyciętych roślin i równiutko skoszonej zajmującej olbrzymią część miejsca trawy przeżyła lekki szok kiedy uświadomiła sobie, że to jest ich park, a teraz już i jej. Emily nigdy jej tu nie zabierała, a to pewnie dla tego, że jest to dość daleko od części miasta w której mieszkała.
- I jak ci się tu podoba. - Zapytał kiedy nie odpowiadała.
- Eee jest trochę inaczej... - obróciła się twarzą do niego.
- Niż?
- Niż w Berlinie... niż przed moim domem gdzie park jest piękny.
Chłopak tylko się zaśmiał.
- Bo zabrałem cię w jego najspokojniejsze miejsce, którym chyba nikt się nie zajmuje. U nas ciągle pracownicy przycinają, podcinają, a tu jest spokojnie. Nie chciałem żeby ktoś nam przeszkadzał. Wiesz jak jest... wszyscy nas tutaj znają.
- Nie tylko tutaj - zaśmiała się.
Piłkarz wziął koc i zaczął go rozkładać aby mogli usiąść.
- Uważaj! - usłyszał nagle głos śmiejącej się blondynki po czym poczuł uderzenie w głowę. Gwałtownie się obrócił i ujrzał przerażone dziecko do którego szła zdenerwowana matka prowadząca  za sobą wózek z drugą pociechą i piłkę która odbiła się od jego głowy w krzaki.
Poszedł po piłkę, a zdziwiona całą sytuacją dziewczyna patrzyła jak mama pociesza płaczącego synka.
No tak, chłopiec miał pewnie nie całe trzy lata. Każde dziecko płacze jak zgubi zabawkę, pomyślała.
Klubowy obrońca podszedł do chłopca trzymając jego zgubę.
- Gramy? - Zapytał wyciągając trzymaną piłkę ku chłopcu.
Dziecko które nie rozumiało połowy rzeczy których mówiła do niego matka na słowo "gramy" od razu zareagowało. Na początku się bało, ale potem szybko obdarzyło Erika zaufaniem.

- Przepraszam, że zabieram wam czas. - Do Sary która właśnie poprawiła koc i na nim usiadła podeszła mama chłopca ciągnąc za sobą wózek z jeszcze mniejszym dzieckiem.
 - Ależ nic nie szkodzi - odparła z uśmiechem Polka - widzi pani jak się świetnie bawią - wskazała na chłopaka, który delikatnie turlał po ziemi piłkę do chłopca, a następnie łapał ją kiedy dziecko ją kopnęło. A robił to nie przestając się uśmiechać i radośnie do niego gadać na co chłopiec tylko się śmiał i czasem wymachiwał rękami.
- Nie, naprawdę przepraszam. Nie macie pewnie dla siebie dużo czasu. Niclas ciągle płacze jak nie jest na dworze i nie bawi się tą piłką. Muszę z nim ciągle wychodzić bo Marie nie może spać - odparła wskazując na małą dziewczynkę w wózku.
- Dobrze, że pogoda ładna to może pani wychodzić.
- Boże, nawet nie wiesz co się działo przez zimę - lamentowała jak do najlepszej przyjaciółki co bardzo bawiło dziewczynę jednak starała się tego nie okazywać. - Nie mogłam z nimi wytrzymać!

- Niclas ma chyba nowego kolegę - zażartowała po chwili patrząc na swojego chłopaka który kręcił się w kółko trzymając za ręce chłopca aby wirował w powietrzu.
- Och, naprawdę nie powinnam zabierać wam tyle czasu. - Powiedziała raczej do siebie. - Niclas idziemy już!
Mały chłopiec nawet nie zareagował, ale piłkarz nie wiedząc z czyim dzieckiem się bawi posłusznie przestał i przyszedł z Niclasem do koca na którym siedziały dziewczyny.

- Dziękuje ci bardzo. - Kobieta zwróciła się do Erika biorąc synka na ręce.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Wkrótce kobieta odeszła i nikt oprócz odrobinę dalej raz co raz przechodzących ludzi im nie przeszkadzał.

- Przepraszam, że cię tak olałem. Miał to być nasz wspólny dzień. - Oparł ją o swoją klatkę piersiową tak że była zmuszona go przytulać.
- Bez przesady, nie czułam się olewana. Przesłodko wyglądałeś bawiąc się z tym dzieciakiem.
- Uwielbiam się nimi zajmować. A ty... - przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej - nie myślałaś już o dzieciach? - Zapytał patrząc w jej niebieskie oczy które tak kochał.
- Umówiłam się z Emily na 16:00 więc nie mamy tak dużo czasu.
- Nie zmieniaj tematu. Sara, pytam poważnie.
- Dzieci? - skrzywiła się.
Już wiedział, że niełatwo będzie z nią o tym rozmawiać.
- Dwóch chłopców. - Odparł z żartem.
- Naprawdę chcesz wydawać na taki świat dzieci? Nie boisz się, że one też mogą nas stracić, albo mogą urodzić się na coś chore, albo stanie się coś jeszcze gorszego? - Dopytywała się spuszczając głowę mimo, że piłkarz ciągle starał się nawiązywać z nią kontakt wzrokowy.
- Ty ciągle żyjesz swoją przeszłością, prawda?
- Jak mam nie żyć? Zapomniał byś śmierć rodziców, albo inne rzeczy? - Nie wytrzymała i przytuliła się do niego pozwalając łzą spokojnie opadać.
- Już, spokojnie. - Zaczął gładzić dłonią jej plecy. - Nie płacz tylko, proszę. Każdego dnia staram ci się wszystko tak umilić żeby tylko wynagrodzić ci przeszłość, wiem, że trudno jest się pozbierać po takich wydarzeniach...
- Pozbierać to co innego, ale co jeśli nasze dzieci też by coś takiego spotkało? Nie wybaczyłabym sobie tego. Przecież nigdy nie wiadomo co może się stać, nie chce żeby zostały bez nikogo tak jak ja.
- Przecież masz mnie, Emily, Wojtka... <od autorki: heueueheu kto jeszcze pamięta, że Wojtek to jej brat? Także... przypominam :) >
- Wojtka... - uniosła głowę żeby spojrzeć na niego przeszklonymi od łez oczami - Nawet nie wiesz jak za nim tęsknie. Głupek nie może do mnie przylecieć.
- Dlaczego?
- Na grudzień się rozchorował, a teraz jak ostatnio o tym gadaliśmy to powiedział, że nie da rady kupić biletów bo ma problemy w pracy. - Bezdusznie okręcała włosy na palcu, aby się czymś zająć.
Nie lubiła rozmawiać o swoich problemach.
- Czemu mi nie powiedziałaś? Przecież kupię mu ten bilet. Co to za problem?
Momentalnie zobaczył błysk w jej oczach. Odwróciła się ku niemu i nic nie mówiąc obdarowała go szczerym uśmiechem jakiego dawno nie widział na jej twarzy.
- Dziękuję - przytuliła go najmocniej jak tylko potrafiła.
- Chcesz mnie udusić? - Zaśmiał się. - Lepiej się fochnij.
- Mogę się założyć, że ktoś nas obserwuje.
- No i co z tego?
- Potem będę sobie przechodzić ulicą i widzieć nasze zdjęcia w gazetach.
- Przeszkadza ci to?
- W sumie, to nie - zaśmiał się, a następnie go pocałowała. - Kocham cię, wiesz? - Przytuliła się do niego.
- Wiem.
- Ale jak chcesz być szczęśliwym tatusiem to znajdź sobie inną dziewczynę. Przeżyję to jakoś.
- Powiedziałaś to specjalnie żebym upewnił cię, że ty jesteś tą z którą chce być do końca życia?
- Może - przygryzła wargę uroczo się uśmiechając.
- Uwielbiam cię taką - Powiedział i pocałował ją namiętnie trzymając jej twarz w dłoniach i przyciskając usta do jej warg aż straciła oddech.

***

- Lili ja tu nigdy nie sprzątnę! - Marudziła wprowadzając przyjaciółkę do swojej sypialni w której nadal miała wywalone z szafy ubrania. 
- Oj bez przesady! - Niemka splotła ręce na piersi i dokładnie przyjrzała się stanowi pomieszczenia. - Sprzątniemy to raz dwa.
- Czasami zastanawiam się jak możesz podchodzić do życia w tak radosny sposób. No naprawdę! Przecież musimy te wszystkie ciuchy jeszcze raz ułożyć i włożyć do szafy. 
- A ja czasami zastanawiam się jak mogłaś kupić coś takiego - odparła ze śmiechem chwytając jedną z koszulek Polki.
- Oj bardzo śmieszne, na prawdę - opierając się o ścianę udała naburmuszoną. 
- Dobra bo nigdy nie skończymy, bierz się do roboty. 

- Idziesz jutro z nami na zakupy, nie? - Dopytywała się układając kolejne ubrania.
- Z nami czyli?
- No ja i Lea. 
- Aaa myślałam, że ty i Erik i takie " yyy po co?" hahah nie wiem czy się wyrobię, czekaj na którą? 
- Około 9:00
- To przyjdź po mnie jak będziesz szła.
- Jak zwykle hahha biedna dziewczynka boi się chodzić sama. 
- Kubiak chcesz wpier? 
- Pier...nik? Z miłą chęcią. - Odparła nabijając się z miny zdenerwowanej przyjaciółki.
- Zginiesz! - Rzuciła w nią swetrem który właśnie składała.
- Kiedyś na pewno. Potwierdziła oddając jej jeansami.
- Ałaa, fuck - złapała się za ramię w które oberwała - dostałam suwakiem debilko - dokończyła śmiejąc się i skacząc z bólu.
- Tak to bywa jak się zadziera z blondynkami.
- ... które są tak powalone, że malują się na niebiesko - dodała wystawiając język.
- Teraz ty chcesz wpier Schnidt?
- Pier...nik? Grzech odmówić. - Położyła dłoń na biodrze na którym się opierała.
- Zabiję cię. Zabiję cię i nikt nie będzie o tym wiedział. Zatrę ślady, a potem wszystko skieruję na kogoś innego. Po..
- Lubię jak mi grozisz. - Przerwała jej poprawiając włosy.
- Też lubię ci grozić. - Zgodziła się i jak to przyjaciółki po pewnym czasie znudzone dogryzaniem sobie, wróciły do pracy.

#Sara.

- Idziemy gdzieś na obiad? - Zaproponowałam kiedy dumne wyszłyśmy z mojej gotowej do użytku sypialni.
- Dobry pomysł, umieram z głodu. - Przytaknęła.
Cieszyłam się, że znowu mamy całe popołudnie dla siebie. Ostatnio strasznie mało się widujemy co mało mnie zadowala. Szybko się przebrałam w ubrania "bardziej do ludzi"
i poszłyśmy spacerem do jednej z znajdujących się niedaleko restauracji.
Znów mogłyśmy normalnie gadać, śmiać się tak jak robiłyśmy to dawniej. Kochałam spędzać z nią czas i nadal to kocham. Hm może to dla tego, że jestem jej wdzięczna za tyle rzeczy... nigdy nie spłacę jej tego długu. Tak wiele razy mi pomogła. Czasami mam ochotę powiedzieć zwyczajne dziękuję i jak bardzo ją uwielbiam, ale zawsze uważałam, że słowa nic nie znaczą - trzeba to ukazywać.
W głębi serca powtarzam sobie dzięki, że to dla mnie robisz, a na zewnątrz daję jej pewność, że będę jeżeli ona będzie mnie potrzebować. Nie tylko ona.

- Jak tam z Erikiem? - wyrwała mnie z przemyśleń.
- No dobrze, a jak ma być? - zaśmiałam się.
- Nie wiem.. mógłby ci się zaręczyć albo coś.
- Nie wybiegaj aż tak daleko haha na razie sezon musi się skończyć żebyśmy w ogóle trochę czasu dla siebie mieli. I tak jak tylko może wyrywa się do mnie.
- A przyjęłabyś jakby cię teraz poprosił?
- O rękę? - zastanowiłam się chwilę - Em, może... chociaż to chyba jeszcze za wcześnie jak dla mnie...
- Jak się sezon skończy moglibyśmy pojechać gdzieś na wakacje wszyscy. Tak jak wtedy.
- Noo, ej boniu nie przypominaj mi Minorki, tam było tak cudownie... ach, pamiętasz te śliczne plaże wieczorami, jak siedzieliśmy sobie na jeszcze ciepłym piasku, albo spacerwaliśmy i oglądaliśmy morze...
- Pamiętam jak leczyłaś swoją schizę po zerwaniu z Benem hahah
- No tak, to też - zaśmiałam się - o Boże to już prawie rok minął od tego wszystkiego. Już prawie rok nie mieszkam w Berlinie. Wow, jak to szybko leci.
- Ale nie żałujesz przeprowadzki, nie?
- Nie, na pewno nie. Może berlin jest ładniejszy, ale tam żyłam w ciągłym miejskim pośpiechu, miałam daleko do ciebie i jakbym nadal tam mieszkała często spotykałabym jego, a tu jestem najszczęśliwsza na świecie mając Erika.
- Ale i tak trzeba kiedyś tam skoczyć na dobre zakupy bo u nas prawie nic nie ma.
- Co racja to racja. Ciekawe kiedy chłopaki grają z Herthą byłoby łatwiej.
- Trzeba się zorientować.

- Wiesz, że przyjeżdża do mnie Wojtek nie długo? - Zapytałam, a właściwie się pochwaliłam kiedy przełknęłam ostatni kawałek pysznego tiramisu.
- Oo to świetnie! Kiedy?
- Właściwie to jeszcze z nim nie gadałam - zaśmiałam się - ale gadałam z Erikiem i zapraszamy go do siebie, ee znaczy do mnie.
- To i tak super. Jej kiedy ja go ostatni raz widziałam...
- Chyba ze dwa lata temu.
- Albo trzy.
- W sumie nie pamiętam haha ale teraz chcę żeby przyjechał na dłużej to będzie na wszystko czas.
Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z restauracji. Idąc do domu zaszłyśmy jeszcze do marketu ponieważ jak to Emily akurat kiedy szła ze mną nie miała niczego w domu.
Po kolejnej godzinie spędzonej w sklepie nareszcie miałam czas żeby usiąść spokojnie w domu i zadzwonić do brata.


____________________________________________________________

Zabijcie mnie!
Ten rozdział powinien pojawić się tydzień temu. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! :/ 
I jest słaby, wiem, ale jakoś w ogóle nie mogłam się wziąć za pisanie. 
W kolejnym się poprawię bo będzie akcja hehueehu miała być w tym, ale za długi by wyszedł :) 

Słodziaśny Ericzek hehe *__* 






środa, 11 marca 2015

Rozdział 38


A jeśli spłonie wszystko
Wtedy powinniśmy razem spłonąć 
Spójrz jak ogień wspina się, na nocnego nieba szczyt

*

- Jestem strasznie głodny. - powiedział puszczając moje włosy.
- Bo od paru godzin nic nie jadłeś głupku! - rzuciłam w niego poduszką.
- Kto tu jest głupkiem kochanie. - oddał mi i pobiegł na dół.
- No nie ja latam po domu w samych bokserkach! - krzyknęłam z piętra.
- Ale zaraz ty nie będziesz miała pizzy bo całą zjem!
Momentalnie rzuciłam się na schody i nie zważając na to, że jestem boso zbiegłam do kuchni.
- A jednak nie tylko ja latam po domu w samej bieliźnie. - podał mi pudełko z resztą pizzy.
- Nienawidzę cię. - urwałam sobie kawałek, poszłam na kanapę aby nie siadać koło niego i przykryłam się kocem.
- A ja cię kocham.
- No weź, nie obrażaj się. - dodał kiedy przez dłuższy czas mu nie odpowiadałam.
- Nie obrażam się.
- Nie wcale, tylko nie będziesz odzywać się do mnie przez kilka dni.
- Może..
- Domówka u Matsa. Idziemy? - zapytał czytając coś z telefonu.
- Jako przyjaciółka mogłabym pójść do Matsa, ale nie jako twoja dziewczyna, a ja zaproszenia nie dostałam.

#Obserwator.

- Pff - z niewiadomych dla dziewczyny przyczyn pobiegł na górę. Szybko wyjął z szafy swój pierwszy lepszy t-shirt, który idealnie złożył i zbiegł na dół.
- Droga Saro Kubiak - ukląkł przed nią wyciągając ku niej bluzkę - czy nie zechcesz zrobić mi tej przyjemności i ubrać na siebie tej o to koszulki, a następnie pójść ze mną - Erikiem Durmem na imprezę do naszego szanownego przyjaciela Matsa Hummelsa?
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Czemu ty mi to robisz? - wydukała po chwili z trudem łapiąc powietrze i wycierając łzy.
- Ale co? - podał jej koszulkę po którą wyciągnęła rękę.
- Czemu jesteś taki idealny i zabawny i potrafisz wybrnąć z każdej sytuacji?
- A no wiesz - łobuzarsko się uśmiechnął i przeczesał włosy - ma się ten dar.
- Oby ci się nigdy nie skończył. - Poklepała go po ramieniu i nałożyła na siebie za duży o parę rozmiarów t-shirt.
Wstała z wygodnego siedzenia i wspięła się na palcach najwyżej jak potrafiła, tak aby dorównać piłkarzowi co niestety jej się nie udało. Położyła ręce na jego ramionach, a on ku jej zdziwieniu oparł swoje dłonie na jej mocno wciętej talii.
- Tak, Eriku Durmie pójdę z tobą na tę imprezę. - Powiedziała i parsknęła śmiechem, który próbowała powstrzymać przez całe to zdanie.
- Ach kochana Saro Kubiak, nawet nie wiesz jak się cieszę. - podniósł ją zmuszając aby oplotła go nogami.
- Dobra skończmy z tymi udawanymi kulturalnymi odpowiedziami. - zaśmiała się odgarniająć włosy do tyłu.
- Okej. Na dwudziestą mamy. Która jest?
- Skąd mam to wiedzieć. Odkąd jestem u ciebie w domu nie mam pojęcia gdzie mój telefon co mnie trochę martwi.
- Kurde, 18:40 - oznajmił obracając się w stronę zegara - trzeba się szykować.
- Nie mam u ciebie nic odpowiedniego. - skrzywiła się.
- Możesz przecież jechać w tej bluzce. - spojrzał na nią z miną ' bardzo ci pasuje' rozkładając ręce.
- Wszystkie oczy zwrócone byłyby na mnie hahah.
- Wiele kobiet dąży do tego zakładając drogie suknie i tonę makijażu, a ty taka zaspana i w tej pięknej bluzce osiągniesz ten cel w o wiele prostszy sposób i będziesz wyglądała jeszcze piękniej.
- Chyba wolę nie. Idę się ubrać w swoje ubrania i idę do domu.
- Czekaj no, pojadę z tobą tylko ja coś nałożę.
- Okej 10 min masz.
- Ja 10 ty godzinę?! - oburzył się. - Jaka tu sprawiedliwość?
- Żadnej - wystawiła mu język - już 9.

#Sara.

Ponieważ miałam totalny bałagan w pokoju niełatwo było mi znaleźć ulubionych ubrań. Najpierw przy szafie znalazłam czarną spódnicę, a potem granatowy sweter. Poszłam do łazienki i szybko nałożyłam na siebie dobrane ubrania. Zrobiłam delikatny makijaż i wyprostowałam włosy. Kiedy już Erik mnie wołał bo 'nie zdążymy' do małej kopertówki włożyłam telefon i poziomkową szminkę i zeszłam na dół.

- Aż tak źle wyglądam?
- Nie, pięknie.
- To czemu kosisz mnie wzrokiem jakbym była kosmitą.
- Po prostu takie wow, dawno nie miałaś prostych włosów.
- Nie podobają ci się?
- Skądże, we wszystkim wyglądasz pięknie, jest po prostu inaczej. - chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam i poszłam nałożyć moje ulubione obcasy.

- Weź, nie gniewaj się no - ciągnął kiedy szedł za mną do samochodu - przecież wiesz, że jesteś piękna.
Odwróciłam się, oparłam o samochód i delikatnie uśmiechnęłam.
- Świetnie o tym wiem, ale chciałam usłyszeć to jeszcze raz - zaśmiałam się dając mu buziaka na zgodę i wsiadłam do auta.


#Obserwator.

Zmarznięta króciutkim spacerem w cienkiej kurtce witając się z przyjaciółmi poprawiła włosy i zdjęła komin.
Chwyciła wyciągniętą rękę Erika i weszła z nim do salonu witając kolejne osoby.
- Dzisiaj bez alkoholowo!! - Oznajmił szczerząc się Marco.
- Pff zobaczymy ile wytrzymasz. - Dogryzła mu Emily.
- Zobaczymy ile wytrzymasz, zobaczymy ile wytrzymasz. - Zaczął ją przedrzeźniać na co zobaczył tylko wystawiony język dziewczyny. Język z małym srebrnym kolczykiem który błysnął kiedy z powrotem go chowała. Spodobało mu się to. Przygryzł wargę wyobrażając sobie jak przypiera ją do ściany i namiętnie całuje. A potem ocknął się i na samą myśli o całowaniu Emily zrobiło mu się nie dobrze. Muszę się napić, pomyślał i zawrócił do kuchni aby wyjąć z lodówki puszkę chłodnego piwa.


- Dooobra no to buteleczka! - Zaczął najarany Mats machając butelką aby zwołać ludzi już trochę zmęczonych prawie trzy godzinną zabawą.
Można by pomyśleć, że grają w to tylko dzieci, które zawsze mają cichą nadzieję, że można będzie się pocałować, a jednak wśród dorosłych ta gra też ma duże powodzenie.
- Czemu impreza z tobą, ale bez butelki to nie impreza? - retorycznie zapytał ktoś z obecnych w przestrzennym salonie piłkarza.
- Bo Mats to Mats i butelka jest jego uzależnieniem. - Dodała kolejna osoba wywołując przy tym śmiech innych.
- Ale tak właśnie jest - potwierdził Mats śmiejącym się osobom wskazując rękami aby siadali w kole.

Jak to zawsze podczas gry w butelkę są osoby na które pada ciągle i takie ze 'szczęśliwym' miejscem. Tym razem na młodą Polkę nie wypadało w ogóle, ale świetnie bawiła się oglądając jak jej przyjaciele zjadają kawałek pizzy w 10 sekund albo w lutym, w samych bokserkach wychodzą na dwór lub spełniają jeszcze inne ciekawe wyzwania.
Jednak ciężko grać przez prawie półtora godziny bez żadnej aktywności.

  Ann, dziewczyna Mario, niezbyt lubiana w śród innych. Lubiła być tą o półkę wyżej, a przynajmniej tak się czuć, zawsze to ona miała rację, a kiedy ktoś się jej nie spodobał nie miał z nią łatwo. Zawsze chodziła z podniesioną głową wypychając mocno wykonturowane usta. Nie dawała się poniżyć, ale chętnie poniżała innych - tych przy których czuła się zagrożona, gorsza od nich.
Prawie nikt nie mógł zrozumieć wyboru Mario. ale miłość to miłość. Od długiego czasu prowadzili udany związek, a on sam był z nią ogromnie szczęśliwy.
Kiedy odpowiedziała na proste pytanie od Cathy 'czego byś w życiu nie nałożyła?' i padła jej kolej kręcenia wylosowała Sarę.
- No Saruś - zaczęła przesłodzonym głosem - pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Dobra hmm - zaczęła się zastanawiać.
Polka uważnie przyglądała się Mario, który siedział spięty z zaciśniętymi dłońmi.
Tak naprawdę chłopak modlił się w myślach, aby jego dziewczyna nie palnęła czegoś czego potem oboje będą żałować. Zachowanie Mario wydało  jej się śmieszne, ale kiedy usłyszała pytanie od razu je zrozumiała.
- Uprawiałaś już seks z Erikiem? - Przygryzła wargę podstępnie się uśmiechając i uważnie jej się przyglądając.
Blondynka od razu poczuła dłoń chłopaka chwytającą jej palce czym potwierdził, że wcale nie musi na to odpowiadać i że przy niej jest. Wiedziała, że o to mu chodziło. Za dobrze go znała.  Ale właśnie to dało jej siłę aby odpowiedzieć spokojnie i z podniesioną głową.
- Nie.
Miała ochotę dodać 'nie jestem puszczalską suką i swojej dupy pilnuję' ale opamiętała się pamiętając kto ją wychowywał.
Wśród innych od razu słychać było różne pomruki, ale wiedziała, że dotyczą one pytania, a nie samej odpowiedzi. Wiedziała, że porządni ludzie pilnują swoich prywatnych spraw. Tylko swoich.


Wszyscy rozeszli się około drugiej w nocy. Mogli się bawić bo w końcu jutro mają wolny dzień! A raczej dzisiaj mają wolne...
Polka mimo błagań chłopaka została przy swoim i nie pojechała nocować u niego. Musiała przemyśleć bardzo wiele spraw które krążyły jej w głowie odkąd odpowiedziała Ann na pytanie.
Nie chodziło jej o samą odpowiedź. To jej nie przeszkadzało. Od paru godzin chodziło za nią zachowanie Erika, który od razu się za nią wstawił, upewnił, że przy niej jest, że nie musi robić niczego czego nie chce. Niby było to takie normalne... on jest jej chłopakiem, ona jego dziewczyną - każdy by się tak zachował, ale jednak to nie dawało jej spokoju. Dopiero to uświadomiło jej, że związek który budowali, budują i budować będą nie jest zwykłym związkiem na 3 miesiące po którym na kolejne 3 zostaje ślad w sercu, a potem wszystko odchodzi w zapomnienie. To był związek na którym jej zależało. To w nim chciała zostać do końca życia i teraz myślała o tym całkowicie na poważnie. To z nim, z Erikiem, z mężczyzną, który o się o nią troszczył, rozweselał, pomagał, dbał, a przede wszystkim kochał. Naprawdę kochał. Niby wiedziała o tym od dawna i od dawna była pewna swoich uczuć co do niego, ale teraz dowiedziała się, że tamte słowa 'kocham cię' nie miały żadnej siły w porównaniu do tych, które będzie wypowiadać w przyszłości.
Jak tylko przyszła do domu wzięła szybki prysznic, ubrała piżamę i zmęczona rzuciła się na łóżko. Niestety nie zasnęła jeszcze przez długi czas. Ciągle myślała o nim, ciągle odtwarzała w pamięci wspólne wspomnienia w których dopiero teraz widziała ile miłości Erik daje jej każdego dnia.
Boże, dziękuję ci, że go mam, pomyślała ostatnimi siłami patrząc w sufit i zasnęła.

*Next day*

Obudziły ją dziwne dźwięki na dole. Szybko włączyła swoją czujność zaczynając nasłuchiwać. Na parterze na pewno ktoś był, przeraziła się. Chwyciła telefon w dłoń i spinając swoje wszystkie mięśnie tak aby bezdźwięcznie wyjść z pokoju w którym panował wielki bałagan ruszyła przed siebie. Ostrożnie schodząc po schodach ciągle nasłuchiwała mając nadzieję, że to tylko złudzenie po nieprzespanej nocy. Ale nie. Nie myliła się. Teraz świetnie słyszała jak ktoś niezgrabnie przeszukuje jej szafki w kuchni. W końcu przerażona zebrała się na odwagę i na palcach zbiegła ze schodów, a potem ostrożnie weszła do kuchni. 
- O ja pierdole. - Wzięła głęboki oddech żeby się rozluźnić. 
Kiedy ją usłyszał podskoczył wystraszony i szybko się obrócił. 
- Boże. - Złapał się za serce. - Chcesz mnie przestraszyć to zrób to jakoś inaczej, a nie nadchodzisz mnie od tyłu, 
- Ja cię przestraszyłam? To ty przyprowadziłeś mnie o zawał. Myślałam, że ktoś się włamał.
- Wyobraź sobie mnie złodzieja. - Zaśmiał się i przytulił swoją dziewczynę na powitanie. 
- Jak ty w ogóle tu wszedłeś? - Zapytała obejmując rękami jego plecy i degustując się jego ciepłem.
Chłopak zaczął się śmiać nie puszczając jej. 
- Przecież mam do ciebie klucze. 
- Boże, zapomniałam - wybuchła śmiechem.
- No, a skoro już wstałaś idziemy na piknik! Patrz jaka piękna pogoda - odsłonił ręką firankę, a zza szyby poraziły ich jaskrawe promienie słońca. - Zaraz marzec się zaczyna, a pogoda nam doskwiera. 
- Skoro idziemy na piknik to gdzie masz koszyk? 
- Jedziemy - poprawił się. - Jest w samochodzie. 
- Dobra to zmykam się ubrać. 
   
Poszła do sypialni i po paru minutach jakimś sposobem znalazła odpowiedni na dłuższy pobyt na dworze sweter. Wzięła go wraz z pierwszymi lepszymi legginsami i poszła do łazienki wziąć prysznic. 
Odświeżyła się, ubrała i rozczesała włosy, a następnie nałożyła przygotowane ubrania.
- Gotowa. - Oznajmiła schodząc po chwili.
- To chodź pokarzę ci fajne miejsce. - Radośnie chwycił ją za rękę i pociągną do wyjścia.
- Czekaj! Buty. - Zatrzymała go śmiejąc się.
Włożyli szybko buty i nawet nie myśląc o kurtkach bo mimo końca lutego było 15 stopni Celsjusza wyszli z domu.
- Dobra teraz czekaj - zatrzymał ją przed autem.
Wyjął z kieszeni arafatkę i zaczął zawiązywać ją na oczach dziewczyny.
- Ej co ty robisz? - ze śmiechem próbowała się wyrwać.
-Wszystko ma być niespodzianką więc nie możesz wiedzieć gdzie jedziemy. - Delikatnie zacisnął supełek z tyłu jej głowy i cmoknął w policzek. Następnie pomógł jej wejść do samochodu po czym ruszyli w drogę.

______________________________________________

Ej miałam opisać jeszcze ten piknik, ale w sumie zakończę teraz xdd
Podoba mi się ten rozdział i to tak bez kitu, a szczególnie te wyobrażenia Marco hahah XDD
I ten, zapamiętajcie sobie z czego się wzięły te rozmyślania Sary bo to będzie się trochę ciągnęło^^ :D


Z każdym rozdziałem jesteśmy bliżej zakończenia <3 *o* hihi :** 


sobota, 7 marca 2015

Rozdział 37


Wiem, że byłaś skrzywdzona przez kogoś innego

Mogę stwierdzić to po tym, jak o siebie dbasz

Jeśli mi pozwolisz, oto co zrobię:

Zaopiekuję się Tobą


Od rana siedziałam w ubraniach.
Po odkładaniu tego z dnia na dzień po miesiącu wzięłam się za układanie w szafie. Nigdy nie miałam się w co ubrać, a jednak, kiedy wyjęłam, a raczej wywaliłam wszystkie ciuchy nie mogłam wyjść z pokoju bez ryzyka straty życia. W ogóle nie wiedziałam co ze sobą zrobić siedząc przy stercie wywalonych, niepoukładanych ubrań. Zmęczyłam się półgodzinną walką z wyjmowaniem tych wszystkich swetrów, bluz i spodni, a teraz siedziałam w pełnym tych rzeczy pokoju. Skąd się tyle tego wszystkiego wzięło? Dziesiątki  koszulek, jeansów, legginsów, sukienek, swetrów, kamizelek, żakietów i parę jak nie paręnaście rodzajów bluz. I po co mi to wszystko skoro i tak nie mam w czym chodzić?
Jeszcze szafa na dole w której jest z kilkanaście kurtek na różną pogodę, a co tu mówić o butach...
Żeby znowu bezsensu nie wkładać tego na półki wzięłam się za przeglądanie wszystkiego po kolei i już na początku się załamałam.
Cały różowy t-shirt z jakimś niebieskim napisem którego nawet nie wysilałam się przeczytać z jeszcze nieoderwaną metką. Na samą myśl o tym, że mogłam coś takiego kupić robiło mi się słabo. Od razu rzuciłam to na drugi koniec pokoju żeby potem to komuś oddać, albo pozbyć się tego w inny sposób. Potem natknęłam się na jakieś beznadziejne, szare jeansy z suwakami na bokach. Matko. Pamiętam jak to kiedyś było modne i wszyscy to nosili. Teraz spaliłabym się ze wstydu w takich spodniach. Znów wywaliłam je na kupkę 'ubrań do pozbycia' która rosła z każdą minutą. Nadal nie mogę pojąć skąd w mojej szafie tyle beznadziejnych rzeczy.
Kiedy po jakiś trzech godzinach męczarni z ubraniami rozpaczałam nad okropnym swetrem z cekinami zadzwonił dzwonek. Uznałam to za dar od Boga bo mogłam wyjść z tego pokoju mimo, że obiecywałam sobie, że nie zabieram się za nic innego dopóki tego nie skończę.
Szybko zbiegłam po schodach próbując rozprostować nogi i otworzyłam drzwi.
O Boże. Chwilkę po naciśnięciu klamki miałam wrażenie, że zwrócę całe śniadanie.
- Cześć. - powiedział przeczesując jeszcze bujniejszą niż zapamiętałam grzywkę i schował kciuki do kieszeni.
- Hej. - chwila słabości mi przeszła, a za nią nastąpiła fala złości. Co do jasnej cholery Ben robi pod moim domem? - Czego chcesz? - zapytałam unosząc głowę.
- Pomyślałem, że cię odwiedzę skoro mieszkasz niedaleko.
-  Ty tu mieszkasz?!? - znów zrobiło mi się słabo.
- Nie - parsknął swoim firmowym śmiechem - ale moi rodzice tak.
Faktycznie. Jak mogłam zapomnieć, że jego rodzice mieszkają 20 km od Dortmundu, westchnęłam.
- I co w związku z tym?
- Stęskniłem się za tobą. Może się przejdziemy? - zaproponował.
- Nie, dzięki.. - zakłopotałam się - jestem trochę zajęta i zaraz wychodzę.
- Ach ta..
- Zaraz! - przerwałam mu - to ty wysłałeś mi kwiaty?
- Myślałem, że wcześniej się domyślisz. - uniósł górną wargę, pokazując część białych zębów.
- No wiesz.. nigdy nie dałeś mi kwiatów.
- Ach wy dziewczyny to zawsze rozpamiętujecie - przewrócił oczami - może zaprosisz mnie do środka, a nie będziemy stali w drzwiach?
- Jakoś wolę stać w drzwiach.
- Misia, a na pewno nie znajdziesz 20 minut dla swojego Bena?? - zrobił ' słodkie oczka' na co zachciało mi się rzygać już nie wiem po raz który.
- Nie mów do mnie misia. Mam chłopaka, nie pamiętasz?
- Teraz masz, za 5 minut możesz go nie mieć i wrócić do mnie.
- Chyba nie skorzystam.
- No dobra, czyli nic tu po mnie. - znów przeczesał włosy, włożył ręce w kieszenie i obrócił się na pięcie.
- Jeszcze będziesz wolała mnie - krzyknął odchodząc.
Wyśmiewając go w myślach za ostatnie słowa zamknęłam drzwi i głęboko odetchnęłam opierając się o nie.
Nie przejmując się syfem w mojej sypialni szybko nałożyłam ubranie wierzchnie i wyszłam z domu.
Erik zaraz kończy trening, a ja muszę szybko z nim pogadać.

Pędem weszłam na Signal Iduna Park mając nadzieje, że chłopaki jeszcze się nie przebrali. Głupio by było minąć się z Erikiem o 3 minuty. Na szczęście zdążyłam, lub na szczęście oni dziś wyjątkowo długo się przebierali bo chwilę po tym jak przyszłam z szatni wyszedł Auba.
- Hej. - przywitał się ze mną przyjacielskim uściskiem.
- Cześć, jest Erik jeszcze?
- No, jeszcze się pindrzy.
- O to świetnie, bałam się, że się miniemy.
- To coś poważnego? Jesteś trochę..em.. spięta.
- Od kiedy ty taki przyjacielski jesteś?  - zaśmiałam się. - Nie, wszystko okej, muszę tylko pogadać z Erikiem, dzięki.
- Dobra, nie będę się zagłębiał w wasze sprawy. - wyciągnął telefon z kieszeni i odblokował go szybkim przesunięciem palca.
- To nic poważnego - zapewniłam go z uśmiechem chociaż bałam się reakcji Erika.
- Cieszę się. Boże ile ten Marco grzywkę układa - niecierpliwił się.
Parsknęłam śmiechem.
- Przecież to Reus.
- Co ja? - śmiejąc się zapytał, a jak się odwrócił i na mnie spojrzał dziwnie się spiął i przestał śmiać.
- Czemu wy wychodzicie z tej szatni zawsze w takich idealnych momentach? - zapytałam witając się uściskiem z blondynem, a potem wpadając w ramiona trochę zdziwionego Erika, który to właśnie tak rozbawił Marco.
Chłopaki jeszcze trochę sobie pożartowali, a potem każdy ruszył w swoją stronę.
- Co ty tu robisz? - zapytał kiedy byliśmy już tylko we dwoje.
- Wiesz kto to mnie przyszedł? Pod mój dom!
- Kto?
- Zgadnij.
- Listonosz, gościu z kolejnymi kwiatami, gościu z pizzą, Emily...
- Ben! Rozumiesz?!... Ben. - przerwałam mu wyliczanie, a kiedy to powiedziałam natychmiast poczułam, jak się spina.
- Coś ci zrobił?  - gwałtownie się zatrzymał, przyjrzał mojej twarzy, a potem sprawdził czy mam wszystkie kończyny macając tak jak ludzi na lotnisku czy niczego nie przemycają.
- Nie, nic. - śmiejąc się złapałam jego ręce żeby przestał. - Ale gadał jakieś głupoty. I to on wysłał mi kwiaty.
Odetchną kiedy zaprzeczyłam jakimkolwiek uszczerbkom na moim zdrowiu i chwilę się zamyślił.
- Ale na pewno wszystko okej? Nie jest ci słabo, albo coś?
- Niee - odparłam ze śmiechem i mocno się do niego przytuliłam.
- To jedziemy coś zjeść?
- Tylko o jedzeniu.. - mruknęłam sobie pod nosem - Ty wybierasz gdzie. - odparłam na znak zgody.

- Ej, ale jest pewien problem. - powiedział kiedy już jechaliśmy samochodem.
- No?
- Nie możemy jechać do restauracji bo jestem w dresie.
- Właściwie fakt. Czemu klub nie zrobił wam spodni garniturowych z takim logo hahahah
- Zapytaj się takiej pani bo ona zajmuje się ciuchami.
- Okej zapoznasz mnie z nią kiedyś - zaśmiałam się - to zamówmy pizzę.
- Dobra. Do ciebie czy do mnie?
- W mojej sypialni jest mini burdel.
- A co ty chcesz robić w sypialni?? - z głupim uśmiechem wyraźnie poruszył brwiami.
- Oj ty tylko o jednym! Skup się na kierowaniu, a nie ruszaniu brwiami bo kogoś przejedziesz.
- Mam podzielną uwagę.
- Nie wymądrzaj się bo cię walnę.
- Możesz się też fochnąć, to chyba byłoby o wiele lepsze rozwiązanie dla nas obydwojga. -  Mówił specjalnie gestykulując tak żebym zwróciła na to uwagę.
- Zastanowię się nad tym. Zamówię do ciebie. - Odparłam i wykręciłam numer do naszej ulubionej pizzeri.

- Idę spać! - oznajmił wchodząc do domu. - Obudź mnie jak przyjedzie.
- Okej. Miłej nocki o 14:30.
- Dzięki. - odparł i pobiegł na górę.
Nie mając co robić usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać popołudniowe wydanie wiadomości. Kiedy się skończyły skakałam po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego, ale nie trwało to długo bo przyszło nasze zamówienie.
Trzymając w ręku karton z pizzą ogarnęłam szybko w jego pełnej śmieci kuchni i znalazłam kawałek miejsca żeby go położyć. Nałożyłam mu na talerz dwa kawałki i chwytając w rękę kolejny dla siebie poszłam na górę żeby zanieść Erikowi jedzenie.
Niestety kiedy zobaczyłam śpiącego jak dziecko w samych bokserkach i koszulce chłopaka nie miałam serca go budzić. Klopp naprawdę musi ich męczyć na tych treningach. Odłożyłam talerzyk na szafkę i zdjęłam spodnie bo akurat dzisiaj nałożyłam jeansy, a nie legginsy. Ostrożnie żeby go nie obudzić położyłam się tuż przy nim i wtuliłam w jego ciepłą klatkę piersiową. Chyba przez sen splótł nasze nogi. Ja sama nie wiem kiedy usnęłam...

- Mogłaś zdjąć jeszcze koszulę. - usłyszałam kiedy się rozbudzałam.
- Ty masz to i ja mam. Musi być sprawiedliwie. - zaśmiałam się przecierając oczy. Nie minęła nawet sekunda, a zdjął bluzkę.
- To teraz też musi być - zbliżył się do mnie i zaczął rozpinać guziki mojej koszuli.
- Długo już nie śpisz?
- Jakieś 10 minut. Ślicznie wyglądasz jak śpisz przytulając się do mnie. Co z tego, że wtedy widziałem tylko czubek twojej głowy. I tak nie mogłem przestać się patrzeć.
- Dziękuje - szepnęłam uśmiechając się.
Zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Kiedy rozpiął ostatnie guziki pomogłam mu zdjąć rękawy.
- To co teraz zrobisz skoro już mnie rozebrałeś? - przygryzłam wargę.
- Mógłbym zdjąć z ciebie coś jeszcze, ale jak zdejmę majtki nie będę miał czego zdjąć żeby zdjąć z ciebie biustonosz, dlatego będę namiętnie hmm, a może spokojne cię całował i sycił się twoim smakiem. - nie dał mi czasu na odpowiedź tylko położył ręce na moich biodrach i przyległ do moich ust. ..


__________________________________________________________

Przepraszam, że taki krótki!
Wyszedł trochę słaby, ale w 38 się poprawię bo już napisałam z połowę i jestem bardzo zadowolona, dlatego jak wykażecie się aktywnością dodam go jakoś w tygodniu :) 

Cieszę się, że znowu dodaję rozdziały dla Was i mam nadzieję, że będą one jak najlepsze :D 

Trzymajcie się! :*