niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 40



- Siema Blondi. - Odebrał.
- Nie "Blondi" - wkurzyła się. - Hej.
- Co tam? Coś się stało? Zawsze to ja do ciebie dzwonie siostrzyczko.
- Przestań z tymi tekstami braciszku - zaśmiała się. - Kiedy możesz wziąć urlop i przylecieć do Niemiec ze swoją Agą, hmm?
- Mówiłem ci, że nie dam rady.
- Ja ci postawię bilet. Dla ciebie i Agi. Znaczy Erik. Tak dawno się nie widzieliśmy... A poza tym chcę poznać tą szczęściarę z którą ciągniesz ponad pół roku - przygryzła wargę i porozumiewawczo uniosła brwi, a następnie ze śmiechem opadła na kanapę zdając sobie sprawę z własnej głupoty.
- Nie będę się woził za kasę twojego chłopaka, no bez przesady. Jak to będzie wyglądać?
- Wojtek! Nie myśl tak o tym. To ja chcę żebyś przyleciał, ale on też. To naprawdę nie problem.
- Już widze jak ty kupujesz sobie bilet za kasę Agaty.
- I tak wiesz, że ci go kupię. - Odczekała chwilę - Kwestia tylko czy powiesz mi kiedy masz urlop czy zmarnujesz mój cudowny prezent.
- Uparte dziecko z ciebie.
- Kto tu jest dzieckiem - zamruczała ze śmiechem. - 28 lat i dziewczynę sobie znalazł dopiero.
- Może po prostu nie jestem puszczalski? - Odpowiedział śmiejąc się tak, że niemal widziała jak zsuwa się z kanapy na dywan nie mogąc się powstrzymać.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. Skoro chcesz się ze mnie nabijać zrób to kiedy indziej bo idę się szykować na zakupy. Napisz mi jak wymyślisz termin. Ja jestem wolna ciągle, tylko fajnie by było jakby Erik tez był bo chcę was zapoznać. Aga też ma przylecieć.
- Oj wysokie masz wymagania dziewczyno.
- Zdarza się. To ty musisz im sprostać wiec to nie mój problem - zaśmiała się.
- Dobra, napiszę jutro. Trzymaj się.
- Pa. - Rozłączyła się i głęboko westchnęła rozkładając się na kanapie.


***
,
Szybko się ubrała i poszła po przyjaciółkę. 
Jak zwykle się spóźnię. 
Myślała pośpiesznie idąc prawie pustym chodnikiem.
Jeszcze ci ludzie się za mną oglądają! 
Taak. Zdecydowanie humor dziś jej nie dopisywał. 

Zniecierpliwiona z całej siły zapukała do drzwi domu Lili.
- Juuuuż! - Usłyszała.
- No czekam, czekam - zamruczała pod nosem.
- No. - Drzwi się otworzyły. - Już. - Uśmiechnęła się biorąc torbę i wychodząc z domu. Niemka szybko zakluczyła drzwi i kiwnęła Sarze, że mogą iść.
- Co tam u ciebie?  - zapytała Emily.
- Nie zaczynaj rozmowy jakbyśmy się nie znały - zaśmiała się.
- No, a jak miałam zacząć. Rozjebałam dzisiaj mikser?
- Nie haha. Serio rozwaliłaś?
- Tak. Jak robiłam ciasteczka - brunetka ukryła twarz w dłoniach. - Załamać się można. Jakbym nigdy w kuchni nie była.
- Biedne dziecko. - Polka poklepała ją po ramieniu. - Ale kupisz sobie nowszy. Ładniejszy.
- Tak, wiem. Wcale się nie martwię. Żałuj, że nie widziałaś jak łopatka wyleciała mi na szafkę i wszystko uwaliła.
- Chyba jednak nie będę bo musiałabym pomóc ci wtedy sprzątać.
- Ooo ty. Kto ci ostatnio w szafie posprzątał?
- Układanie ubrań to co innego! - Zaśmiała się.
- Sprzątanie, jak sprzątanie. - Mruknęła. - Lea będzie równo z nami?
- Tak. Po co inaczej?
- Tak się pytam...

- Heeeej. - Podbiegła do nich kiedy tylko były tak blisko, że mogły ją usłyszeć.
- Cześć. - Uściskały się.
- Błagam pomóżcie mi wybrać jakąś sukienkę! Za miesiąc jadę na wesele siostry ciotecznej i nie mam niczego. - Na chwilę przerwała. - Proszę... wyobrażacie sobie mnie w sukience?
- Ładnie by ci było! Masz takie śliczne blond włosy.
- Jakbyś ty nie miała. - Zaśmiała się w stronę Polki.
- Tylko ja nie mam. - Odezwała się Emily udając, że płacze.
- Odmieniec. - Sara zapiszczała ze śmiechu.
- Wal się. - Klepnęła ją w ramię.
- Już, już. Spokojnie. - Odparła zakrywając mokrą od śmiechu twarz.


#Sara.

Po trzech godzinach szukania sukienki dla przyjaciółki miałam już serdecznie dosyć. Zaczęłam się zastanawiać jak ona w ogóle coś kupuje skoro jedną głupią sukienkę szukamy przez dobre trzy godziny. Ha, teraz już wiem co czują z nami faceci.
Pff, i tak nie ominie to Erika.

- Co się tak śmiejesz?
- Co? Ja? - zdziwiłam się.
- Nie! Lea. Idziesz z bananem na twarzy, a nic się takiego nie stało.
- Aaa hahah nie, nic. Tak sobie myślałam.
- Naucz się hamować emocje. - Zaśmiała się kiedy czekałyśmy, aż fryzjerka przymierzy kolejną sukienkę.

W końcu. W końcu Lea zdecydowała się na jedną z chyba kilkudziesięciu sukienek które mierzyła. Byłam tak cholernie głodna, że chciałam od razu jechać do domu, ale oczywiście namówiły mnie na wspólny obiad w restauracji nie daleko. No cóż. Przyjaciołom się nie odmawia.
Jak zwykle przy przyjacielskiej pogawędce w knajpie wszystkie siedziałyśmy na telefonach.
Tylko się pośmiałyśmy z tego, że jesteśmy takie niewychowane, a potem znów wróciłyśmy do sprawdzania powiadomień z portali społecznościowych.
- Dzisiejsza ludzkość schodzi na psy. - Skomentowała Lea.

- Gdzie ty się podziewasz?! - Odebrałam telefon.
- Erik spokojnie - zaśmiałam się. - Na obiedzie jestem.
- Z kim?
- Z moim kochankiem. - Odparłam sarkastycznie.
- To fajnie, a kiedy wracasz? Bo tak jakoś się złożyło, że po treningu przyjechałem do ciebie, a tu nic.
- Wybacz. Możemy się umówić za półtora godzinki, okej? Przyjdź do mnie to coś obejrzymy, albo pójdziemy na spacer.
- Okej, pa. Kocham cię.
- Ja ciebie też.

- Co chciał? - Zapytała się Lili.
- Hahah skąd wiesz, że to Erik.
- Mowiłaś do niego po imieniu. - Zaśmiała się.
Przesunęła się odrobinę na bok aby kelner mógł położyć jej posiłek.
- Serio? Już tego nie kontroluje.
- Tak serio - potwierdziła ze śmiechem Lea - musisz mnie kiedyś zapoznać z tym swoim Erikiem.
- Z miłą chęcią. Pójdziemy kiedyś na mecz razem.
- Lepiej na imprezę - wtrąciła Emily.
- Z Marco do iRoom hahah.
- Posiedzieć sobie tam z nim i jego kumplami w tym szefowskim kącie. - Dodała ze śmiechem.
- Kiedyś go poproszę. Marco mnie lubi to się zgodzi haha.
- Ty wykorzystywaczko. - Oburzyła się Lili.
- Nie ma takiego słowa.
- Wolisz iść na mecz czy imprezę? - Zapytała Leę totalnie olewając mnie.
- Impreza.
- Ale na imprezę to do Marco, a poznać Erika to najwyżej do mnie przyjdziesz.
- Przecież jak przyjdziesz na imprezę z Erikiem to go pozna.
- Cicho bądź. Nie lubię was już. - Udając obrażoną skupiłam się na jedzeniu.

Po obiedze rozeszłyśmy się, a właściwie zostawiła nas Lea, która mieszka w innej części Dortmundu. Ja oczywiście musiałam męczyć się powrotem z Emily.
Jako że do umówionego czasu z Erikiem miałam 40 minut, a do domu wraca się nie całe 30 postanowiłyśmy pójść na piechotę.
Odprowadziłam Lili bo jej dom zawsze mijamy pierwszy i ruszyłam do siebie.
Już z chodnika zobaczyłam, że ktoś stoi pod moimi drzwiami, ale myślałam, że to listonosz. Jednak kiedy się odwrócił zobaczyłam, że to Ben.
Ja pierdolę, dopiero co trzy dni temu go spławiłam. Czemu on jeszcze nie wrócił do tego Berlina?!!?
- Czego chcesz? - Zapytałam wchodząc po schodach prowadzących do moich drzwi.
- Ciebie.
- Znowu gramy w to samo? - Zapytałam odsuwając się na krok ponieważ był odrobinę za blisko.
- Może. Ten Erik nie jest ciebie wart. - Złapał mnie za rękę której nie zdążyłam odsunąć. - Lecisz na niego bo jest piłkarzem tego twojego Dortmundu, a co ze mną?
- Jak to co z tobą? Ciebie już nie ma i tyle. - Odparłam szczęśliwa, że uwolniłam od niego dłoń.
- Co on ci nagadał - westchnął jakby do siebie. - Zaraz zobaczysz kto jest prawdziwym mężczyzną.
Znów zanim zdążyłam zareagować podniósł mnie i wszedł do domu.
- Boże zostaw mnie! - zaczęłam się wiercić mając nadzieję, że się wydostanę. Czemu on jest tak cholernie silny?!
Gwałtownie przywarł mnie do ściany i zaczął całować wsuwając swoje ręce pod mój sweter. Nawet nie miałam czasu się wydrzeć.

#Obserwator.

Delikatnie przycisnął jej biodra aby się nie wyrywała. Przeszkadzało mu to. Przeszkadzało mu, że woli jakiegoś marnego piłkarzyne od niego chociaż wcale nie miał zamiaru z nią być. Po prostu nie lubił przegrywać.
Próbując trafić w usta wiercącej się dziewczyny piął się dłońmi w górę aby zdjąć z niej ubranie. Kiedy dopiął swego i rzucił jej sweter na podłogę blondynka wykorzystując chwilę jego nieuwagi walnęła go w twarz.
- Aaau. Misia uspokój się.
- Zostaw mnie w spokoju! - Zrozpaczona zaczęła machać nogami na wszystkie strony aby go kopnąć. Za trzecim razem udało jej się i to w czuły dla każdego mężczyzny punkt. Chłopak momentalnie złapał się zwijając z bólu jednak nie dał jej za dużo czasu bo upadając na podłogę pociągną ją za sobą.
Położył się na niej blokując nogami jej ciało. Zaczął dobierać się ustami  do jej delikatnych ust i rękoma do koronkowego stanika.
Polka płacząc zaciskała usta i odwracała głowę na wszystkie strony tak aby nie mógł jej dotknąć. Niestety był o wiele silniejszy. Kiedy męczył się z rozpięciem jej biustonosza pod jej dom przyszedł Erik z którym była umówiona.
- Sara co się dzieje? - Zapytał wchodząc przez uchylone drzwi do mieszkania.
Po chwili zobaczył siłującą się dziewczynę z Benem. Z nim. Od razu go rozpoznał. Szczerze go nienawidził i zabiłby go przy najbliższej sytuacji za to co zrobił w przeszłości jego dziewczynie, a to co teraz zobaczył upewniło go w tym przekonaniu.
- Ty skurwysynu. - Wyszeptał pod nosem rzucając się na niego z pięściami.

***

- Już Sara, wszystko w porządku. - Przytulił ją. - Zaraz zadzwonię na policję. 
- Masz całe podbite oko. - Odparła skruszonym głosem delikatnie przejerzdzając palcem po opuchniętym policzku chłopaka. 
- On jest bardziej podbity. - Wskazał spojrzeniem na leżącego i trzymającego się za bark chłopaka. 
- Nie puszczaj mnie. - Z płaczem wtuliła się w jego pierś nie mogąc powstrzymać drżącego ciała.
- Nie puszczę. - Delikatnie pocałował ją w czoło. - Nigdy nie puszczę. - Przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. On też był przerażony i dotarło to do niego dopiero teraz kiedy trochę ochłonął. 

Kiedy piłkarz skończył zeznawać ciemnowłosej policjantce po trzydziestce przyszła kolej na dziewczynę. 
Wyszedł z pokoju w którym odpowiadał na pytania mundurowej i podszedł aby pomóc Sarze. Nadal siedziała i drżącą dłonią sączyła wodę ze szklanki którą jej podał. 
Wyglądała tak ślicznie z tymi lekko potarganymi włosami i wgapionymi w jeden punkt zeszklonymi oczami, pomyślał. Ale nie miał czasu się zachwycać. Poza tym tysiąc razy bardziej wolałby żeby to się nie przytrafiło i śmiała się do niego kiedy razem oglądaliby film dzisiejszego wieczoru. 
- Chodź. - Powiedział półgłosem i wyciągnął do niej rękę. 
Polka powoli wstała i pod ramię z chłopakiem poszła do jej gościnnego pokoju w którym swoje biuro zrobiła policjantka. 
- Chodź, opowiesz mi jak to było. - Odezwała się widząc blondynkę w drzwiach. - Ale ty niestety musisz wyjść. - Dodała spoglądając na chłopaka. 
Erik kiwnął głową. Pomógł Sarze usiąść i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Poszedł do kuchni aby zaparzyć sobie kawy. 
- Dobrze. To jak do tego wszystkiego doszło? - Zapytała kiedy dziewczyna pewniej usiadła. 
Blondynka zastanawiając się zaczęła przyglądać się kobiecie. A może sprawdzając czy jej ufa? 
Miała ciemne włosy związane w koński ogon i delikatny makijaż oprócz grubych kresek na górnych powiekach. Już się rozgościła na jej biurku i spychając jej rzeczy na brzegi położyła swoje teczki i notatniki. Nie spodobało jej się to.
- Słuchaj, wiem, że jesteś roztrzęsiona, ale skup się, przypomnij sobie jak się znalazł w twoim domu i mi po prostu powiedz. 
- Tak, tak. - Powtórzyła. 
Chwilę wpatrywała się w swoje buty, które uderzały się nawzajem czubkami. 
- Wracałam z zakupów z przyjaciółkami i zobaczyłam, że czeka pod moim domem. No, nie przejęłam się tym zbytnio. Jakieś trzy dni temu też tak czekał bo chciał porozmawiać. Zapytałam się czego chce, odpowiedział, że mnie, ale wzięłam to za żart. No i potem właściwie nie pamiętam czy dalej rozmawialiśmy czy zaczął się do mnie dobierać, ale wziął mnie na ręce, otworzył dom kluczami które trzymałam w dłoni i do niego wniósł. Potem przywarł do ściany i zaczął całować i zdejmować mi sweter. Wierciłam się, ale był o wiele silniejszy. W którymś momencie udało mi się go kopnąć i prawie położyłabym go na ziemi, ale on pociągną mnie za sobą i znowu się do mnie dobierał. Potem przyszedł Erik no i on chyba opowiedział pani co zrobił. 
- Tak. A przyszedł dlaczego? Udało ci się go jakoś o tym poinformować? W jaki sposób dowiedział się, że akurat przyszedł do ciebie Ben? 
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Byliśmy umówieni na wpół do u mnie. I tak chyba spóźnił się parę minut. 
- Dobrze, a wspominałaś, że byłaś na zakupach z koleżankami. Nie miałaś ze sobą żadnych siatek?
- Nie. To znaczy miałam torebkę. Pomagałam wybierać koleżance sukienkę na wesele. Tylko ona coś kupiła.  
- W takim razie to wszystko co chcę wiedzieć. Podpisz tutaj swoje zeznanie - podała jej notatnik który trzymała w dłoni. 
- Proszę. 
Policjantka kiwnęła głową.
Zebrała swoje rzeczy i za Polką wyszła z pokoju.
- Będę z wami w kontakcie jeśli będę czegoś potrzebować. Zabieramy go na komendę bo tutaj go nie przesłucham. Do widzenia. - Rzuciła wychodząc z domu.
- Dasz mi coś do picia? - Zapytała z kanapy Erika który przekluczał drzwi za mundurową.
Wziął szklankę i podał dziewczynie przysiadając się do niej.
- Już nigdy się do ciebie nie zbliży. - Zapewnił całując ją w policzek.
- Czemu ja zawsze trafiam na takich beznadziejnych ludzi? - Wtuliła się w jego pierś próbując stłumić łzy.
- Nie płacz, już po wszystkim.
Spojrzała na niego z dołu znów mokrymi oczami.
- Czemu nic nie mówisz?
- O czym?
- Potrzebujesz lodu. - Zerwała się z kanapy i poszła do kuchni.
Po chwili wróciła z zamrożonymi kostkami owiniętymi ściereczką.
- Trzymaj tu. - Powiedziała przykładając lód do jego policzka.
- Auu- przyłożył dłoń aby wziąć od niej okład.
- Weź bardziej to przykładaj. Klopp ci jeszcze nie pozwoli grać przeze mnie.
- To nie przez ciebie. - Oburzył się.
- Tylko i wyłącznie przeze mnie.
- Sam się na niego rzuciłem, okej? - Przytrzymał jej policzki aby spojrzała mu w oczy. - To nie jest twoja wina. - Pocałował ją namiętnie trzymając jej twarz w dłoniach i przyciskając usta do jej warg aż straciła oddech.
- Podoba mi się to - zaśmiała się, a on od razu powtórzył czynność z przed chwili.
*
- Zmęczona jestem. - Przetarła oczy. - Idę się położyć. Trzymaj jeszcze ten lód bo napuchniesz.
Chłopak tylko westchną za dziewczyną która wyszła z pokoju.
Czemu akurat ją ciągle spotykają takie rzeczy, pomyślał.
Jeszcze paręnaście minut trzymał ten lód, a potem mu się znudziło. Uznał, że woli spuchnąć, choć według niego chłodził podbite oko i policzka już wystarczająco. Poszedł na górę. Sara spała. Uśmiechnął się widząc spokój na jej twarzy. Szybko zdjął poprzecierane jeansy i położył się koło niej.
Pocałował ją delikatnie, przytulił się do niej i sam opadł zmęczony na poduszkę. Nawet nie wiedział, że tak zmęczył go ten stres i cała zabawa z policjantką.
Polka tylko się uśmiechnęła i odwzajemniła jego uścisk.


_________________________________________________

Wiem, że mnie nienawidzicie, wiem. 
Też jestem wściekła na siebie, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale mam teraz 5 razy w tygodniu zajęcia dodatkowe po dwie godziny i nawet pracy domowej nie mam czasu odrobić...ups xd.
Chyba minął z miesiąc od poprzedniego rozdziału i penie nie pamiętałyście co było w poprzednim (ja nadal nie wiem hahaha) więc bardzo za to przepraszam ♥ 
A i ogólnie to zbliżamy się do momentu w którym chciałam zakończyć tego bloga od początku więc niedługo nie będziecie się ze mną męczyć hihihi :)))
Ale wolicie żebym zrobiła ostatni rozdział jako epilog czy może po prostu napisała na końcu "koniec" bo może kiedyś, kiedyś napisałabym dalszą część? 
Piszcie mi w komentarzach, albo na asku :) 
Miłego dnia! ♥ ♥ 



2 komentarze:

  1. Tak, miałam ochotę cię udusić za to, że przez tak długi czas nie dodawałaś rozdziałów. I pamiętaj, że jeśli nie komentuję, to i tak zawsze jestem z tobą. <3
    Ben jest naprawdę kompletnym idiotą. Mało mu jeszcze dowodów na stwierdzenie tego tak bardzo oczywistego faktu? Ale na szczęście Erik zdołał w porę dotrzeć do swojej dziewczyny... Grrrr, wolę nie wiedzieć, co by się stało, gdyby tak nie było. -,- Jej, tylko mi nie mów, że chcesz go kończyć! Nie załamuj mnie! Wszystkie blogi, które tak lubię, mają się już kończyć. :( Ale cóż, zrobisz przecież, jak będziesz chciała...
    Worka weny ci życzę! :*
    Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, wiesz ile ja czekałam na ten rozdział? I z jaką ciekawością? <3
    Proszę, nie kończ jeszcze tego bloga :") <3
    Niech Sara i Erik dojdą do etapu założenia rodziny, wtedy pozwolę Ci skończyc <3

    OdpowiedzUsuń