poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 41


"It' s too cold outside. For angels to fly." 


*2 tygodnie później*

Nie mogła spać przez całą noc. Nareszcie ten długo wyczekiwany dzień nadszedł. Nareszcie mogła pojechać na lotnisko i tak jak o tym marzyła od paru tygodni, odebrać z niego swojego brata, za którym tak bardzo tęskniła.
Kiedy poczuła, że wiosenne słońce przedziera się przez beżowe żaluzje jej pokoju otworzyła oczy. Głęboko westchnęła i przeciągając się uśmiechnęła się sama do siebie.
Jak miło witać takie dni, pomyślała.  
Miała ochotę wyjść w piżamie do pobliskiego sklepu aby kupić coś gotowego na śniadanie, ale zrezygnowała. "Dziewczyna piłkarza musi trzymać poziom" - przypomniała sobie.
Nienawidziła jak ktoś mówił na nią "dziewczyna piłkarza", ale musiała do tego przywyknąć. W końcu jakieś 14-letnie dziewczynki zza granicy kojarzą ją tylko w ten sposób.
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że jakieś nastolatki nie wiadomo skąd, wiedzą kim jest.

Już nie myśląc o wcześniejszym pomyśle przygotowała śniadanie i usiadła do przeglądania listy rzeczy, które musi zrobić do przyjazdu Wojtka.
O 17.04 jest samolot, czyli musimy z Erikiem wyjść o 16.30, powtarzała sobie w myślach. Jeszcze zrobić zakupy, załatwić bilety do kina..., kontynuowała odliczając w głowie kolejne punkty.

W końcu udało jej się wyjść z domu żeby zrobić zakupy. 'Przecież muszą coś jeść' - przedrzeźniała w głowie swojego chłopaka. Możemy przecież zamówić pizzę, pomyślała, to nie prostsze?
Weszła do supermarketu i pchając przed sobą wózek zaczęła błądzić między półkami.

#Sara.
- Sara to ty? - Usłyszałam nagle.
Odwróciłam się w poszukiwaniu znajomej twarzy, ale zobaczyłam tylko jakieś dwie dziewczynki kupujące colę i szczerzące się do mnie.
- Tak?
- Możemy z tobą zdjęcie?
Pierdolisz, pomyślałam od razu, ale równie szybko się ogarnęłam. 'Szanuj je, a one będą szanować ciebie.' przypomniałam sobie rozmowę z Erikiem, kiedy byłam wkurzona na to, że nie możemy normalnie pójść na randkę.
- No dobra, dobra - zaśmiałam się i pozwoliłam aby ta niższa stanęła przy mnie.
- Dzięki - odpowiedziała i zamieniła się z koleżanką. - Kochamy Erika i ciebie też - kontynuowała robiąc jej zdjęcie.
- Yy. Too miło z waszej strony.
- Szkoda, że nie przyszłaś z Erikiem - odezwała się druga - jest cudowny, prawda?
Prawie parsknęłam śmiechem.
- Gdyby nie był to bym z nim nie chodziła. - Odparłam jednak się powstrzymując.
- Widziałyśmy was kiedyś w parku, ale bałyśmy się podejść - obie wybuchły śmiechem - teraz już wiemy, że nie jesteś straszna - nadal się śmiały.
- No nie - również odpowiedziałam śmiechem. - No i kurcze tylko straciłyście fotkę z Erikiem przez to.
- Może jeszcze kiedyś się uda.
- Na pewno - pocieszyłam je. - Zawsze możecie pójść na trening, albo choćby wysłać prośbę o autograf czy coś...
-  Ja już mam jego autograf. I Matsa i Marco i Nuriego.
- O boniu a ty ich wszystkich znasz! - wtrąciła druga prawie piszcząc.
- No znam, znam - zaśmiałam się.
- Jaki jest Marco? Ma dziewczynę?
I kolejny raz prawie parsknęłam śmiechem.
- Nie, nie ma. - próbowałam być poważna. - Może mu powiedzieć, że na niego czekasz? - zażartowałam.
- Tak! Tak! Albo nie, lepiej nie bo jeszcze coś sobie pomyśli.
- Miłości trzeba pomóc - zaśmiałam się. - Jak się nazywasz?
- Alice.
- Okej powiem mu, żeby już do nikogo nie zarywał bo Alice na niego czeka.
- Hahaha dobra i powiedz mu żeby wysłał mi autograf z dedykacją i serduszkiem.
- 'I serduszkiem' - wybuchnęłam śmiechem. - Na insta priv. Okej tylko skomentuj moje ostatnie zdjęcie napisem Marco z serduszkiem to będę wiedzieć komu hahaha.
- Okej - odparła ze świecącymi się od łez oczami.
- Ja idę dalej robić zakupy bo zaraz jestem umówiona. Trzymajcie się.
- Paa.

O ja pierdole, pomyślałam śmiejąc się sama do siebie jakbym miała downa.
Pośpiesznie dokończyłam zakupy nie przestając się uśmiechać. Na skrzyżowaniu zamiast iść do siebie skręciłam w ulicę Marco. Powinien już wrócić z treningu więc może go zastanę. Musze mu to opowiedzieć.
Pod jego drzwiami położyłam siatki z zakupami i zadzwoniłam. Po chwili zadzwoniłam jeszcze raz, ale nikt mi nie otworzył.
W końcu wyjęłam komórkę z torebki i z szybkiego wybierania zadzwoniłam do przyjaciela.
- Halo?
- Blondynko jesteś w domu?
- No.
- To może byłbyś łaskawy i mi otworzył?
- Aa to ty. - Niemalże widziałam jak na te słowa poprawił grzywkę i wstał z kanapy. - Już idę.

- Sezamie otwórz się - wycedziłam kiedy otwierał drzwi.
- Cześć. - Rozłożył ręce, a ja przyjacielsko go uściskałam. - Pomogę ci - wziął moje zakupy i wszedł do domu. - Hmm czyżby goście? - zapytał spoglądając na siatki.
- Mój brat przylatuje - oznajmiłam z dumą.
- Masz brata? - gwałtownie się odwrócił, - Wow, nie wiedziałem - mruknął.
- Dobra to nie ważne hahaha. Słuchaj - wybuchłam śmiechem zanim zaczęłam mówić.
Marco wyjął z lodówki dwie puszki i siadając na kanapie podał mi jedną z nich. Wskazał wzrokiem miejsce obok siebie. - No słucham. - Odparł przeciągając ręką po włosach.
- Normalnie, legalnie robię sobie zakupy i.. nie no nie mogę - znowu wybuchnęłam śmiechem.
- No mów. Dziewczyno ogarnij się - zaśmiał się spoglądając na mnie.
- Ale ja nie mogę - odparłam opierając się o niego - to jest za śmieszne - teraz śmiałam się w jego ramię.
- Ale ja też chce się pośmiać. No dawaj.
- Dobra, dobra już. - Wzięłam kilka głębokich oddechów i widząc jego spojrzenie znów zaczęłam się śmiać. - Makijaż mi się przez ciebie zepsuje - wycedziłam. - Wisisz mi nowy eyeliner i kredkę.
- Dobra pójdę z tobą do Douglasa tylko mów już no.
- Okej. No to robiłam sobie zakupy i nagle jakieś dziewczyny do mnie, że 'o Sara to ty' wow, wow jesteś super kochamy Erika i chłopaków i bla, bla i potem jedna z nich wyskoczyła, że ooo, ale zazdro znacz Marco, on jest taki cudowny znowu bla, bla i się zapytała czy ma dziewczynę - przerwałam żeby znów zacząć dławić się śmiechem - No i ja, że nie, ale mogę mu powiedzieć, że na niego czekasz - odparłam po chwili i znów wybuchnęłam.
- Zaraz - przerwał mi - czyli mam rozumieć, że załatwiłaś mi randkę z jakąś małolatą?
- No ten - podrapałam się po głowie udając zastanowienie - prawie tak.
- Zgniotę cię za karę.
- Co? - zapytałam nie rozumiejąc.
Jednak po chwili dowiedziałam się o co mu chodziło. Blondyn położył się na mnie przygniatając mnie do kanapy.
- Auuu! Zboczeńcu złaź. Ja mam chłopaka!!!
- No przecież ja cię tylko zgniatam, to ty sobie wyobrażasz jakieś dziwne rzeczy bo leży na tobie cholernie przystojny mężczyzna. - Odparł spoglądając na mnie z dziwnym uśmiechem.
- A może dlatego, że nie mogę oddychać bo jesteś gruby. Hm?
- Nie. Myślę, że to odpada.
- No dobra to i tak ze mnie złaź, głupku! - śmiejąc się próbowałam go podnieść.
- Ja wiem, że cię pociągam, ale nie musisz mnie macać.
- No ej. Nie lubię cię. - Odwróciłam od niego głowę i przestałam się odzywać.
- No dobra - powiedział po chwili - daruję ci życie.
Wstał i od razu poprawił włosy.
- Au, ale ty jesteś gruby. Masz za karę donieść mi zakupy do domu.
- Ostatecznie się na to zgodzę.
- Dobra to słuchaj dalej - odparłam odzyskując humor - właściwie już nie pamiętam na czym skończyłam, ale masz tu swoje karty z autografami?
- W domu? Parę tam mam...
- To napisz na jednej 'fur Alice' i wyślij jej na insta dobra? Proszę cię będzie beka hahaah one tak śmiesznie o tobie gadały, że myślałam, że się zsikam w sklepie hahhaha.
- Mmm szkoda, że tego nie widziałem - porozumiewawczo poruszył brwiami.
- Tych dziewczyn?
- Nie - oburzył się. - Jak sikałaś w sklepie.
- Nienawidzę cię. - Walnęłam go poduszką leżącą koło mnie.
- Au! Dziewczyno ja dopiero na peelingu byłem. - Z obrazą pogładził rękę w którą dostał.
- Serio? - zdziwiłam się.
- Nie. Żartowałem. Dobra wyślijmy im to będzie śmiesznie haahh. - Poszedł i z jednej z szafek wyjął 'parę' kart z jego wizerunkiem. Tak naprawdę były to ze dwie kupki po 100, jak nie po 200 kart.
- Chcesz jeden? - zapytał.
- Pff. Po co mi podpis głupiego, grubego, niewychowanego...
- Dobrze to dostaniesz z dedykacją - odparł dopisując do podpisanej już karty 'fur Sara'
- Powalasz mnie. - Odebrałam od niego kartę. - Ej no, ale ten jest brzydki - oburzyłam się. - Specjalnie mi dałeś taki niedopisany tutaj.
- Dobrze poprawię - wyjął papierek z mojej dłoni i poprawił podpis.
- Ale teraz ktoś pomyśli, że podrobiony. - Zaśmiałam się.
- To czekaj napiszę. - I zaczął pisać jakieś głupoty. - Czekaj jeszcze dostaniesz rysunek w prezencie.
Odwrócił się i zakrył sobą kartę abym nie widziała co pisze.
Po chwili oddał mi cały zabazgrany kartonik tak, że już nie widziałam ani autografu, ani dedykacji.
- 'Autograf nie jest podrobiony. Sam go naprawiłem dla mojej szanownej przyjaciółki. Z poważaniem M. Reus.' - Przeczytałam na głos. - Mmm kto cię uczył takich dyplomatycznych wypowiedzi? - Udałam zaskoczoną.
- No wiesz... Sam się nauczyłem - odparł z udawaną dumą.
- A co to niby ma być? - zapytałam wskazując obrazek. - Buda dla psa?
- Aaaa! - gwałtownie się odchylił i złapał za serce.
Nie rozumiem niektórych jego zachowań.
- Jak możesz tak obrażać ten cudowny obraz?
- Przepraszam szanowny M. Reus'ie, ale naprawdę nie wiem.
- Dobra nieważne - zaśmiał się - Jak się nazywała ta dziewczyna?
- Alice. I dopisz serduszko.
- Dobra. - Śmiejąc się narysował dwie krzywe linie. - Wiesz jak się nazywa na ig?
- Zaraz ci powiem. - Wyjęłam telefon i na szczęście miałam już powiadomienie o nowym komentarzu. - Alice15lov - przeczytałam nazwę dziewczynki.- Ale beka. Uwielbiam takie nastolatki które mają śmieszne nazwy, albo nakładają tonę tapety żeby mieć parę lajków pod zdjęciem.
- Może ma chorą matkę i za lajki kupuje jej leki. Skąd wiesz? Nie oceniaj po okładce hahahah.
- Rób to zdjęcie, a nie odzywasz się nieproszony, blondynko.
- Kto tu jest blondynką, kto tu jest blondynką - śmiał się pod nosem robiąc zdjęcie autografu.
- Zaraz cię uderzę.
- Blondynki nie biją.
- Ciekawa teoria. - Odparłam kopiąc go w nogę.
- Au. Ty jakaś niewyżyta jesteś. Już drugi raz od ciebie dostałem. Bij sobie Erika chyba po coś go masz. - Zaczął się śmiać.
- Naprawę śmieszne Reus. Naprawdę. Ale skoro już mnie nie lubisz to ja już pójdę... - wstałam i zaczęłam się zbierać.
- Nie no zostań. Dawno cię nie było u mnie.
- Zostałabym, ale już trzecia, zaraz jadę na lotnisko. Muszę się pośpieszyć. I tak odnosisz mi zakupy - wystawiłam mu język.
- Kurna to muszę się przebrać.
- Ja tam bym poszła w tym dresie. - Przyjrzałam się stojącemu piłkarzowi. - Nie jest tak źle.
- Taaa, a potem w gazecie ' Reus nie ma pieniędzy na ubrania'
- Bo kupił przyjaciółce eyeliner - dokończyłam. - To ruszaj dupę bo zaraz się spóźnię.
- No już, już. - Poszedł na górę.
- Tylko szybko księżniczko! - krzyknęłam za nim.
- Królowo. - Poprawił mnie.

***

- Dzięki - chciałam wziąć od niego siatki, ale cofnął ręce. 
- Już wniosę ci je do końca - zaśmiał się. 
- Erik już jest - spojrzałam na samochód. 
- To co? Zabije mnie? Chyba możemy się widzieć... - otworzył drzwi i wszedł, a ja za nim.
- Gdzie byłaś? - zapytał Erik przełączając kanały w telewizorze. 
Zanim mu odpowiedziałam odezwał się Marco.
- Może byś się przywitał najpierw kochanie, a nie oglądasz porno - zaczął mnie udawać przybierając strasznie piskliwy głos. Erik tak gwałtownie się obrócił. że prawie spadł z kanapy.
- Ja tak nie mówię - wybuchnęłam śmiechem. 
Erik wstał i zamiast do mnie podszedł do Marco. 
- Przepraszam kochanie - odparł całując go w policzek i przytulając się do niego. 
Ręce Marco powędrowały na tyłek Durm'a.
- Ale masz seksowne pośladki kochanie.
- No wiesz robię przysiady bo dążę do figury Nicki.
- Jesteście straszni, - Wzięłam zakupy i poszłam do kuchni. Wolałam na to nie patrzeć. 

Kiedy wkładałam ostatnie rzeczy do lodówki usłyszałam 'do jutra' Marco i zamykane drzwi. 
- To nareszcie hej kochanie - Erik podszedł do mnie czekając z rozłożonymi rękoma aż wejdę w jego uścisk. 
- No cześć - przytuliłam się do niego. - Marzyłam o chłopaku geju - zaśmiałam się. 
- Oj no wiesz, że to żarty były. Zaraz musimy jechać. 
- Wiem.
- Mogę wiedzieć dlaczego robiłaś zakupy z Marco, a nie zadzwoniłaś po mnie?
- Uwielbiam jak jesteś zazdrosny - pocałowałam go. - Nie robiłam z nim zakupów. Słuchaj, opowiem ci. - Powiedziałam pchając go na kanapę. Kiedy usiadł siadłam mu na kolanach i tak jak najbardziej lubiłam przytulił mnie, delikatnie muskając ustami moją szyję i opowiedziałam całą tę historię jeszcze raz tym razem panując nad śmiechem. 
- Dobra jesteś. - Skomentował kiedy skończyłam. 
- Wiem haha. Musimy się szykować. - Spojrzałam na zegarek.- Tyle na to czekałam. Jeju  ja się popłaczę! - Uściskałam chłopaka z całej siły próbując wyładować swoje szczęście.

***

#Obserwator.

- No chodź no - ciągnęła go za sobą nadzwyczaj ożywiona. 
Przepychali się przez tłum ludzi na lotnisku aby zobaczyć tablicę lotów. Zanim Erik zdążył zlokalizować miejsce samolotu z Oslo na tablicy, dziewczyna wiedziała już gdzie iść. 
Znów pociągnęła go za sobą tak, że omal się nie przewrócił. Po chwili dorównał jej kroku. 
- W życiu nie widziałem żebyś tak szybko chodziła - zaśmiał się. 
Blondynka odpowiedziała tylko jednoznacznym spojrzeniem. Jej myśli chodziły wokół tego żeby znaleźć brata. 
Ciągle rozglądała się między ludźmi trzymając Niemca za rękę. Wiedziała, że stoją w dobrym miejscu jednak stres sprawiał, że ściskała ją coraz mocniej. 

- Wojtek! - krzyknęła. 






__________________________________________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Dodaję rozdział co 3 tygodnie wiem, że jestem okropna, ale w nagrodę wymyśliłam jeszcze jeden wątek, więc trochę później przeczytacie epilog :) 

Jak wspominałam pod ostatnim postem, chodziłam teraz na dodatkowe zajęcia 5 razy w tygodniu, ale teraz już mi się skończyły, więc będę mieć więcej czasu :) Co prawda do końca maja jestem jeszcze zabiegana, ale potem wrócimy to regularnych rozdziałów co tydzień, a może i częściej tak jak było kiedyś ;d

Hahahah nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam ten autograf Marco XDDD ;') 


2 komentarze:

  1. Hahahaah czekam na następny :3 Jezu akcja w sklepie :')))) Autograf kocham <3! Pozdro, Jagooda

    OdpowiedzUsuń
  2. PRZERÓBKA AUTOGRAFU WYGRAŁA XDDDD Jak sie ciesze, ze wymyslilas jeszcze jakis wątek :3 Dluzej czytania takie wspanialego bloga <3

    OdpowiedzUsuń