piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 8

Uwaga!
Poprawiłam 7 rozdział bo na moim komputerze od pewnego miejsca nie było widać czcionki. Mam nadzieję, że na waszych było wszystko w porządku, ale niestety nie wiem ;< Najmocniej przepraszam za tą wczorajszą wpadkę ;c.


"Zawsze mów co czujesz,
lepiej niech zaboli teraz, niż 
później dwa razy mocniej..."



*Następnego dnia*
*Erik*
Byłem zażenowany reakcją Sary. Ona serio mnie tak nie lubi? W ogóle jej nie rozumiem. Raz mnie lubi, raz nie, a mi na niej tak cholernie zależy. Nie wiedziałem co robić. Może nie powinienem tak szybko jej mówić, że strasznie mi się podoba, ale wtedy mógłbym ją jeszcze szybciej stracić. Ciekaw jestem jak to będzie w Hiszpanii, ciekawe czy Sara jeszcze się do mnie w ogóle odezwie, ale muszę ją przeprosić. Mario znalazł wolny hotel wcześniej niż sam planował dlatego wyjeżdżamy jutro czyli 08.06. Poszedłem się spakować bo jutro rano trzeba było stawić się na lotnisku.

*Sara*

Nie spałam całą noc. Raz myślałam o Erik'u, raz o nowej pracy, a raz o tym jak będzie w Hiszpanii bo będzie tam Erik. W ogóle nie mogłam się skupić. Bardzo go polubiłam przez ten krótki czas naszej znajomości, ale nigdy nie myślałam o tym w sposób "on mnie kocha". Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli.  Po za tym sama nie byłam pewna czy nadal nie kocham Ben'a. On zranił mnie tak strasznie bo tak strasznie go kochałam.  Kiedy nadszedł ranek byłam strasznie nie ogarnięta. Musiałam pójść do butiku w którym miałam pracować i dopakować resztę rzeczy. Postanowiłam zadzwonić do Marco bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić ponieważ Emily była już w pracy.  
- Hej - przywitałam się.
- Hej misiu co tam? 
- Po pierwsze nie mów do mnie misiu, a po drugie to robisz teraz coś ciekawego? 
- Pakuję się, a co?
- Bo nie mam co robić.
- Aaa i dzwonisz to swojego ukochanego kolegi żeby ci coś załatwił hahaah 
- Reus! Przestań sobie żartować tylko może zaproś mnie na tą pizze hahhahaha
- No dobra, dobra, ale wtedy się nie zdążę spakować. Wiesz, że jutro o 7:15 przyjeżdżam po was?
- Tak wiem. To pójdziesz ze mną do galerii podpisać umowę co do pracy? Bo w sumie po to dzwonię.
- A pomożesz mi się potem spakować? bo nie zdążę. - zapytał, a ja wybuchłam śmiechem.
- Ile ty masz lat dziecko hahahaah? 
- No proszęęę...
- Było wczoraj się pakować, a nie balować haaha
- Ej, skąd wiedziałaś? - powiedział oburzony 
- Rozmawiasz z mistrzem.
- Nie e to ty z nim rozmawiasz.
- Chyba teksty ci się skończyły misiu hahahaha 
- To o 11:00 w galerii misiu?
- Nie misiu, foch!! - oburzyłam się - ale tak o 11:00 może być.
- To do zobaczenia misiu.
- Nie lubię cię już - powiedziałam i się rozłączyłam. 
Zjadłam śniadanie, ubrałam się w letnią sukienkę i uczesałam w luźnego koka. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Na skróty do galerii nie było daleko więc nie czekałam na autobus. Doszłam na miejsce trochę przed czasem więc usiadłam na ławce przed wejściem. Nagle czyjeś ręce zasłoniły mi oczy. Prawie wyskoczyłam z ławki. Poczuł to, że się przestraszyłam więc mnie puścił.
- Jesteś idiotą - powiedziałam jak zobaczyłam Marco.
- Misiu ja się wyrywam z roboty, a ty do mnie z takimi wyzwiskami?? 
- Tak blondynko - wystawiłam mu język.
- Dobra nie będę się z tobą kłócił misiu, chodź to podpisać. - chciał wziąć mnie za rękę, ale ja szybko ją zabrałam i walnęłam takim strasznie mądrym tekstem: 
- Nie lubię cię przez "misiu"
- No weź nie fochaj się - powiedział z błagalną miną
- Za późno ahahahahah
- No weź, błagam 
- Dobra wybaczam, chodź to tu.
Długo gadałam z panią kierowniczką ponieważ nie chciałam zaczynać pracy teraz ze względu na nasz wyjazd. W końcu doszłyśmy do porozumienia chociaż nie takiego jak sobie wymarzyłam. Miałam przyjść po moich wakacjach i miałyśmy znowu porozmawiać.
- No wreszcie - powiedział Marco który właśnie skończył gadać z kimś przez telefon. 
- Chodź szybko blondi.- powiedziałam wkurzona
- Ooo misio coś nie w nastroju co ci ta pani powiedziała?
- Nie podpisałam tego bo bym nie mogła z wami lecieć do Hiszpanii - powiedziałam wściekła. Wnerwiłam się bardziej niż myślałam.
- A jak wczoraj było z Erikiem - zapytał. Stanęłam jak wryta.
- Skąd wiesz, że wczoraj się spotkałam z Erikiem?
- Rozmawiasz z mistrzem - i w jednym momencie pożałowałam słów z naszej poprzedniej rozmowy.
- Nie chce o tym mówić okej?
- Uuu co tam się działo hahahahah mogę być ojcem chrzestnym?
- Jeju ty naprawdę jesteś idiotą Reus!
- A pomożesz mi się spakować?
- Nie!
- No dlaczego?
- Bo mnie wpieniłeś znowu, a miałeś już ostatnią szansę.
- Ale, no umowa była...
- Dobra to ci pomogę skoro muszę. 
Poszliśmy do samochodu Marco i zaraz byliśmy w jego domu.
- Wow nie źle mieszkasz.
- Możesz się wprowadzić mam dwuosobowe łóżko.
- A ty tylko o jednym zboczeńcu! Mówisz to każdej dziewczynie którą znasz?
- Nie no co ty jeszcze tylko do Mario.
- Ja nie mogę ahahahahahha z kim ja żyję? 
Weszliśmy do mieszkania. 
- Napijesz się czegoś?
- Wody jeśli cię na nią stać.
- Yyy może być problem.
- No właśnie całą kasę na mieszkanie wydajesz i na wodę nie masz hahahaa
- Ej noo - oburzył się.
- Chodź szybko spakujesz się i idę do siebie.
- Aż tak ci się ode mnie śpieszy?
- Szczerze? To tak. - zgasiłam go więc poszedł na górę. Kiedy otworzył swój pokój to się załamałam.
- Mieszkasz w burdelu? - zapytałam.
- Nie, a co? 
- To nie wprowadzaj nigdy dziewczyny do swojego pokoju. 
- Sara szybko wychudź stąd! - zaczął do mnie krzyczeć 
- Jeju ty naprawdę jesteś idiotą hahahah z każdą chwilą spędzoną z tobą się przekonuje o tym jeszcze bardziej.
- Chyba zacznę mieć kompleksy przez z ciebie. 
- Może czas zacząć hahahahah. Dobra co już spakowałeś?
- Nic. 
- Dlaczego? 
- Booo, oj nie ważne. - powiedział i wziął się za pakowanie. Stałam z boku i czekałam aż poprosi mnie o pomoc, ale spakował się szybko i to bez słowa.
- No czyli umiesz się pakować, to po co miałam do ciebie przychodzić?
- A nie wiem jakoś tak. 
- Za-ła-mu-jesz mnie. - powiedziałam dość poważnym tonem
- A zostaniesz jeszcze trochę u mnie? - przypomniało mi się jak Erik prosił mnie żebym u niego została i jak wyznawał mi miłość. 
- Nie, Marco ja nie mogę. 
- No skoro mnie nie lubisz to nie zmuszam - kamień z serca nie zatrzymuje mnie.
- Dzięki, że dajesz mi wolną rękę.
- Podwieźć cię? 
- Jakbyś mógł.
- To chodź. - Znowu zszokowało mnie jego zachowanie, wziął mnie na ręce i niósł do samochodu kiedy zobaczyłam Erika idącego drugą stroną ulicy patrzącego się na nas jak na jakiś idiotów. Dortmund serio jest aż takim małym miastem, że akurat tędy musiał przechodzić Erik?!.  Aż coś mnie zabolało, mimo, że chyba nie czułam nic do Erika. Może z Marco wyglądaliśmy jak jakieś zakochańce bo śmieliśmy się razem patrząc na siebie, ale ja do Marco tym bardziej nic nie czułam! Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Marco posadził mnie w samochodzie w ogóle nie zauważając Erika. Kurna, a jutro jeszcze do tej Hiszpanii zaraz ja się z nimi pokłócę, Marco z Erikiem i będę miała zjebane wakacje.
I znów zadałam sobie pytanie: Czy ja serio muszę komplikować wszystkim życie?
Podjechaliśmy pod mój dom.
- To do jutra - powiedział Marco nie wysiadając z samochodu.
- No cześć i dzięki.
-A za co to misiu?
- Jutro masz przejebane za misiu. - powiedziałam i weszłam do domu.

_________________________________________________________

Echhh i już koniec wakacji ;c
Nie wiem jak to będzie z rozdziałami w roku szkolnym ponieważ schodzi mi z tym naprawdę wiele czasu, specjalnie teraz dodawałam rozdziały tak często żeby choć trochę ich było^^
Miło mi będzie jeśli skomentujecie :)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 7

"Jest tak samo może tylko trochę smutno, 
 i nie mówisz już dobranoc
i nie mogę przez to usnąć"

Weszłyśmy z Emily do domu. Było około 13:00. 
- Chodź zjemy coś i pójdziemy ci szukać pracy - powiedziała moja przyjaciółka.
- Dobra, a wiesz może gdzie szukają jakiś pracowników?
- Znam jedno miejsce w którym praca by ci odpowiadała. - powiedziała z uśmiechem
- No mam nadzieję, że się nie mylisz- zaśmiałam się i siadłyśmy do jedzenia wyjętego z lodówki i podgrzanego przez Emily. Lili - tak mówiłam w liceum do przyjaciółki od końcówki jej imienia, naprawdę potrafiła gotować. Jak mieszkałam w Berlinie to rzadko kiedy sama robiłam obiad. Jeśli już to jadłam w jakiejś knajpie blisko hotelu, a na śniadanie czy kolację robiłam sobie jakieś banalne w przygotowaniu rzeczy. Już od dawna wiedziałam, że gotowanie to nie jest rzecz do której powinnam się zabierać.
Pojechałyśmy samochodem Emily do galerii w której ostatnio spotkałyśmy Marco i Erika. 
- To gdzie planujesz mi pracę?
- Jest taki jeden mały butik. Szukają tam pracowniczki, a ty bardzo lubisz modę więc pomyślałam, że to coś dla ciebie. - uśmiechnęła się.
- Ojej dzięki, ciekawe czy nadal szukają.
- Chyba tak. - powiedziała Emily patrząc na kartkę z ogłoszeniem na wejściu do sklepu. - Dzień dobry. Nadal szukacie pracowniczki? - zapytała się kierowniczki.
- Tak, a chciałabyś się zatrudnić?
- Nie, ale moja przyjaciółka tak - odparła Lili
- Masz jakieś doświadczenie w tym zawodzie? - zapytała się mnie dość młoda kobieta o rudych włosach.
- Emmm nie za bardzo, nigdy nie pracowałam w sklepie. Ale moją pasją jest moda i bardzo chętnie pomagałabym klientom w doborze ubrań.
- No dobrze zastanowię się, przyjdź jutro na dzień próbny, oczywiście dostaniesz wypłatę za ten jeden dzień ponieważ nasza firma jest porządna, a ja nie lubię męczyć ludzi nie wynagradzając im tego. Pasuje ci jutro?
- Tak, tak oczywiście.
- To do zobaczenia, przyjdź na 9:30 bo jutro będziesz pod moim okiem - powiedziała z uśmiechem.
- Do widzenia- odpowiedziałyśmy razem.


                                                                *****

- Kurcze nie wiem w co się ubrać - lamentowała Emily która nie mogła się doczekać wyjścia z Marcelem - Sara, a ty co nakładasz?
- Nie wiem... pewnie ubrania - powiedziałam niechętnie. Nie za bardzo chciałam iść do niego. Oczywiście Erik to naprawdę fajny chłopak, ale od tamtej rozmowy z Lili sama nie wiedziałam co myśleć. Lubię Erika to oczywiste, ale nie ufam facetom i nie sądzę żeby to się zmieniło, a to wszystko przez tego pedała którego imienia nie wymawiam. 
- A pomożesz mi coś wymyślić?
- Jasne, a o której ma po ciebie przyjść?
- O 20:00.
- O to tak jak po mnie -uśmiechnęłam się. - To chodź szybko bo mamy półtorej godziny.
Wybrałam Emily czerwoną sukienkę troszkę za kolana. Do tego miała nałożyć czarną kurtkę skórzaną i tego samego koloru szpilki. Zawsze byłam zwolenniczką czarnych dodatków. Musiałam zacząć szykować się do Erika. Postanowiłam nie ubierać się tak jak Lili tylko raczej zwyczajnie. Nie chciałam się odstawiać jak na randkę bo nie patrzyłam na to spotkanie w ten sposób. Nałożyłam czarne legginsy i do tego luźny sweter.
Wszystko przystroiłam drobnymi dziewczęcymi dodatkami które bardzo lubiłam. Na dole spotkałam już gotową, siedzącą na kanapie Emily. 
- Ciekawe który pierwszy przyjdzie - powiedziałam schodząc po schodach. - Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki, ty też, ale nie za zwyczajnie jak na randkę?
- To nie jest randka po prostu obejrzymy razem film.
- Ty sobie ze mnie żartujesz czy chcesz odepchnąć od siebie Erika?- zapytała zdziwiona.
- Nie, nie żartuję sobie, poważnie nie biorę tego za randkę. - powiedziałam i wtedy zadzwonił dzwonek. Była 19: 57. 
- To która otwiera? - zapytałam.
- Ty idź bo stoisz hahhaah
- Otworzyłam i zobaczyłam Marcela i Erika stojących obok siebie z różami.
- Hej - przywitał mnie Erik całusem. 
- Cześć - odowiedziałam - Lili chodź! - wydarłam się tak typowo w moim stylu.
- Lili? - zapytali oboje.
- Taka ksywa - wyszczerzona powiedziałam. W drzwiach pojawiła się Emily. 

*Erik*
- Dobra chodź - powiedziałem. Dałem Sarze mały bukiecik czerwonych róż. Nie chciałem jej nawalać kwiatami szczególnie, że nawet nie byliśmy razem i taki prezent mógłby wydawać się dziwny.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedziałem z uśmiechem.
- Dzięki - odwzajemniła mi uśmiech. Sara uśmiechała się ślicznie. Już prawie nie było widać siniaka na jej policzku więc pewnie uśmiech nie sprawiał jej za dużo bólu. Ciesze się, że Emily jej coś nagadała i Sara znowu mnie akceptuje.  
- Przyszedłem na piechotę bo to nie daleko, nie gniewasz się prawda?
- Nie skąd, bardzo lubię spacery i naturę.
- U nie wiedziałem, a co jeszcze lubisz?
- Emm uwielbiam słuchać muzyki. Zawsze jak byłam młodsza i nie dawałam sobie rady ponieważ wychowywała mnie sama ciocia to nie spałam w nocy tylko słuchałam muzyki. Wtedy byłam w innym świecie.  Marzyłam sobie o wielu cudownych, nie osiągalnych dla mnie rzeczach, o tym jak spotykam swoich idoli, jak oni mnie akceptują mimo, że nie mam rodziców i jak chcą się ze mną zaprzyjaźnić. Uwielbiałam tak robić. Teraz mi już przeszło, jeśli już to w nocy płaczę, a nie marzę. Po za tym jeszcze bardzo lubię sport. Wychowała mnie piłka i miłość do projektowania ubrań, no i ciocia, ale ona to raczej dawała mi tylko dach nad głową i jedzenie. A ty co lubisz? - Słuchałem Sary z otwartą buzią kiedy to wyrwała mnie z przemyśleń.
- Yyy piłkę nożną to moja pasja i cieszę się, że jestem piłkarzem. 
- Też bym się cieszyła, zazdroszczę ci.
- Serio? - zapytałem zdziwiony
- No tak.
- Ale czego?
- No wiesz masz poukładane życie, możesz grać w piłkę kiedy chcesz czego zazdroszczę każdemu piłkarzowi. Masz obojga rodziców, co nie?
- No tak. 
- No właśnie, a ja nie mam ich od siódmego roku życia. Zazdroszczę tego każdemu kto ma rodziców. Ludzie tego nie doceniają, ale to naprawdę jest ważne. 
- Przykro mi... choć to mój dom, zapraszam. - Byłem zszokowany jej monologiem i musiałem sobie wszystko spokojnie przemyśleć. 
- Co przygotowałeś do obejrzenia?
- "Koszmar Minionego Lata", może być.
- Horror? No tak czego mogłam się spodziewać - zaśmiała się.
- Chcesz coś do picia? Mam pepsi i fantę chyba, że chcesz coś mocniejszego.
- A masz zwykłą herbatę?
- Jasne, zaparzyć ci?
- Jeśli możesz. - Usiadła na kanapie przed telewizorem. Szybko zrobiłem dwie herbaty i puściłem film.


*Sara*

Oglądaliśmy ten horror, ale jakoś wcale mnie nie zainteresował. Siedziałam oparta o Erika i myślałam raczej o jutrzejszym dniu w pracy, a nie o filmie. Poczułam się trochę zmęczona więc położyłam się na klatce piersiowej piłkarza i zamknęłam oczy. Czułam jego ciepło i było mi naprawdę przyjemnie. W pewnym momencie się wyłączyłam. Obudziłam się jakoś wcześnie przykryta kocem i nadal leżąca na Erik'u który już nie spał.
- Cześć - uśmiechnął się, Erik miał śliczny uśmiech, a ja dopiero teraz to zauważyłam - Jak ci się spało?
- No wygodny jesteś hahahaha, ale tobie pewnie nie najlepiej z takim obciążeniem co?
- Z takim mógłbym całe życie spać - odpowiedział. Nie wiedziałam co powiedzieć niby zwykły żart, ale znowu przypomniała mi się ta rozmowa z Emily. Nie to nie mogło być to - pomyślałam.
- Emily pewnie się o mnie martwiła miałam wrócić około 23:00. - Nagle się zerwałam - Ej Erik która godzina??
- 8:30, a co?
- Jeju ja muszę już iść - szybko wstałam z kanapy i poszłam po torebkę kiedy złapał mnie za rękę Erik.
- Coś się stało? Proszę zostań ze mną na dłużej - popatrzył się na mnie błagalnie.
- Erik ja nie, mogę. Nie zatrzymuj mnie bo się spóźnię. - powiedziałam stanowczo.
- A gdzie idziesz?
- Do pracy, muszę jakoś zarabiać, przecież jedzenie nie spadnie z nieba, po za tym chce kupić własny dom.
- Nie musisz, ja ci dam pieniądze na co tylko zechcesz, Sara nie martw się o to - "przykleił" mnie do ściany i złapał w talii.
- Ale Erik ja nie chce twoich pieniędzy! Przyjaźń i pieniądze nigdy ze sobą nie grają więc nie, dzięki!
- Ale ja, ja cię kocham. Wiem, że znamy się parę dni, ale ja, długo nad tym myślałem i wiem, że bez ciebie będzie mi ciężko. - stanęłam jak wryta, nie chciałam już słuchać jego wyznań, ja nie chciałam już się przywiązywać do żadnego faceta! Zawsze tak szybko im ufałam, a potem mnie strasznie ranili, a po za tym musiałam już iść do pracy bo nie miałam auta. Chciałam mu się wyrwać kiedy zrobił coś jeszcze gorszego. Spojrzał mi głęboko w oczy, delikatnie złapał za brodę, uniósł ją i mnie pocałował.
- Nie, Erik ja, ja... - nie dokończyłam bo udało mi się wyrwać z jego uścisku. Szybko cała zapłakana wybiegłam z jego domu. Była już 9:00. Na szczęście galeria była stąd nie daleko. Idąc szybkim krokiem do pracy zadzwoniłam do Lili i opowiedziałam jej wszystko. Oczywiście jak dla niej nie było w tym nic złego, że podobam się Erik'owi. Musiałam się rozłączyć bo weszłam do galerii, po południu dowiem się jak było na randce z Marcelem.
O 17:30 byłam już wolna. Pani kierowniczka chyba była ze mnie zadowolona bo kazała mi przyjść jutro na dogadanie się z umową. Kiedy weszłam do domu czekała już na mnie ciekawska Emily.
- I jak było??
- Spoko, jutro muszę przyjść ustalić z nią warunki dalszego zatrudnienia! - powiedziałam prze szczęśliwa.
- A i Marco dzwonił, za dwa dni o 7:15 przyjedzie po nas i lecimy na Minorkę! Więc chodź się pakować!!
Poszłyśmy razem na górę i wyciągnęłyśmy walizki. Wpakowywałyśmy ubrania i gadałyśmy.
- I jak było na spacerze?
- Super. Marcel jest naprawdę fantastycznym facetem. Szczerze to... podoba mi się.
- Oooo to super! A jesteście już razem?
- Jeszcze nie.
- No to będę miała kogo swatać w Hiszpanii!!! - powiedziałam radośnie.
- A ja kogo godzić - mruknęła Lili
- Ale my przecież nie jesteśmy pokłóceni! - zaprotestowałam
- Ale ty serio nie widzisz jak mu na tobie zależy? Sara nie zepsuj tego.
- Wiesz może mu zależy, ale każdemu najpierw zależało... ja już im nie ufam. - wykrztusiłam z siebie prawie płacząc.
- Sara uwierz mi nie każdy facet jest taki sam. Nie skreślaj ich wszystkich naraz z życia bo w końcu nikt ci nie zostanie. - Podeszła i mnie objęła.
- A ty?
- na mnie zawsze możesz polegać, ale przecież nie zawsze będę mogła przy tobie być. Sama wiesz jak to było jak byłaś w Berlinie, a ja tu. Mogłam cię pocieszać, ale tylko przez telefon.. - mówiła, wiedziałam, że jej też nie było ze mną łatwo. Czy ja serio muszę komplikować wszystkim życie?

_________________________________________
Nie wiem czy tylko ja miałam tak na swoim komputerze, ale od pewnego miejsca nie było widać czcionki za co bardzo przepraszam. Mam nadzieję, ze to tylko u mnie się tak zrobiło :) jeszcze raz sorry ;<



środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 6

Odwiozłem Sarę do domu, a tam czekała już na nią Emily. Blondynka poszła się myć i spać tak jak doradziła jej przyjaciółka, a mnie wzięła na rozmowę. Opowiedziałem Emily wszystko co mówiła mi pani doktor i o tym jak Sara się mnie bała, jak płakała, opowiedziałem jej wszystko od początku do końca.
- Dobra dzięki, że się nią zająłeś - powiedziała z uśmiechem
- Nie ma sprawy, może jak będzie się dobrze czuła wpadniecie do nas na trening?
- A wpuszczą nas? Jutro nie ma otwartego.
- To zadzwoń do mnie o 9:00 jeśli będziecie szły to się umówimy pod SIP i załatwię wam wejście.
- Okej to do jutra.
- No pa - odpowiedziałem i poszedłem do samochodu.

*następnego dnia rano*
*oczami Sary*

Obudziłam się jakoś około 8:00, a dokładniej to obudziła mnie Emily.
- Hej, jak się czujesz?
- Już dobrze, dzięki - odpowiedziałam nie kłamiąc bo naprawdę czułam się o wiele lepiej. Po tej nocy nagle Ben zaczął być dla mnie obojętny. Już nie było ważne dla mnie to, że mnie zranił, co było to było. Z takim nastawieniem się obudziłam i chciałam to kontynuować.
- Idziemy dziś na trening chłopaków?- wyrwała mnie z przemyśleń Emily.
- Ale dzisiaj nie ma dla kibiców.
- Wiem, ale Erik powiedział, że załatwi nam wejście jak do niego zadzwonię, chcesz iść? - na słowo "Erik" coś we mnie drgnęło, nie wiem czy to było dobre uczucie czy nie, ale.... - Chcesz iść czy nie bo muszę już do niego dzwonić zaraz?
- Tak, tak chodźmy - powiedziałam znów wyrwana z przemyśleń przez przyjaciółkę.
- Nieźle wczoraj potraktowałaś Erika - zaśmiała się
- A co ja mu zrobiłam? - zapytałam zdziwiona
- No wiesz on się tobą szczerze opiekował, widać było, że mu na tobie zależy, a ty się od niego jak tylko była okazja odsuwałaś haahaaha powiedział, że się go bałaś i widać było, że był smutny z tego powodu.
- Wow ja taka serio byłam? Prawie nic nie pamiętam z wczorajszego popołudnia, muszę dzisiaj go przeprosić.
- Dobra to ja dzwonię, że będziemy na treningu, będziesz miała okazje.
Byłam serio zdziwiona co do mojego wczorajszego zachowania. Jak mogłam się bać Erika, przecież to świetny chłopak znaczy przyjaciel. A przynajmniej wczoraj zdawał się być super przyjacielem, jeszcze mu nie ufam, ale to nie zmienia faktu, że się go bałam. Jeju jaka ja wczoraj byłam głupia.
- Sara szykuj się, Erik kazał być za pół godziny pod stadionem.
- Okej - odpowiedziałam znowu wyrwana z przemyśleń przez Emily.
Szybko się ubrałyśmy i pojechałyśmy na stadion. Emily była strasznie szczęśliwa bo mogłyśmy spotkać wszystkich z BVB! Zresztą ja też jechałam strasznie na jarana z tego względu, ale w głowie myślałam o tym jak przeprosić Erika. Pod stadionem zagadnęłam do Emily:
- Ej, dziewczyno wiem, że się jarasz ja też i to mega, ale musimy wyglądać na ogarnięte hahaaha
- No masz racje hahaahha - przytaknęła mi akurat parkując auto. Przy parkingu stał Erik. Nagle poczułam motyle w brzuchu, totalnie nie wiedziałam  jak go przeprosić.
- Hej, chodźcie szybko to przedstawię was chłopakom. Obie się na siebie popatrzyłyśmy, a nasze oczy pokazywały tylko jedno - Aaaaaaaa Erik jesteś najlepszy!! *_____* Ale zgodnie z umową byłyśmy ogarnięte - nie ma to jak dobre przyjaciółki hahahah
- Okej, chodźmy- powiedziała Emily i wymownie na mnie spojrzała.  Poszła trochę z przodu, a blondyn szedł koło mnie. Wiedziałam , że droga do centrum treningowego zajmie nam trochę czasu więc zaczęłam:
- Yyyyy, ej Erik przepraszam, że się wczoraj od ciebie odsuwałam itd. Wczoraj w ogóle nie byłam sobą. Teraz nawet nie mogę uwierzyć, że się ciebie bałam. - Powiedziałam i zszedł ze mnie cały ten stres jak zobaczyłam, że się uśmiecha.
- Nic się nie stało - powiedział radośnie - Ej, a, a może chciała byś przyjść dziś wieczorem do mnie? Obejrzelibyśmy razem jakiś fajny film. - Spojrzałam w stronę przyjaciółki bo nie wiedziałam czy się zgodzić, a ona dyskretnie pokazała mi kciuka w górę. Jak dobrze, że ona mnie tak świetnie zna- pomyślałam.
- Okej.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę- uśmiechnął się i powiedział, że to jest ich szatnia. Nagle bez zastanowienia wbił do tego pomieszczenia z radosnym uśmiechem.
- Łoo Erik wejście smoka hahahahaahah - ktoś powiedział, a  Erik nas zawołał.
- Emmm to jest Emily, a to jest Sara - powiedział donośnie, a chłopaki się dziwnie na nas patrzyli.
- O cześć, Sara już dobrze się czujesz - szczęśliwie dla nas przerwał to milczenie Marco i do nas podszedł.
- Tak jest lepiej, dzięki. Gdzie Hummels? - zapytałam się bo go nigdzie nie widziałam.
- Spóźni się - odpowiedział Marco. Nagle mimo bólu przez siniaka pojawił się szeroki uśmiech na mojej   twarzy bo wpadłam na genialny pomysł.
- Ej, Marco pozwól na chwilę.
- Co? - zapytał jak odeszliśmy parę kroków. Kątem oka zobaczyłam jak chłopaki wychodzą z szatni i przedstawiają się Emily.
- Ej wysmarujmy czymś Hummels'owi  strój - powiedziałam z uśmiechem zbrodniarza.
- Aż tak go nie lubisz hahahahahha?
- Aż za bardzo go lubię  hahahaahah to co?
- No spoko wiem nawet czym. - powiedział i wziął mnie za rękę do szatni. Zaczął grzebać w czyjejś torbie. Po chwili byłam bardzo zdumiona.
- Serio nosisz nutelle w torbie na trening, serio?
- Nie no co ty to Mario hahahah jak się dowie to mnie zabije, ale chodź mamy mało czasu.
Marco wziął nutelle swojego przyjaciela i zaczęliśmy wsmarowywać ją w koszulkę i spodenki Mats'a oczywiście od  strony skóry. Potem jakoś tak wyszło, że miał jej jeszcze trochę w butach, ale to szczegół. Szybko wybiegliśmy z szatni. Marco dołączył do biegających chłopaków, a ja usiadłam na ławce przy boisku obok Emily. Miałam wrażenie, że za każdym razem jak chłopaki przebiegali koło nas patrzyli się na mój policzek - nienawidziłam tego. Moje zmartwienia szybko poszły w nie pamięć kiedy zobaczyłam wbiegającego na boisko wściekłego Mats'a. Ukłonił się trenerowi i zaczął gadać:
- Który z was jest takim idiotą?! - zaczął się na nich drzeć wcale nas nie zauważając. Wszyscy spojrzeli się na mnie i Reus'a który stał wyszczerzony obok mnie.
- Reus jesteś beznadziejny! -  wykrzyknął domyślając się, że jego ciuchy obsmarował Marco.
- Ale, ale to nie ja! To Sary pomysł - bronił się unikając przy tym ciosu koszulką w nutelli.
- Sara!! Nie żyjesz!
- Ojć - powiedziałam zrywając się z ławki żeby uciec od Mats'a. Hummels zaczął mnie gonić po całym boisku, a jego gonił Marco krzyczący, że to jednak jego wina. Kątem oka zobaczyłam, że Emily siedzi chyba z Marcelem i się z nas nabijają. Nagle całą gonitwę przerwał Gotze.
- A skąd wzięliście nutelle? - zapytał patrząc na Marco i mnie. Oboje zaczęliśmy się uśmiechać, a on zaczął przewracać oczami raz to na mnie raz na Reus'a. Widać było, że myślał co nie pasowało mi do niego. Nagle wydarł się w stronę Marco:
- Reus nie żyjesz!!! - krzyknął i zaczął gonić Marco. W tej samej chwili dopadł mnie Mats ze słowami "mówiłem, że nie żyjesz" i zamiast walnąć mnie koszulką w nutelli objął mnie od tyłu.
- Tęskniłem za tobą wiesz? Byliśmy tacy durni, że nie wzięliśmy twojego numeru.
- Ja za tobą też tęskniłam. - powiedziałam z uśmiechem.
- Ale i tak nie żyjesz! Czemu wysmarowałaś mi koszulkę? Aż tak mnie nie lubisz?
- To z miłości haahahahah
- No dobrze to wybaczam hahaha
- Cieszę się.
- Dobra koniec tych miłości, do treningu! Sara jak chcesz możesz się z nim poganiać. - Przerwał nam Klopp.
- Nie, dziękuję - powiedziałam idąc w stronę ławki na której siedziała Emily. I wtedy zobaczyłam Erika biegnącego w moją stronę z rozłożonymi rękami. Wyglądał jak jakiś na jarany i chyba wszyscy to zobaczyli bo wybuchnęli śmiechem.
- Nieee pobiegaj ze mną.
- Dobra, dobra, ale jak Emily będzie też biegać. - spojrzałam w jej stronę i wiedziałam, że się zgadza.
- To idźcie się przebrać w cośi z chłopaków szatni. - powiedział Klopp i wskazał nam drogę.
Wróciłyśmy po paru minutach.
- Ha wiedziałem, że weźmie mój komplet,  wygrałem! - wykrzyknął Marco spoglądając w moją stronę.
- Nie prawda mam twoją koszulkę, a spodenki Durm'a.
- A ja wiedziałem, że Emily weźmie mój! - wykrzyknął Marcel
- No masz racje - przytaknęła mu Emily wyszczerzając się przy tym.
- Dobra, dobra będzie tak. Kto z was pierwszy złapie Emily lub Sarę to się z nimi rozciąga, a reszta normalnie. Potem się jakoś podzielimy do grania.- powiedział Klopp i nagle usłyszałam "Start". A to już - pomyślałam i szybko podbiegłam do Emily.
- No to trzeba wiać, chodź! - wykrzyknęłam i nagle wszyscy zaczęli za nami biec. Przez dłuższy czas nie mogli nas dogonić - w końcu biegało się te parę razy w tygodniu po te 6 km. Nagle złapały mnie dwie osoby na raz i oczywiście kto? Marco i Erik.
- No niezłe wyczucie - zażartowałam. -To oboje się ze mną rozciągacie. Nie będzie wam łatwo hahahahah.
Emily złapał Mario tuż przed Marcel'em.
Reszta chłopaków poszła wykonywać ćwiczenia Klopp'a, a my usiedliśmy razem w kółku i gadaliśmy leżąc z głową na kolanach. Znaczy chłopaki bo im kazałam razem z Emily, a my ich zagadywałyśmy.
- Ej, a co wy na to żeby pojechać razem na wakacje? - to był ostatni trening po sezonie, a potem chłopaki mieli wolne więc to był dobry pomysł, ale Mario chyba mówił do Marco i Erika.
- No, dobry pomysł, a gdzie proponujesz? - zapytał Marco.
-Yyy może do Hiszpanii na Minorkę?     --------->
-To trzeba się zorientować co do lotów i hotelu, zajmiesz się tym Mario? - ciągną Marco
- Jasne, jasne, a kto jedzie?
- No ja, ty, Erik... dziewczyny jedziecie? - spojrzałam się na Emily. To było jasne, że obie chciałyśmy, ale żadna z nas nie miała kasy na jakieś super Hiszpańskie wyspy.
- Niee, my raczej nie damy rady..
- Dlaczego? - zapytał smutny Erik.
- Bo ja muszę szukać pracy tu w Dortmundzie, a Emily...
- To przecież poszukasz za miesiąc jak wrócimy. - przerwał mi Marco.
- Ale nas nie stać na takie wakacje, nie jesteśmy wami - zażartowałam choć wcale mi nie było do śmiechu.
- No to przecież my zapłacimy za was co nie Mario? - powiedział Erik.
- Jasne, co się przejmujecie.
- Nie, nie marnujcie na nas pieniędzy - powiedziała Emily patrząc na Mario.
- Ale to żaden problem, naprawdę, będzie fajniej z wami. Zbierzemy jeszcze parę osób i będzie super.
- No dobra... - zgodziłam się. Nagle przybiegł do nas Hummels.
- Następnym razem cię złapie - powiedział do mnie strasznie wyszczerzony. - A co tam planujecie?
- Wakacje, lecisz z nami na Minorkę? - zapytał Mario.
- Czemu nie, kiedy?
- Jakoś za tydzień, albo dwa się zobaczy.
- Dobra chodźcie się dzielimy do grania, po to tu przyszedłem. - Powiedział Mats i poszliśmy w stronę reszty drużyny. My z Emily już prawie usiadłyśmy na ławce i wtedy usłyszałyśmy zdziwiony głos trenera:
- To wy nie gracie?
- My tylko popatrzymy.. - niestety było już za późno -,- musiałyśmy grać i oczywiście przez kogo? Hummels'a, który za wszelką cenę chciał z nami grać i ubłagał Klopp'a. Dla mnie to nie był problem bo mnie piłka wychowała, ale Emily nie należała do jakiś super graczy.
Ja byłam w drużynie z: Langerak'iem, Mats'em, Sokratis'em, Nurim i Mario, a Emily z: Romanem, Marco, Marcelem, Ilkaym i Erikiem. Zaczęliśmy grać. Ja najpierw trzymałam się z tyłu i dawałam grać chłopakom, ale potem już nie wytrzymałam bo tak strasznie długo nie grałam i zaczęłam dryblować. Przegrywaliśmy 1:0 po golu Marco więc miło by było wyrównać. Podbiegłam do Marcela i nie wiem jak, ale odebrałam mu piłkę. Potem minęłam Ilkay'ego i podałam Nuri'emu który wychodził na czystą pozycje. Biegłam pod bramkę tak instynktownie bo kiedy idzie akcja zawsze tak robiłam - tak jak większość piłkarzy na mojej pozycji - Nuri odegrał mi tę piłkę i "dziwnym" jak na dziewczynę uderzeniem zszokowałam Romana i trafiłam do bramki!
Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla nas po golu w ostatnich minutach strzelonym przez Mario. Chłopaki byli zszokowani moją dobrą grą, ale mnie to nie wzruszało. Zawsze na osiedlu na początku mi nie pozwali grać, a potem się bili o mnie w drużynie. Zawsze mnie to wpieniało więc szłam do słabszej żeby sobie więcej pograć.
- Nieźle grałaś- powiedział Durm i mnie objął - pamiętasz, że dziś wieczorem u mnie?
- A jak mogłabym zapomnieć? - powiedziałam z uśmiechem.
- No to do zobaczenia - powiedział i dał mi buziaka. Nie spodziewałabym się po nim takiego zachowania które było po prostu dziwne. Nagle podbiegła do mnie Emily. Obejrzała się czy nikogo nie ma, ale chłopaki już byli w szatni więc nie miała się czego obawiać.
- Podoba ci się Erik? - zapytała.
- Yyyy nie... lubię go, ale nic więcej.
- A wiesz, że ty mu i to bardzo?
- Co? Weź sobie nie żartuj, nie mogłabym mu się spodobać.
- Dlaczego?
- On jest piłkarzem, ja jestem dziewczyną z 'niższego poziomu" to raczej nie możliwe, a z resztą z moimi problemami? to już na pewno nie.
- Sara ty widzisz jak on się na ciebie patrzy? Gdyby nie chłopaki on już by się rwał do chodzenia z tobą, ale sam się trochę boi i to widać. Pewnie się boi reakcji Marco czy Mats'a bo oni cię też lubią, a znają cię dłużej.
- Emily nie żartuj sobie, chodźmy się przebrać bo chłopaki wyszli.
Po 15 minutach byłyśmy gotowe. Wzięłyśmy ostatnie rzeczy i wyszłyśmy. Nagle zza ściany wyskoczyli: Marco, Mario, Marcel, Erik i Mats.
- Buuu - wykrzyknęli wszyscy.
- Idioci - powiedziała Emily z sarkazmem.
- Podpisuje się pod tym komentarzem.- dodałam
- Nie przestraszyłyście się nas? - zapytał Erik obejmując mnie. Moje ciało przebiegły dreszcze. Serio mogę mu się podobać? Nie to raczej nie możliwe.
- Debile nie są straszni - odpowiedziałam mu.
- No ej bo się obrażę misiu - powiedział Marco przeczesując włosy.
- Nie no ej nie gniewaj się blondynko, proszęęę - zrobiłam maślane oczka.
- No dobra nie - odpowiedział - A chciałabyś pójść na pizz.. do kina dziś wieczorem? - poczułam jak ciągle przytulający mnie Erik się spiął.
- Sorki, ale nie mogę - powiedziałam i spojrzałam na Erika który momentalnie się wyluzował.
- Aaaa czyli mam konkurencje - zażartował Reus.
- Dobra chodź Mario z takimi nie mamy szans hahahah chodźmy odkupię ci nutellę. - powiedział i podszedł przytulić Emily, a potem mnie. Potem zrobił to samo Mario i Mats. Oni poszli i zostałyśmy tylko my, Erik i Marcel. Ja poszłam przodem gadając z Erikiem bo wiedziałam, że muszę zostawić przyjaciółkę z Schmelzer'em.
- Może poszłabyś ze mną na spacer wieczorem? - zapytał Emily, a ona się chętnie zgodziła. Potem ich nie słuchałam bo zagadał mnie Erik.

                       _____________________________________________________

Iiii jest rozdział szósty :))) Mam nadzieję, że wam się spodobał ;3
Jak chcecie podajcie mi linki do waszych blogów to chętnie poczytam :D

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 5

Zatrzymał się w miejscu w którym nie było ludzi i postawił mnie na ziemię, ale nie miał zamiaru mnie puszczać.
- Puść mnie słyszysz?!! - próbowałam mu się wyplątać z rąk nawet trochę go bijąc, ale za mocno mnie trzymał żeby to się udało.
- Nie bo mi uciekniesz, a ja tego nie chce.
-Ale ja chce! Puszczaj mnie natychmiast!
- Nie! A wiesz kim jestem? - powiedział to już normalnym głosem. Widać było, że się uspokoił więc i ja byłam trochę spokojniejsza bo lżej mnie trzymał co dawało zawsze większą szansę ucieczki.
- Nie,  nie wiem. - Wtedy trzymając mnie jedną ręką zdjął kaptur, a potem okulary i się uśmiechnął. Kamień z serca. Jak zobaczyłam jego blond włosy i ten uśmiech zaraz się wyluzowałam i nie chciałam już uciekać.
- Kuźwa, Reus idioto ty chcesz żebym zawału dostała?! - zapytałam śmiejąc się.
- Nie - powiedział i się wyszczerzył - ale co ty tu właściwie robisz?
-Teraz to stoję, a ty?
- Też hahhahahaha, ale tak na poważnie i czemu masz opuchnięty policzek? - Nic nie mówiłam, ale spojrzałam na niego z takim  wyrazem twarzy, że się od razu domyślił - Znowu on?
- Yhhy - przytaknęłam prawie płacząc.
- Tak mi przykro - powiedział i mnie przytulił. W życiu bym się nie spodziewała takiego zachowania po nim.
- Chodź do Emily bo pewnie strasznie się o mnie boi. Z kim ty ją w ogóle zostawiłeś?
- Z Durm'em.
- Ale chodź szybko bo ona nie wie kim on jest. - Marco szybko założył swój "świetny kamuflaż" jak to mi przedstawił i pobiegliśmy do miejsca w którym była Emily. Myślałam, że umrę ze śmiechu. Emily się przepychała z Durm'em, a on sam nie wiedział co ma zrobić. Razem z Marco wybuchnęliśmy śmiechem
 i wtedy przestali bo nas zobaczyli. Emily była zdziwiona, że normalnie idę i żartuję sobie z "tym gostkiem", ale widać było uśmiech na jej twarzy bo nic mi się nie stało.

*Erik*

Jakaś dziewczyna wpadła na Marco. Ten się odwrócił i normalnie by nic nie powiedział żeby go nikt nie poznał, ale teraz stał i się patrzył na tę dziewczynę. Była naprawdę śliczną blondynką o brązowych oczach. Nagle odwróciła się twarzą do mnie i zobaczyłem mocno spuchnięty jej prawy policzek. Musiał ją uderzyć ktoś naprawdę silny. Kiedy Marco coś zaczął do niej mówić mocno się zdziwiłem. Wyglądało to tak jakby on ją znał od zawsze, a ona go w ogóle. Nagle kazał zatrzymać mi tą drugą dziewczynę, a sam z tą blondynką na rękach gdzieś poszedł. Nie wiedziałem co mam robić, ale ta druga też nie wiedziała co się działo. Trochę się po przepychaliśmy bo ona chciała tam iść, a ja nie mogłem jej pozwolić. Za wszelką cenę nie chciałem jej uderzyć więc na pewno te przepychanki wyglądały śmiesznie. Kiedy wracali mimo, że Marco był w okularach widać było, że był strasznie szczęśliwy z ich spotkania. Ta dziewczyna też wyglądała na zadowoloną, ciągle się uśmiechała mimo, że robi to z bólem. To pewnie przez ten policzek. Miała go strasznie spuchniętego więc pewnie mocno bolał przy każdym ruchu.  Nagle się ocknąłem z tych zamyśleń bo usłyszałem jej szczęśliwy głos.
- Emily wiesz z kim się tak przepychałaś? - zapytała spoglądając na Marco.
- Z Erikiem Durmem - odpowiedział i się uśmiechnął
Ta "Emily" stanęła jak wryta chyba nie dowierzając przyjaciółce.
- Aaaa ty z kim się tam przytulałaś? - zapytała z lekkim sarkazmem śmiejąc się. Blondynka wymownie spojrzała na Marco, a on podszedł do Emily.
- Jestem Marco - uśmiechną się do niej i zanim wydusiła z siebie jakieś słowo dodał: "Tak, ten Marco"

*Emily*

Marco przedstawił mi i Sarze Erika, a Erikowi nas.
- Ale Sara skąd ty ich znasz?
- Erika nie znałam tylko Marco - powiedziała i próbowała się zaśmiać.
- I nic mi wcześniej nie powiedziałaś - oburzyłam się
- Dobra koniec sprzeczek - zaśmiał się Marco - idziemy na pizze?
- Co ty masz z tą pizzą? - zapytała Sara
- On zawsze wszystkich tam zaprasza bo ma zniżkę - dociął mu Erik
- Ej nie prawda! - wykrzyknął Marco - jak chcecie możemy iść gdzieś indziej.
- Może chodźmy do cukierni na ciasto - zaproponowałam.
- Sara? - zapytał się Reus oczekując jej zgody na wyjście tam
- Czemu ja? hahahahaah, Emily zawsze ma świetne pomysły więc idziemy! - zarządziła i poszliśmy.
Erik i Marco są naprawdę super. Przy nich Sara była naprawdę szczęśliwa. Najpierw zjedliśmy w kawiarni, a potem łaziliśmy po sklepach całe popołudnie, a ja nie widziałam tego cierpienia w oczach Sary z którym do mnie przyjechała.   Nagle w jednym ze sklepów Sara poczuła się strasznie słabo. Szybko złapał ją Erik. Strasznie bolał ją policzek i moim zdaniem ledwo utrzymywała się przytomna.
- Musimy jechać do szpitala - powiedziałam szybko. Byłam mocno zdziwiona, Sara rzeczywiście miała mocno opuchnięty policzek, ale myślałam, że jej to normalnie zniknie, a nie doprowadzi do jeszcze gorszych skutków.
- No chodźmy szybko do mojego samochodu. Erik weźmiesz ją?
- Tak, jasne - powiedział i szybko poszliśmy do auta Marco. Ja z Sarą usiadłam z tyłu, a chłopaki ogarniali drogę do szpitala. Najgorsze było to, że za godzinę zaczynałam pracę (popołudniowa zmiana) a chłopaki tez mieli niedługo "wieczorny trening" wymyślony przez Klopp'a. Ale tak czy siak musieliśmy zabrać Sarę do jakiegoś lekarza. Kiedy weszliśmy na izbę przyjęć wszyscy się załamali, w kolejce było z 15 osób, a my nieśliśmy ledwo przytomną dziewczynę. Niestety nic nie dało to, że chłopaki to piłkarze i musieliśmy czekać w kolejce. Po 30 minutach ja musiałam już iść bo nie mogłam zostać wywalona. Dałam chłopakom mój numer jakby coś się działo i zostawiłam im Sarę. Zadzwoniłam po taksówkę i jak najszybciej pojechałam do pracy.

*oczami Erika*

- Marco to co robimy? za godzinę trening, a ta kolejka się na pewno nie skończy.
- Sam nie wiem. Jeden z nas na pewno musi tu zostać.
- Dobra to ja zastanę, a ty pojedź na trening.
- Alee wiesz Sara zna mnie dłużej może lepiej ja zostanę.
- Oj dobra już się zgodziłem to zostanę ty lepiej poćwicz rzuty wolne - zażartowałem żeby się niczego nie domyślił, ale cholernie mi zależało żeby zostać z Sarą.
- Dobra w takim razie ja jadę i powiem trenerowi, że nie mogłeś przyjechać. Jak będziesz dzwonił do Emily to mnie też o wszystkim powiadamiaj.
- Okej, to do jutra. - powiedziałem a on odszedł.   Kurde Reus'owi też chyba zależy na Sarze. Ale co ja się dziwie jest to tak niesamowita dziewczyna, tylko niestety strasznie doświadczona przez los. Jak jakiś palant mógł ją tak uderzyć?? Muszę o tym dokładniej porozmawiać z Marco, albo może z Emily. Z przemyśleń wyrwała mnie Sara która jakby odzyskała przytomność.
- Yyy gdzie my jesteśmy?
- W szpitalu.
- Dlaczego??
- Zasłabłaś to cię tu przywieźliśmy.
- A gdzie Emily?
- Pojechała do pracy godzinę temu.
- I zostawiła mnie samą z tobą?
- Tak - poczułem jakby strach który objął Sarę. Gwałtownie się ode mnie odsunęła i usiadła sama na swoim krześle (wtedy się o mnie opierała) - Nie lubisz mnie, że tak się odsuwasz? - zapytałem się bo po prostu nie wiedziałem co myśleć. Zostałem z nią bo strasznie mi na niej zależało, a ona tak zwyczajnie się ode mnie odsunęła.
-Nie, nie o to chodzi Erik...
- To o co chodzi? - zapytałem, ale akurat przyszła nasza kolej więc nie uzyskałem odpowiedzi.
- Wejdę sama - powiedziała, ale nie miała nawet siły normalnie wstać z krzesła.
- Pomogę ci.
- Nie, Erik nie - nie czekałem na jej dokładniejsze wyjaśnienia tylko podprowadziłem ją pod drzwi gabinetu. Strasznie chciała wejść beze mnie, ale nawet pani doktor widząc w jakim jest stanie kazała mi wejść.
- Witam, co się stało? - nie czekając na odpowiedź Sary sam powiedziałem o tym co wydarzyło się w sklepie. Pani doktor kazała opowiedzieć Sarze kto, w jakich okolicznościach i dlaczego ją tak uderzył. Sara chyba się tego spodziewała i dlatego nie chciała żebym z nią wchodził, ale to przecież nic złego jakbym się dowiedział jak nazywa się ten pedał który ją walną. Zaszyłem się w koncie żeby Sara sobie o mnie nie przypomniała, a ona zaczęła opowiadać jak to jakiś chłopak rzucił ją bo straciła pracę, potem widziała go z dziewczyną która objęła jej stanowisko, ostrzegła ją żeby z nim zerwała bo on łaził z nią tylko dla kasy, a potem on przyszedł do jej domu, nawyzywał, uderzył i groził. Ostatnie słowa Sara mówiła już płacząc. Cała ta historia była dużo okropniejsza niż myślałem. Chyba dlatego Sara się tak przestraszyła jak dowiedziała się, że jest sama ze mną.  Lekarka szybko ja przebadała i kazała jej wyjść i usiąść na korytarzu, a mnie zostawiła na rozmowę.
- Miała duże szczęście, że nie uderzył jej centymetr bliżej nosa. Siła była tak mocna, że mogłaby na zawsze stracić pamięć gdyby tylko uderzył ciut bliżej. Sara prawdopodobnie ma lekki wstrząs mózgu ponieważ uderzył ją strasznie silny chłopak, albo po prostu było dla niego bez różnicy czy bije worek treningowy czy dziewczynę. Kupcie jeszcze dzisiaj tę maść i niech Sara smaruję nią opuchliznę dwa razy dziennie, po za tym żadnego alkoholu najlepiej sama woda do picia. - Dała mi receptę na maść i kazała przyprowadzić Sarę bo musiała uzupełnić jej kartę. Kiedy wyszedłem z gabinetu zobaczyłem całą zapłakaną dziewczynę siedzącą na krześle.
- Sara, chodź, pani musi uzupełnić twoją kartę.- Kiedy wstała zobaczyłem całą zapłakaną twarz i okropny ból w jej oczach. Chyba kochała tego Ben'a bardziej niż nam wszystkim się zdaje.  
- Jak nazywają się twoi rodzice Sara? - zapytała pani doktor uzupełniająca papiery, a ona stanęła jak wryta.
- Ja, ja nie mam rodziców. - odpowiedziała i jeszcze bardziej zalała się łzami. Ona sobie nie radziła z bólem który od pewnego czasu gromadził się w jej sercu. Było mi jej tak niewyobrażalnie szkoda, że sam chciałem już stąd jak najszybciej jechać.
- Dobrze to jakoś sobie poradzę, możecie iść.
Sara była tak rozwalona psychicznie, że usiadła na pierwszym wolnym krześle, a ja tuż obok niej.
- Tak mi przykro Saruś... - odezwałem się i wziąłem ją za rękę. Chciałem ją uściskać, wynagrodzić jej ten cały ból, ale nie miałem odwagi. Po za tym Marco....
- Ty i tak nic nie rozumiesz! Po co w ogóle słuchałeś jak mówiłam wszystko pani doktor... po co? To nie była twoja sprawa Erik... - dokończyła spokojnie, ale i tak nie wiedziałem co odpowiedzieć. Może rzeczywiście nie powinienem. Może to nie moja sprawa, a ona będzie mnie miała teraz za jeszcze gorszego, ale czego ona mnie nie toleruje? Przecież rano normalnie przytulała się z Marco więc czemu ze mną nie chce?
- Przepraszam.. - wyszeptałem, a ona na to machnęła ręką. - Chodź musimy kupić w aptece leki, tu są twoje rzeczy. - wręczyłem jej torebkę.
Pojechała ze mną do apteki chociaż strasznie protestowała. Ona się bała. Jak jechała sama ze mną  czuć było, że się boi, nawet była gotowa do ucieczki.
- Naprawdę jestem takim potworem - zapytałem śmiejąc się. Chciałem ją trochę rozluźnić.
- Yyy sama nie wiem....
- Dobra chodź kupię ci maść na tą opuchliznę- powiedziałem z uśmiechem. Widziałem, że się wahała czy lepiej zostać w samochodzie czy iść do apteki, ale w końcu wybrała mnie^^
       

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 4

Po prostu nie dowierzałam własnym oczom. Stałam tak z otwartą buzią i się patrzyłam. Czemu od razu się nie domyśliłam, że to mógł być on?? W końcu się ocknęłam i podeszłam do nich.
- Emma to jest ten twój super chłopak?
- Tak, to jest Ben. Ben to jest Sara.
- Wiem kim jest Ben.
- To wy się znacie?
Ben siedział cicho i miałam wrażenie, że przez moment nie wiedział co ma zrobić jak mnie zobaczył, ale potem odzyskał swoją pewność siebie.
- Tak chodziliśmy ze sobą. - spokojnie odpowiedziałam mimo, że dusiłam tysiące różnych emocji w sobie.
- Jeju przepraszam cię, nie wiedziałam....
- Emma nie chodzi o to, jestem pewna, że on jest z tobą tylko dla kasy. Jak tylko tu dostałam pracę to też niby mnie kochał i spodobałam mu się od pierwszego wejrzenia, a jak tylko straciłam pracę to mnie rzucił. Zastanów się czy na pewno chcesz z nim chodzić. - powiedziałam i odeszłam. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Doszło do mnie, że on mógł chodzić także z dziewczyną która przede mną tu pracowała w jakim wieku by niebyła. Wyjęłam telefon i zapłakana zadzwoniłam do Emily. Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca. No może pomijając to, że spotkałam Mats'a i Marco, ale to dla mnie była już przeszłość. Nie chciałam do tego wracać bo wiedziałam, że już ich nie spotkam. Chyba wcale mnie tak nie polubili. Nie poprosili mnie o numer, fb czy Skype więc co se będę nimi głowę zawracać. Kiedy przyszłam do domu zrobiłam sobie lekki obiad, a jak już go zjadłam włączyłam laptopa. Weszłam w folder " Ja z Benem ;* <3" i usunęłam wszystkie nasze zdjęcia. Nie chciałam już o nim w ogóle pamiętać. Nagle zadzwonił dzwonek więc poszłam otworzyć. Otworzyłam drzwi, a w nich stał nie kto inny jak Ben. Nie powiedział ani "hej", "cześć" ani nie dał mi czasu na przywitanie tylko od razu wyskoczył z zarzutami:
- Co ty robisz?! Czemu powiedziałaś tamtej dziewczynie, że byłem z tobą tylko dla pieniędzy!?! Ty  w ogóle normalna jesteś? - z każdym kolejnym pytaniem miałam coraz więcej łez w oczach, ale nie płakałam. Nie może pomyśleć, że jestem słaba, a po za tym nie jestem! To tak tylko chwilowo.  - Teraz on nie chce ze mną chodzić i będę musiał nałożyć jeden T-shirt dwa razy za nim go wyrzucę bo nie mam żadnej dziewczyny która by mi ubrania kupowała...
- Dość! - przerwałam mu - To ty jesteś jakiś nie normalny. Przynajmniej ją ostrzegłam bo byś ją potem zranił tak samo jak mnie. Ja byłam głupia, to przynajmniej Emma na tym skorzysta.
- A to ona ma na imię Emma - mruknął sobie pod nosem prawie nie słyszalnie - Ale ja nie! - krzyknął na mnie bo widać było, że już nie ma argumentów i wtedy, wtedy mnie uderzył w twarz! Czy on jest normalny?? Dostałam tak mocno z liścia, że musiałam przytrzymać się drzwi żeby nie znaleźć się na podłodze - Jeszcze raz przeszkodzisz mi w związku.. w ogóle przyznasz się, że mnie znasz to porozmawiamy dużo inaczej i dużo gorzej dla ciebie! - wykrzyknął i wyszedł. Szybko zakluczyłam drzwi i pobiegłam do kanapy. Ledwo co pod nią podeszłam upadłam na nią mdlejąc.
Ocknęłam się nie wiem kiedy dokładnie. Chyba nie leżałam długo bo był nadal ten sam dzień. Czułam się jakbym po prostu świetnie spała, ale strasznie bolała mnie twarz. Podeszłam do lustra i przestraszyłam się sama siebie. Mój cały prawy policzek był czerwony. To był jeden wielki siniak na prawie cały policzek i delikatny obrzęk wokół niego. Na siniaku miałam parę lekkich zadrapań jakby jeszcze przejechał mi po nim paznokciami. Nie wiedziałam co mam zrobić, przemyłam te zadrapania wodą utlenioną i zadzwoniłam do Emily. Nie odebrała więc chodziłam w kółko i zastanawiałam się co zrobić. Potem zrobiło mi się słabo więc usiadłam na kanapie i napiłam się wody. Po pewnym czasie oddzwoniła do mnie przyjaciółka.
- Hej co tam, już lepiej? - zapytała w świetnym humorze.
- Nie, wcale nie, on, on potem przyszedł do mojego domu i zaczęliśmy się kłócić, a potem, potem mnie uderzył i mi groził - powiedziałam to i myślałam, że się rozpłaczę.
- Matko, Sara nic ci nie jest??
- Oprócz całego czerwonego policzka to na razie nie.
-Wiesz, że musisz z tym iść na policję.
- Wiem, ale Emily ja nie chce, ja się boję, że on coś mi zrobi, ja już w ogóle nie chce mieszkać w tym Berlinie.
- To przyjedź do mnie, i tak w Berlinie cię już nic nie trzyma. Pomogę ci znaleźć pracę, a mieszkać będziesz u mnie.
- To w sumie świetny pomysł. Jak najdalej od Berlina!
- I tak właśnie myśl! To ja znajdę ci lot i kupię bilet, a ty się spakuj szybko i czekaj na telefon jutro rano.
- Okej to spadam i czekam na informacje. Paaa
Nagle poprawił mi się bardzo humor. Będąc z Emily szybko zapomnę o tych sprawach i na nowo ułożę sobie życie. Teraz już nie chce myśleć o  żadnych z naciskiem na słowo "żadnych" facetach.
Wyjęłam olbrzymią walizkę z garażu i zaczęłam upychać w nią wszystkie ubrania, buty, kosmetyki, ręczniki, jakieś pamiątki i wszystko co leżało na piętrze. Potem zebrałam najważniejsze rzeczy z dołu bo to było oczywiste, że wszystkiego nie dam rady wziąć ze sobą, i tak będę musiała dopłacić za nadbagaż. Kiedy byłam spakowana było już dość późno, ale wzięłam się za porządne sprzątanie mieszkania. Poszłam spać po 2:00, a zbudził mnie telefon o 7:00 od Emily.
- Wstawaj, wstawaj, na lotnisku masz być 9:45 - powiedziała i się rozłączyła.
Miałam strasznie mało czasu. Szybko wzięłam wszystkie rzeczy które jadą ze mną i wstawiłam do przedpokoju. Spokojnie zjadłam śniadanie i wzięłam się do roboty. Pochowałam ostatnie rzeczy do szafek i poszłam wyłączyć prąd, gaz i wodę. Wyjęłam z lodówki wszystkie rzeczy i uporządkowałam, a lodówkę otworzyłam do rozmarznięcia. Wyniosłam śmieci i zadzwoniłam po taksówkę. Swój samochód zostawiam tu bo na razie nie będzie mi potrzebny. Kiedy taksówka przyjechała wzięłam rzeczy i zamknęłam dom. Po kwadransie byliśmy na miejscu.  Odprawa poszła szybko i zgodnie z czasem wystartowaliśmy. Byłam taka zmęczona, że przespałam cały lot. Z samolotu wysiadłam około 16:30 a na mnie czekał nie kto inny jak Emily! Byłam prze szczęśliwa. Wpadłyśmy sobie w ramiona i tak stałyśmy.
- Jeju jak za tobą tęskniłam! Chodź po swój bagaż i lecimy do mnie!
- Mam dość latania na dziś - powiedziałam i obie się śmiałyśmy
Kiedy dotarłyśmy pod jej dom czekała mnie mała niespodzianka. Na stole leżał mały torcik z napisem "Witamy w domu"
- Ojej to dla mnie?
- No, a dla kogo niby? - powiedziała i się zaśmiała
- Wiesz, że jesteś najlepsza?!
- Tak wiem hahahahahha
- No to super hahahahahaha
Siedziałyśmy razem do około 20:00, a ponieważ byłam zmęczona poszłam się myć i spać do pokoju gościnnego.
Obudził mnie krzyk Emily. Przestraszyłam się, a potem zobaczyłam głupią blondynkę skaczącą wokół mojego łóżka próbując mnie obudzić.
- Józef, Maria - wydarłam się i obie lałyśmy ze śmiechu
- Chodź na śniadanie i idziemy na zakupy, a jutro zajmiemy się szukaniem pracy dla ciebie.
- Okej. A może ja dziś zrobię śniadanie? Ty już wczoraj mnie super przyjęłaś.
- Dziewczyno jest 9:15 ja już po bieganiu, a śniadanie czeka gotowe.
- Wow - powiedziałam i szybko poszłam do jadalni. - Skąd wiedziałaś, że jogurt z owocami i musli to moje codzienne śniadanie? - powiedziałam szczerząc się.
- A skąd wiedziałaś, że nazywam się Emily?
- Powiedziałaś mi.
- No właśnie - powiedziała i odwzajemniła mi uśmiech.
Po śniadaniu ubrałyśmy się i poszłyśmy do galerii. Latałyśmy od sklepu do sklepu, a kiedy chciałam pójść do toalety i szłam tyłem bo coś tam tłumaczyłam Emily wpadłam na jakiegoś zakapturzonego gościa w okularach.
- Sara?? - wykrzyknął z niedowierzającym głosem.
Straszliwie się przestraszyłam. Wyglądał jak jakiś dres, był facetem (a miałam już żadnego nie znać), znał mnie, a ja nie miałam pojęcia kto to jest. Nagle powiedział do swojego kumpla (tak samo ubranego, że prawie twarzy mu nie było widać):
- Weź przytrzymaj tą jej koleżankę.- Emily i tamten gostek nie wiedzieli o co chodzi z naszym spotkaniem, szczególnie, że mocno było widać, że ja jestem strasznie przestraszona i  nie wiem kim są. Po prostu stali i się dziwnie patrzyli, aż nagle ten co mówił do mnie po imieniu wziął mnie na ręce i poszedł szybkim krokiem z dala od nich.
-Sara! - zawołała mnie Emily próbując mnie dogonić, ale tamten jego kolega ją zatrzymał. Ja też strasznie się wierciłam i chciałam żeby mnie puścił, ale był umięśniony i strasznie mocno mnie trzymał prowadząc gdzieś.

    ___________________________________________________________

No to mamy czwarty rozdział :) ale nie wiem czy będę kontynuowała bloga ;c skoro jest 0 komentarzy to się wam chyba nie podoba więc muszę się zastanowić czy ma większy sens ciągnięcie całej tej historii ;<
             

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 3

- Wiem kim jesteście - powiedziałam i znów schowałam głowę w kolana, nadal nie mogłam się otrząsnąć po tym co zrobił mi Ben. Normalnie to bym szalała z radości, w końcu spotkałam piłkarzy z BVB!
- Ej, nie płacz, nic takiego się nie stało - powiedział Marco i zaczął lekko głaskać mnie po ramieniu.
- Nic takiego się nie stało?! - prawdę mówiąc byłam strasznie zdziwiona jego słowami - Wy chyba naprawdę nie rozumiecie. Za wami to dziewczyny latają i możecie mieć kogo zechcecie, a ja? Mnie rzucił chłopak mojego życia i to w okropny sposób.
- Wiemy, widzieliśmy, strasznie nam przykro z tego powodu - powiedział Mats
- Ale nie martw się! Chodź z nami będzie fajnie - wtrącił Reus i się wyszczerzył.
- Ale co wy tu właściwie robicie??
- Sezon się skończył więc Klopp dał nam parę dni wolnego od razu po meczu, większość wróciła do Dortmundu, a my postanowiliśmy, że zostaniemy w Berlinie trochę dłużej.  To co pójdziesz z nami może na ciastko czy coś? - Powiedział Marco, a Hummels mu przytaknął.
- No dobra i tak oprócz płakania nie mam niczego innego do roboty. Tak w ogóle to jestem Sara - przedstawiłam się i spróbowałam lekko się uśmiechnąć, ale chyba wyszło to dużo sztuczniej niż miało.
- No udawać to ty nie umiesz - zażartował Mats i wszyscy wybuchli śmiechem, dobra tylko oni, ja raczej popatrzyłam na niego z tak żenującą miną, że chyba głupio mu się zrobiło bo przestał.


*Oczami Marco*

Sara to była naprawdę ładna dziewczyna. Razem z Hummels'em siedzieliśmy w jednej z knajp i nagle usłyszeliśmy jak ktoś się drze. Odwróciłem się i zobaczyłem jak jakiś pedał krzyczy na biedną, śliczną dziewczynę. Chciałem wstać i powiedzieć coś temu idiocie, ale Mats mnie zatrzymał. Hmm ciekawe dlaczego. Potem jak on podniósł na nią rękę myślałem, że wyskoczę ze stolika i sam mu przywalę, ale znowu Mats mnie zatrzymał. Dopiero po chwili, jak usiadła na ławce i zaczęła płakać z głową w kolanach podeszliśmy do niej. Chyba była naprawdę rozgoryczona bo położyłem jej rękę na ramieniu, a ona nie reagowała. Zdążyliśmy z Hummels'em ustalić, że zafundujemy jej zajebisty dzień żeby zapomniała o tym "gnoju" i dopiero po jakiś dwóch minutach poczuła moją rękę. Mocno się nas przestraszyła, ale na szczęście razem z Mats'em udało się nam ją uspokoić.
-To co idziemy na pizze? - Głośno zapytałem
- Miało być ciasto - oburzył się Mats i zrobił minę dzieciaka.
Chyba Sarze się to spodobało bo oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Mats dziecko uspokój się haahhaah pizza to lepszy pomysł.
- Oooo odezwała się nasza księżniczka - dodał Hummels i wszyscy zaczęli lać ze śmiechu .
- Dobra idziemy na tą pizze? ja stawiam.
- Reusik zgłodniał, że mu się tak śpieszy?
- Chyba tak hahahhahahaha
- O Hummels ty chamie, po czyjej stronie jesteś? - powiedziałem i znowu zaczęliśmy się śmiać, ale tym razem idąc już w stronę pizzerii.
- Sara jaką chcesz pizze?
- W sumie to mi obojętnie, lubię każdą.
- A jaaa? - błagał Hummels
- Wiem jaką ty lubisz hahahahah - odparłem i zapytałem się o napoje. Wszyscy zgodnie odparli, że Pepsi więc poszedłem złożyć zamówienie.
W oczekiwaniu na jedzenie rozmowa bardzo nam się kleiła. Sara to naprawdę fajna dziewczyna, nie rozumiem jak ten Ben mógł ją tak traktować, ale nie chciałem przy niej o nim wspominać.
- Może pokazać wam Berlin? dobrze znam to miasto, chociaż w sumie kto nie zna swojej stolicy?
-Z tobą będzie na pewno ładniejszy- mrukną Mats patrząc się w moją stronę z uśmiechem pedofila
- Mats ma rację hahahahahha - przytaknąłem i odwzajemniłem mu ten sam uśmiech.
- Ej nooo - oburzyła się - nie żartujcie sobie ze mnie. Kiedy wracacie do Dortmundu?
- Jutro o 12:15 mamy odprawę, a 12: 50 wylot, może przyjdziesz nas pożegnać?
- No nie wiem, nie wiem zastanowię się - powiedziała i ślicznie się uśmiechnęła. Wtedy podali nam pizze.
Jedliśmy w ciszy, ale jak tylko pizza się skończyła i zostały napoje to odezwał się Mats:
- To co robimy? - spojrzał w moją stronę pytająco,  a ja w stronę Sary.
- Nie wiem, możemy iść do parku, na zakupy, na boisko, a nawet pozwiedzać jeśli chcecie.
- Czy ty powiedziałaś na boisko? - zdziwiliśmy się oboje z Mats'em. Sara była tak zgrabna i dziewczęca, że wcale nie wyglądała na dziewczynę uprawiającą jakiś sport drużynowy typu: siatkówka, noga, ręczna itd.
- No tak powiedziałam, czemu nie? Jesteście zmęczeni po meczu czy coś?
- Nie skąd - powiedzieliśmy oboje i poprawiliśmy włosy, a ona zaczęła się śmiać.
- No to gdzie chcecie iść, chyba nie do restauracji hahahahha?
- Może zostańmy w tej galerii, ja muszę kupić spodnie, a Mats marynarkę, w sumie po to tu przyszliśmy.
- Okej to chodźmy pomogę wam coś wybrać.

* oczami Sary*

- Chodziliśmy po tych sklepach długo. Czasem jak chłopaki coś mierzyli przypominało mi się jak to było z Benem i robiło mi się trochę smutno, ale zaraz potem nabijałam się z Marco z głupoty Mats'a, albo z Mats'em z głupoty Marco.
- Wiecie co? późno już, ja chyba idę do domu.
- Nie podoba ci się nasze towarzystwo? - zaśmiał się Reus niosący kilka siatek z ubraniami.
- Nie oto chodzi... bardzo was lubię i w ogóle, ale muszę jeszcze zadzwonić do przyjaciółki i zrobić kolacje.
- To na kolacje pójdziemy razem tutaj - powiedział Mats
- Miło z waszej strony, ale nie jem fast foodów na kolację. Jak nie macie co robić to możecie przyjść do mnie, ja zrobię coś do jedzenia.  Popatrzyli się oboje na siebie, ale w końcu się zgodzili.
- Dobra to chodźcie pojedziemy moim samochodem bo wy chyba nie macie, nie?
Po niecałych 10 minutach byliśmy u mnie. Szybko zrobiłam coś na kolacje i siedliśmy razem przed TV.  Było naprawdę zabawnie, Hummels'owi i mi zaczęło strasznie odbijać, a Marco siedział i nas nagrywał, albo się z nas nabijał. Porobiliśmy sobie razem mnóstwo zabawnych fot, pożartowaliśmy i nabijaliśmy się z głupoty różnych sławnych osób. Była już 23:00 więc chłopaki musieli jechać.
-Dobra to przyjdę pod wasz hotel o 11:55 i pojadę z wami na lotnisko. Paaa - powiedziałam i zamknęłam za snimi drzwi. Jutro musiałam jeszcze podpisać jakieś papiery w mojej starej pracy, że niby wymówienie czy coś, dlatego poszłam się umyć i spać.

Wstałam około 9:00 i poszłam pół godziny pobiegać. Lubiłam tak robić, a praca mi na to nie pozwalała bo bym się nie wyrobiła tak rano "Ehh przynajmniej jeden plus z tego powodu"- pomyślałam i poszłam wziąć prysznic. Była prawie 10:00 więc zjadłam na śniadanie jogurt z musli i bananem-tak typowo po mojemu i poszłam się ubierać. Musiałam wyglądać elegancko bo szłam do ekskluzywnego hotelu. Nałożyłam bordową bluzkę z czarnymi wykończeniami, czarną spódnice, do tego parę czarnych dodatków i oczywiście nie wysokie koturny tego samego koloru. Włosy zaplotłam w kucyka i zrobiłam delikatny makijaż. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Pod ich hotel dotarłam bardzo punktualnie co mnie bardzo zdziwiło i ucieszyło. Po minucie zobaczyłam Reus'a wygrzebującego się ze swoją walizką i Mats'a który wyglądał normalnie jak nią niósł. "Przynajmniej jeden" pomyślałam i się uśmiechnęłam.
-Wow, Sara coś się tak wystroiła? - zapytał zdziwiony Marco
- Jak? - zapytałam - Ty chyba w pracy mnie nie widziałeś hahahahahah. Dobra koniec oglądania idziemy do auta bo się spóźnicie.
Wsiedliśmy do taksówki którą wcześniej zamówiłam i pojechaliśmy. Dotarliśmy na miejsce o 12:10 czyli idealnie żeby zdążyć na odprawę. Hummels zapłacił taksówkarzowi i poszliśmy w odpowiednie miejsce. Byłam obeznana co do lotów do Dortmundu ponieważ parę razy w roku latałam tam do Emily.

*oczami Marco*

Szkoda było mi zostawiać Sarę samą ze sobą no, ale nie było wyjścia. Była dobrze obeznana na lotnisku więc wszystko poszło sprawnie i mogliśmy wracać do Dortmundu.
- To do zobaczenia Saruś - powiedział Mats i się z nią uściskał.
- No do zobaczenia mała, będziemy tęsknić - powiedziałem i tez ją uściskałem, a na przekór Mats'owi dałem jej jeszcze buziaka w policzek.
- Ja też będę za wami tęsknić, paaa - powiedziała i wsiedliśmy do samolotu.
Jak tylko usiedliśmy i samolot zaczął startować uświadomiłem sobie jedną ważną rzecz.
-Kuźwa!
-Co się tak bulwersujesz?
- Nie wzięliśmy od niej numeru.
- O kur.a - odpowiedział mi Mats i dalszą drogę lecieliśmy bez słowa

*oczami Sary*

Jak tylko pojechali straciłam całkowicie humor. A dlaczego? Marco powiedział do mnie "mała", a tak zawsze mówił do mnie Ben i wróciło mi mnóstwo wspomnień. Pomyślałam, że Marco na pewno nie powiedział tego specjalnie i się ogarnęłam. Przecież jestem silna! Dotarłam pod restauracje hotelową o 13:10 czyli jak wszyscy zaczynali 10 minutową przerwę. Musiałam poczekać bo szef wtedy by mnie nie przyjął. Usiadłam na tym murku gdzie zawsze siadałam aby zjeść swój obiad i wtedy podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Hej.. ja jestem Emma, a ty to ta kelnerka którą wywalili? - zapytała.
- Tak, jestem Sara.
- Wiesz... wiem, że to głupio zabrzmi, ale dziękuje ci, że wylałaś na tamtą babkę zupę.
- Dlaczego??
- Boo.. ja bardzo potrzebowałam pracy i dzięki tobie zwolniło się miejsce, a po za tym tutaj przypadkiem spotkałam świetnego chłopaka. - wszystko mówiła bardzo nie pewnie, a ja na początku byłam trochę zła, że wypomina mi o tej babce, ale potem już się do niej tylko uśmiechałam. Ja nie miałam żadnego problemu ze zdobyciem pracy więc cieszę się, że ustąpiłam miejsce akurat takiej dziewczynie. Iiii jeszcze spotkała jakiegoś fajnego chłopaka *___* więc byłam naprawdę zadowolona z siebie.
- Hmm cieszę się, że to tobie ustąpiłam miejsca, ale teraz muszę iść do twojego szefa podpisać jakieś papiery jeszcze - powiedziałam z uśmiechem i odeszłam bo akurat kończyła się im przerwa.
- Dzień dobry - powiedziałam
- Dzień dobry, podpisz szybko tu i już możesz iść bo nie mam czasu.
Szybko przeczytałam co mam do podpisania, podpisałam i sobie poszłam. Zaszłam jeszcze na godzinkę do sklepu z butami który był obok, a jak wychodziłam z niego żeby iść do domu zobaczyłam Emmę całującą się z... z.... z Benem!




                _____________________________________________________________

No dobra dziś się trochę rozpisałam ;-)
Jeśli wam się spodoba proszę zostawcie jakieś komentarze, będzie mi bardzo miło ;3
P.S: Dodałam zdjęcie Emmy do bohaterów ;*


czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 2


Ten dzień zapowiadał się naprawdę cudownie, uwielbiałam jak Borussia przyjeżdżała do Berlina. Jak każdego ranka zrobiłam poranną toaletę, a potem śniadanie. Kiedy już byłam gotowa do pracy przygotowałam rzeczy na mecz żeby potem niczego nie zapomnieć.  Wybrałam się do pracy.
Około 14:00 czyli blisko zakończenia etatu już nie myślałam o niczym innym niż o meczu co bardzo mi zaszkodziło. Niosłam do jednego ze stolików krem pomidorowy i herbatę dla klienta. Byłam tak zamyślona, że potknęłam się o nóżkę jednego z krzeseł. Krem wylał się na jedną z klientek w eleganckiej sukience, na szczęście herbata na podłogę. "No to już po mnie" pomyślałam.
- Przepraszam panią najmocniej zaraz przyniosę ściereczkę i pomogę się pani wytrzeć.
- A co mi z twojej ściery dziecko! Zawołajcie szefa tej restauracji! - krzyknęła, a ja już wiedziałam co to dla mnie oznacza.
- Dzień dobry, ja jestem przewodniczącym tej restauracji, co się stało?
- Ta kelnerka oblała mnie jakąś zupą i poplamiła mi sukienkę!
- Czy to prawda panno Kubiak?
- Tak, potknęłam się o nogę tego krzesła bo pani siedziała trochę wysunięta.
- To nie zmienia faktu, że w świetnej restauracji hotelowej takie zachowanie jest niedopuszczalne. Niestety muszę cię zwolnić, już tu nie przychodź, a teraz możesz iść się zbierać.
Odeszłam bez słowa żeby się przebrać. Słyszałam jeszcze jak mój szef rozmawiał z tą babką, ale już mnie to nie obchodziło.
Nie miałam co robić przed meczem. A przecież miało być tak pięknie! Ciągle myślałam co mam teraz ze sobą zrobić, nie miałam pracy więc moja przyszłość nie zapowiadała się najlepiej. "Na szczęście mam Bena, on ma duże znajomości to na pewno pomoże pomoże mi poszukać pracy" tak pomyślałam i już się nie zamartwiałam. Włączyłam laptopa i zadzwoniłam do Emily na Skype, ale nie odbierała więc zrobiłam sobie coś do jedzenia na obiad. Zrobiło się dość późno więc zaczęłam się szykować na mecz. Nałożyłam na siebie czarne legginsy i koszulkę z nazwiskiem i numerem Piszczka. Wzięłam do czarnej torebki książkę o BVB i markery. Nie wiem dlaczego, ale zawsze na mecze Borussii je brałam. Chyba po prostu zawsze liczyłam, że może akurat uda mi się spotkać jakiegoś piłkarza i poprosić o autograf. Oczywiście zapakowałam jeszcze telefon, gumy, chusteczki i jeszcze parę rzeczy które nosze zawsze przy sobie. Pojechałam na mecz. Na meczu było naprawdę super, był bardzo wyrównany aż tu nagle tracimy bramkę w dogrywce, chłopaki bardzo się starali, ale to jednak Bayern był lepszy bo przegraliśmy 2:0. Jak zwykle nie udało mi się zdobyć żadnego autografu, ale do tego byłam już przyzwyczajona. Wróciłam do domu, wzięłam chłodny prysznic i położyłam się spać z nadzieją, że jutro będzie lepiej bo widzę się z Benem, a on mi na pewno pomoże się ogarnąć po stracie pracy.


*następnego dnia rano*
Wstałam około 9:00, a z Benem byłam umówiona na 12:30 w galerii. Zadzwoniłam do Emily.
- Hej kochana, co u ciebie?- zapytałam
- Nic ciekawego, szkoda, że wczoraj przegraliśmy, a u ciebie?
- Ehh ja wczoraj miałam beznadziejny dzień... straciłam pracę.
- Jejku tak mi przykro, a dlaczego?
- To już długa i pewnie dla osoby z zewnątrz śmieszna historia, ale dla mnie wcale. Opowiem ci jak kiedyś się spotkamy teraz muszę kończyć bo jestem niedługo umówiona z Benem.
- Okej do zobaczenia, mam nadzieję że jak najszybciej.
- Ja tez mam taką nadzieję, strasznie tęsknię. Paaa, buziaki - powiedziałam i się rozłączyłam.
Zaczęłam się szykować na zakupy, a tak właściwie na spotkanie z chłopakiem bo teraz nie wydaję pieniędzy ponieważ nie wiem jak będzie z pracą, mam nadzieję że Ben zrozumie.
Zjadłam śniadanie i wzięłam prysznic. Ubrałam się typowo w swoim stylu: rurki, modny sweter, drobne dodatki i pasujące buty w tym przypadku, jedne z paru par Vansów.
Było już dość późno więc szybko wsiadłam w samochód i pojechałam do centrum. Weszłam, a na naszej ulubionej ławce już siedział Ben.
- Cześć mała, to co zakupy?
- No może... - powiedziałam niepewnie, nie wiedziałam jak mu powiedzieć o wczorajszej sytuacji.
Na szczęście nie zwrócił na to większej uwagi i weszliśmy do pierwszego sklepu. Nie było nic co by nas interesowało więc szybko wyszliśmy. " Dobra teraz muszę mu powiedzieć, przecież na pewno zrozumie" - mówiłam sobie w głowie, ale szczerze mówiąc to byłam tego pewna. Akurat przechodziliśmy przez "pasmo knajp" jak ja to nazywam.
- Ej Ben może nie kupujmy dziś za dużo....
- Dlaczego? - powiedział to takim tonem i tak na mnie spojrzał, że trochę się przestraszyłam.
- Booo ja... ja straciłam prace...
- Jak to!?! To za co ja będę sobie rzeczy kupował?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
- Ale co ci za różnica jakie będziesz miał ubrania, chyba ważne że MY nadal jesteśmy bez względu na pieniądze... - powiedziałam to z kruszącym się głosem, Ben zawsze mnie kochał i nadal byłam tego pewna, ale żeby tak na mnie krzyczeć z błahych powodów? Miałam wrażenie, że mnie normalnie pobije zaraz!
- Jacy my? Dziewczyno ogarnij się! Nigdy nas nie było , byłem z tobą tylko dlatego, że potrzebne były mi super ciuchy bo przecież trzeba jakoś wyglądać, nie?!! Więc nawet sobie nie myśl, że jesteśmy jacyś "my" - podniósł na mnie rękę jakby chciał mnie uderzyć, ale chyba w ostatniej chwili się opamiętał i odszedł.
Byłam zszokowana, smutna po prostu nie wiem co się ze mną działo. Usiadłam na jednej z ławek, skuliłam się i zaczęłam płakać, nie obchodziło mnie czy ktoś mnie wyśmieje, dziwnie się popatrzy czy czego by nie zrobił. Byłam tak rozgoryczona, że tylko płakałam i nie obchodziło mnie, że jest to miejsce publiczne i inne bzdury. Przecież on był taki kochany przez te 2 miesiące i 4 dni (2 miesiące i 5 dni miałam prace w hotelu). Nie mogłam uwierzyć, że on mnie "kochał" tylko dla kasy. Płakałam tak i myślałam, aż poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to i nie uwierzyłam własnym oczom..... to był Marco Reus, a za nim siedział Mats Hummels! Normalnie aż mnie cofnęło jak ich zobaczyłam.
- Yyyy hej, jestem Marco, a on to Mats - powiedział i się lekko uśmiechnął^^

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 1

*oczami Sary*
*rankiem*

Obudziłam się o 7 rano i szybko poszłam się ubierać do pracy.
Pracuję w jednym z większych hoteli w Berlinie jako kelnerka. Lubię tą prace, dobrze płacą, ludzie są mili i nie jest tak ciężko. Najgorsze jest to, że dzień w dzień muszę nosić tę samą spódnicę i szpilki.
Ubrałam się, zjadłam jogurt z musli i płatkami owsianymi na śniadanie i wyszłam, żeby się nie spóźnić do pracy. Po 15 minutach dotarłam na miejsce. Nie mogłam wysiedzieć w restauracji bo po pracy miał mnie odebrać Ben i mieliśmy iść razem do parku. Na szczęście czas minął szybko. Po pracy jak to zwykle przebrałam się w moje "normalne" ubrania i wyszłam przed hotel żeby poczekać na Bena.
- Cześć kochanie!- przywitał się mój ukochany.
- Hej, to idziemy?
- Jasne, chodź pokarze Ci fajne miejsce - wziął mnie za rękę i poszliśmy.
Kocham Bena nad życie, a przynajmniej tak myślę. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Naszą wspólną pasją jest moda i fotografia. Można powiedzieć, że jest moim "prywatnym modelem", razem dobieramy mu super ciuchy z rzeczy które najczęściej kupuję ja, no ale cóż... czego się nie robi dla osoby którą się kocha?
W parku było naprawdę przyjemnie. Niestety Ben musiał już się zbierać. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio czuję się trochę zaniedbywana przez niego. Mam nadzieję,  że to się szybko zmieni i znowu będzie tak jak parę tygodni temu, w końcu teraz oboje mamy urwanie głowy.
- Kochanie ja muszę już się zbierać, co ty na jakieś zakupy jutro?
- Jutro jest ostatni mecz sezonu, finał pucharu, a gra Borussia więc idę na mecz. Może pojutrze? Mam wtedy dzień wolny.
- Okej, weź kasę mała. Do zobaczenia, spotykamy się tam gdzie zwykle. - Pocałował mnie w czoło i odszedł.
Nie mogłam się doczekać meczu. Niestety jeszcze jutro musiałam iść do pracy, a dopiero potem na mecz. Postanowiłam, że dziś pójdę wcześniej spać, żeby mieć siłę na kibicowanie mojemu ulubionemu klubowi.
Jak wróciłam do domu z parku, było około 18:00. Szybko się przebrałam w ''domowe ciuchy", ogarnęłam w mieszkaniu, zrobiłam kolację i siadłam przed TV. Znalazłam jakiś ciekawy serial więc poszłam się szykować do snu ok 23:00, a na 24:00 byłam gotowa to przyjęcia nowego dnia... śpiąc.
Obudziłam się tak jak zwykle i pomyślałam sobie: "ten dzień zapowiada się naprawdę cudownie!"



                                 ________________________________________________

Dzisiaj rozdział trochę taki o niczym, ale muszę trochę zapoznać wszystkich z sytuacją żeby potem było ciekawiej :) mam nadzieję, że będziecie czytać kolejne rozdziały ;D
Serdecznie zapraszam do komentowania i pisania swoich uwag co do mojego bloga bo to mi się bardzo przyda ;*

wtorek, 19 sierpnia 2014

PROLOG

Nazywam się Sara, mam 22 lata i niestety nie mam rodziców. Mieszkam w Berlinie, tam też pracuję i mam chłopaka Bena, krótko mówiąc tutaj ułożyłam sobie życie. Moja przyjaciółka Emily mieszka daleko ode mnie bo aż w Dortmundzie, ale dajemy sobie radę. Moje życie świetnie się układa, ale czy tak będzie dalej? Wszystko wskazuje na to, że tak, ale nigdy nie wiemy co przyniesie nam los...

Zapraszam do czytania mojego bloga, wkrótce życie Sary odwróci się do góry nogami bo pozna parę bardzo ważnych dla niej osób^^