Kiedy doleciałam do Berlina była 11:15. Złapałam żółtą taksówkę i pojechałam do domu. Gdy ujrzałam ten niby zwykły budynek uśmiech zagościł na mojej twarzy. Tak naprawdę to tutaj czułam się jak w domu. Nie tam w Dortmundzie u Emily nawet jak był przy mnie Erik. Kiedy moje myśli przeszły na temat "Erik" i byłam w Berlinie więc był tu ktoś taki jak Ben zaczęłam się zastanawiać czy ze mną i z moim chłopakiem nie będzie tak samo jak z Benem. Właściwie z Erikiem jestem nie cały miesiąc, a mi wydaje się, że to już taki niesamowity związek. Tyle, że w poprzednim było tak samo, niby "forever" które trwało 2 miesiące. Zaczęłam układać w domu i robić zdjęcia aby wystawić mieszkanie na sprzedaż nie przestając o tym myśleć. Może faktycznie nie warto się pakować w kolejny związek? Kiedy wystawiłam na sprzedaż także auto postanowiłam pojechać do mojej ukochanej galerii w centrum. Miło było sobie wspominać, szłam po parku w centrum Berlina. Tuż za rogiem była moja praca, a dwie ulice ulubiona galeria. Usiadłam sobie na trawie i zaczęłam wspominać wszystkie niesamowite chwile które tu spędziłam. Większość była z Benem, ale było jeszcze parę z Emily - pamiętam jak do mnie przyjeżdżała, zawsze szłyśmy tu na zakupy bo w Dortmundzie nie było aż tylu galerii w jednym miejscu. Achhh jeszcze pamiętam! Rok czy dwa lata temu spotykałam się z Timem, kiedy zobaczył mnie z moim przyjacielem mocno się zbulwersował i mnie rzucił, a po tygodniu jak sam doszedł prawdy to błagał żebym do niego wróciła, a ja oczywiście się nie zgodziłam. Śmiać mi się z niego chciało, potem mówił, że znajdzie mnie i tego pożałuję. Właściwie to fajny był, po tych groźbach się go bałam, ale raz spotkałam go na mieście i się do mnie uśmiechał, normalnie gadaliśmy więc chyba sobie z tamtym żartował albo zapomniał. Z resztą już w ogóle go nie pamiętałam, teraz jakoś mi się przypomniało. Uświadamiając sobie która godzina ruszyłam w stronę galerii. "Achh zamarzyłam się" - pomyślałam. Uwielbiałam marzyć, potrafiłam się wyłączyć na godzinę, nawet dłużej i po prostu myśleć. Marzyć i wspominać tak na zmianę. Układałam mnóstwo historii które były właściwie nie do spełnienia. Ale przecież dwa lata temu marzyłam o spotkaniu sławnego piłkarza, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez Hummels'a i Reus'a... szczególnie bez nich. Z Erikiem też by było fajnie być do końca...
Wchodząc do galerii zobaczyłam osoby których nie powinnam zobaczyć. Serio?! Czemu?! - załamywałam się. Przy pierwszym sklepie do którego chciałam wejść bardzo ładna dziewczyna z którą już kiedyś rozmawiałam całowała się z chłopakiem o czarnych włosach ułożonych w "artystyczny nieład". Właściwie to nie było tak kiedy ich widziałam pierwszy raz. Nie popłakałam się. Było mi raczej tak dziwnie. Byłam zła na Emmę, że nadal jest z Benem. Przecież to prawie miesiąc będzie! Chciałam ją ostrzec tylko, że był jeden problem. Teraz mi się przypomniało, że Ben był takim typem, że nie tylko zranił mnie psychicznie, ale przecież tak mi przywalił i to w twarz, że odleciałam, a pewnie nadal takim jest. Szybko poszłam do innego sklepu ciągle przypatrując im się z ukrycia. Musiałam poczekać na taki moment kiedy Emma będzie sama bo bałam się Bena, a odczułam to dopiero teraz kiedy był blisko mnie, a ja byłam sama.
Kiedy w końcu chłopak wszedł do przymierzalni z tyloma ciuchami, że mogłam spokojnie do niej podejść szybko podbiegłam i zaczęłam mówić szeptem. Dziewczyna szybko mnie poznała i zgodziła się spotkać jutro rano w parku, ale bez Bena. Zadowolona z siebie poszłam robić zakupy w innym sklepie żeby ich nie spotkać i myślałam co mam powiedzieć Emmie. Kupiłam tylko elegancki płaszczyk na zimę, do tego komin, rurki i jeszcze koszulkę dla Erika. Wróciłam do domu, siadłam przy komputerze i oprócz gadania z chłopakami przez Skype nic nie robiłam.
*
Szybko się ubrałam, wzięłam koc i pojechałam do parku z brzegu miasta. Wiedziałam, że w centrum mogłybyśmy go spotkać bo on właściwie nigdy w domu nie był tylko tam. Dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić, że prawie nic nie wiedziałam o Benie będąc w nim "nad życie" zakochana.,.
Emma już na mnie czekała.
- Hej - przywitałam się.
- Cześć - uśmiechnęła się - to wytłumaczysz mi dlaczego tutaj się spotykamy?
- Tak jasne, siadaj - wskazałam na rozłożony prze ze mnie koc. - No więc jak tam ci się układa z Benem?
- Super, jejku wiesz jaki on jest niesamowity? A gdzieś ty się podziewasz? nie widziałam cię od tamtej pory.
- Echh bo ja się przeprowadziłam, wczoraj przyleciałam żeby sprzedać to mieszkanie, ale nie zmieniając tematu, serio? Wszystko w porządku u ciebie i Bena? Myślałam, że po tym jak ci o nim powiedziałam prawdę za co mi się oberwało zerwiesz z nim.
- Wiesz po tamtej sytuacji faktycznie z nim zerwałam, ale po dwóch dniach przyszedł pod mój dom z kwiatami i prawie na kolanach błagał żebym do niego wróciła. Mówił, że nigdy nie spotkał tak niesamowitej dziewczyny jak ja, i że zawsze chce być przy mnie. - Emma opowiadała o tym taka szczęśliwa, rozmarzona nawet nie wiem jak to ująć. Właściwie nie wiedziałam co sobie myśleć. Za razem takie zachowanie bardzo pasowało mi do charakteru Bena, ale sama dziś uznałam, że właściwie za dobrze go nie znałam, i to może mi się tylko zdawać, że Ben też jest z Emmą tylko dla kasy. Postanowiłam powiedzieć jej całą prawdę jak to było ze mną i dać jej wolną rękę. Jak chce to niech z nim będzie jak nie to nie. Nie chciałam żeby cierpiała, albo tak nienawidziłam Bena, że uważałam, że nie zasługuje na taką dziewczynę jak ona.
- Em posłuchaj... ja nie chce żebyś cierpiała. Jak ja byłam z Benem też było niesamowicie, na każdym kroku byłam jego księżniczką, często razem chodziliśmy do parku i na zakupy, a ja bezgranicznie w nim zakochana wydawałam mnóstwo moich oszczędności na jakieś ciuchy dla niego. Najgorsze było to, że kiedy straciłam prace on mnie cholernie zranił. Nawrzeszczał na mnie, rzucił jak jakąś rzecz i prawie uderzył, a jak wtedy ci o nim powiedziałam prawdę przyszedł pod mój dom i dał mi takiego liścia w twarz, że nie myślałam, że da się tak worek treningowy uderzyć. A wiesz teraz jak patrze na nasz związek w roli obserwatora to widzę, że tak naprawdę myślałam, że on po za mną świata nie widzi, że naprawdę ma mnie za księżniczkę, a on właściwie miał na mnie wyjebane. Nie chcę żeby to ciebie spotkało. Przemyśl sobie czy wasz związek ma sens.
- Ty jesteś o niego zazdrosna. - krzywo się na mnie popatrzyła - Serio myślisz, że uwierzę ci w takie głupstwa o nim? - z każdym wyrazem podnosiła głos aż wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. - Jeśli spotkałyśmy się tylko po to żebyś mogła znowu być z Benem myśląc, że ja po twoim gadaniu z nim zerwę to się grubo pomyliłaś! Cześć! - sucho powiedziała i szybkim krokiem zaczęła się ode mnie oddalać. Właściwie to nie zdziwiła mnie ta reakcja, po prostu wstałam złożyłam koc i poszłam do samochodu. Skoro Emma nie chce mojej pomocy to już jej więcej razy nie dostanie. Kiedy dotarłam do domu zaczęłam pakować wszystkie rzeczy które miałam zabrać do Dortmundu. Do samolotu miałam jeszcze półtora godziny więc zrobiłam sobie coś do jedzenia i puściłam telewizje.
Na lotnisku był straszny tłok. Dużo latałam samolotami, ale z czymś takim się nie spotkałam. Wysłałam Emily SMS'a, że lecę samolotem o tej porze aby wiedziała kiedy będę w domu.
***
Weszłam do domu w którym nikogo nie było. Emily już na pewno skończyła pracę, a zresztą nie wiem czy już jej nie rzuciła. Dzwoniłam do niej, ale kiedy po trzech sygnałach nie odbierała wykręciłam numer Erik'a. Kiedy on też nie odbierał zaczęłam się trochę martwić i zadzwoniłam do Marco. On zawsze ma telefon bo musi se foty cykać.
- Hej misiu co tam?
- Oo cześć przynajmniej ty odbierasz, co robisz?
- Emm nie ważne..., a ty? - zanim zdążyłam mu odpowiedzieć usłyszałam Mario, krzyczał coś w stylu "Marcoo wyłaź z tej łazienki, ile można tam siedzieć !?!" odowiedziałam Marco parsknięciem śmiechu.
- Oj no co się śmiejesz trzeba jakoś te włosy ułożyć. - " Marco wszystko w porządku?! Z kim ty gadasz w łazience" - słyszałam Mario. "Zamknij się zaraz wyjdę!" - odpowiedział mu blondyn.
- Masz mnie na głośniku? hahahah
- Nie da się układać włosów i gadać z telefonem w ręku, wybacz.
- Ale ty na pewno układasz włosy? Może ci przeszkadzam? hahhahahahha
- No co ty misiu, ty mi przeszkadzasz? - "Marco randkę z Sarą urządzaj sobie gdzieś indziej niż w kiblu!" - znowu usłyszałam Mario.
- Chyba twojemu kumplowi coś nie odpowiada hahaah
- Spokojnie zajmę się tym - odpowiedział i usłyszałam wrzask. " Mario łazienka na dole jest wolna przecież!" "Ale tam zostało moje PSP!" - usłyszałam odpowiedź Mario. Myślałam, że się zleje, nie ma to jak dobrzy kumple i PSP w klopie hahahaha
- Ej Marco to ja już może się rozłączę, co? - właściwie nie czekając na odpowiedź kliknęłam czerwony przycisk w moim telefonie ponieważ usłyszałam otwierane drzwi. Szybko schowałam się za drzwiami z których wychodziło się z przed pokoju.
- Sara powinna już być, albo za jakieś dziesięć minut - usłyszałam bardzo radosną Lili.
Napięłam mięśnie i bezdźwięcznie czekałam na pierwszą ofiarę która wejdzie do salonu. Obstawiałam, że Emily jest z Marcelem i Erikiem bo Marco z Mario byli u siebie, a my z innymi się jak na razie nie zadajemy.
Drzwi zaczęły się otwierać. Nie zwracając uwagi na to kto z nich wychodzi skoczyłam na niego i zaczęłam tykać w brzuch. Jak się okazało moją ofiarą był Hummels'ik który tak się mnie przestraszył, że gdyby obok nie stało krzesło o które się oparł, leżał by na ziemi.
- Nie żyjesz, nie żyjesz! - zaczął mnie gonić z nadzieją, że uda mu się mi oddać, ale szybko wbiegłam do łazienki i się zamknęłam.
- Co ci? - usłyszałam Emily.
- A nic, nic próbuję pomóc Sarze wydostać się z łazienki... -powiedział Mats sztucznie słodkim głosikiem i zaczął szarpać klamkę od drzwi do toalety. "No to się wkopałam" - pomyślałam. Nigdy stąd nie wyjdę ahahah śmierć we własnej łazience, a właściwie to w wc przyjaciółki... hmm jak miło.
- Echh wy to zawsze coś, ciekawe kiedy dorośniecie. - Mówiła dalej. - A jak tam w Berlinie Saruś?! - wydarła się do mnie.
- Właściwie to średnio! Potem pogadamy jak mnie ten pedofil wypuści! - zaczęłam pchać w drzwi które trzymał Mats.
- Ale wiesz, że nie jestem pedofilem bo ty jesteś już dorosła.
- Ale masz brodę! ahhahaah - wydarłam się, a on puścił drzwi. Ponieważ całym swoim ciałem byłam o nie oparta, wyleciałam z łazienki z wielkim hukiem wpadając na Marco. Zaraz Marco?!
- Co ty tu robisz?!
- Łapię cię bo byś leżała na ziemi misiu.
- No, ale co wy tu wszyscy robicie no?! - zapytałam patrząc na Ilka'ego, Marcela, Mario, Jonasa, Matsa i Piszcza siedzących na kanapie razem ze swoimi dziewczynami lub bez. - A po za tym to Mats mnie zamknął w tym kiblu, a wypadłam na ciebie! I i ty byłeś przed chwilą u siebie w domu!
- Nie, nie, nie kochanie sama wbiegłaś do tej łazienki. - poprawił mnie Mats z kanapy.
- No, ale czego wy tu wszyscy przyszliście? - nie mogłam niczego zrozumieć i czekałam na wyjaśnienia kiedy to w drzwiach od domu pojawił się zdyszany Durm.
- Sorka za spóźnienie! - wykrzyknął. Poszłam na górę się przebrać bo wpieniłam się na Lili, że zaprasza chłopaków do nas kiedy jestem zmęczona po podróży. Mając na nich wyjebane położyłam się na łóżku i puściłam ulubioną piosenkę aby się zrelaksować. Nie wiem ile czasu minęło ponieważ potrafiłam słuchać muzyki godzinami kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. No tak -,- nie zakluczyłam pokoju, a leżąc na boku akurat tyłem do drzwi nie mogłam ani zauważyć ani usłyszeć wchodzącego tu ludu ze względu na muzykę w słuchawkach.
- Wszystko w porządku? - zapytał Erik. Wyjęłam słuchawki z uszu.
- Tak. Miło, że się mną zainteresowałeś. - uśmiechnęłam się. Blondyn położył się tuż przy mnie i zaczął bawić się moimi włosami.
- Nie mów, że wszystko jest w porządku bo widzę że coś cie gryzie.
- Po prostu jestem zmęczona podróżą.
- Ale na pewno? Na pewno wszystko oki? - dopytywał się.
- Tak, dzięki. - uściskałam go.
- No to się cieszę. - odpowiedział z uśmiechem, wstał i ruszył do wyjścia z pokoju.
- Ej noo już mnie zostawiasz? - próbowałam go zatrzymać nie wstając z łóżka, ale chyba jak się okazało on też miał na mnie wywalone bo wiedziałam, że to usłyszał, a nawet się nie odwrócił. "Cham pieprzony" - pomyślałam i włożyłam słuchawki do uszu. Dopiero teraz do mnie doszło, że to Emily tak zryła mi humor zapraszając tu chłopaków. Nagle drzwi od pokoju znowu się otworzyły co tym razem widziałam. Do pokoju wszedł mój chłopak próbujący ukryć coś za plecami. Zaciekawiona wyjęłam słuchawki i usiadłam po turecku na łóżku. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- No co się tak śmiejesz no?
- Patrz co ci kupiliśmy wczoraj. - postawił prze de mną pudełko. Otworzyłam je i dopiero teraz poprawił mi się humor.
- Jejciu dziękuję! Są śliczne. Właśnie miałam sobie kupić nowe bo na Minorce mi się rozwaliły. Dziękuję!! - uściskałam go i dałam buziaka. - Kochany jesteś!
W pudełku były takie oto Air Max'y
- Wiesz właściwie to Emily ci je wypatrzyła. Ja tylko wpisałem pin przy kasie - zaśmiał się.
- Ważne i to hehe. Ej ja też coś dla ciebie mam! - zerwałam się z łóżka i zaczęłam przegrzebywać rzeczy z Berlina. Kiedy udało mi się ją znaleźć zwinęłam ją w kulkę i rzuciłam w niego. Zaczął się przyglądać koszulce.
- Mmm to w końcu mnie lowisz czy hejcisz?
- No nie wiem, nie wiem hahahah nie potrafię się zdecydować.
- Zdecydowanie wolę abyś wybrała pierwszą wersję.
- Ale pierwszą którą wymieniłeś czy pierwszą na koszulce? - Zapytałam bardzo podejrzliwie. Szybko spojrzał się na bluzkę i nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
- Oczywiście, że pierwszą którą powiedziałem. - zaśmiał się. - To którą wybierasz?
- Noo powiedzmy, że cię bardzo lubię...
- Mmm czyli lajczysz
- Hahahah ogarnij się z tym oki?
- No dobra no - posmutniał na sekundę. - Ale wiedz, że ja cię tak lajcze, lajcze.
- Przestań no! - usiadłam koło niego. I zaczęliśmy gadać.
- Ej już 23:00 schodzimy do nich? Zaraz pewnie impreza się skończy. a chcę cię zapoznać z Jonasem. - po pewnym czasie zaproponował Erik.
- No dobra z tobą mogę zejść, ale muszę się przebrać przecież w dresie nie pójdę.
- Okej to czekam. - odparł. Szybko nałożyłam na siebie rurki i bordową bluzkę.
- Iiii jak? - wyskoczyłam z łazienki.
- Pięknie - uśmiechnął się.
- Oj nie przesadzaj to zwykłe ubranie, schodzimy na pół godziny. Wystarczyło by zwykłe "spoko".
- Dobra chodź bo wszyscy pojadą zanim przyjdziemy. - podał mi rękę. - Wiesz że po jutrze wyjeżdżamy?
- Wiem. - ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej.
Kiedy zeszliśmy na dół przeżyłam szok. Trzy czwarte obecnych osób na pewno coś piło i to w większych ilościach. Właściwie to na nogach trzymała się Lili, Robert z Anią którzy musieli przyjść później bo ich nie widziałam, Marcel i Jonas jeszcze jakoś się ruszał...
_____________________________________________________
Uhuhuhu mamy już 14 rozdział :) Wiem, że jest nudny, też takich nie lubię, ale muszę je napisać żebyście potem wiedziały o co chodzi jak będzie jakaś akcja^^
- Wszystko w porządku? - zapytał Erik. Wyjęłam słuchawki z uszu.
- Tak. Miło, że się mną zainteresowałeś. - uśmiechnęłam się. Blondyn położył się tuż przy mnie i zaczął bawić się moimi włosami.
- Nie mów, że wszystko jest w porządku bo widzę że coś cie gryzie.
- Po prostu jestem zmęczona podróżą.
- Ale na pewno? Na pewno wszystko oki? - dopytywał się.
- Tak, dzięki. - uściskałam go.
- No to się cieszę. - odpowiedział z uśmiechem, wstał i ruszył do wyjścia z pokoju.
- Ej noo już mnie zostawiasz? - próbowałam go zatrzymać nie wstając z łóżka, ale chyba jak się okazało on też miał na mnie wywalone bo wiedziałam, że to usłyszał, a nawet się nie odwrócił. "Cham pieprzony" - pomyślałam i włożyłam słuchawki do uszu. Dopiero teraz do mnie doszło, że to Emily tak zryła mi humor zapraszając tu chłopaków. Nagle drzwi od pokoju znowu się otworzyły co tym razem widziałam. Do pokoju wszedł mój chłopak próbujący ukryć coś za plecami. Zaciekawiona wyjęłam słuchawki i usiadłam po turecku na łóżku. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- No co się tak śmiejesz no?
- Patrz co ci kupiliśmy wczoraj. - postawił prze de mną pudełko. Otworzyłam je i dopiero teraz poprawił mi się humor.
- Jejciu dziękuję! Są śliczne. Właśnie miałam sobie kupić nowe bo na Minorce mi się rozwaliły. Dziękuję!! - uściskałam go i dałam buziaka. - Kochany jesteś!
W pudełku były takie oto Air Max'y
- Wiesz właściwie to Emily ci je wypatrzyła. Ja tylko wpisałem pin przy kasie - zaśmiał się.
- Ważne i to hehe. Ej ja też coś dla ciebie mam! - zerwałam się z łóżka i zaczęłam przegrzebywać rzeczy z Berlina. Kiedy udało mi się ją znaleźć zwinęłam ją w kulkę i rzuciłam w niego. Zaczął się przyglądać koszulce.
- Mmm to w końcu mnie lowisz czy hejcisz?
- No nie wiem, nie wiem hahahah nie potrafię się zdecydować.
- Zdecydowanie wolę abyś wybrała pierwszą wersję.
- Ale pierwszą którą wymieniłeś czy pierwszą na koszulce? - Zapytałam bardzo podejrzliwie. Szybko spojrzał się na bluzkę i nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
- Oczywiście, że pierwszą którą powiedziałem. - zaśmiał się. - To którą wybierasz?
- Noo powiedzmy, że cię bardzo lubię...
- Mmm czyli lajczysz
- Hahahah ogarnij się z tym oki?
- No dobra no - posmutniał na sekundę. - Ale wiedz, że ja cię tak lajcze, lajcze.
- Przestań no! - usiadłam koło niego. I zaczęliśmy gadać.
- Ej już 23:00 schodzimy do nich? Zaraz pewnie impreza się skończy. a chcę cię zapoznać z Jonasem. - po pewnym czasie zaproponował Erik.
- No dobra z tobą mogę zejść, ale muszę się przebrać przecież w dresie nie pójdę.
- Okej to czekam. - odparł. Szybko nałożyłam na siebie rurki i bordową bluzkę.
- Iiii jak? - wyskoczyłam z łazienki.
- Pięknie - uśmiechnął się.
- Oj nie przesadzaj to zwykłe ubranie, schodzimy na pół godziny. Wystarczyło by zwykłe "spoko".
- Dobra chodź bo wszyscy pojadą zanim przyjdziemy. - podał mi rękę. - Wiesz że po jutrze wyjeżdżamy?
- Wiem. - ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej.
Kiedy zeszliśmy na dół przeżyłam szok. Trzy czwarte obecnych osób na pewno coś piło i to w większych ilościach. Właściwie to na nogach trzymała się Lili, Robert z Anią którzy musieli przyjść później bo ich nie widziałam, Marcel i Jonas jeszcze jakoś się ruszał...
_____________________________________________________
Uhuhuhu mamy już 14 rozdział :) Wiem, że jest nudny, też takich nie lubię, ale muszę je napisać żebyście potem wiedziały o co chodzi jak będzie jakaś akcja^^