niedziela, 28 września 2014

Rozdział 14

*Oczami Sary*

Kiedy doleciałam do Berlina była 11:15. Złapałam żółtą taksówkę i pojechałam do domu. Gdy ujrzałam ten niby zwykły budynek uśmiech zagościł na mojej twarzy. Tak naprawdę to tutaj czułam się jak w domu. Nie tam w Dortmundzie u Emily nawet jak był przy mnie Erik. Kiedy moje myśli przeszły na temat "Erik" i byłam w Berlinie więc był tu ktoś taki jak Ben zaczęłam się zastanawiać czy ze mną i z moim chłopakiem nie będzie tak samo jak z Benem. Właściwie z Erikiem jestem nie cały miesiąc, a mi wydaje się, że to już taki niesamowity związek. Tyle, że w poprzednim było tak samo, niby "forever" które trwało 2 miesiące.  Zaczęłam układać w domu i robić zdjęcia aby wystawić mieszkanie na sprzedaż nie przestając o tym myśleć. Może faktycznie nie warto się pakować w kolejny związek? Kiedy wystawiłam na sprzedaż także auto postanowiłam pojechać do mojej ukochanej galerii w centrum.   Miło było sobie wspominać, szłam po parku w centrum Berlina. Tuż za rogiem była moja praca, a dwie ulice ulubiona galeria. Usiadłam sobie na trawie i zaczęłam wspominać wszystkie niesamowite chwile które tu spędziłam. Większość była z Benem, ale było jeszcze parę z Emily - pamiętam jak do mnie przyjeżdżała, zawsze szłyśmy tu na zakupy bo w Dortmundzie nie było aż tylu galerii w jednym miejscu. Achhh jeszcze pamiętam! Rok czy dwa lata temu spotykałam się z Timem, kiedy zobaczył mnie z moim przyjacielem mocno się zbulwersował i mnie rzucił, a po tygodniu jak sam doszedł prawdy to błagał żebym do niego wróciła, a ja oczywiście się nie zgodziłam. Śmiać mi się z niego chciało, potem mówił, że znajdzie mnie i tego pożałuję. Właściwie to fajny był, po tych groźbach się go bałam, ale raz spotkałam go na mieście i się do mnie uśmiechał, normalnie gadaliśmy więc chyba sobie z tamtym żartował albo zapomniał. Z resztą już w ogóle go nie pamiętałam, teraz jakoś mi się przypomniało. Uświadamiając sobie która godzina ruszyłam w stronę galerii. "Achh zamarzyłam się" - pomyślałam. Uwielbiałam marzyć, potrafiłam się wyłączyć na godzinę, nawet dłużej i po prostu myśleć. Marzyć i wspominać tak na zmianę. Układałam mnóstwo historii które były właściwie nie do spełnienia. Ale przecież dwa lata temu marzyłam o spotkaniu sławnego piłkarza, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez Hummels'a i Reus'a... szczególnie bez nich. Z Erikiem też by było fajnie być do końca...  
Wchodząc do galerii zobaczyłam osoby których nie powinnam zobaczyć. Serio?! Czemu?! - załamywałam się. Przy pierwszym sklepie do którego chciałam wejść bardzo ładna dziewczyna z którą już kiedyś rozmawiałam całowała się z chłopakiem o czarnych włosach ułożonych w "artystyczny nieład". Właściwie to nie było tak kiedy ich widziałam pierwszy raz. Nie popłakałam się. Było mi raczej tak dziwnie. Byłam zła na Emmę, że nadal jest z Benem. Przecież to prawie miesiąc będzie! Chciałam ją ostrzec tylko, że był jeden problem. Teraz mi się przypomniało, że Ben był takim typem, że nie tylko zranił mnie psychicznie, ale przecież tak mi przywalił i to w twarz, że odleciałam, a pewnie nadal takim jest. Szybko poszłam do innego sklepu ciągle przypatrując im się z ukrycia. Musiałam poczekać na taki moment kiedy Emma będzie sama bo bałam się Bena, a odczułam to dopiero teraz kiedy był blisko mnie, a ja byłam sama.
Kiedy w końcu chłopak wszedł do przymierzalni z tyloma ciuchami, że mogłam spokojnie do niej podejść szybko podbiegłam i zaczęłam mówić szeptem. Dziewczyna szybko mnie poznała i zgodziła się spotkać jutro rano w parku, ale bez Bena. Zadowolona z siebie poszłam robić zakupy w innym sklepie żeby ich nie spotkać i myślałam co mam powiedzieć Emmie. Kupiłam tylko elegancki płaszczyk na zimę, do tego komin, rurki i jeszcze koszulkę dla Erika. Wróciłam do domu, siadłam przy komputerze i oprócz gadania z chłopakami przez Skype nic nie robiłam.

*

Szybko się ubrałam, wzięłam koc i pojechałam do parku z brzegu miasta. Wiedziałam, że w centrum mogłybyśmy go spotkać bo on właściwie nigdy w domu nie był tylko tam. Dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić, że prawie nic nie wiedziałam o Benie będąc w nim "nad życie" zakochana.,.
Emma już na mnie czekała.
- Hej - przywitałam się.
- Cześć - uśmiechnęła się - to wytłumaczysz mi dlaczego tutaj się spotykamy?
- Tak jasne, siadaj - wskazałam na rozłożony prze ze mnie koc. - No więc jak tam ci się układa z Benem?
- Super, jejku wiesz jaki on jest niesamowity? A gdzieś ty się podziewasz? nie widziałam cię od tamtej pory.
- Echh bo ja się przeprowadziłam, wczoraj przyleciałam żeby sprzedać to mieszkanie, ale nie zmieniając tematu, serio? Wszystko w porządku u ciebie i Bena? Myślałam, że po tym jak ci o nim powiedziałam prawdę za co mi się oberwało zerwiesz z nim.
- Wiesz po tamtej sytuacji faktycznie z nim zerwałam, ale po dwóch dniach przyszedł pod mój dom  z kwiatami i prawie na kolanach błagał żebym do niego wróciła. Mówił, że nigdy nie spotkał tak niesamowitej dziewczyny jak ja, i że zawsze chce być przy mnie. - Emma opowiadała o tym taka szczęśliwa, rozmarzona nawet nie wiem jak to ująć. Właściwie nie wiedziałam co sobie myśleć. Za razem takie zachowanie bardzo pasowało mi do charakteru Bena, ale sama dziś uznałam, że właściwie za dobrze go nie znałam, i to może mi się tylko zdawać, że Ben też jest z Emmą tylko dla kasy. Postanowiłam powiedzieć jej całą prawdę jak to było ze mną i dać jej wolną rękę. Jak chce to niech z nim będzie jak nie to nie. Nie chciałam żeby cierpiała, albo tak nienawidziłam Bena, że uważałam, że nie zasługuje na taką dziewczynę jak ona.
- Em posłuchaj... ja nie chce żebyś cierpiała. Jak ja byłam z Benem też było niesamowicie, na każdym kroku byłam jego księżniczką, często razem chodziliśmy do parku i na zakupy, a ja bezgranicznie w nim zakochana wydawałam mnóstwo moich oszczędności na jakieś ciuchy dla niego. Najgorsze było to, że kiedy straciłam prace on mnie cholernie zranił. Nawrzeszczał na  mnie, rzucił jak jakąś rzecz i prawie uderzył, a jak wtedy ci o nim powiedziałam prawdę przyszedł pod mój dom i dał mi takiego liścia w twarz, że nie myślałam, że da się tak worek treningowy uderzyć. A wiesz teraz jak patrze na nasz związek w roli obserwatora to widzę, że tak naprawdę myślałam, że on po za mną świata nie widzi, że naprawdę ma mnie za księżniczkę, a on właściwie miał na mnie wyjebane. Nie chcę żeby to ciebie spotkało. Przemyśl sobie czy wasz związek ma sens.
- Ty jesteś o niego zazdrosna. - krzywo się na mnie popatrzyła - Serio myślisz, że uwierzę ci w takie głupstwa o nim? - z każdym wyrazem podnosiła głos aż wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. - Jeśli spotkałyśmy się tylko po to żebyś mogła znowu być z Benem myśląc, że ja po twoim gadaniu z nim zerwę to się grubo pomyliłaś! Cześć! - sucho powiedziała i szybkim krokiem zaczęła się ode mnie oddalać.  Właściwie to nie zdziwiła mnie ta reakcja, po prostu wstałam złożyłam koc i poszłam do samochodu. Skoro Emma nie chce mojej pomocy to już jej więcej razy nie dostanie. Kiedy dotarłam do domu zaczęłam pakować wszystkie rzeczy które miałam zabrać do Dortmundu. Do samolotu miałam jeszcze półtora godziny więc zrobiłam sobie coś do jedzenia i puściłam telewizje.

Na lotnisku był straszny tłok. Dużo latałam samolotami, ale z czymś takim się nie spotkałam. Wysłałam Emily SMS'a, że lecę samolotem o tej porze aby wiedziała kiedy będę w domu.

***

Weszłam do domu w którym nikogo nie było. Emily już na pewno skończyła pracę, a zresztą nie wiem czy już jej nie rzuciła. Dzwoniłam do niej, ale kiedy po trzech sygnałach nie odbierała wykręciłam numer Erik'a. Kiedy on też nie odbierał zaczęłam się trochę martwić i zadzwoniłam do Marco. On zawsze ma telefon bo musi se foty cykać. 
- Hej misiu co tam? 
- Oo cześć przynajmniej ty odbierasz, co robisz?
- Emm nie ważne..., a ty? - zanim zdążyłam mu odpowiedzieć usłyszałam Mario, krzyczał coś w stylu "Marcoo wyłaź z tej łazienki, ile można tam siedzieć !?!" odowiedziałam Marco parsknięciem śmiechu.
- Oj no co się śmiejesz trzeba jakoś te włosy ułożyć. - " Marco wszystko w porządku?! Z kim ty gadasz w łazience" - słyszałam Mario. "Zamknij się zaraz wyjdę!" - odpowiedział mu blondyn.
- Masz mnie na głośniku? hahahah
- Nie da się układać włosów i gadać z telefonem w ręku, wybacz.
- Ale ty na pewno układasz włosy? Może ci przeszkadzam? hahhahahahha
- No co ty misiu, ty mi przeszkadzasz? - "Marco randkę z Sarą urządzaj sobie gdzieś indziej niż w kiblu!" - znowu usłyszałam Mario. 
- Chyba twojemu kumplowi coś nie odpowiada hahaah 
- Spokojnie zajmę się tym - odpowiedział i usłyszałam wrzask. " Mario łazienka na dole jest wolna przecież!" "Ale tam zostało moje PSP!" - usłyszałam odpowiedź Mario. Myślałam, że się zleje, nie ma to jak dobrzy kumple i PSP w klopie hahahaha
- Ej Marco to ja już może się rozłączę, co? - właściwie nie czekając na odpowiedź kliknęłam czerwony przycisk w moim telefonie ponieważ usłyszałam otwierane drzwi. Szybko schowałam się za drzwiami z których wychodziło się z przed pokoju. 
- Sara powinna już być, albo za jakieś dziesięć minut - usłyszałam bardzo radosną Lili. 
Napięłam mięśnie i bezdźwięcznie czekałam na pierwszą ofiarę która wejdzie do salonu. Obstawiałam, że Emily jest z Marcelem i Erikiem bo Marco z Mario byli u siebie, a my z innymi się jak na razie nie zadajemy. 
Drzwi zaczęły się otwierać. Nie zwracając uwagi na to kto z nich wychodzi skoczyłam na niego i zaczęłam tykać w brzuch. Jak się okazało moją ofiarą był Hummels'ik który tak się mnie przestraszył, że gdyby obok nie stało krzesło o które się oparł, leżał by na ziemi. 
- Nie żyjesz, nie żyjesz! - zaczął mnie gonić z nadzieją, że uda mu się mi oddać, ale szybko wbiegłam do łazienki i się zamknęłam. 
- Co ci? - usłyszałam Emily.
- A nic, nic próbuję pomóc Sarze wydostać się z łazienki... -powiedział Mats sztucznie słodkim głosikiem i zaczął szarpać klamkę od drzwi do toalety. "No to się wkopałam" - pomyślałam. Nigdy stąd nie wyjdę ahahah śmierć we własnej łazience, a właściwie to w wc przyjaciółki... hmm jak miło. 
- Echh wy to zawsze coś, ciekawe kiedy dorośniecie. - Mówiła dalej. - A jak tam w Berlinie Saruś?! - wydarła się do mnie. 
- Właściwie to średnio! Potem pogadamy jak mnie ten pedofil wypuści! - zaczęłam pchać w drzwi które trzymał Mats.
- Ale wiesz, że nie jestem pedofilem bo ty jesteś już dorosła.
- Ale masz brodę! ahhahaah - wydarłam się, a on puścił drzwi. Ponieważ całym swoim ciałem byłam o nie oparta, wyleciałam z łazienki z wielkim hukiem wpadając na Marco. Zaraz Marco?!
- Co ty tu robisz?! 
- Łapię cię bo byś leżała na ziemi misiu. 
- No, ale co wy tu wszyscy robicie no?! - zapytałam patrząc na Ilka'ego, Marcela, Mario, Jonasa,  Matsa i Piszcza siedzących na kanapie razem ze swoimi dziewczynami  lub bez. - A po za tym to Mats mnie zamknął w tym kiblu, a wypadłam na ciebie! I i ty byłeś przed chwilą u siebie w domu!
- Nie, nie, nie kochanie sama wbiegłaś do tej łazienki. - poprawił mnie Mats z kanapy.
- No, ale czego wy tu wszyscy przyszliście? - nie mogłam niczego zrozumieć i czekałam na wyjaśnienia kiedy to w drzwiach od domu pojawił się zdyszany Durm.
- Sorka za spóźnienie! - wykrzyknął. Poszłam na górę się przebrać bo wpieniłam się na Lili, że zaprasza chłopaków do nas kiedy jestem zmęczona po podróży. Mając na nich wyjebane położyłam się na łóżku i puściłam ulubioną piosenkę aby się zrelaksować. Nie wiem ile czasu minęło ponieważ potrafiłam słuchać muzyki godzinami kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. No tak -,- nie zakluczyłam pokoju, a leżąc na boku akurat tyłem do drzwi nie mogłam ani zauważyć ani usłyszeć wchodzącego tu ludu ze względu na muzykę w słuchawkach.
- Wszystko w porządku? -  zapytał Erik. Wyjęłam słuchawki z uszu.
- Tak. Miło, że się mną zainteresowałeś. - uśmiechnęłam się. Blondyn położył się tuż przy mnie i zaczął bawić się moimi włosami.
- Nie mów, że wszystko jest w porządku bo widzę że coś cie gryzie.
- Po prostu jestem zmęczona podróżą.
- Ale na pewno? Na pewno wszystko oki? - dopytywał się.
- Tak, dzięki. - uściskałam go.
- No to się cieszę. - odpowiedział z uśmiechem, wstał i ruszył do wyjścia z pokoju.
- Ej noo już mnie zostawiasz? - próbowałam go zatrzymać nie wstając z łóżka, ale chyba jak się okazało on też miał na mnie wywalone bo wiedziałam, że to usłyszał, a nawet się nie odwrócił.  "Cham pieprzony" - pomyślałam i włożyłam słuchawki do uszu. Dopiero teraz do mnie doszło, że to Emily tak zryła mi humor zapraszając tu chłopaków. Nagle drzwi od pokoju znowu się otworzyły co tym razem widziałam. Do pokoju wszedł mój chłopak próbujący ukryć coś za plecami. Zaciekawiona wyjęłam słuchawki i usiadłam po turecku na łóżku. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- No co się tak śmiejesz no?
- Patrz co ci kupiliśmy wczoraj. - postawił prze de mną pudełko. Otworzyłam je i dopiero teraz poprawił mi się humor.
- Jejciu dziękuję! Są śliczne. Właśnie miałam sobie kupić nowe bo na Minorce mi się rozwaliły. Dziękuję!! - uściskałam go i dałam buziaka. - Kochany jesteś!
W pudełku były takie oto Air Max'y




















 - Wiesz właściwie to Emily ci je wypatrzyła. Ja tylko wpisałem pin przy kasie - zaśmiał się.
- Ważne i to hehe. Ej ja też coś dla ciebie mam! - zerwałam się z łóżka i zaczęłam przegrzebywać rzeczy z Berlina.  Kiedy udało mi się ją znaleźć zwinęłam ją w kulkę i rzuciłam w niego. Zaczął się przyglądać koszulce.
- Mmm to w końcu mnie lowisz czy hejcisz?
- No nie wiem, nie wiem hahahah nie potrafię się zdecydować.
- Zdecydowanie wolę abyś wybrała pierwszą wersję.
- Ale pierwszą którą wymieniłeś czy pierwszą na koszulce? - Zapytałam bardzo podejrzliwie. Szybko spojrzał się na bluzkę i nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
- Oczywiście, że pierwszą którą powiedziałem. - zaśmiał się. - To którą wybierasz?
- Noo powiedzmy, że cię bardzo lubię...
- Mmm czyli lajczysz
- Hahahah ogarnij się z tym oki?
- No dobra no - posmutniał na sekundę. - Ale wiedz, że ja cię tak lajcze, lajcze.
- Przestań no! - usiadłam koło niego. I zaczęliśmy gadać.
- Ej już 23:00 schodzimy do nich? Zaraz pewnie impreza się skończy. a chcę cię zapoznać z Jonasem. - po pewnym czasie zaproponował Erik.
- No dobra z tobą mogę zejść, ale muszę się przebrać przecież w dresie nie pójdę.
- Okej to czekam. - odparł. Szybko nałożyłam na siebie rurki i bordową bluzkę.
- Iiii jak? - wyskoczyłam z łazienki.
- Pięknie - uśmiechnął się.
- Oj nie przesadzaj to zwykłe ubranie, schodzimy na pół godziny. Wystarczyło by zwykłe "spoko".
- Dobra chodź bo wszyscy pojadą zanim przyjdziemy. - podał mi rękę. - Wiesz że po jutrze wyjeżdżamy?
- Wiem. - ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej.
Kiedy zeszliśmy na dół przeżyłam szok. Trzy czwarte obecnych osób na pewno coś piło i to w większych ilościach. Właściwie to na nogach trzymała się Lili, Robert z Anią którzy musieli przyjść później bo ich nie widziałam, Marcel i Jonas jeszcze jakoś się ruszał...

_____________________________________________________
Uhuhuhu mamy już 14 rozdział :) Wiem, że jest nudny, też takich nie lubię, ale muszę je napisać żebyście potem wiedziały o co chodzi jak będzie jakaś akcja^^







środa, 24 września 2014

Rozdział 13

"Life is beautiful!
Sometimes -,- "


*Sara*
To był ostatni dzień na Minorce. Przez wczorajsze wydarzenia nie mogłam spać i już na dobre przebudziłam się około 6:00. "No fajnie, że poszłam spać po północy i wstaje o 6" - pomyślałam załamana, ale wtedy wpadłam na świetny pomysł żeby odegrać się na Marco za wczoraj. Jego wczorajszy żarcik miał być fajny, ale chyba mi i Erik'owi niezbyt się to podobało. Nie budząc Emily ubrałam się, nalałam do kubka zimnej wody i po cichu wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi od pokoju chłopaków i nie mogąc wytrzymać bez uśmiechania się podeszłam pod łóżko Marco i oblałam go tą wodą. Nieźle się wystraszył i prawie spadł z łóżka, a ja jakby nigdy nic zaczęłam:
- Chodź biegać misiu, nie mogłam cię dobudzić - wyszczerzyłam się.
- Kurna Sara jestem cały mokry przez ciebie - wpienił się.
- Zdejmij tą mokrą bluzkę to będziesz suchszy hahahah - siadłam przy nim na łóżku i zaczęłam zdejmować mu bluzkę.
- Weź mnie nie rozbieraj! Prywatności! hahahaah - sam ją zdjął i rzucił nią we mnie.
- Fuuu czym ty to wypsikałeś? Jak ty w tym śpisz?
- Normalnie misiu - wyszczerzył się i zaczął mnie łaskotać.
- Aaa! Weź się ogarnij! - próbowałam złapać jego ręce i je przytrzymać żeby przestał, ale to było na nic.
- Uspokójcie się - błagał Mario który chciał spać.
- To idziemy biegać? - zapytał już spokojny Marco.
- Oczywiście! że nie.
- To po co mnie budziłaś?- zdziwił się.
- A o tak o.
- Ooo wkurzyłaś mnie misiu. Wiesz, że dziś wieczorem wyjeżdżamy?
- Wiem - zaśmiałam się.
- Idziemy na dwór? - zaproponował.
- No chodź, tylko się ubierz hahahha - rzuciłam w niego tą koszulką.
- Dobra, dobra - poszedł łazienki.
Poszliśmy razem na plaże. Powietrze było bardzo rześkie. W końcu była siódma rano! Miasto jakby spało, plaże były puste.. jeden z najlepszych widoków jakie zapamiętam z Minorki. Nagle zobaczyłam że Marco robi mi zdjęcia swoim telefonem.
- Czemu robisz mi foty? - zapytałam niezbyt zadowolona.
- No popatrz jak ci ładnie z takim widoczkiem - zaczął mi słodzić i pokazywać foty które zrobił.
- Jak będziemy w Dortmundzie masz mi je wysłać, oki?
- Jasne - odpowiedział i zrobiliśmy sobie parę selfie z widokiem na morze i skały, a potem jedno z nich powędrowało na fb Marco. Po spacerze wróciliśmy do hotelu na śniadanie. Weszłam do mojego pokoju, a tam siedzieli Emily, Marcel i Erik.
- Ooo Sara gdzieś się podziewała? - zapytała przyjaciółka. Przywitałam się ze wszystkimi uściskiem i usiadłam Erik'owi na kolanach.
- Byłam na plaży z Marco, robiliśmy foty.
- Spoko, patrz co oglądamy. - pokazała mi coś na kompie. Kiedy przeczytałam tytuł byłam wściekła.
- Kto to napisał!? - chciałam rzucić się na laptopa, ale Erik mnie przytrzymał.
-Spokojnie, spokojnie. - mówił.
- Jak mam być spokojna jak czytam "Blond lizuska dołączyła do piłkarzy z BVB. Ostatnio na plaży całowała się z Erikiem Durm'em, a teraz przylizuje się do Marco Reus'a. Czy spodoba się to dziewczynom piłkarzy?..." Jak? Jeszcze te foty! Marco to wstawił i po dwóch minutach takie coś na necie?!
- Sara tak to bywa jak się jest w naszym towarzystwie, naprawdę nie masz się co przejmować..- tłumaczył Marcel.
- Tak, ale teraz dla wszystkich jestem jakąś lizuską! Erik chodź na chwilę. - pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy z pokoju.
-Coś się stało? - zapytał.
- Gniewasz się, że poszłam rano z Marco na plaże, a nie z tobą? W końcu jestem z tobą, ale ja poszłam tylko o tej 6:00 rano oblać go wodą, a potem jakoś tak wyszło, że poszliśmy na dwór. Wiesz my robiliśmy sobie tylko zdjęcia.,. - tłumaczyłam się. ale Erik tylko się uśmiechnął i przytulił się do mnie.
- Sara nie przejmuj się - zaśmiał się - wolę żebyś oblewała wodą Marco niż mnie hahaha.
- Cieszę się, szkoda, że już wracamy. - weszliśmy do pokoju.

***

- Achhh! Jak miło być znowu w domu! - wykrzyknęła następnego dnia rana szczęśliwa Emily. - Podobało ci się tam? Mi bardzo.
- Tak, fajnie było - zaśmiałam się. - Od kiedy wracasz do pracy? 
- Od jutra już urlopu nie mam, ale nie wiem czy nie zrezygnuje.. zobaczy się. Chłopaki za kilka dni jadą na obóz treningowy już, wiesz? - zapytała zmartwiona.
- Nie, nie wiedziałam, Erik mi nic nie mówił, a ty wiesz że nie długo lecę do Berlina? 
- Jak to? Wracasz? A Erik? Ja? Chłopaki? - myślałam, że Lili zaraz się popłacze.
- Spokojnie, spokojnie, lecę żeby sprzedać tamto mieszkanie i samochód po co mam za nie płacić?
- Jeju nie strasz tak, myślałam, że znowu cię stracę. - uściskała mnie.
Obie zajęłyśmy się swoimi sprawami, Nawet nie wiem jak szybko zastał nas wieczór. Ja uporządkowywałam zdjęcia z Minorki, a potem szukałam biletów do Berlina, a Emily gadała z kimś przez Skype, chyba z Marcelem.
- Okej, to do zobaczenia - usłyszałam, a Lili zamknęła komputer.
- Sara szykuj się! Idziemy na imprezę do Mats'a! - wydarła się ze swojego pokoju.
- Oooo u Hummels'ika? Jak miło hehehe. A kiedy?
- Za chwilę! Mamy się przyszykować i przyjść!
- Nie musisz się drzeć! hahahah Słyszę!
- Na pewno?! Czy może powtórzyć?!
- Na pewno! - obie darłyśmy się do siebie mimo, że oddzielała nas tylko ściana ponieważ pokoje były koło siebie. Jej jak ja uwielbiam za to Emily. Z nią to zawsze jest śmiesznie! Achh te nasze odpały jeszcze ze szkoły^^ nigdy tego nie zapomnę.
Szybko nałożyłam na siebie to:
i ustylizowałam włosy. Ostatnio moja słabość do bordowych rzeczy wzrosła więc nie mogłam oprzeć się tej sukience. Zeszłam na dół, a tam czekała już gotowa Emily.
- Jeeej jak cudne wyglądasz! Aaaa *.* Lece na ciebie kotku wiesz?
- Nie wiedziałam piesku - uśmiechnęła się "pedofilsko" a ja myślałam, że się popłaczę, ale na szczęście szybko przypomniałam sobie o świeżo nałożonym tuszu do rzęs.  Emily miała no sobie niby zwykłą, a jednak bardzo dodającą jej uroku sukienkę. ( ------------^)

Dzięki aucie Lili byłyśmy u Hummels'a po 10 minutach.
- Oooo przyszły dziewczyny. - usłyszałam głos Marco kiedy weszłyśmy do domu.
- Ślicznie wyglądasz - zaszedł mnie Erik od tyłu, a ja prawie podskoczyłam.
- Jeju nie strasz mnie tak.
- Nie jejuj Saruś bo..! - zaczął drzeć się Marco, ale szybko mu przerwałam.
- Sam nie jejuj "Rojsiku"!
- Wybacz - dał mi buziaka i złapał mnie za rękę obrońca BVB.
- No oczywiście, że wybaczam, a co sobie myślałeś Ericzku? - zaczęłam się zgrywać i śmiać kiedy usłyszałam jakiś donośny nie znany mi dotąd głos.
- Kto się tak drze? Marco to tobie kazała coś tam zrobić idź ją ucisz, to była twoja gosposia Mats? - udawałam, że tego nie słyszę ponieważ jeszcze byłam w przedpokoju i nie widziałam za wielu gości, a do Marco tylko się darłam, sam nie wyszedł mnie powitać. Nigdy nikomu z naszego towarzystwa nie przeszkadzały moje krzyki i żarty z Hummels'em czy Reus'em. Zastanawiałam się kto to jest jeszcze witając się z Erikiem w przedpokoju kiedy przyleciał do nas Marco.
- Ej! Ann jest na imprezie musimy być ostrożni. - powiedział to szeptem i znowu wbiegł do salonu.
- Jaka Ann? - spytałam się blondyna który ciągle mi towarzyszył.
- Ehhh dziewczyna Mario. Podobno wczoraj w nocy jak wróciliśmy ona czekała pod jego domem i go przepraszała. A zakochany w niej Mario znowu do niej wrócił. - "Aaa czyli ta Ann o której tyle wiedziałam z "internetów" nigdy nie rozumiałam tych plot, że Marco jej tak nie lubi. Chętnie ją poznam" - myślałam zadowolona. Weszliśmy do miejsca gdzie toczyła się zabawa.
- Oooo Sara - podbiegł do mnie Mario - To jest moja dziewczyna Ann.
- O bardzo mi miło poznać, Sara jestem. - uśmiechnęłam się i podałam rękę dziewczynie która stała przy pomocniku BVB. Niepewnie podała mi swoją rękę, a właściwie opuszki palców.
- No to fajnie, że się znacie, na Sarze zawsze możesz polegać. - przerwał milczenie Mario i rozeszliśmy się. Potem już nie wiele zapamiętałam z tej imprezy. Coś mi świta... Emily całująca się z Marcelem, Mats na stole, ja z nim, zaraz zaraz co? ja z nim? Zaczęłam się wiercić próbując przypomnieć sobie resztę faktów. Otworzyłam oczy. Byłam w zupełnie obcym mi pokoju. Leżałam na czymś twardym. Próbowałam wstać kiedy ktoś "z pod spodu" mnie przestraszył.
- Leżysz na mnie lepiej niż moje ulubione spodnie. - zobaczyłam Erika. Aha czyli on był tym "czymś twardym"
- Długo myślałeś nad tym tekstem?
- Tylko odkąd się obudziłem - zaśmiał się.
- Czyli?
- Ze dwie godziny temu.
-Jeju, a gdzie my w ogóle jesteśmy? Głowa mnie strasznie boli.
- U Mats'a hyhyhy, wiesz jak się upiłaś?
- Nie wiesz nie wiem - odparłam sarkastycznie. - Ale co mi odbiło? Przecież ja prawie w ogóle nie pije.
- Nie wiem, ale nawet teraz na kacu wyglądasz ślicznie. - pokazał swoje zęby i nagle nie wiem co mi odwaliło, to chyba przez tą głowę.
- Kochasz mnie?
- Tak - nadal się uśmiechał.
- Nawet taką naćpaną?
- Nawet taką naćpaną - przytakną i znowu się śmiał.
- Co cię tak śmieszy no? - oburzyłam się.
- Właściwie to nie wiem.
- To się dowiedz! - przyciągnęłam jego głowę do mojej za ucho.
- Ja ciebie też, ale masz się nie śmiać no! - szepnęłam mu do ucha, ale właściwie to tylko pierwszą część tego zdania.
- Dobra wstawaj i jedziemy do mnie! - zarządził i wstał z łóżka.
- Ale ja nie wstanę, głowa mnie boli - zaczęłam jęczeć, a Erik mnie podniósł i zaczął ze mną schodzić na dół. Oczywiście nie obyło się bez szarpaniny ponieważ byłam nie uczesana i w sukience której spałam, a on mnie niósł do ludzi. Na szczęście obeszło się bez dodatkowych rozmów tylko krótkim " dzięki za nocleg, impreza była super, potem pogadamy" Erika do Mats'a. Nie wiem co miało oznaczać "potem pogadamy" ale miałam to w nosie.  Strasznie bolała mnie głowa. Kiedy u Erika zjadłam śniadanie i wzięłam leki. Byłam w stanie wybrać się z "37" do kina i na zakupy.


*oczami obserwatora*

 Emily była w domu u Marcela.  Siedzieli na kanapie popijając ciepłą herbatę i rozmawiając. Z każdym słowem chłopak wydawał się Emily jeszcze bardziej niesamowity niż był wcześniej. Za to Marcelowi blondynka podobała się jeszcze bardziej jak się uśmiechała. Kochał to. Kochał jej śliczny uśmiech, kiedy jej kąciki ust unosiły się, a na policzkach pojawiały się małe dołeczki.  Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Planowali wspólną przyszłość. Tym czasem Sara i Erik świetnie bawili się w kinie, następnie na zakupach. Oglądali mnóstwo ciuchów i butów. Szczególnie Sara była tym zainteresowana bo chciała powybierać Erik'owi nowe ubrania. Kojarzyło jej się to z zakupami w Berlinie i chciała do tego wrócić, tylko że z tym wyjątkowym blondynem który kiedy by na niego nie spojrzała miał zaróżowione policzki.  
- Idziemy jutro na kolejny film? 
- Ehh ty jeszcze nie wiesz, ale ja.. - spuściła głowę - lecę do Berlina. - spojrzała mu głęboko w oczy, a w nich zobaczyła coś niepokojącego. 
- Jak to? Mówisz dopiero teraz? Sara zostań z nami w Dortmundzie, proszę, zostań dla mnie. - zaczął ją delikatnie całować po szyi nie przejmując się tym, że są w galerii pełniej ludzi i pewnie jakiś fotoreporterów. 
- Erik uspokój się! - złapała go za głowę - Ty płaczesz? - zapytała kiedy zobaczyła błyszczącą się wodę w jego oczach. - Ja jadę tylko na dwa czy trzy dni zająć się mieszkaniem, nie przejmuj się. - zaśmiała się. Przytulił się do niej. I zapytał szczęśliwy: 
- To czemu mnie straszysz hahahah?
- Przepraszam - dała mu buziaka - Nie chciałam cię wystraszyć. Myślałam, że w ogóle się tym nie przejmiesz, albo zapytasz na ile...
- Miałbym się nie przejąć tym, że moja księżniczka odjeżdża ode mnie na zawsze? 
- Nie mów do mnie księżniczka.
- Ok. - skończyli sucho, ale kurczowo złapali się za dłonie i uśmiech do końca dnia nie schodził im z twarzy. 

*

- Polecę z tobą do Berlina, dopiero za 4 dni jedziemy na obóz treningowy. - zaproponował kiedy stali pod drzwiami jej domu. 
-  Nie przejmuj się tym wyjazdem, serio - zaśmiała się - nie sądzę by jeszcze były bilety, wrócę jak najszybciej, dla ciebie, oki?
- Jak dla mnie to oki. - pocałował ją w policzek z uśmiechem na twarzy. - To już czekam na twój powrót, zanudzę się na śmierć.
- Oj nie przesadzaj, pograsz se z Jonasem na Playstation, przecież dawno się nie widzieliście. 
- Mmmm kusząca propozycja he he - zaczął się śmiać.
- No wiem miśku - poczochrała mu włosy.
- No weź no i jak ja teraz do Jonka pójdę? Nie wpuści mnie do domu - oburzył się.
- Jonka? Serio Jonka? hahaha nieźli jesteście, leć już bo ja muszę się spakować. 
- Skoro mnie wyganiasz madam - pocałował jej dłoń. Czuła się jak w niebie, ale nie chciała żeby o tym wiedział. 
- Paaa pysiu, będę tęsknić przez te dwa dni. - przytuliła go i kiedy odchodził czekała przed drzwiami aż zejdzie jej z widoku. Dopiero wtedy weszła do domu.

______________________________________________
Umrę ;-: Pisałam ten rozdział tyle czasu, a jest bezsensowny -,- ale nie martwcie się, już nie będzie tak cudownie jak jest w życiu Sary^^ 
Postaram się dodać rozdział w ten weekend, ale nic nie obiecuję :/  

środa, 17 września 2014

Rozdział 12


"Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same."

Obudziłam się o dziwo na łóżku. W ogóle nie pamiętam kiedy zasnęłam. Erik siedział koło mnie i chyba wstając wyrwałam go z przemyśleń.
- Dzień dobry - uśmiechnął się.
- Hej - wstałam z łóżka i dałam mu buziaka w policzek. Nagle uświadomiłam sobie jedną rzecz.
- Ej gdzie Emily? - szybko zapytałam - miała wrócić z tej imprezy wczoraj, coś się stało? - zaczęłam wystraszona latać po pokoju. Erik złapał mnie za rękę i zaczął się ze mnie śmiać.
- Spokojnie, wszyscy cali i zdrowi tylko może na kacu. Wczoraj jak zasnęłaś wrócili i tylko Emily z Marcelem trzymali się na nogach. Reszta troszkę piła - zaśmiał się na słowo "troszkę" - Emily spała z Marcelem, ja tu z tobą, a chłopaki mieli "umieralnie" w pokoju Marco i Mario. Nie masz się co przejmować kochana. - przytulił mnie, a ja dopiero od wczoraj wiedziałam, że tak naprawdę go kocham. Odwzajemniłam uścisk i wtedy do pokoju weszła Emily ze swoim chłopakiem.
- Oooo jakie zakochańce - podbiegła do nas zadowolona i też uściskała.
- Ej ej ej - z uścisku wydostał się Erik - pozwoliłem ci mnie dotykać? - spojrzał ostro na Emily, a ona jakby nie wiedziała o co chodzi.
- Yyy sorry?
- Dobra przecież żartowałem no hahahaa - i znowu wszyscy się uściskaliśmy tym razem także z Marcelem.
Kiedy już się puściliśmy poszłam się ubrać, a oni się czymś zajęli w pokoju.
Szybko włożyłam na siebie coś takiego:

I wyszłam z łazienki. Ehh ile razy to ja żałowałam, że mam tak jasne włosy. Może by się kiedyś przemalować? Na razie na to nie było czasu.
- Idziemy na śniadanie? - zapytał Marcel jak mnie zauważył.
- No chodźmy, a potem zajrzymy do pijaków. Jeszcze trzeba po Łukasza wstąpić bo on się trzyma, może po dwóch kieliszkach jest. - powiedziała Emily i cała trójka wstała z łóżek na których siedzieli. 
- To ja pójdę po Łukiego - oznajmiłam i podążyłam ku wyjściu.
- Czekaj idę z tobą - dogonił mnie Erik.
- Dobra to czekamy na śniadaniu. - powiedziała Emily, wzięła swoją torebkę i też poszli do drzwi. 
Kiedy byliśmy już parę kroków od nich odezwał się Erik.
- Ślicznie wyglądasz, wiesz?
- Teraz już tak. - zaśmiałam się.
Kiedy weszliśmy na piętro blondyn się zatrzymał.
- Wiesz.. miałem się ciebie już wcześniej zapytać, ale potem się pokłóciliśmy. Czy... czy chciałabyś może być moją dziewczyną?
Troszkę mnie przytkało. Chciałabym wykrzyczeć, że tak, bardzo tego pragnę, ale za razem być dziewczyną sławnego piłkarza na którego lecą tysiące dziewczyn z całego świata? Trzeba by nad tym głębiej pomyśleć. On może mieć każdą, a wybiera mnie. Ciekawe czy na długo. Od wczorajszych wydarzeń, tych uczuć które mnie rozpierały wiedziałam, że go kocham, ale czy on kocha mnie czy tak tylko mu się zdaje i za tydzień czy dwa rzuci mnie dla jakiejś innej? Zobaczyłam, że się nie cierpliwi. Chyba dość długo nie odpowiadałam. Wiem, że nie będzie ze mną dla kasy tak jak Ben. Oj co ja tak wszystkich do tego Bena porównuję? Czemu nie mogę tak normalnie o nim zapomnieć? Teraz byłam zła sama na siebie. Dobra Erik to nie Ben. Wzięłam głęboki oddech. Czemu by nie spróbować? Emily się dobrze układa z Marcelem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęłam się.
- A ty nawet nie wiesz jak się cieszę - przytulił mnie. - Kocham cię rozumiesz? - szepnął mi do ucha, a jak mnie postawił na ziemi puścił mi oczko i wiedziałam, że nawiązał do moich wczorajszych słów.
- Dobra chodźmy po Łukasza no bo oni już zjedli chyba.
Po pięciu minutach razem z Łukaszem byliśmy na śniadaniu. Kiedy dosiedliśmy się do nich Lili nic nie umknęło - niestety. Myślałam, że czas z Marcelem jej szybko minie i nie zauważy że długo nas nie było.
- Zgubiliście się czy coś? - zażartowała, a my z Erikiem wymieniliśmy się spojrzeniami.
- Bo wiesz tak jakoś wyszło, że po drodze zostaliśmy parą... - zaczęłam jej tłumaczyć, ale ona już umierała ze szczęścia jak jakaś najarana nastolatka.
- Ale supcioo - podbiegła do mnie i uściskała.
- Ej no spokojnie bo jeszcze zerwie ze mną bo zdradzam go z tobą hahahaha - zaczęłyśmy się śmiać, a Lili mnie puściła.
- Sorki hahahaha
- Ej ja tu jestem nie musi być na "on"
- Oj musi, musi Ericzku - dałam mu buziaka.
- Ej no nie przy mnie te miłości, ja żonę zostawiłem w Polsce - oburzył się Łukasz.
Zjedliśmy w ciszy zresztą jak zawsze gdy nie było z nami Marco, Mats'a lub Mario. Zawsze się zastanawiałam czy to przypadek, że wszyscy nazywają się na "M" jeszcze z Marcelem czyli przyjacielem Mats'a.
- Dobra chodźmy do pijaków. Kto tam w ogóle leży? Mats, Marco, Mario, ktoś jeszcze? - zapytała Emily.
- Nie, na szczęście tylko trójka - zaśmiał się Marcel.

*Emily*

Weszliśmy do ich pokoju i zastaliśmy wszystkich leżących tak jak ich wczoraj zostawiliśmy. Mats leżał na kanapie z której się prawie zsunął, a Marco i Mario na łóżkach. Kiedy ich wybudziliśmy co nie było łatwe żaden z nich nie czuł się najlepiej.
- Może pójdę po jakieś leki na ból głowy. - zaproponowała Sara.
- A masz coś?
- Ze dwie tabletki będą, a ty masz jakieś?
- Niestety. - odparłam - Musimy pójść do apteki.
- Dobra to ja pójdę. - oznajmił Marcel.
- To ja idę z tobą, okej? - zapytałam, a on przytaknął głową. - Dajcie chłopakom trochę wody. - spojrzałam na Sarę.
- Okej, nie masz co się martwić.
Wzięłam torebkę i razem z Marcelem wyszliśmy z hotelu. Chciałam sobie wszystko spokojnie przemyśleć bo czułam, że razem z Sarą oddalamy się od siebie. Nie chciałam nigdy zostawić jej z problemami, ale teraz jak ich nie ma i zaczęła mocniej przyjaźnić się z chłopakami czułam się w ogóle jej nie potrzebna, jakby olewana. Za czasów liceum w ogóle tak nie było. Byłyśmy przyjaciółkami jak z bajki! Oczywiście kłóciłyśmy się to normalne, ale było naprawdę zajebiście. Achhh te nasze odpały. Szkoda, że teraz tak nie jest, ale chyba obie po prostu dorosłyśmy.
- Co taka cicha jesteś? - po pewnym czasie zapytał Marcel.
- Ehh wiesz tak sobie myślę... nie masz przypadkiem wrażenia, że razem z Sarą yyy jakby to powiedzieć, nie wiem oddalamy się od siebie? Już nie jest tak jak kiedyś. - powiedziałam smutnym głosem.
- Wiesz, nie wiem jak było kiedyś. - zaśmiał się. - Ale przecież możesz z nią porozmawiać, pewnie przyzna ci racje skoro jesteście jak siostry, może ona jeszcze o tym nie myślała, przecież sama widzisz,  że ona jednego dnia płacze, a drugiego nie może przestać się śmiać.
- Może masz racje, Pogadam z nią,
Kupiliśmy w aptece jakieś lekarstwa które poleciła nam farmaceutka i szybkim krokiem poszliśmy do hotelu. Weszliśmy do pokoju:
- O wreszcie jesteście - uśmiechnął się Erik. Chłopaki już siedzieli i pili wodę. Hmm i tak postęp jeszcze z pół godziny temu umierali na łóżkach. Dałam im szybko tabletki i zajęliśmy się planowaniem dzisiejszego dnia który właściwie był przed ostatnim. Kiedy chłopaki już byli w stanie normalnie funkcjonować poszliśmy nad morze na ostatnią kąpiel i fotki. Nad morzem było chyba najlepiej od czasu kiedy graliśmy tam w butelkę. Różne odpałowe zdjęcia z chłopakami, ale także romantyczne z Marcelem^^ wyszły naprawdę super. Ten dzień będę wspominać naprawdę świetnie. Poszliśmy razem na kolacje do jednej z knajp niedaleko ponieważ obiad hotelowy minął nam dwie godziny temu, a my zobaczyliśmy to dopiero teraz. Zjedliśmy razem pizze, ale potem każdy rozszedł się w swoją stronę, daliśmy sobie coś w stylu czasu wolnego. Chłopaki gdzieś poszli, a ja z Marcelem wybrałam się na ostatni spacer.

*Erik*

Poszliśmy z Sarą brzegiem morza. Było naprawdę przyjemnie. Słońce zbliżało się ku zachodowi niebo było prawie bezchmurne od góry niebieskie schodzące w różowy. Dawno nie widziałem takiego nieba nawet tu na Minorce.
- Ślicznie tu co nie? - zaczęła Sara.
- No pięknie. - oboje zachwycaliśmy się widokiem idąc przed siebie kiedy znaleźliśmy się w zupełnie
pustej zatoczce.

- Wow, skąd wiedziałeś, że jest tu takie miejsce? - zapytała zachwycona blondynka i zaczęła biegać po pustej plaży. Czasami była jak taka śliczna, mała dziewczynka, to też w niej uwielbiałem.
- Właściwie to nie wiedziałem - uśmiechnąłem się.
- No to odkryliśmy super miejsce! - wpadła mi w ramiona - Szkoda, że jutro wieczorem wyjeżdżamy. 
- Ja nie żałuje - zaśmiałem się.
- Dlaczego? 
- Teraz jak jestem z tobą to fajnie będzie w Dortmundzie. - uśmiechałem się - Nie chcesz znaleźć swojego mieszkania? Ja chętnie ci pomogę, albo możesz do mnie się wprowadzić. 
- No chcę, nie chce mieszkać z Emily bo mam wrażenie, że się jej narzucam i to tak mocno. Ale nie mam tyle pieniędzy żeby kupić nowy dom. Jak wrócimy to muszę polecieć do Berlina i zająć się starym, a potem pomyślę o nowym w Dortmundzie.
- Nie martw się o kasę, Sara to jest najmniejszy problem... dobra nie gadajmy o tym teraz. Mam coś dla ciebie, wiesz?
- No teraz to już tak. - śmiała się. Wyjąłem z kieszeni eleganckie pudełeczko i wręczyłem Sarze. Otworzyła je i uniosła kąciki swoich ust do góry. 
- Jejciu dziękuje - przytuliła się do mnie. - Nigdy nie dostałam takiego prezentu, właściwie to od chłopaka nigdy nie dostałam jakiegoś prezentu który troszkę by go kosztował.- głośno myślała.
- Daj założę ci - wyjąłem go z pudełeczka i zapiąłem Sarze na szyi. - To tak trochę na przeprosiny, wybacz ja naprawdę wtedy nie chciałem... - pogubiłem się trochę, ale Sara chyba nie zwróciła na to uwagi.
- Daj spokój tamto już było, nie wracajmy do tego oki? 
- Dobra wybacz.
- No wybaczam, no przecie hahahah - i znów prawie lała ze śmiechu aż musiałem ją łapać. Ta dziewczyna mnie rozbrajała w jednym momencie tak zmienić humor to naprawdę sztuka, przynajmniej dla chłopaka.  Wziąłem ją na ręce i podbiegłem do jednej ze skał. Usiedliśmy przy brzegu bardzo blisko siebie i trzymając się z ręce zaczęliśmy rozmawiać. Gadaliśmy o cięższych i lżejszych tematach, a czasem w ogóle nic nie mówiliśmy. Mi wystarczyła tylko ona przy boku. Nawet nie zauważyłem kiedy morze zaczęło się wzburzać i robić się ciemniej.
- Ej może chodźmy już. patrz jaka pogoda. - zaproponowałem.
- Chyba masz racje, która w ogóle godzina? - spojrzałem na zegarek.
- 22:03.
- Co? 22? Już? Jeju dopiero 18 była chodźmy już, zaraz będzie lać. - Szybko wzięliśmy swoje rzeczy, ale właściwie już nie było czasu na ucieczkę. Tak jak Sara powiedziała zaraz zaczęło padać. Chwilkę kropiło, ale potem deszcz już nas nie oszczędzał. Biegliśmy środkiem plaży trzymając się za ręce. Zatrzymałem się.
- Sara to nie ma sensu.
- Wiem, dalej możemy iść.
- Zimno ci? - zapytałem.
- Troszkę..
- Przecież widzę, że się trzęsiesz. - W torbie miałem bluzę której od dwóch dni zapomniałem z niej wyjąć, ale teraz tego nie żałowałem. Przestało lać, ale nadal padało, było prawie ciemno, światło dawało jedynie oświetlenie miejskie. Wyjąłem bluzę i pomogłem ją założyć Sarze.
- Jeju ty to o wszystkim myślisz - powiedziała z uniesioną głową ponieważ patrzyła mi prosto w oczy, a ja w jej. Były naprawdę piękne teraz też się trochę błyszczały, ale myślę, że Sarze po prostu było zimno, zresztą nie ściemniajmy mi też.  Złapałem ją w tali nadal nie odrywając wzroku od jej pięknych oczu. Przyłożyłem swoje wargi do jej i przestraszyłem się, że tego nie chce, ale kiedy odwzajemniła pocałunek moje ciało przeszedł dreszcz. Było mi zimno, ale w jednym momencie zdjąłbym koszulkę bo było mi tak gorąco. To właśnie jest miłość? Chyba właśnie to się czuje kiedy całuje się tą odpowiednią osobę. Wplątałem dłonie w jej mokre włosy nadal nie odrywając od niej ust. Miała taki cudny winogronowy błyszczyk, ale to właściwie był szczegół. Mógłbym trwać w tym pocałunku do rana kiedy ktoś podbiegł i nas przytulił. Oboje wystraszeni odskoczyliśmy od siebie.
- Moje kochane dzieci - złapał nas za ręce - 23:00, pada, a wy się przy jakimś morzu się szlajacie, szukamy was wszędzie, a wy się całujecie kurde..
- Kuźwa, Reus! Nie strasz nas tak. Jutro masz wpierdziel! - powiedziała mocno zdenerwowana Sara.
- Czyli za godzinę? - zapytał wyszczerzony Marco.
- Ooo teraz to teraz masz, nabroiłeś misiu - zaczęła go gonić, a ja podszedłem do Mats'a który pewnie przyszedł z Marco, ale nie był takim idiotą żeby nas przytulać tylko stał z boku.


sobota, 13 września 2014

Rozdział 11

*Sara*

Nie chciałam myśleć o Erik'u więc postanowiłam, że idę biegać co mi zawsze pomagało, a po za tym musiałam wrócić do formy. Szybko się przebrałam, zaplotłam włosy w "sportowego warkocza" jak ja to nazywam i kiedy chciałam otworzyć drzwi żeby wyjść z łazienki coś w nie bardzo mocno walnęło. Wychyliłam się i zobaczyłam Marco oglądającego drzwi wejściowe. Z tego co wywnioskowałam to akurat w tym samym momencie ja otworzyłam drzwi od łazienki, a on wejściowe tylko z takim zamachem, że na wejściowych został ślad po łazienkowych.
- Brawo, rozjebałeś drzwi idioto - zaczęłam się strasznie śmiać.
- Nie widziałaś tego! - szybko zamknął drzwi, a ja zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej.
-Oj Reus'iku i tak przed nikim nie ukryjesz prawdy - uśmiechnęłam się i rozwaliłam mu idealnie ułożoną grzywkę kiedy do pokoju wbiegł przebrany Mats. Nagle się zatrzymał i obejrzał za siebie.
- Ej te drzwi były tak zawsze? - Spojrzałam na Marco i zaczęłam się śmiać tak, że wylądowałam na podłodze.
- Nie hahhahaah widzisz Reus'iku przed nikim nie ukryjesz prawdy hahahahaha
- Co z nimi zrobiłeś?- zapytał Mats, a ja nadal leżałam na dywanie.
- Oj no otworzyłem i się przetarły o te z łazienki.
- Nie będę wnikał jak to zrobiłeś mistrzu. - skomentował Mats i podał mi rękę.
- Dzięki - odpowiedziałam nadal się śmiejąc.
Poszliśmy biegać i starałam się o nim nie myśleć, ale to ciągle ciążyło mi na sercu. Od razu po rozmowie z Emily postawiłam sobie cel żeby zapomnieć o Durm'ie. Przecież nawet nie byliśmy razem więc nie powinnam się przejmować tym że jakiś kolega porównuje mnie do swoich byłych. Było mi ciężko nie zaśmiecać sobie nim głowy i ciągle tłumaczyłam sobie to tak: gdyby Mats mnie tak porównał może strzeliłabym focha czy coś, ale na minutę więc nie mam co się przejmować Erikiem tylko po prostu nie będę się z nim zadawać. Po godzinie wróciliśmy do hotelu.
- Ciekawe gdzie oni są - zastanawiał się Marco
- Nie wiem, zadzwoń do nich to się przekonamy i dołączymy. - odpowiedziałam, a on wyciągnął telefon.
- Wezmę na głośnik, czekajcie. - klikną coś i zaczęło łączyć - Hej, Łukasz gdzie jesteście?
- Na Minorce.
- Dzięki za inteligentną odpowiedź - powiedział z sarkazmem Reus
- Ależ nie ma za co - tak samo odpowiedział  Łukasz
- Łuki no! Gdzie jesteście? - zapytałam po "naszemu", ale tym razem Mats i Marco już nie byli tacy zieloni. Jak tylko była okazja chciałam rozmawiać z Łukaszem po polsku bo zatęskniłam za tym językiem. Zawsze z rodzicami nim rozmawiałam i nagle zrobiło mi się smutno. Szkoda, że ich ze mną nie ma...
- Na plaży, chodźcie bo zostajemy do wieczora. - powiedział do mnie Łukasz bo oni nie rozumieli.
- Okej - powiedziałam i pokazałam Marco żeby rozłączył.
- Za 10 min pod hotelem, idziemy na plaże! - zaczęłam ich wyganiać ruchem ręki.
- Misiu nie rządź się tak nami - protestował Reus, ale i tak wyszli i poszli się przebierać.
Nałożyłam na siebie całe czarne bikini ze srebrnymi dodatkami, a włosy uczesałam w kucyka. Szybko spakowałam jakieś drobiazgi do torby, narzuciłam na siebie sukienkę w której chodziłam na plaże, wzięłam ręcznik i wyszłam z pokoju.
Spotkałam chłopaków jak akurat wyłazili z windy.
- Serio? Jesteście takimi leniami, że musieliście z pierwszego piętra zjeżdżać windą?
- Emm tak jakoś wyszło - zaczął Mats, ale nie chciało mi się go słuchać bo przez wielką szybę hotelową zobaczyłam Erika idącego gdzieś na tyły budynku. Jak go ujrzałam oczy zaszły mi łzami. Znowu mi się przypomniało jak cudowne były wszystkie chwile spędzone z nim. Ale nie chciałam wracać do jakiegoś gostka który co tydzień czy dwa zmienia dziewczyny. Musiałam o nim szybko zapomnieć i dobrze, że sobie gdzieś poszedł to przynajmniej na plaży go nie będzie.

*Erik*

Siedzieliśmy sobie raz na plaży, raz byliśmy w wodzie, ale ja ciągle nie mogłem przestać myśleć o Sarze. Naprawdę ją to tak zabolało? W sumie jest bardzo doświadczona przez los, nie ma rodziców, ten Ben... może taką dziewczynę jest dużo łatwiej urazić, a może wszystkie inne były ze mną tylko dla pieniędzy i jak coś złego powiedziałem to i tak się nie obrażały. Kiedy usłyszałem, że Łukasz gada z nimi przez telefon i usłyszałem szczęśliwy głos Sary mówiącej coś do niego zapewne po polsku miałem wielką nadzieję, że mi wybaczy bo była w dobrym humorze. Poszedłem do hotelu żeby na spokojnie wymyślić jak ją przeprosić i przynieść sobie picie bo zapomniałem wziąć swojej wody, a nie chciałem jej wypijać Łukaszowi czy Mario. Będąc pod hotelem zobaczyłem Sarę jak gadała z chłopakami, chyba akurat wychodzili na plaże. Nie miałem pojęcia co powiedzieć Sarze jakbym koło niej przeszedł, nie chciałem jej powiedzieć zwykłego "sorry" więc spanikowałem i skręciłem na tył hotelu aby wejść drugim wejściem. W pokoju usiadłem na łóżku i włączyłem laptopa. Kiedy już wszystko przemyślałem wysłałem sms'a do Emily. " Hej, jak wrócicie z nad morza możesz zostawić Sarę samą w waszym pokoju, a pójść gdzieś do chłopaków? Chciałbym ją przeprosić dziś wieczorem :) " 

*Sara*

Znaleźliśmy koce przyjaciół i zaczęliśmy się rozkładać. Dokładniej to ja zaczęłam bo stęskniony
Marco poleciał do Mario do wody. Ja chciałam znaleźć Emily, ale pewnie zniknęła gdzieś z Schmelzerem bo nie było jej widać.
- Idziemy do wody? - zapytał Mats nadal stojący przy mnie.
- Jak chcesz to idź do nich, z Łukaszem może popływaj, sam stoi. Ja się tu poopalam.
- Jest po południu słońce już nie pali... - ciągnął Hummels
- Wiem przecież, dlatego nie spale się na "raka" tylko zbrązowieje - wymyśliłam coś na szybko bo tak naprawdę chciałam zostać sama lub z Emily.
- Dobra spoko. - odpowiedział i poszedł w stronę wody.
Żeby zobaczyć która godzina wyjęłam telefon Lili który zawsze miał wyznaczone miejsce w jej torbie bo znalezienie mojego zajęło by wieczność. Odblokowałam go i zobaczyłam, że ma nieodebraną wiadomość. W jednym momencie mnie zatkało. Do niej to se pisze, a mnie to nawet przeprosić nie łaska? Odłożyłam telefon przyjaciółki i położyłam się na kocu z głową schowaną w dłonie. Płakałam i myślałam aż uświadomiłam sobie, że z tego wszystkiego nie spojrzałam która godzina. Ogarnęłam się i zrobiłam to w dobrym momencie bo jakieś pięć minut później wszyscy zaczęli się zbierać. Rzeczywiście było już dość późno, do zachodu pewnie z pół godzinki, ale kładłam się jak było jasno i ciepło.
-Zostajemy na zachód słońca? - zapytał ktoś i nagle zaprotestowała Emily która czytała coś na telefonie.
- Dlaczego nie? - zapytał Mario - Jest naprawdę super, zostańmy.
- To wy zostańcie, a ja idę do hotelu. - donośnie oznajmiła Lili i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- To ja idę z Emily - przyłączyłam się do niej,
- Marcel, a ty z nami idziesz? - zapytała go przyjaciółka i podała mu rękę.
- Skoro muszę...
- A w sobie zostańcie na męskim romantycznym wieczorze przy zachodzie słońca hahah - zaczęłam się z nich nabijać i nagle coś uświadomiło się Marco.
- Ej przecież mieliśmy iść dzisiaj na dyskotekę do klubu.
- No masz racje - dodał Mario - Totalnie wyleciało mi to z głowy.
- Dobra to też idziemy do hotelu - zerwał się Marco i wszyscy zaczęli zbierać swoje rzeczy.
Po 15 minutach byliśmy na holu w hotelu.
- To kto idzie na disco? - Zapytał wyraźnie zadowolony Mario.
Emily wzięła mnie na stronę.
- Sara mam wielką prośbę. Chciałabym strasznie z Marcelem pójść z nimi bo wiesz jesteśmy razem itd, ale muszę po pod pisywać zdjęcia z dzisiaj i zgrać je bo pamięci nie mam. Mogłabyś to zrobić za mnie? Proszę to dla mnie ważne.
- Ależ nie ma sprawy i tak nie mam z kim iść potańczyć.
- Wielkie, wielkie dzięki. Proszę aparat, jeśli możesz utwórz nowy folder np "wakacje" czy coś.
- Spoko - uśmiechnęłam się. Wróciłyśmy do chłopaków. Z tego co się dowiedziałam  to wszyscy mieli iść więc fajnie, nikt nie będzie mi przeszkadzał. Poszłam z przyjaciółką do pokoju i ona zaczęła się szykować, a ja siadłam przed laptopem na łóżku. Pomogłam wybrać Lili sukienkę, a ona jak weszła z nią do łazienki tak wyjść nie chciała. Kiedy już totalnie straciłam nadzieję i zajęłam się fotkami usłyszałam jak drzwi się otwierają.
- Iii jak? - zapytała, obracając się w kółko.
- W O W. Wyglądasz zaskakująco, zarąbiście, prześlicznie.
- Dzięki. To ja będę spadać bo już Marcel do mnie wydzwania hahaah dopiero 3 min się spóźniłam.
- Spoko tylko się nie uchlaj.
- Nie musisz się o to martwić - zaśmiała się - Jeszcze raz dzięki. - powiedziała i wyszła. Fajnie, że mogłam pobyć sama.

*Erik*

Dostałem sms'a od Emily, że już wszystko załatwione i że za jakieś 10 min mogę do niej spokojnie pójść. Zacząłem się stresować jak nigdy, ale dlaczego? Tyle myśli przelatywało mi po głowie. Jak coś źle powiem i jeszcze bardziej ją zranię? Albo jak poniesie mnie tak jak w moim domu? Dobra Erik koniec z tym dasz sobie radę - wmawiając tak sobie wziąłem naszyjnik i wyszedłem z pokoju. Przed drzwiami jej pokoju wziąłem głęboki oddech i bardzo delikatnie uchyliłem drzwi. Sara po ciemku siedziała w pokoju i robiła coś na laptopie,
- Heej - zacząłem bardzo niepewnie i podszedłem do łóżka na którym leżała.
- Co ty tu robisz? - wstała i zamknęła laptopa.
- Sara ja przyszedłem cię przeprosić, nie chciałem w żaden sposób cię urazić tamtymi słowami.
- No to ci nie wyszło bo uraziłeś mnie i to bardzo. - powiedziała prawie płacząc i się ode mnie odwróciła.
- Sara, ja naprawdę nie chciałem, wybacz mi proszę - objąłem ją od tyłu, ale bardzo szybko się wydostała z mojego uścisku.
- Teraz przepraszasz tak? Nie mogłeś pomyśleć wcześniej? Nie jesteśmy razem, ale nawet nie wiesz jak to cholernie bolało. - popłakała się, a ja przytuliłem ją i tym razem nie próbowała się wydostać, wtulony w nią czułem się świetnie, ale wiedziałem, że teraz sama walczy z sobą więc tylko szepnąłem jej do ucha:
- Wybacz mi proszę, mi jest strasznie ciężko bez ciebie.

*Sara*

Jak mnie przytulił to myślałam, że się jeszcze bardziej poryczę. Czułam te jego perfumy, zawsze tak pachniał, zawsze tak samo przytulał, ale nigdy nie czułam się tak jak teraz, nawet wtedy jak się całowaliśmy w wodzie. W pokoju było prawie ciemno. Erik nadal mnie przyciskał do siebie, a ja nadal płakałam, nagle nie dałam sobie z tym wszystkim rady i zaczęłam osuwać się na ziemię. Chciałam tak osunięta skulić się w kłębek i płakać oparta o ścianę. Jak tylko zaczęłam się obniżać Erik zaczął mnie łapać, ale ja nie chciałam.
- Sara coś się stało? - zapytał wystraszony, a mi udało się oprzeć o wymarzoną ścianę.  Schowałam twarz w dłonie.
- Ja cię kocham rozumiesz?
Mimo, że w pokoju panował półmrok czułam, że się uśmiecha.
- Ja ciebie też. - usiadł przy mnie i mnie pocałował, a ja uściskałam go z całej siły i oboje położyliśmy się na podłodze obok mojej ukochanej ściany. Leżałam na jego klatce piersiowej, a on bawił się moimi włosami. Było mi strasznie przyjemnie, nie chciałam go stracić już nigdy.

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 10



"I ktoś może mówić sobie, że naprawdę mnie kocha,
Lecz po czasie to nie znaczy nic a nic"



*Sara*

Obudziłam się chyba dość późno jak na mnie. Czułam się lepiej niż wczoraj, ale i tak nie było świetnie. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje i byłam pewna, że to Erik który siedział przy mnie wieczorem odwróciłam się i zobaczyłam blondyna patrzącego się na mnie.
- Kurna Reus, idioto! co ty tu robisz?! - zwaliłam go z łóżka i wstałam żeby pójść do łazienki.
- Leżę - wyszczerzył się.
- Nie żartuj sobie, już cię nie lubię, foch! - krzyknęłam i się odwróciłam z uśmiechem na twarzy.
- Ale misiu to z miłości było - wyciągną do mnie rękę chyba żebym mu pomogła wstać, a wtedy za drzwiami usłyszałam śmiechy. Otworzyłam i zobaczyłam całą naszą grupkę przytuloną do drzwi i ściany żeby nas podsłuchiwać. Hummels z Mario opierali się o drzwi i prawię się zabili jak je otworzyłam, a Erik z Emily stali z tyłu.
- O dobrze się bawicie widzę! - oznajmiłam z sarkazmem.
- Świetnie - odparł naprawdę zadowolony z siebie Mats i tykną mnie w brzuch.
- Ała debilu! jak będę dobrze się czuła to masz taki wpier.. że sobie tego nie wyobrażasz Matsiku! - wściekłam się na niego bo brzuch mnie bolał, a on mnie tykał. Może to był żart, ale naprawdę się wściekłam i jeszcze Marco w moim pokoju -,-
- Idź sobie stąd. - powiedziałam i spojrzałam się na niego jednoznacznie.
- Aż tak mnie nie lubisz misiu?
- Sorry, jestem wytrącona z równowagi i źle się czuje nie mam siły znowu tłumaczyć ci jak bardzo mnie wpieniasz. - powiedziałam i weszłam do łazienki. Ubrałam się i wyszłam poszukać innych. Nie było już zbiorowiska przed moimi drzwiami i ogólnie nie widziałam nikogo. Poszłam na pierwsze piętro i próbowałam wejść do pokojów chłopaków, ale drzwi były zamknięte. Otwierałam i pokój Mats'a i Marcela i pokój Marco i Mario, ale ich nie było, a Emily też gdzieś wyparowała. Otworzyłam pokój Łukasza i Erika, a tam wreszcie spotkałam kogoś żywego.
- O hej - uśmiechną się i wyłączył telewizor
- Cześć, gdzie wszystkich wcięło? - zapytałam Erika
- Poszli na plaże, a ja miałem na ciebie poczekać. Już nie wydają śniadania bo za późno idziemy na miasto coś zjeść? - Na słowo "zjeść" od razu poczułam, że jestem strasznie głodna, w końcu wczoraj zjadłam tylko parę gryzów jedzenia.
- Nie wiem czy dam radę, nie najlepiej się czuję.
- Chodź, musisz coś jeść - zaśmiał się i wyciągnął rękę.
Poszliśmy do jakiejś restauracji i zamówiliśmy coś lekkiego do jedzenia. Właściwie to ja zamówiłam bo Erik kupił sobie loda.
- Wyglądasz jak dziecko liżąc tą gałkę hahahahah
- Taki los - zaśmiał się
- Czekaj zrobię ci zdjęcie, a potem dodam dwa kucyki z tyłu hahahaha
- No ej nie ma tak dobrze hahaha nie masz mojej zgody na przetwarzanie danych i robienie zdjęć. - zaczął się wymądrzać.
- Bywa hahaha - wyciągnęłam telefon i zrobiłam mu fotkę. - Nie wstawię tego na internety nie martw się.
- To dobrze bo nie skończyłoby się to dobrze dla ciebie - poruszył brwiami,a  ja myślałam, że zlecę z krzesła, ale byliśmy w miejscu publicznym więc się powstrzymałam.
- Kocham twoje wygłupy hahahahah
- A ja twoje
- Uuuu czyżby ktoś się upaćkał lodem? - spojrzałam na niego, a potem na jego koszulkę na której była mała plamka.
- Jak? To nie możliwe hahahah
- A jednak, chodź gdzieś już się najadłam.
- Dobra, idziemy do nich na plażę czy gdzieś indziej? Może jakieś zakupy, spacer?
- Wiesz co tu widziałam?
- Nie, co? - uśmiechną się
- Za hotelem jest boisko do nogi - odwzajemniłam uśmiech
- Czy ty proponujesz żebyśmy poszli pograć? - znowu tak samo poruszył brwiami, a ja już nie wytrzymałam.
- Ja nie mogę jak tak robisz wyglądasz jak jakiś pedofil - powiedziałam cała zapłakana ze śmiechu, upadłabym na ziemię, ale Erik mnie złapał, a ja nadal nie mogłam przestać się śmiać.
- Spokojnie, spokojnie - objął mnie od tyłu, a ja nadal się śmiałam.
- Odwala mi hahaahah chodź idziemy grać! A nie kurde nie  mam żadnych ubrań do gry.
- Dam ci coś swojego, chodź - powiedział i zamiast mnie puścić wziął na ręce.
- Ooo z tego profilu wyglądasz lepiej hahahahah - dałam mu buziaka w policzek przy którym mnie trzymał.
- Weź bo się zarumienię - znów poruszył brwiami, a ja umierałam.
- I tak jesteś cały czerwony Ericzku hahahahah
- Chodź bo się zlejesz, co ci dzisiaj tak wesoło? - powiedział i postawił mnie na ziemię.
- A nie wiem hahahah Ale idziemy grać prawda??
- No, a gdzie indziej niby?
- Ej Erik mam jedną wielką prośbę - powiedziałam i zrobiłam maślane oczka prosto w jego piękne, głębokie oczy.
- Jaką?
- Weźmiesz mnie na ręce tak jak przed chwilą??
- A co spodobało ci się? - znowu ta mina z brwiami^^
- Weź się nie wywyższaj no bo pomyśle, że masz się za fajnego hahahaha
- No bo mam - powiedział i wziął mnie na swoje barki. Poszliśmy do pokoju Erika żeby przebrać się w ubrania do gry. Koszulkę wzięłam od niego, a spodenki wytrzasnęłam swoje. Blondyn załatwił piłkę i poszliśmy za hotel.
- Kto drugi ten broni! - wydarł się Erik i poleciał w stronę bramki.
- No chyba nie! - powiedziałam powoli idąc w stronę boiska. - Nie będę bronić! - wykrzyknęłam z
uśmiechem.

*Erik*

- To kto więcej żonglerek zrobi - uśmiechnąłem się
- A co ty taki do rywalizacji chętny, cooo??
- Jakoś tak hahah to ja pierwszy! - powiedziałem i zacząłem odbijać piłkę kolanem. Zobaczyłem, że Sara się nudzi więc dość szybko skusiłem.
- Kur-de 54 to teraz ty - podałem jej piłkę i zaczęła robić żonglerki.
- Kurde tylko 17 - zrobiła smutną minę - Wygrałeś! - stanęła na palcach i poczochrała mi włosy. Wyglądała wtedy tak ślicznie, radośnie, po prostu nie mogłem się na nią napatrzeć. Odkąd ją poznałem nie wyobrażam sobie życia bez niej bo jest najfantastyczniejszą osobą jaką znam i jestem w nie śmiertelnie zakochany.
- Oj nie przejmuj się, i tak zrobiłaś więcej niż wszystkie inne dziewczyny - zaśmiałem się, a ona zrobiła jakąś zniechęconą minę.
- Jak to "wszystkie inne dziewczyny"
- No normalnie jak grałem z innymi robiły po 2-3, a ty 17, wow! - w jednym momencie totalnie się zmieniła, dopiero nie mogła powstrzymać się od śmiechu, a teraz patrzyła się na mnie z tak dziwną miną, że to nie oznaczało nic dobrego. Wyglądała jakby miała zaraz się rozpłakać, a ja wcale jej nie rozumiałem.
- Czyli,czyli ty... oj dobra! Nie rozmawiaj ze mną już! - wykrzyknęła i poszła w stronę hotelu cała zapłakana.
- Sara czekaj! - ruszyłem za nią, a ona jakby czując mój oddech na ramieniu pobiegła do swojego pokoju.

*Sara*
Otworzyłam szybko pokój i rzuciłam się na łóżko. Miałam wielką nadzieję, że Erik tu nie wejdzie bo niestety w recepcji tak zaprogramowali nasze karty hotelowe, że nawzajem mogliśmy otwierać swoje pokoje. Oczywiście to było fajne rozwiązanie i sami o nie prosiliśmy, ale w tym wypadku to było najgorsze co mogło się stać. Byłam rozgoryczona. Bardzo mocno polubiłam Erika, strasznie mi na nim zależało, on był przecież taki niesamowity! Jak sobie wspominałam te wszystkie chwile to ponieważ w każdej był przy mnie każda była cudowna. A on okazał się jakimś podrywaczem. Serio każdą dziewczynę brać na boisko i chwalić się, że umie się robić żonglerki? Serio? jakie to żenujące. Ale to tak strasznie bolało jak porównywał mnie do jakiś innych dziewczyn, to zabrzmiało jakby miał ich mnóstwo i gdy tylko jedna mu się znudziła to miałby następną i ja byłam jedną z nich.  Ale czego ja się mogłam spodziewać przecież to piłkarz i to klubu który mam mnóstwo fanów, nie dziwię się, że może sobie co tydzień zmieniać dziewczyny.  Leżałam, płakałam i chciałam się pogodzić z moim smutnym losem kiedy to ktoś otworzył drzwi do pokoju.
- Okej to zaraz się widzimy w jadalni - powiedziała Emily pewnie do Marcela i zamknęła drzwi. Wtuliłam się w poduszkę jeszcze mocniej bo na razie nie chciałam jej o niczym mówić.
- Jeju co ci? - zapytała zdziwionym głosem pewnie jak się odwróciła.
- Nic - chciałam powiedzieć to normalnym tonem, ale zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Sara, wiem, że coś się stało, nie ukryjesz tego przede mną, a wiem, że świetnie wiesz, że ja chcę ci pomóc. - siadła na brzegu łóżka.
- Dlaczego wróciliście już z plaży?
- Na obiad, a po za tym teraz największe słońce jest, ale nie zmieniaj tematu.
- Nie, nic się nie stało idź i zostaw mnie samą, proszę. - znów zaczęłam jeszcze bardziej płakać więc jeszcze mocniej schowałam się w poduszkę.
- Dobra, ale jak wrócę z obiadu masz nie płakać okej?
- Może...
Poklepała mnie po ramieniu i wyszła z pokoju, a ja znów byłam sama. Musiałam się ogarnąć tak jak po stracie Bena tyle, że teraz było jakoś ciężej. Przecież z Benem byłam długo i byliśmy parą, a jednak to jak ze mną zerwał nie bolało aż tak bardzo, a ja dopiero teraz to odczuwam jak poczułam się zraniona przez Erika.

*Emily*
Na stołówce siedzieli już chłopaki więc wybrałam sobie coś do jedzenia i przysiadłam się do nich.
- Hej
- Cześć, czemu bez Sary? - zapytał Marco, ale wszyscy byli ciekawi może oprócz Erika który spuścił głowę.
- Sara, yyy jakby to ująć... jest mocno nie w humorze. - wyjaśniłam.
- Coś się stało? - dopytywał się Mats
- Nie wiem, pytajcie się osoby która była z nią przez cały dzień - spojrzałam na Erika.
- Erik coś żeś jej nagadał? - zapytał tym razem Mario
- Nie wiem, byliśmy na boisku i graliśmy w kto więcej żonglerek zrobi no i ona przegrała, ale powiedziałem jej, że i tak zrobiła więcej niż inne dziewczyny z którymi grałem no i ona się dziwnie popatrzyła i pobiegła do hotelu płacząc i powiedziała żebym z nią już nie gadał, to normalne? - gubił słowa i widać było, że jest zły sam na siebie, ale zrobił głupotę życia, a chłopaki świetnie to skomentowali robiąc "facepalm'a"
- Jeny Erik nie załamuj mnie - wtrącił Reus
- Ale co ja takiego zrobiłem?
- Przede wszystkim z tego co ja zrozumiałem to porównałeś ją do innych dziewczyn z którymi chodziłeś, a dziewczyny tego nie-na-wi-dzą - tłumaczył mu Marco
- No, a wiesz jaka jest Sara, zdobyłeś jej zaufanie i wyskoczyłeś z takim czymś więc ciekawe czy ci wybaczy. - powiedziałam. - Wyszedłeś na jakiegoś podrywacza, gościa który ciągle zmienia dziewczyny i podrywa je na żonglerki - myślałam, że zsikam się jak to mówiłam, ale przygryzłam wargę i udało się nie popsuć sytuacji śmiechem.
- No teraz to przeprosiny mogą nie wystarczyć, miałem coś podobnego z Ewą - dodał Łukasz - będziesz musiał się bardzo postarać żeby ją odzyskać, wiesz jakie są kobiety - mrugnął do niego.
- Ale wiesz teraz to i jej musi zależeć żeby do ciebie wrócić bo inaczej to twoje starania nie wystarczą.
- Kurwa - widać było, że się załamał, ale nie dziwię mu się - pójdę ją teraz przeprosić - wstał i zaczął się zbierać.
- Nie! - wykrzyknęliśmy wszyscy tak, że ludzie zaczęli się na nas patrzeć, a my wybuchnęliśmy śmiechem, ale szybko się ogarnęliśmy.
- Czemu? Im szybciej tym lepiej.
- Nie, Erik ona teraz leży i płacze lepiej ją na razie zostaw bo tylko pogorszysz sytuacje, niech Marco, albo Hummels z nią teraz pogada. - spokojnie mu powiedziałam.
- Czemu oni? - wyskoczył z dziwnym pytaniem, a Mats i Marco przewrócili oczami.
- Zna ich najdłużej i myślę, że jak teraz oni z nią pogadają to będzie nawet lepiej niż jak ja bym to zrobiła - uśmiechnęłam się do niego, a on wrócił na miejsce, żeby dokończyć obiad.
Zjedliśmy i ustaliliśmy, że teraz Reus i Hummels wbijają do Sary ją pocieszać, a ja, Łukasz, Marcel, Mario i Erik idziemy pozwiedzać Minorkę. Chłopaki jeszcze poszli do sklepu po "coś dla Sary" jak to nazwali, a my ruszyliśmy w drogę.

*Marco*

Skoczyliśmy do spożywczaka i kupiliśmy jogurt dla Sary i dla nas bo Mats nalegał. Podeszliśmy pod jej pokój.
- To co robimy? - zapytał szeptem Mats.
- Nie mam pojęcia trzeba ją jakoś pocieszyć.
- I zrobić coś żeby wróciła do Erika,
- No to też, ale to bardziej jej sprawa.
- W sumie fakt, to co wbijamy? - przytaknąłem mu głową a on nacisnął klamkę.
Sara siedziała skulona przy oknie i słuchała muzyki, ale nie płakała, pewnie Emily jej coś nagadała.
- Siemankooo! - wbiliśmy do pokoju, a na jej ustach zagościł malutki uśmiech który niestety szybko minął.
- Hej -  powiedziała kruszącym się głosem, a jej oczy zaszły łzami.
- Przynieśliśmy ci jogurt - powiedział Hummels słodkim głosikiem i jej go podał.
- A macie łyżeczkę?
- Uuu nie pomyśleliśmy o tym - fakt w ogóle nam nie przyszło do głowy, że jakoś ten jogurt trzeba zjeść.
- A wiecie dlaczego nie macie? Bo jesteście skończonymi idiotami!
- Uuu takie pociski na nas? - oburzył się Mats.
- Żartuję, dzięki, że przyszliście - przytuliła się do nas obojga, a ja nie wiedziałem co myśleć, Sara znowu była taka smutna, jej oczy był podkrążone od płaczu, była taka jak w dniu kiedy ja poznaliśmy.
- Czego słuchasz? - zapytałem głosem jakby nic się nie stało.
- Rihanny - powiedziała i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
- Weź nie smutaj nooo, Erik nic ci takiego nie zrobił. - na słowo "Erik" coś w niej drgnęło, a ja świetnie to czułem bo była mocno do mnie przytulona.
- Jaki Erik? Nie znam gościa - odpowiedziała, a my nie wiedzieliśmy co powiedzieć na szczęście Mats szybko przerwał milczenie.
- To może na pizze? nie jadłaś obiadu przecież.
- Ooo, a teraz Hummelsik ma fazę na pizzę widzę - puściła mnie i razem się śmialiśmy. - Chodźmy pobiegać proszęęę.
- Okej to my idziemy się przebrać i zaraz do ciebie wbijamy dobra?
- Jasne, kto pierwszy gotowy ten wygrywa! - wykrzyknęła i zaczęła grzebać w walizce, a my z Mats'em polecieliśmy na górę do pokoju.

*Erik*

Łaziliśmy po tej Minorce, ale mi się tu w ogóle nie podobało. Byłem wściekły, że w tak łatwy sposób doprowadziłem dziewczynę którą naprawdę kochałem do płaczu. Miałem ten naszyjnik który kupiłem ostatnio i chciałem jej go podarować dziś na zachodzie słońca i poprosić o chodzenie, a ją tak bezsensu zraniłem. Jaki ja jestem głupi! Jesteśmy na Minorce jeszcze 4 dni więc muszę ją jak najszybciej przeprosić. Oby mi wybaczyła.

_________________________________________________

Dobra to teraz przepraszanko XD Sorki, że w ogóle nie dodałam notki w tym tygodniu i nie odpowiadałam na ask'u, ani nie z komentowałam waszych blogów, ale w ogóle nie miałam czasu, a jednego dnia jak miałam byłam tak nie w humorze, że pisanie rozdziału mogłoby się skończyć uśmierceniem Sary, a i jeszcze sorry za błędy jak coś bo ten rozdział pisałam na szybko ;/ Jeszcze raz przepraszam, w tym tygodniu postaram się poprawić, ale nic nie mogę obiecać, myślę, że możecie liczyć na dwa rozdziały, a przynajmniej mam taką nadzieję ;> 

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 9

"Nigdy nie rezygnuj z osoby,
na widok której
szybciej bije serce!"

*Erik*
Wracałem od jubilera ponieważ poszedłem kupić Sarze naszyjnik na przeprosiny.  Kiedy przechodziłem koło domu Marco co robię często ponieważ tak prowadzi skrót z galerii do mojego domu usłyszałem głos Sary. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Marco ją niesie, a ona śmiejąc się coś do niego mówi. Myślałem, że się załamie. Całowałem dziewczynę jednego z moich najlepszych kumpli?! Jestem skończonym idiotą. Mogłem się domyślić, że Sara tak szybko chciała ode mnie pójść bo kogoś ma.  Ale, że Marco?! W sumie było widać, że on na nią leci. Nie powinienem jej zapraszać do siebie. Musiałem się dowiedzieć czy serio jest z Marco i czy wszystko już straciłem więc zadzwoniłem do Emily.
- Hej co tam? - zapytała
- Hej ja tylko na chwilę, mam pytanie co do Sary.
- No?
- Wiesz może czy ona jest z Marco?
- Z Marco? - parsknęła śmiechem - Serio myślisz, że mogłaby być z Marco?
- Wiesz widziałem jak świetnie się bawiła z nim przed jego domem.
- Słuchaj, ona się z nim świetnie dogaduje bo jest tak samo zryty w dobrym tego słowa znaczeniu oczywiście. Znasz ją krótko więc nie wiesz jaka to szalona dziewczyna, myślisz, że czemu z m i ł o ś c i wysmarowała Hummels'owi bluzkę? Bo jest tak samo szalony i świetnie się dogadują.
- Czyli myślisz, że do niego nic nie czuje?
- Przyjaźń pewnie tak. Erik ja świetnie wiem, że na niej ci strasznie zależy, ale dużo chłopaków leci na takie dziewczyny jak Sara, a ona ma do nich już strasznie małe zaufanie. Jeśli chcesz żeby ci się z nią udało musisz je bardzo powoli budować, a nie tak jak wczoraj to zrobiłeś.
- Echh czyli powiedziała ci wszystko?
- No wiesz ktoś musi jej pomagać, ale spoko broniłam cię, a teraz muszę kończyć. Do jutra i nie popsuj niczego to uda ci się z Sarą uwierz mi świetnie ją znam i widzę jak na ciebie patrzy tylko ona sama jeszcze musi dojść do tego, że jesteś odpowiedni dla niej.
- Okej dzięki wielkie, kochana jesteś. Pa
- Nie mów tak do mnie przy Sarze hahahahaha no cześć. - Powiedziała i się rozłączyła. Fakt nie mogę tak mówić. Musze wymyślić jak przeprosić Sarę, ale to zrobi się później. Zadzwoniłem do Jonasa który niestety nie mógł z nam jechać na Minorkę.
- Siema.
- Cześć wbijasz do mnie? Playstation wolne.
- Dobra, teraz?
- Tak chodź, za chwilę będę w domu.
- Spoko to cześć.
*****

*Rankiem*
*Emily*

Razem z Sarą byłyśmy już gotowe. Wczoraj nakupiłam mnóstwo czasopism o sporcie, modzie, gwiazdach... o wszystkim co było do kupienia, żeby mieć co czytać na plaży. Zniosłyśmy walizki z góry i akurat do drzwi zapukał Marco. Otworzyłam mu bo Sara wyjmowała jogurty z lodówki.
- Hej, gotowe?
- Czekaj jeszcze śniadanie.
- No to szybko. Wezmę wasze walizki. - podniósł tylko jedną i jego reakcja była odrobinę zaskakująca - Jeju co wy tu wpakowałyście?
- Ubrania? (y)
- Dziewczyny - wymamrotał pod nosem - a ja myślałam, że się z sikam jak zobaczyłam jego minę. Zjadłyśmy szybko śniadanie i pojechaliśmy na lotnisko.

*Sara*
Na lotnisku już byli: Marcel, Mats, Łukasz, Erik i Mario.
- No to wszyscy są- powiedział zadowolony Mario.
- Wszyscy? Tak mało osób? - zdziwiłam się.
- No wiesz jakoś mało osobom odpowiadała Minorka.
- A czemu jesteście bez swoich dziewczyn? - może to pytanie zabrzmiało dziwnie, ale myślałam, że poznam dziewczyny chłopaków i będę miała z kim plotkować.
- No wiesz akurat tak się składa, że jesteśmy singlami, a żona Łukasza z dzieckiem wolała pojechać do Polski - odpowiedział Marcel.  A no fakt Łukasz jest Polakiem.
- Ej Łukasz, a Ewa pozwoliła ci tak jechać samemu do Hiszpanii? - zapytałam się trochę nie składnie, ale po polsku. Wszyscy oprócz Emily patrzyli na mnie jakbym była niebieska, a w szczególności Łukasz który zrozumiał co mówię.
- Ty znasz Polski? - zapytał po naszemu i nikt nie wiedział o co chodzi.
- Moi rodzice byli Polakami więc nie widzę nic dziwnego w tym, że mówię po polsku. - zaśmiałam się.
- Wow nie wiedziałem. - odpowiedział.
Potem musiałam wszystkim tłumaczyć, że moi rodzice byli Polakami tak jak cała moja rodzina, ale ja urodziłam się w Niemczech i mam obywatelstwo niemieckie, a polskiego używałam w domu przeplatając go z niemieckim. Ciocia do mnie po polsku, a ja trochę po tym trochę po tym bo uczyłam się i niemieckiego i polskiego na raz więc nie było mi łatwo. Dopiero później nauczyłam się nie plątać tych języków. Wsiedliśmy do samolotu. Miejsca były dwu osobowe. Myślałam, że usiądę z Emily, ale ona bardzo chciała z Marcelem więc jej nie zatrzymywałam. Marco siadł z Mario, Łukasz z Mats'em, a mi oczywiście został Erik.
- Emily zrobiłaś to specjalnie! - krzyknęłam do niej.
- Też cię kocham. - wystawiła mi język.
Nie miałam innego wyjścia więc musiałam z nim usiąść. Przez pierwszą godzinę lotu nie odzywaliśmy się do siebie. Ja interesowałam się wszystkimi innymi, a on nie wiem co robił. Marco z Mario grali na PSP. Mats z Łukaszem robili jakieś dziwne nie zrozumiałe dla mnie rzeczy, a Emily spała na ramieniu Marcela. W końcu nastała bardzo, bardzo nie chciana prze ze mnie chwila, Erik zaczął rozmowę:
- Sara przepraszam, że tak wtedy wyskoczyłem z wiesz czym. To wszystko moja wina ja nie chcę cię stracić, strasznie mi się podobasz. Zaczarowałaś mnie swoim urokiem, osobowością, ja, ja chciałbym ci pomóc żebyś zapomniała o nim i żeby w ogóle było ci lepiej, ale jeśli jest ktoś o kim nie wiem i wolisz go ode mnie to daję ci wolną rękę. - nie wiedziałam co odpowiedzieć. W sumie Erik to naprawdę super chłopak. Pamiętam jak zrezygnował z treningu żeby być przy mnie w szpitalu, wtedy bardzo mi zapunktował. Mi coś odwalało psychicznie, a on mimo, że mnie prawie nie znał siedział ze mną i próbował mnie wesprzeć. Nie wiem czy dobrze zrobiłam czy nie, ale nie chciałam się na niego gniewać, bardzo go lubiłam:
- Przyjaźń? - zapytałam i zobaczyłam w jego oczach niby ulgę, a za razem nie dosyt.
- Tak się cieszę, że się już nie gniewasz - powiedział i mnie przytulił.
- Ej, ej, ej przyjaźń, a nie jakieś przytulańce - powiedziałam udając oburzoną
- Sorry. - powiedział puszczając mnie.
- Dobra żartowałam - uściskałam go. - Też się cieszę, że się nie gniewasz, że tak wybiegłam z twojego domu, ale naprawdę musiałam zdążyć do pracy. - dziwiłam się sobie, że to mówię, ale czułam się świetnie przytulona do Erika, nie chciałam go puszczać, ale mógłby pomyśleć, że mi na nim zależy czy coś. Oczywiście zależało mi na nim, ale jako przyjacielu, a na pewno nie jako chłopaku. Dalsza droga przeleciała mi naprawdę szybko ponieważ ze dwie godziny strzelałam się gumkami z Hummels'em siedzącym na przeciwko. Czasem obrywał Łukasz albo Erik, ale jakoś przeżyli. Późnym popołudniem dotarliśmy na miejsce. Mario zarezerwował naprawdę ładny hotel bardzo blisko plaży. Pokoje były dwuosobowe i tym razem nie pozwoliłam Emily być z Marcelem.
- Dobra co wy na to żeby przejść się na plaże za pół godzinki? - zapytał Mario. Wszyscy się zgodzili więc poszłam z Emily do naszego pokoju. Był on naprawdę duży z pięknym widokiem na morze.
- Jeju, ale tu jest super! - krzyknęłam do przyjaciółki z balkonu.
- No mi też się podoba - usłyszałam głos Marco i zaczęłam się oglądać. - Wyżej! - krzyczał i podniosłam głowę.
- O nie - mruknęłam do Lili
- Co?
- Reus ma nad na mi pokój.
- Oj misiu nie przejmuj się tak!
- A ty niedźwiedziu idź się przebieraj na plaże! - krzyknęłam do niego.
- A ty też i uważaj bo sam cię do wody wrzucę!
- Możesz pomarzyć nie uda ci się misiu hahahaha
- Zobaczymy, zobaczymy - powiedział i wszedł do swojego pokoju.
Emily już była gotowa więc ja się przebrałam i wyszłyśmy przed hotel. Tam siedzieli już Mats i Marcel. Schmelzer szybko zabrał mi Lili więc ja żeby nie stać sama poszłam i usiadłam Mats'owi na kolanach.
- Podoba ci się tu? - zapytał
- No strasznie, a tobie?
- Też, kiedyś już tu byłem jak poznasz Minorkę dokładnie to się zakochasz.
- Mam nadzieję - uśmiechnęłam się - jak byłam w Portugalii też było super, ale tu jest jeszcze lepiej - powiedziałam kiedy to wybiegł z hotelu Mario z czymś w ręku pchając za sobą drzwi żeby szybciej się zamknęły. Nagle za nimi zobaczyłam Reus'a który ledwo wyhamował żeby w nie nie walnąć.
-Chodźcie na plaże szybko - krzyczał biegnący Mario - Łukasz z Erikiem zaraz do nas dołączą.
Kiedy znaleźliśmy się przy brzegu Marco nadal nie miał tej rzeczy którą zabrał mu Mario. Widać było, że Gotze też nie wie co robić bo Reus przestał go gonić i nigdzie go nie było widać. Nagle ktoś mnie podniósł i wbiegł ze mną do wody.
- Mówiłem, że mi się uda - powiedział Marco, a ja złapałam się go kurczowo za szyję żeby tylko nie dotknąć wody.
- Ej Marco powiem ci coś naprawdę ważnego, ale mnie nie puszczaj okej?
- Dobra.
- Większego idioty od ciebie nie znałam.
- Ej no misiu - powiedział i zanurzył się trzymając mnie na rękach.
- Nie żyjesz! - puścił mnie i zaczęłam go gonić co w wodzie nie udawało się najlepiej. Przypłyną do nas Mario.
- Co jest?
- Zabijesz go za mnie? - wskazałam na Reus'a
- Mario proszę zlituj się - błagalnie mówił Marco
- Zastanowię się - odpowiedział. Nie chciałam już siedzieć w tej wodzie więc chlapnęłam Marco wodą prosto w twarz i poszłam na plażę.
- Co czytasz? - zapytałam Lili
- Jakieś coś o gwiazdach - uśmiechnęła się.
Siedziałyśmy potem na plaży i patrzyłyśmy jak chłopaki świetnie się bawili bo przyszli już Erik i Piszczu. Szybko im się znudziła ta "super" zabawa w zanurzanie się nawzajem i przyszli na plaże.
- Gramy w butelkę? - zapytał Hummels
- Czemu nie? A ma ktoś jakąś?
-  Ja mam - wtrąciła Emily więc usiedliśmy w kółku, a butelkę położyliśmy na kocu żeby się jakoś kręciła.
Najpierw padło na Marco, a zadawał mu Mats jako pomysłodawca gry.
- Uuu Marco no więc pytanie czy wyzwanie?
- Yyy wyzwanie.
- Podejdź do tamtej starszej pani i zaproponuj wspólne piwo - wybuchnęliśmy śmiechem.
- A jak się zgodzi? - zapytał przestraszony
- To się okaże czy jesteś dżentelmenem czy nie hahahah
- Nie śmiałbym się tak.- powiedział i podszedł. Na szczęście nie musiał nikomu stawiać piwa bo ta pani się na niego wściekła i zaczęła go wyzywać chyba po francusku i nikt jej nie rozumiał. Spłoszony Marco szybko podbiegł do nas, a ta pani skosiła go wzrokiem.
- Nienawidzę cię Hummels - mruknął i usiadł z powrotem w kółku. Padło jeszcze na parę osób, ale zadawali sobie tylko jakieś nudne pytania. Tym razem butelka wylądowała między mną, a Erikiem który siedział koło mnie. Nikt nie mógł dojść na kogo padło więc zamiast kręcić jeszcze raz mój kochany debil Hummels wpadł na "świetny" naprawdę "świetny" pomysł.
- Ej zadajmy im razem.
- Dobra to zadawaj bo ty kręcisz - powiedziała szczęśliwa Emily. Po minie Mats'a wiedziałam, że nie wpadł na dobry pomysł.
- Wejdźcie razem do wody po szyję i się pocałujcie.
- Nie, Hummels nie! Nie ma takiej opcji - zaczęłam na niego krzyczeć, a Erik siedział cicho.
- Przykro mi kochana taka gra - pokazał mi język
- Nienawidzę cię! - powiedziałam i zaczęłam rozbierać się do stroju.
Był już wieczór i trochę chłodno więc wcale nie miałam ochoty wchodzić do wody. Kiedy zamoczyłam stopy znienawidziłam Hummels'a jeszcze bardziej. Odwróciłam się w jego stronę, a on się ze mnie śmiał i to tak jakby miał się zeszczać za chwilę.
- Chodź - powiedział Erik. Podał mi rękę i się uśmiechną. Weszliśmy po tą przeklętą szyję, a ja myślałam, że zamarznę. Ogólnie woda może nie była jakaś mega zimna, ale dla mnie była!
- Jak nie chcesz to nie musimy się całować - spokojnie powiedział.
- No co ty oni się lampią nie wybaczą nam tego.
- Trudno, nie będę cię zmuszał.
- Oj dobra to tylko raz, w sumie Hummels ma rację "taka gra", ale zemszczę się na nim.
Erik wziął mnie na ręce i popatrzyliśmy sobie w oczy. Miał prześliczne, głębokie szaroniebieskie oczy. Przyłożył swoje wargi do moich. Moje ciało przeszedł dreszcz. Położyłam ręce na jego umięśnionej klatce. Czułam się świetnie w takim stanie. To nie było to co czułam całując Bena, ani to co czułam jak Erik całował mnie w swoim domu chodź wcale tego nie chciałam. Nagle usłyszeliśmy " Uuuuu" co wytrąciło nas strasznie z równowagi. Wróciliśmy do koła, a oni powiedzieli, że już nie gramy bo za późno.
- Ej nie! Hummels specjalnie to zrobiłeś żeby zadać mi zadanie, a potem skończyć żebym nie mogła się zemścić!
- Może...
- Jutro nie żyjesz! -wydarłam się i zaczęłam go gonić. Niestety jedyne co mi się udało to walnąć go moim ręcznikiem bo torbę za kare niósł mi Reus.
- Spokojnie, spokojnie - zatrzymywała mnie Emily. Kiedy weszłyśmy do naszego pokoju Lili zaczęła przegrzebywać walizkę żeby znaleźć "tę odpowiednią" jak mi wytłumaczyła.
- A gdzie się tak szykujesz?
- Na kolacje z Marcelem.
- Ooo, a gdzie idziecie?
- Nie wiem on coś znalazł, chodź szybko pomóż mi wymyślić w co się do niej uczesać - przyłożyła do siebie śliczną, kobiecą, granatową sukienkę.
- Yyy zostaw rozpuszczone tylko loczki sobie zrób - uśmiechnęłam się - a na którą cię zaprosił?
- 21:30
- No to się ubieraj szybko bo nie zdążysz i co on sobie pomyśli hahahaha
- Dobra, dobra pędzę haahhaha nagrzejesz mi lokówkę?
- Już pędzę - powiedziałam i walnęłam się w róg łóżka. - Fuck! - Doskoczyłam do łazienki na jednej nodze i podłączyłam lokówkę do prądu. Nagle ktoś zapukał do pokoju.
- Ja otworze ty się szykuj - powiedziałam i otworzyłam drzwi. Stał w nich Mario, a za nim Erik. Jak go zobaczyłam poczułam się jakby tysiące motyli przelatywało przez mój brzuch. Serce zaczęło mi bić szybciej i miałam wrażenie, że jestem cała oblana rumieńcem.
- Idziecie na kolacje?
- Ja tak, Emily nie- powiedziałam z uśmiechem.
- To chodź bo zaraz przestaną wydawać - odezwał się Erik.
- Dobra poczekajcie moment. - zamknęłam drzwi - Emily dasz radę się sama przygotować?
- Tak jasne możesz iść.
- Dzięki.
- Ja też dziękuję - uśmiechnęła się do mnie. Poprawiłam makijaż i wyszłam. Przed drzwiami nadal czekał Mario i Erik.
- A gdzie reszta? - zapytałam.
- Już na dole w restauracji.  - Nie chciało mi się z nimi gadać szczególnie, że nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z Erikiem. Weszliśmy na hotelową salę gdzie wydawali posiłki. Zobaczyłam w rogu chłopaków którzy już jedli. Szybko wybraliśmy sobie coś ze szwedzkiego stołu i dosiedliśmy się do nich.  Nie chciało mi się za bardzo jeść, ogólnie byłam nie w humorze i bolał mnie brzuch. Zjadłam przed nimi i nie czekając aż wszyscy razem wyjdziemy oznajmiłam, że idę do pokoju.

*Erik*

Sara była jakaś nie w humorze przez całą kolację i szybko chciała iść do pokoju. Nikt jej nie zatrzymywał bo widzieliśmy, że jest z nią coś nie w porządku, a Marco podpisywał się akurat jakiejś dziewczynce i nawet nie usłyszał oznajmienia Sary. Patrzyłem się jak wychodzi bo akurat siedziałam naprzeciwko drzwi. Wyglądała jakby ledwo szła. Potem zobaczyłem, że przytrzymała się drzwi bo gdyby nie to upadłaby.
- Ej chłopaki ja tez idę - powiedziałem pośpiesznie
- Uuu a co ci się tak do Sary śpieszy?? - zażartował Mario i wtedy Reus się ocknął.
- A gdzie ona jest?
- Poszła do pokoju bo źle się czuła - wyjaśniłem i wyszedłem z sali. Zobaczyłem Sarę ledwo idącą po korytarzu. Złapałem ją żeby pomóc jej iść.
- Niedobrze ci?
- No i to bardzo, kręci mi się w głowie. Erik ja nie dojdę do pokoju. - powiedziała trochę wystraszona. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem pod pokój z którego właśnie wychodziła Emily.
- Rany boskie co się stało?
- Nic, nic idź na tą randkę, nie przejmuj się mną. - wymamrotała ledwo żyjąca Sara.
- Nie, nie zostawię cię w takim stanie zaraz powiem Marcelowi, że pójdziemy jutro.
- Nie Emily idź ja się nią zajmę, spokojnie - powiedziałem.
- Mogę? - zapytała spoglądając na Sarę
- Nie przejmuj się mną, nie psuj sobie randki, idź już bo się spóźnisz.
- Dobra to ja spadam, połóż ją na łóżku  z podniesionymi nogami.
- Okej, okej nie martw się o nas. - Powiedziałem i wszedłem do pokoju z Sarą. Położyłem ją na łóżku i zgodnie z zaleceniem Emily położyłem jej poduszki pod nogi. Nie wiem czemu tak, ale ja tam się nie znam więc wolałem robić co kazała. Po jakiś dziesięciu minutach odezwała się Sara.
- Dzięki, że nadal ze mną jesteś, już mi trochę lepiej - uśmiechnęła się
- Nie ma sprawy - dałem jej buziaka w policzek, a ona ku mojemu zdziwieniu nie odsunęła się.

*Emily*

Marcel zabrał mnie do jakiejś eleganckiej restauracji z pięknym widokiem na morze i otaczające je skały. Było naprawdę ślicznie i romantycznie. Czekając na jedzenie nie wiedziałam czy patrzeć się na piękne niebieskie oczy Marcela czy cudowny widok za szybą. Jednak wolałam Marcela który zaczął rozmowę.
-Podoba ci się tu?
- Bardzo tu jest przepięknie!
- Cieszę się - ślicznie się uśmiechną.
- A tobie?
- Też, ale wiesz co bardziej mi się podoba?
- Co?
- Ty. - trochę mnie zdziwiła jego odpowiedź.
- Yyy ty mi też - uśmiechnęłam się.
Jedliśmy i rozmawialiśmy. Marcel ma naprawdę niesamowity charakter i do tego jest przystojny. Rozmowa bardzo nam się kleiła i z każdym słowem zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej. Kiedy wyszliśmy z restauracji blondyn zaproponował spacer po brzegu morza. Szliśmy razem trzymając się za ręce. Było naprawdę fantastycznie. Nigdy nie byłam w nikim tak zakochana jak w Marcelu. Przystanęliśmy przy jednej ze skał. Piłkarz spojrzał mi prosto w oczy.
- Emily ja nigdy nie byłem tak zakochany w żadnej dziewczynie jak w tobie. Chciałabyś ze mną chodzić? - zapytał i założył mi śliczną srebrną bransoletkę z doczepionym serduszkiem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Może się wzburzało więc postanowiliśmy wrócić do hotelu.

*W tym samym czasie*
*Marco*

Siedzieliśmy sobie wszyscy oprócz dwóch par zakochańców i graliśmy w karty, potem nam się znudziło więc poszukaliśmy jakiegoś klubu na imprezę jutro, a potem zaczęliśmy grać w butelkę. Było jakoś nudno, nie było Durm'a który by rozkręcił towarzystwo, Sary której z Hummels'em pewnie by odwalało i Marcela i Emily których też mi brakowało. W ogóle nie miałem humoru chciałem przestać grać i iść spać, ale akurat wypadło na mnie.
- Uuu Marco - powiedział Mario z miną pedofila.
- Szybko dziecko bo nie mam humoru - powiedziałem, ale i tak się śmiałem bo jak Mario robi takie miny zawsze mnie to śmieszy.
- No dobrze skoro szybko to nie mam czasu wymyślić czegoś lepszego dla ciebie. Zadanie brzmi: prześpij się z Sarą. - wyszczerzył się
- Co?? Nie!
- Spokojnie Marco to tylko gra - wtrącił Hummels
- Ale dlaczego? - zapytał zdziwiony Mario
- Bo to moja przyjaciółka, a po za tym podoba się Erik'owi nie widzicie tego?
- Jeju to przecież tylko zadanie nie będzie się gniewał. - powiedział Łukasz
- Weź mi coś innego zadaj proszę.
- Marco w podstawówce się zadania zmieniało, chodźcie wbijamy do niej wszyscy! - zarządził Mario

*Erik*

Siedziałem przy Sarze, a ona zasypiała więc zabrałem jej te poduszki spod nóg i odwrotną stroną położyłem pod głowę. Przykryłem ją kołdrą i nadal przy niej siedziałem kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem, a tam stali chłopaki.
- Cześć wbijamy do was! - głośno powiedział Mario
- Czekajcie bo Sara śpi obudzicie ją.
- No widzisz... - Powiedział do niego Reus nie w humorze.
- A co? - zapytałem
- Marco musi się z nią przespać - powiedział Mats, a ja nie wiedziałem co sobie myśleć.
- Zadanie w butelce - wyjaśnił zniechęcony. Potem trochę gadaliśmy bo ja byłem przeciw, ale niestety inni za, a nie było Emily która by mnie wsparła. Niech się bawią, ale Sara dzisiaj ledwo żyła, mogliby dać jej spokój. W końcu musiałem się zgodzić bo ich była zdecydowana większość. Poszedłem do pokoju i akurat spotkałem wracających z randki Marcela i Emily.
- Hej co taki smutny idziesz? - zapytał.
- Idźcie do pokoju Sary to zobaczycie.


______________________________________________

Mamo od pewnego czasu w ogóle mi się nie podobają rozdziały które dodaje -,-
Już niestety zaczęła się szkoła ;c więc nie wiem kiedy kolejny rozdział ;/