poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 36



In this world full of people there’s one killing me



- Jezu, Sara nawet nie wiesz jak się cieszę, że pogodziłaś się z Erikiem - zaczęła Cathy wchodząc do przebieralni.
- Heh. Też mi z tym lepiej - odparła wkładając strój do torby. - O wiele. - Zaczęła składać ręcznik.
- Ale tak nam wszystkim was brakowało na imprezach czy innych spotkaniach. Serio. Jakoś czuło się to w powietrzu chociaż każdy próbował udawać, że to wasze życie i tak wolicie.
- Hahah szkoda że tego nie widziałam.
- Uwierz mi nie chciałabyś - zaśmiała się. - Super wyglądasz z tymi niebieskimi włosami.
- Dzięki.
- Jak to Mats ujął "niczym smerf" - zaśmiała się.
- Obrazisz się jak mu przywalę?
- Jak nie ucierpią na tym jego jaja ani twarz to nie.
- Kocham cię - powiedziała nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.

W końcu gotowe wyszły z przebieralni na korytarz gdzie od dłuższego czasu czekali na nie chłopaki.

- Mats jak ty mnie nazwałeś? - zapytała blondynka.
- Yyy - głupio się uśmiechnął - piękną, młodą z tendencją do bycia modelką dziewczyną? - cofnął się.
- Na pewno? A może jakoś inaczej?
Chłopak zaczął uciekać, a Polka pobiegła za nim.
Erik i Cathy tylko stali lekko zdezorientowani ich zachowaniem.

- Ale smerfetka to bardzo ładna metafora!! - po chwili usłyszeli krzyczącego Hummelsa na którymś z korytarzy.
- Ehh jakby zamknąć ich w jednym pomieszczeniu na cały dzień... - Niemka fantazjując zaczęła rozmowę z chłopakiem przyjaciółki.
Stanęła opierając się na biodrze i czekała z nadzieją, że ujrzy swojego mężczyznę całego i zdrowego.

-&-

- Jeju jestem taka zmęczona po tym basenie. - Powiedziała kiedy weszli do domu piłkarza. 
- Ganiałaś się z Matsem przez pół godziny! Nie dziwię się - śmiał się. 
- Oj no bo mnie obrażał! Nie powinieneś się śmiać tylko go pobić - odparła ze śmiechem. 
- Gdyby serio cię obrażał to bym mu serio przywalił. - Pocałował ją w czoło i przytulił. 
- Ja idę spać. Chcesz się przytulać to zapraszam na górę. 
- Chyba nie odmówię. - Zażartował wymownie unosząc brew. 
Dziewczyna wzięła szybki prysznic, a następnie położyła się na łóżku obok niego. Mimo, że miał zamknięte oczy i wydawało się, że zasypiał nie minęła nawet chwila, a obejmował jej talię. Wyczerpana nawet nie odwróciła się twarzą do niego. Splotła tylko ich dłonie i zasnęła. 

Koszmar przedarł się do niej przez cienką warstwę snu, kiedy jej umysł zaczynał wynurzać się z odchłani zmęczenia.
Porozrzucane rzeczy, on, panika, walenie serca o żebra, gdy bezradnie patrzyła jak go traci. 
- Hej! Obudź się. 
Głos przebił się przez krzyk w jej głowę, a mocne potrząsanie za ramie sprawiało, że gwałtownie usiadła. 
- Co? Boże. Co? - wpatrywała się w twarz Erika przesuwając dłonią po swojej.
- Coś ci się śniło. 
Odetchnęła głęboko i zmrużyła oczy. Był ranek. Widocznie koszmary dały jej szansę przespać noc. 
- Tak. Boże jak się cieszę, że to tylko sen i spokojnie siedzimy sobie na łóżku. 
- Co się stało? - zaśmiał się przytulając jej jeszcze drżące ciało. 
- Biłeś się z Benem. I tak wiem, że moje wszystkie koszmary dotyczą własnie tego. Ale serio. Dzisiaj on ci tak wkopał, że widziałam jak umierasz. Boże - przeszedł ją dreszcz. - Nie każ mi sobie tego przypominać. 
- Mi wkopać. Pff chyba nie widziałaś jak się biję. Jakby tylko się do ciebie zbliżył wpierdoliłbym mu tak, że nie pozbierałby się przez parę dni. 
Zaśmiała się i przytuliła go z całej siły. 
- Zabawny jesteś. 
- Wiem - pocałował ją w czoło. - Idziemy zjeść śniadanie? 
- Okej. - Przeciągnęła się. - Dzisiaj już śpię u siebie. Za długo mnie miałeś. 
- No ej. 
- Kocham cię, ale moje łóżko bardziej. 
- Ranisz. 
- Możesz się fochnąć. 
- Z chęcią. 
Położył ręce na jej talii i przyciągną do siebie. Całował ją powoli. Zaczynając od szyi szedł coraz wyżej aż zasmakował jej soczystych ust.  Całując położył ją na łóżku, a ona całkowicie mu się oddała i przyjmowała kolejne pocałunki.




Umówiły się w parku. Trzy dziewczyny których życie nigdy nie rozpieszczało, a jednak potrafiły sobie je ułożyć i teraz razem się nim cieszyć. 
Sara i Emily przyszły wcześniej. Musiały poczekać trochę na Leę, ale nie trwało to długo. Przyszła trzymając w rękach trzy kubki z podwójnie śmietanowym cappuccino.
- Heeej! - uściskała je.  - Przepraszam, że musiałyście czekać, ale byłam wolna wcześniej to pomyślałam, że może będziecie miały ochotę na kawkę. Uwielbiam to cappuccino! 
Przyjaciółki bo tak przynajmniej według Sary mogły się nazwać dogadywały się świetnie. Na początku siedząc na kocu i popijając kawę, a potem spacerując po parku rozmawiały na niekończące się tematy. Poczynając od ulubionego jedzenia, przechodząc przez smutne historie swojego życia kończąc na obgadywaniu największych par show biznesu.
Niestety po długim czasie spędzonym na powietrzu musiały się pożegnać i wrócić do swoich normalnych spraw.

#Sara.

Zadowolone wraz z Emily pojechałyśmy taksówką pod jej dom. Ach, jak ja się cieszę, że mieszkamy od siebie dwie ulice, a do Erika, Marco, Jonasa czy Ani mam równie blisko!
Posiedziałam u niej z pół godzinki mimo, że tylko "odprowadzałam ją pod furtkę" i spacerkiem poszłam do siebie. Byłam cholernie głodna i jedynie o czym myślałam to o szybkim zrobieniu obiadu. W głowię wyobrażałam sobie jak szybko wyjmuję potrzebne składniki z lodówki i szafek, a następnie je łączę. Prawie czułam pyszny aromat lasagne z mojej wyobraźni kiedy potknęłam się o bukiet białych róż pod moim domem. Jak mogłam ich nie zauważyć? 
Wzięłam je do rąk i zanurzyłam w nich twarz, a uśmiech od razu na niej zagościł. W życiu nie spodziewałabym się, że Erik wyśle mi kwiaty skoro wieczorem ma przyjść. Zdecydowanie udana niespodzianka!
Weszłam do domu włożyłam je do wazonu z chłodną wodą i wzięłam się za robienie obiadu.  Sprawnie przełożyłam makaron wcześniej przygotowanym sosem, posypałam serem i włożyłam do piekarnika.  Mając chwilkę dla siebie wysłałam Lili zdjęcie róż chwaląc się przy tym Erikiem , który naprawdę mnie zaskoczył. Chciałam wziąć się za układanie w garderobie, ale wolałam posiedzieć te 30 min na internecie odpoczywając po połowie dnia w parku.

[Tymczasem u Jonasa...]

-Kurwa mać!
- Hahaha 3:0, 3:0 - ze swojej listy "pokonania Erika" machając nogami i rękami na lewo i prawo zaczął odhaczać "taniec radości" który miał go dodatkowo wkurzyć.
- Nie pozwalaj sobie słonko.
- Jeszcze cztery minuty, ogram cię jak w chuja strzelił - nie przestawał się śmiać.
- Spierdalaj, zaraz ci coś strzelę. - Drużyna Erika od środka wznowiła grę.
- Ja pierdole, kurwa mać! - Chwilę później opadł na łóżko chowając twarz w dłoniach.
- Po pierwszym golu było "kurna" potem "kurwa" potem "kurwa mać", a teraz tak!
- Teraz na pewno zaraz ci coś strzelę skurwysynku - zaczął się śmiać i poczochrał włosy przyjaciela.
- Osz ty kurwa jak mogłeś?! - momentalnie zaczął poprawiać rozczochraną fryzurę. - Zaraz ci tak wjebię, że nie pozbierasz się po tych pięciu golach.
- Zobaczymy. - Kolejny raz wznowił grę i chociaż dzielnie się bronił na 30 sekund przed końcem dostał ostateczny cios z główki prosto do bramki.


#Sara. #Znów.

Myślałam, że uda mi się zjeść z Erikiem, ale kiedy przyszedł zdążyłam posprzątać więc co tu mówić o jedzeniu.
- Hej. - Otworzyłam mu. - Jak tam u Jonka?
- Ograł mnie jak dziecko. Cześć - przytulił mnie.
- Dziękuję za kwiatki, są prześliczne - wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Jakie kwiatki? - spytał rozbawiony gładząc ręką moje włosy.
- Nie udawaj, od razu się domyśliłam, że to od ciebie.
- Ktoś ci wysłał kwiaty? - poczułam jak napinają mu się mięśnie mimo, że nadal przytulał mnie bardzo delikatnie.
- No tak.
- Pieprzysz.
- Ale serio to nie ty czy się zgrywasz? - zaniepokoiłam się.
- No nie, nie ja. Serio. Jak to ktoś wysłał ci kwiaty?
- No jakoś. Patrz - za rękę wciągnęłam go do salonu gdzie na stole stały róże.
Erik zaczął zachowywać się dziwnie, ale jakoś mnie to nie dziwiło. Byłam równie zszokowana tym, że nie są od niego, jak on tym, że w ogóle je dostałam.
- Co to ma niby być? - zdenerwowany wyjął z środka bilecik - "Tęskniłaś?" WTF?
- Może to pomyłka? Za kim niby miałabym tęsknić? - Wzięłam karteczkę i dokładnie się jej przyjrzałam. - Hm, nie widziałam tego wcześniej. - oznajmiłam.
- Może się przejdziemy? - zaproponował za co byłam mu wdzięczna bo gdybyśmy zostali w domu panowałaby strasznie nie przyjemna atmosfera.
- Okej. - odparłam nadal przyglądając się karteczce przyłączonej do kwiatów. To nie był bilecik dołączony z kwiaciarni. Ktoś to napisał ręcznie na małej, twardej, pudroworóżowej karteczce co oznacza, że sam je tu przyniósł. Sam kupił kwiaty i w bukiet wrzucił tą karteczkę, którą dopiero zauważył Erik. To nie mogła być pomyłka. Jak o tym myślałam mój brzuch kurczył się i ściskał na wszystkie strony. Nie wiedziałam czy powiedzieć o tym Erikowi czy nie. Chyba jednak na razie nie.
Nałożyłam zimową kurtkę ponieważ pierwszy tydzień lutego dopieszczał pięknym słoneczkiem, ale co by nie mówić zimno było, a poza tym o prawie 18 nie ma słońca.

#Obserwator.

Wyszli na dwór, a chłody wiatr od razu musnął ich twarze. Słońce już zaszło zostawiając za sobą różnokolorowe smugi. Chłopak splótł ich chłodne dłonie.
- Wiesz kto mógł ci je wysłać? - przerwał milczenie.
- Nie - westchnęła. - Skąd niby? - spojrzała na niego, ale on bezdusznie wpatrywał się w szare kostki chodnika po którym szli. - Erik, nie denerwuj się - próbowała go pocieszyć.
- Jak mam się nie denerwować jak jakiś dupek wysyła kwiaty mojej dziewczynie? - Na moment obrócił głowę w jej stronę. - Niech swojej dupy pilnuje. - Gotujący się od złości chociaż wcale nie chciał tego pokazać kopnął bryłę brudnego śniegu która leżała przy krawężniku.
- Ale to moja wina? Co? Myślisz, że ja z kimś kręcę? Że wysłał mi kwiaty po udanej randce, albo jakieś inne cholerne gówno? Czemu jesteś za to zły na mnie?! - Zatrzymała się, żeby na nią spojrzał.
Myśląc przyglądał się jej chwilę, a kiedy dłużej nie odpowiadał i zobaczył zbierające się łzy w jej oczach szybko zareagował.
- Nie, Saruś, nie jestem zły na ciebie - przytulił ją i poczekał, aż uspokoi oddech. - Jestem zły bo boję się, że ktoś mi cię zabierze.
Blondynka słysząc to uśmiechnęła się chociaż nikt tego nie widział i przytuliła go jeszcze mocniej.
- Nikt ci mnie nie zabierze. - Szepnęła mu do ucha ocierając łzy.


_______________________________________________

Dobra. Przepraszam, że musiałyście tyle czekać, że rozdział wyszedł beznadziejny, nudny i krótki, ale wgl nie miałam czasu ;_; 
Na czas szkoły chciałabym zawiesić tego bloga, ale na Wasze szczęście obiecałam sobie, że tego nie zrobię :))))
Dodatkowo mam na Was focha bo pod tamtym postem było 0 komentarzy, a mi się podobał ;<
(Nie, no żarcik^^:D) 
Zrobię wszystko żeby dodawać ten niestety tylko jeden rozdział w tygodniu, ale nie wiem czy będzie mi się to udawać bo już durne drugie półrocze i trzeba się starać :( 
Przepraszam. :c 

wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 35

Jesteś jak światło lasera, spalasz
Spalasz, mnie




#Sara.

-Aaa - wydałam z siebie cichy jęk rozciągając zesztywniałe po głębokim śnie mięśnie.
Spojrzałam na zegarek. 10:23. No tak. Erik już od jakiś dwóch godzin poza domem. I jaki tu sens mieć chłopaka piłkarza?
Zeszłam na dół i poczułam okropny zapach alkoholu. Bardzo się zdziwiłam ponieważ wczoraj niczego takiego nie było. No, albo ja niczego nie czułam bo Erik mnie wniósł prawie śpiącą.
Szybko rozejrzałam się po pokoju i znalazłam "sprawcę" smrodu na całym parterze. Trzy puszki po piwie walające się pod stołem, dwie na blacie w kuchni, jedna tuż pod moją stopą i kilka może kilkanaście wepchniętych do kosza na śmieci. O fuu. Nie cierpię alkoholu w dużych ilościach, a szczególnie piwa. Nie mam nic przeciwko kieliszkowi wina do kolacji no, ale to już trochę przesada. Ja pierdziele co się działo w tym domu przez moją nieobecność?!?!?
Ogólnie w pomieszczeniu panował jeden wielki śmietnik. U Erika nigdy nie było idealnie, ale czasami tu sprzątał.
Szybko otworzyłam okna żeby wywietrzyć smród piwa, włączyłam muzykę na telefonie i zaczęłam zbierać puste puszki do czystego worka na śmieci. Kiedy już wszystkie zebrałam wzięłam się za układanie w kuchni, a potem za ścieranie podłogi i kurzu. Matko jak ja dawno nie widziałam takiego syfu w jednym miejscu.
Sprzątanie w "małym burdelu" przerwał mi jego zmęczony po treningu pan.
- Hej - rzucił torbę w kąt pokoju zdejmując buty.
- Cześć - dałam mu buziaka. - Co to niby ma być? - wzięłam do ręki worek z puszkami po piwie.
- No ten...- zakłopotany zaczął drapać się po głowie. Wiedziałam, że nie wiedział co powiedzieć bo wtedy zawsze się tak zachowywał.
- Jak byliśmy pokłóceni to parę razy się napiłem.
- Parę razy?? - zaczęłam się śmiać. - Jeszcze raz tyle wypijesz, a ja się o tym dowiem to nie będzie tak kolorowo.
- Czyli jak nie będziesz wiedziała to mogę? - zapytał łapiąc mnie za biodra i czule całując.
- Jak nie będę wiedziała to i tak się dowiem, a teraz idź wynieś te śmieci. Posprzątałam ci w domu.
- Kocham cię. - Cmoknął mnie w usta i wyszedł ze śmieciami.
- Ja ciebie też - odparłam do zamykających się za nim drzwi.

- Gotowe. - wszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki Pepsi.
- Super. Chcesz coś do jedzenia?
- Mówiłem ci już jak bardzo cię kocham? - usiadł na kanapie popijając napój.
- Mnie czy jedzenie?
- No ciebie, ciebie.
- No to mówiłeś - zaśmiałam się. - To co chcesz?
- Makaron z sosem. Albo naleśniki.
- Hahah wow powiedziałeś naleśniki na drugim miejscu, jestem pod wrażeniem.
- Bo po treningu jestem głodny i zmęczony. Szczególnie dzisiaj jak przyszedłem dwie godziny przed wszystkimi.
- Dobrze, dobrze...
- A mówiłem ci już, że na 17:00 idziemy na basen? - przerwał mi.
- Basen? O fajnie. Sami czy z kimś? - zapytałam wsypując kluski do gotującej się wody.
- Mats i Cathy bo to był jego pomysł i może ktoś jeszcze będzie od nas.
- No to super, super, ale musimy iść do mnie w takim razie bo nie mam rzeczy.
- Okej.
- I do sklepu bo ty nie masz prawie nic w domu.


#Obserwator.

- Dziękuję. - Radośnie odparł kiedy Polka postawiła przed nim talerz z ciepłym obiadem.
- Gotować dla ciebie to sama przyjemność. - usiadła przed swoim posiłkiem.
- Serio?
- Nie. - odparła z sarkazmem.
- Teraz żeby było tak jak powinno powinienem się fochnąć? Hm. Czekaj jak to szło. Damski foch numer jeden - "Pff chciałbyś!" - z zadartym nosem i spojrzeniem ukazującym jego wyższość ironicznie machnął ręką. - Damski foch numer dwa - " Ona to ma to i ja mogę" - powiedział piskliwym głosem splątując ramiona na piersi i odwracając głowę. - Damski foch numer trzy - " Cze
- Skończ - przerwała mu nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. - Jesteś beznadziejnym aktorem. Damski foch numer dwa trzeba wykonać z większymi emocjami, a ty się tylko śmiałeś.
- Wybacz jeszcze tego nie dopracowaliśmy.
- Tak, tak - mruknęła pod nosem z uśmiechem na twarzy i wróciła do jedzenia.

-&-

- Matko, Erik ja nie mam w co się ubrać - z zrezygnowaniem spuściła ręce i beznamiętnie wpatrywała się w szafę.
- Przecież na basen nie trzeba się ubierać - poruszył brwiami.
- Jesteś głupi - rzuciła w niego koszulką którą miała w dłoni. - I zboczony - z rozbawieniem lekko kopnęła go w tyłek. Jednak zanim spuściła nogę piłkarz złapał ją za biodra i rzucił się na łóżko sprawiając, że na nim siedziała.
-  I seksowny - dokończył.
- Pff chciałbyś. - Pochyliła się i pocałowała go w usta.
- Skoro tak ma wyglądać twój foch to poproszę jeszcze numer dwa i trzy.
- Jeden zdecydowanie wystarczy. - Odparła kładąc się na nim. - Ja serio nie mam się w co ubrać - błądziła palcami po jego włosach. - Nie mam stroju kąpielowego.
 - Mogę ci pożyczyć mój.
- Ale twój to tylko spodenki.
- Myślę, że nikomu nie będzie to przeszkadzać.
- Zboczeniec. - parsknęła śmiechem, wstała i wyciągnęła jeden ze stroi kąpielowych schowanych w najgłębszym zakamarku szafy.
- Nie, błagam, nie odchodźź! - błagalnie wyciągnął ręce w jej stronę - Jeszcze jeden foch mi się należy.
- Chciałbyś - odparła nadal leżącemu na łóżku chłopakowi.
- O jednak masz jakiś strój.
- Zamknij się. - pocałowała go i poszła do łazienki.
- Wystarczyło to drugie, nie musiałaś dodawać do tego "zamknij się'' - zaśmiał się sam do siebie bo wiedział, że tego nie słyszała i poszedł się szykować.


- Nie ja nie wejdę do tej wody! - zaprotestowała kiedy zmoczyła czubki palców w  basenie.
- No dawaj Sara! - próbowała namówić ją przyjaciółka która wraz ze swoim chłopakiem siedziała w wodzie od paru minut.
- Wyjść po ciebie? - zapytał Erik również będący w basenie.
- Ooo co to, to nie bo będzie jeszcze gorzej.
- No to wskakuj.
-Ale ta woda jest taka zimna! - skrzywiła się gdy jeszcze raz zamoczyła stopę - Albo wiem! Farba mi się z włosów zmyje.
- Nie wymyślaj już. - zaśmiał się wychodząc z basenu.
- Mato, nie. Nie zbliżaj się do mnie. Jesteś cały mokry. - wystawiła ręce w geście obronnym i cofnęła się parę kroków.
Jednak piłkarz nic sobie z tego nie zrobił i mocno ją objął. Dziewczyna z miną gotującą się od złości próbowała się wydostać, ale trzymał ją zbyt mocno.
- Jesteś cały mokry! - zaakcentowała wścieła.
- Może należy mi się foch?
- Pff! Najwyżej kopniak w dupę.
- Oo nikt cię nie nauczył, że starszym się nie pyskuje? - przerzucił ją przez ramię i nie zwracając uwagi na obelgi pod jego adresem i uderzenia w plecy wskoczył do wody.
Kiedy w końcu się uspokoiła i przytuliła go obejmując jego miednicę nogami odgryzła się.
- Ale ja jestem starsza.
- Pf chyba od Emily - żeby dalej się nie kłóciła zamknął jej usta czułym pocałunkiem.

- Ooo jacy oni są teraz słodcy. - szepnęła siedząca na baranach u Matsa Cathy.
Para szybko się od siebie "odkleiła" i skosiła ją wzrokiem ponieważ Niemka powiedziała to głośniej niż miała w zamiarze i oprócz jej chłopaka słyszeli to wszyscy.
- Bardzo słodcy, niczym miód - powiedział Hummels który widząc ich spojrzenia nie mógł powstrzymać się od śmiechu. - Uciekajmy bo zabiją nas tymi oczyma. - Dodał wystawiając pięść w górę niczym superbohater. Następnie złapał nogi Cathy siedzącej na jego barkach i ruszył wzdłuż basenu.

- Dawaj gonimy ich. - Szybko zaproponowała blondynka.
Chłopak niespodziewanie wziął ją na ręce i "pobiegł" za swoim kolegą z drużyny.
- Dawaj Erik szybciej to dogonisz tego dryblasa Matsa - ostatnie dwa słowa powiedziała bardzo głośno i wyraźnie.
- Spadaj złotko - rzucił jej przez ramie dortmundzki środkowy obrońca
Polka tylko wystawiła mu język, a widząc śmiejącą się do niej przyjaciółkę zrobiła to samo.
- Czemu się zatrzymałeś? - zdziwiła się.
- Może przestańmy się nimi interesować i zajmijmy sobą?
- Co masz na myśli? - uniosła brew.
Piłkarz nie odpowiedział tylko namiętnie ją pocałował.
Błądził dłońmi po jej włosach, potem zszedł niżej i znów ku górze przejechał po jej plecach. Prawie zaczął rozpinać jej górę od stroju jednak opanował się przypominając sobie, że są wraz z przyjaciółmi.
Szybko się odwrócił żeby zobaczyć czy to widzieli, ale na szczęście oni też "zajmowali się sobą"
- Wychodzimy już? Woda robi się zimna - zaproponował.
Przytaknęła skinieniem głowy.
Musiała uwierzyć mu na słowo bo jej ciało było tak rozgrzane, że mogłaby stopić lód.


_______________________________________________

Jej :) Podoba mi się ten rozdział *>*