środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 30



"You got me sippin' on something
I can't compare to nothing
I've ever known, I'm hoping
That after this fever, I'll survive."
*
"Upajałeś mnie czymś,
czego nie mogę z niczym porównać.
Mam nadzieję, że po tej gorączce 
przetrwam."


Kolejne dwa dni były w porządku. Nie potrafiłam tego inaczej określić. Nie było źle, ale nie było jakoś znakomicie. Byłam trochę przytłoczona tym, że Erik przez cały dzień się nie odzywał. Byliśmy skłóceni, ale mógłby przynajmniej napisać SMS'a ze zwykłym "przepraszam", a nie zrobił nic. Na mecz dostałam zaproszenie, ale od Marco. Powiedział, że mogę przyjść na miejsce dla jego WAG czym bardzo mnie rozbawił.


*


- Ubieraj się szybko bo nie zdążymy! - krzyczałam wciskając na siebie nowe jeansy.
- No już, już. - poszła do swojego pokoju po ubrania. - Jak myślisz przeprosi cię po meczu? - zapytała wyraźnie zainteresowana.
- Ehh - spuściłam głowę - mam nadzieję. Może w ogóle nie potrzebnie się obrażałam? W końcu powinnam mu wcześniej powiedzieć. Mógł się zdenerwować.
- Ale nie powinien tak naciskać. - Lili trzymała się swojego. - Słuchaj, po meczu zejdziemy do szatni pod pretekstem, że chcemy coś od Ani, albo kogoś innego i pokarzesz mu, że jesteś silna. Jak cię zobaczy to serduszko mu pęknie. - dopięła spodnie.

- Dobra, gotowa?
- Gotowa! - zaśmiałam się.
Wzięłyśmy torebki i pojechałyśmy na mecz chłopaków.
Pod stadionem było mnóstwo kibiców w żółto-czarnych koszulkach którzy czekali na swoją kolej wejścia.
Spotkane było wyrównane i moim zdaniem wynik 2:2 był sprawiedliwy.
Jak tylko sędzia zagwizdał po raz ostatni i piłkarze zeszli z boiska razem z Emily poszłyśmy do szatni.
Im bliżej byłyśmy tym bardziej się stresowałam. A jak nie przeprosi? Albo jak przeprosi, a ja patrząc w jego oczy nie będę potrafiła powiedzieć "okej, nic się nie stało".  Widziałam już dziewczyny, które plotkując czekały aż wyjdą ich partnerzy.
- Hej. - przysiadłyśmy się.
- Ooo cześć! - zaczęła jak zwykle uśmiechnięta Lewandowska. - Co wy tu robicie? - dopytywała się. Chciałam odpowiedzieć, ale Lili weszła mi w słowo:
- Jest Erik? - zapytała wprost, a ja czułam, że się rumienię.
- Yyy.. nie. Ze 3 minuty temu poszedł. W ogóle jakiś dziwny był. Do szatni pobiegł, był tam mega krótko i bardzo szybko wyszedł, nie czekając na chłopaków. Nie wiem gdzie jest.
Spojrzałyśmy po sobie. Z  Emily nie potrzebowałyśmy słów żeby się rozumieć. Obie wiedziałyśmy, że nic tu po nas.
Szybko pożegnałyśmy się z dziewczynami i poszłyśmy na specjalny parking który nie był przeznaczony dla kibiców, a piłkarzy i personelu. Jako dziewczyna Durm'a mogłam tam parkować więc nie musiałyśmy stać w korku do wyjazdu.
Przed drzwiami wyjściowymi zatrzymał nas ochroniarz na "krótką pogawędkę'' co było dosyć dziwne. Na szczęście Emily która zawsze była dużo bardziej śmiała ode mnie szybko zakończyła rozmowę i ruszyłyśmy w stronę samochodu.

- Sara nie odwracaj się. - powiedziała kiedy szukałam telefonu w torebce.
Ale przecież nie da się nie spojrzeć kiedy ktoś mówi żeby nie patrzeć. Wszyscy o tym wiedzą. Odwróciłam się na malutki ułamek sekundy żeby zobaczyć to co nawet nigdy nie przeszło mi przez myśl.
Stałam z otwartą buzią nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Erik stojący do mnie tyłem całował się z jakąś wysoką, ciemnowłosą dziewczyną o pociągających kształtach.
- Ty chu.. - chciałam się wydrzeć, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam szepcząc tylko Emily.
Pośpiesznie wsiadłam do samochodu chowając twarz w dłoniach.  Lili prowadziła nic nie mówiąc. Wiedziała, że nie da się ze mną rozmawiać w takim stanie.
Jak on mógł to zrobić?
Jak ja mogłam mu ufać?
Jak mogłam żyć z takim sukinsynem przez 5 miesięcy myśląc, że jest dla mnie wszystkim?
Może nie wyglądałam tak świetnie jak ona, nie chodziłam w obcisłych sukienkach z wielkim dekoltem, ale myślałam, że mu to nie przeszkadza, że kocha mnie taką jaką jestem. Właśnie.
Myślałam, że mnie kocha.
Niemka podjechała pod mój dom.
- Zostajesz u mnie? - zapytałam ocierając łzy.
- Chyba muszę. - odparła z współczuciem. - Rozwalisz cały dom jak cię nie przypilnuję. - zażartowała.
Spróbowałam lekko się uśmiechnąć. Tak dla niej. Spróbowałam...
Pod drzwiami zaczęłam szukać kluczy.  Zawsze miały swoje wyznaczone miejsce, ale często wypadały z tej małej kieszonki. Dopiero po chwili uświadamiając sobie jedną rzecz zaczęłam panicznie przegrzebywać wszystko.
-Kuźwa. - spuściłam bezwładnie ręce.
- Co?
- Pamiętasz jak idąc na parking usłyszałyśmy takie ciche poruszenie się metalu o metal? Miałam wrażenie, że to wypadło coś z mojej torby, ale się tym nie przejęłam. Jestem pewna, że to były moje klucze. - oznajmiłam. - Nosz kurwa! - kopnęłam wściekła we drzwi.
Zawsze starałam się nie przeklinać. Czy byłam w pracy, w domu, w szkole, u przyjaciółki, na imprezie, w restauracji, nie ważne gdzie. Z a w s z e. Nie cierpiałam słyszeć przekleństw z ust dziewcząt dlatego sama pilnowałam się żeby tego nie robić, ale dziś było inaczej. Dziś wszystko było inne.
Zawiódł mnie człowiek, który zawsze obiecywał, że jestem dla niego najważniejsza. Zawiódł i zranił. Okropnie zranił. - myśli ciągle uciekały mi w tą stronę.
- Chodź, wrócimy się tam i ich poszukamy. Trzeba teraz bo potem może ich już nie być.
- Tak, tak. - odparłam biorąc głęboki wdech żeby się uspokoić.

Szybko dojechałyśmy na SIP ponieważ wszystkie korki były z niego.  Stanęłyśmy na tym samym parkingu. Erika już nie było więc odetchnęłam z ulgą. Nie byłabym w stanie spojrzeć na niego. Chciałam zapomnieć o wszystkim w jednej chwili, ale wiedziałam, że nie zapomnę. Nigdy nie zapomnę i nie wybaczę.
Weszłyśmy do budynku głupio uśmiechając się w stronę tego ochroniarza i zaczęłyśmy szukać mojej zguby.
- Chyba gdzieś tu mi upadły. - powiedziałam rozglądając się po kątach.
- No chyba tak. - odparła wyciągając je z pod krzesła.
- Wow. Poszło szybciej niż myślałam. - wzięłam je z rąk przyjaciółki i ostrożnie włożyłam do wyznaczonej kieszonki.

Wróciłyśmy do mojego domu przy którym stał Durm z kwiatami.
Oczy zaszły mi łzami na przypomnienie sytuacji sprzed godziny.
- Nie wysiadam. - oznajmiłam walcząc ze sobą żeby się nie popłakać.
- Wiesz, że cię nie zmuszę.- przerwała na chwilę jakby się zastanawiając. - Ale naprawdę nie chcesz się z nim pogodzić?
- Przed tym co widziałam chciałam. Ale teraz już nie. - sucho odpowiedziałam wpatrując się w buty.
- Może wyjdź i go wysłuchaj przynajmniej. Każdemu należy się druga szansa. - poprawiła włosy - Poczekam tu, a ty z nim pogadaj.
- Ale.. - nie kłóciłam się bo wiedziałam, że nie mam szans z Emily mówiącą tym tonem. Wysiadłam z samochodu i poszłam w stronę drzwi udając, że szukam kluczy żeby tylko na niego nie patrzeć.

- Sara! - podbiegł do mnie.
- Jak śmiesz tu jeszcze przychodzić? - skosiłam go wzrokiem.
Starałam się być spokojna, nie denerwować się i za wszelką cenę nie płakać. Nie mogłam pokazać mu, że jestem roztrzęsiona, że mnie zranił.
- Chciałbym cię przeprosić. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać tamtego wieczoru. Proszę wybacz mi.- spojrzał mi w oczy. - Sama powinnaś mi powiedzieć, wiem, że to było dla ciebie trudne. - uważnie słuchałam tego co mówił.
- Wszystko?
- No i jeszcze to dla ciebie. - podał mi z uśmiechem bukiet pięknych róż. Chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się.
- Zachowaj sobie te kwiatki. - przepchnęłam go i zaczęłam otwierać dom.
- Yy... ee - wyraźnie się zakłopotał - nadal się gniewasz? Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem  cię urazić żadnymi słowami. Wiesz, że cię kocham. - ostatnie słowa uderzyły mnie najbardziej.
- Chciałabym to wiedzieć. - rzuciłam wchodząc do mieszkania i trzaskając drzwiami.
- Sara! - zaczął siłować się z klamką na szczęście zdążyłam przekręcić zamek. - O co ci chodzi? Naprawdę mi przykro z tego powodu. Ciężko mi bez ciebie i ciężko mi z myślą, że cię zraniłem, rozumiesz?  - ciągle napierał na drzwi, a ja z niezrozumiałych powodów trzymałam je z drugiej strony  bojąc się, że je otworzy.
- Jakoś nie mogę zrozumieć. Daj sobie spokój, a przynajmniej mi! Nie chcę cię znać, okej?
- Sa.. Sara... - czułam smutek w jego głosie. Za dobrze go znałam żeby tego nie usłyszeć. Ale skoro ukrywa przede mną to, że się spotyka z tamtą lasią nie zamierzam mu wybaczyć.

*Erik*

Wiedząc, że nic tu po mnie odszedłem.
- O co jej chodzi? - zapytałem Emily która wychodziła z samochodu.
- Ty naprawdę nie wiesz? - zdziwiła się.
- No nie! Rozumiem, że może być zła, że jej wtedy trochę nagadałem no, ale nie widzi, że się staram? Naprawdę mi zależy..
- Ona nie jest zła za tamtą rozmowę. - odpowiedziała pilnie mi się przyglądając.
- To za co? - zapytałem zdesperowany.
- Ale ty.. ty naprawdę nie wiesz? - zaczęła się głupawo uśmiechać z dziwnym niedowierzaniem w oczach.
- Nie.
- No wiesz.. - obejrzała się dookoła - jakby ci to wyjaśnić. Hmm. Jakby mój chłopak obściskiwał się z jakąś inną dziewczyną na parkingu i nie chciał mi o tym powiedzieć to nie chciałabym z nim rozmawiać, ani przyjąć jego przeprosin...
- Ja pierdole... widziała jak ona się do mnie przykleiła? O kur.. Przecież ja nawet nie znam tamtej dziewczyny! - zacząłem rozpaczliwie łazić w kółko. - Kiedy szedłem do samochodu żeby jechać przeprosić Sarę podeszła do mnie z głupim tekscikiem "słyszałam, że jesteś wolny" i się do mnie przykleiła.
- Uspokój się! Nie mów tego mi tylko Sarze. Ona się za to gniewa. Zachowałeś się jak dupek nie przepraszając jej wczoraj, ale wybaczyła ci to zanim się odezwałeś bo cię kocha, nie widzisz tego? To też musisz jej wyjaśnić i wszystko się ułoży.
- Ale ona mnie nie wysłucha!
- No teraz nie. Umówmy się tak. Ja teraz się nią zajmę, poprawię jej humor, a ty za 3 godziny przychodzisz do niej żeby z nią spokojnie porozmawiać. Znając życie i tak ci nie otworzy...
- Dzięki - mruknąłem pod nosem.
-... ale tak się umówimy żeby myślała, że to ja się po coś cofnęłam i otworzyła. Więc zadzwonisz do mnie jak będziesz jechał, a ja zacznę się zbierać no i jakoś to wyjdzie. - uśmiechnęła się.
- Okej, okej. Musi mi wybaczyć.

*Sara*

Wpuściłam Lili.
- Czemu z nim gadałaś?
- Tak jakoś. - zaśmiała się - Zamawiamy pizze! - zaczęła przeglądać kontakty w telefonie - Chcesz tą co zwykle.
- No. - odparłam niechętnie.
Chciałabym pobyć sama i wypłakać się do poduszki, ale przyjaciółka mi nie pozwalała. Ile była ze mną tyle musiałam być silna. Potem i tak przyjdzie noc więc będę miała czas dla siebie.
Po 30 minutach cieszyłyśmy się pyszną pizzą z ciągnącym się serem.

- Ty to jednak wiesz jak poprawić mi humor. - odezwałam się wciskając kolejny kawałek.
- Za dużo życia na ciebie zmarnowałam. - zażartowała
- Pff śmieszne!  Odezwała się dziewczyna która spała u mnie bo rodzice nie chcieli jej kupić sukienki.
- Ej no! To było dawno. - oburzyła się.
- Wiem kotku, ale będę ci to wypominać całe życie. - wystawiłam jej język.
- To mam nadzieję, że nie dużo mi go zostało. - odparła z sarkazmem.
- Ej mam ochotę zrobić coś głupiego. - powiedziałam telepiąc się na krześle.
- Pomaluj sobie włosy na różowo. - zaśmiała się.
- Lili! Ale to świetny pomysł. Znaczy nie na różowo, ale na jakiś ładny kolorek byłoby super! Jeju, jeju muszę wymyślić na jaki.
- Sara spokojnie już się najarałaś hahahhaah
- Wiem. Wiesz, że zawsze się jaram jak wpadnę na jakiś fajny pomysł. Jak wymyśliłam, że kupię ci poduszkę ze zdjęciem nie mogłam zasnąć całą noc haha.
- Ja na szczęście nie mam takich problemów. - zaśmiała się.
Właściwie zawsze jak normalnie rozmawiałyśmy to się śmiałyśmy jak z nikim innym. Jak byłyśmy we dwie w normalnym humorze wszystko było śmieszne.
*
- Ojej - spojrzała na telefon - kochana ja już muszę iść. Dojesz to sama. - powiedziała ze  śmiechem wciskając karton z pizzą.
-I będę grubasem. Zawsze spoko. - wzięłam pudełko i położyłam na blacie w kuchni.
- I ja nie będę miała kompleksów gdy będę przy tobie. -wystawiła mi język i poszła ubierać się do przedpokoju.
- No tak haha. Czemu zawsze zamawiamy dużą i nigdy tego nie zjadamy?
- Bo zawsze myślimy, że tym razem nam się uda ją wcisnąć. - oznajmiła nakładając jesienne botki.
- No fakt. - podałam jej kurtkę.
-Dzięki. - szepnęła wkładając rękawy - Idziemy jutro na zakupy? Muszę kupić prezent skrzatowi.
- Zobaczę jeszcze, okej? Ale pewnie tak bo nie mam nic innego do roboty.
- Okej to zadzwoń rano. - uśmiechnęła się. - Paa - uściskałyśmy się i wyszła.
Zamknęłam za nią drzwi i usiadłam na kanapie. Nie zdążyłam zmienić kanału w telewizorze, a usłyszałam dzwonek do drzwi.
"Jak zwykle" - przewróciłam oczami i spojrzałam na stół czy przypadkiem nie leży tu telefon przyjaciółki którego zawsze zapomina. O dziwo nie było go. Otworzyłam drzwi i od razu je zamknęłam. Stał w nich Erik.
Skąd on się w ogóle tutaj wziął?
Poczułam wibrowanie mojego telefonu więc odebrałam SMS'a oczywiście od niego.
- Proszę...
- Mówiłam żebyś dał mi spokój -,- - odpisałam.
- Proszę wpuść mnie. Wszystko Ci wyjaśnię, kocham Cię, rozumiesz? ;(
Uchyliłam drzwi.
- Nie kłam mnie jeszcze bardziej. Zawsze w to wierzyłam, ale to przeszłość. Widziałam cię z tamtą dziewczyną i czy chcesz czy nie nie zmienisz tego. Zróbmy sobie przerwę. Chyba tak będzie lepiej...
- Ale...
Nie wysłuchałam bo zamknęłam mu drzwi przed nosem.  Ciężko było mi uwierzyć w to, że tak kończymy z Erikiem. Darzyłam i darzę go wielką miłością, ale nie jestem w stanie mu ufać po tym co widziałam. Szkoda tylko, że to już koniec. Każda chwila z nim była tą najlepszą w moim życiu...
Położyłam się i wtuliłam w poduszkę. Każda...


_________________________________________

Boniu zabijcie mnie! 
Chyba zawieszę tego bloga bo jest totalną porażką :<  Musicie mi pokazać, że naprawdę zależy Wam na jego czytaniu bo mi jakoś nie zależy na pisaniu ;c 
Wybaczcie. 


Ale tak na marginesie to życzę Wam cudownych, niezapomnianych świąt, fajnego sylwka i żeby nowy rok był dla Was o wiele lepszy i szczęśliwszy od tego :) 






PS: Kolejnego rozdziału (o ile całkiem nie zawieszę bloga) możecie się spodziewać za jakieś dwa tygodnie bo nie chcę w święta siedzieć przed komputerem -,- 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 29


*Erik*

Trochę, a nawet bardzo zły na siebie wyszedłem z domu Sary i poszedłem do swojego. To miał być taki piękny wieczór! Im więcej o tym myślałem tym bardziej wściekałem się na siebie. Mogłem z nią spokojnie porozmawiać, a nie tak naskakiwać. Musi się teraz czuć okropnie po tym co jej powiedziałem. Nie chciała o tym mówić, a ja tak bezlitośnie to z niej wyciągnąłem i teraz żałuję.  Chciałbym teraz pobiec do Emily albo Marco bo na pewno do nich poszła i przeprosić. Niestety po jutrze gramy i jak Klopp by się dowiedział, że o tej porze jeszcze nie jestem u siebie zabiłby mnie na miejscu bo przecież "musimy być wypoczęci w stu procentach" - przewróciłem oczami bo świetnie wiedziałem, że dziś nie zasnę. Za bardzo dręczyła mnie myśl, że ktoś mógł zrobić coś takiego Sarze.
Po obmyśleniu, że pojadę do niej od razu po meczu lub już na stadionie o ile przyjdzie ją przeproszę czyli około 2;00 usnąłem.
Jutro przecież okropnie pracowity dzień...

*Sara*

Po nocy u Lili poszłam do siebie. Pamiętam, że wieczorem zrozpaczona chciałam z nią porozmawiać i się wyżalić, wydusić z siebie to jak go nie cierpię za tamtą rozmowę, ale dziś czułam się zupełnie inaczej. Przeszło mi. Co prawda byłam smutna, że dowiedział się w taki sposób, zła, że nie pobiegł za mną i nie przeprosił, nie przytulił i nie powiedział jak mu na mnie zależy, byłam wręcz wściekła. To nie potrafiło do mnie dojść, że kochany Erik którego zawsze mogłam mieć przy sobie nie dość, że prawie na mnie nakrzyczał to kiedy wyszłam stał sobie obojętnie przed drzwiami jakby nigdy nic.

W domu się strasznie nudziłam. Emily w pracy, chłopaki na treningu... zresztą co mi z chłopaków! Durm i tak już do mnie nie przyjdzie od razu po i nie pójdziemy gdzieś razem. Na myśl o tym przyszło mi mnóstwo wspomnień. Ten pierwszy pocałunek na Minorce, wspólne spacery, filmy, tyle cudownych zdjęć, chwil...
Nie mogłam o tym myśleć bo prawie ryczałam. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Cathy - może ona zechce gdzieś pójść.
Niestety była zajęta nowym tematem do gazety więc zadzwoniłam do Ani na którą za bardzo nie liczyłam bo ona ciągle gdzieś lata.
- Hej, jesteś w Dortmundzie?
- No wczoraj wróciłam.
- Ooo serio? - lekko się uśmiechnęłam. - A robisz coś ważnego? Bo nie mam gdzie się podziać.
- Właśnie idę na siłownie, jak chcesz to chodź.
- A bardzo chętnie - skłamałam. - To do zobaczenia.
- Pa.
Wcale nie miałam ochoty iść na siłownie. Najchętniej poumierałabym w domu leżąc, płacząc i jedząc czekoladę, ale muszę być silna. Zawsze jak mnie chłopak rzuci, albo ktoś mocno zrani od razu ryczę. Muszę z tym skończyć, nie mogę być taka delikatna bo w końcu moje życie będzie ciągłym leżeniem  i płakaniem.
W końcu co nie przyszło mi łatwo spakowałam sportowe ubrania i poszłam do Ani. Wcześniej musiałam schować do szafki wszystkie nasze wspólnie zdjęcia które leżały na półkach i wisiały na ścianach. Za bardzo kroiło mi się serce jak na nie patrzyłam. Pamiętam jak jeszcze z półtora miesiąca temu nie mogłam się zdecydować które powiesić bo wszystkie uwielbiałam. Teraz to już przeszłość, nie warto było tego trzymać chociaż nie potrafiłam ich wyrzucić.


Po dwóch godzinach na siłowni czułam się świetnie. Kiedy biegałam na bieżni nie musiałam o nim myśleć. Z Anią się fajnie gadało chociaż nie było jakoś super. Jest naprawdę niesamowita, ale z Emily pewnie bym coś wymyśliła na przykład ścigałybyśmy się na bieżni chociaż to jest prawie niemożliwe. Ann podchodziła to tego bardzo profesjonalnie.
- Niezły wycisk dziś dałaś. - zaczęła w trakcie przebierania się. - Idziesz teraz do Erika?
- Nie, raczej do Emily, albo posiedzę w domu.
- Czemu? Zawsze Erik do ciebie przychodził - zdziwiła się.
- Ale się pokłóciliśmy. - odparłam po chwili spuszczając głowę.
- Jejku przepraszam, nie wiedziałam..
- Okej, okej przecież wiem, że nie chciałaś mnie urazić. Nic się nie stało. - zmusiłam swoje usta aby delikatnie się uniosły. Nie chciałam robić jej przykrości.
- To może wpadniesz do nas? - uśmiechnęła się.
- Robert pewnie będzie chciał odpocząć po treningu... - lekko się zakłopotałam.
- No coś ty! On lubi gości. - zaśmiała się. - A poza tym jak mu nie będzie pasować nie dostanie obiadu! W końcu ja gotuję. - ciągnęła z tak szczerym uśmiechem, że zaczęłam się zastanawiać ile pozytywnej energii nosi w sobie brązowowłosa Polka.
- No dobra, skoro nalegasz... wpadnę na chwilkę.


Po udanym obiedzie u przyjaciółki poszłam do siebie.
Słuchając głośnej muzyki ciągle coś układałam, przekładałam, ścierałam -krótko mówiąc krzątałam się po domu żeby tylko nie zaśmiecać sobie nim głowy.
Potem usiadłam przed TV i tak spędziłam wieczór.
Zmęczona oglądaniem nudnych seriali wykąpałam się i wygodnie ułożyłam w łóżku. Tak bardzo nie chciałam żeby noc nadeszła. Wiedziałam, że moje całodzienne starania żeby nie wspominać legną w gruzach.
Przypominały mi się te jego durne słowa rzucane na wiatr. Na Minorce, na spacerach, jak wychodziliśmy ze szpitala... zawsze wierzyłam w to "kocham cię". Zawsze.
I znowu popełniłam ten cholerny błąd. Znowu zranił, odszedł jak inni. Myślałam, że przynajmniej dzisiaj przyjdzie i przeprosi, myślałam...
Przycisnęłam twarz do poduszki żeby tylko nie płakać.
Po długich zmaganiach usnęłam w ostatecznie dobrym humorze. W końcu niedługo widzę się z Wojtkiem!


_____________________________________________________

Jeju, jeju przepraszam. Ten rozdział jest krótki i się kupy nie trzyma, a czekaliście na niego bardzo długo. :c
Zwaliłam to i tego bloga tak, wiem. ;-;
Ale naprawdę serdecznie Was za to przepraszam.
W kolejnym rozdziale postaram się o wiele bardziej niż w tym, ale pisałam go dziś na szybko byle tylko coś dodać. :)
Pozdrawiam ♥

A i tak na marginesie to w kolejnym rozdziale rozwalę ich jeszcze bardziej :D 

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 28



"Can’t live a day without you baby
Oh no…
If you’re not here I don’t know what I’m living for..."


- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć - delikatnie chwycił jej dłoń.
Niebieskooka odwróciła głowę. Patrzyła się w pustą ścianę stojącą obok kanapy.
- Czemu przyjechałeś tak późno? - zapytała nie odwracając wzroku.
"Ach czyli o to chodzi" - myślał.
-Przepraszam, śpieszyłem się, ale tak jakoś wyszło. - zakłopotany zaczął się tłumaczyć.
- Ale ja zapytałam dlaczego, a nie czy się śpieszyłeś. - spokojnie ciągnęła.
"Czyli grubsza afera" - przewrócił oczami zastanawiając się co odpowiedzieć.
-No robiłem ci te zakupy, w aptece też trochę zeszło...
-Widzę, że się strasznie wymigujesz. - zmieniła ton głosu wstając z kanapy nadal na niego nie patrząc. - Ale dziękuję za zakupy. Teraz możesz już sobie iść. - powiedziała idąc do kuchni aby je rozładować.
- Sara no - ruszył za nią - nie gniewaj się, już tak więcej nie zrobię.
- Ale co mi z tego, że więcej tego nie zrobisz jak nie chcesz mi powiedzieć co robiłeś?! Myślałam, że w związku nie mamy przed sobą tajemnic!
- Tak?  To czemu mi nie powiedziałaś, że usunęłaś dziecko? - zapytał zły.
Obróciła się na pięcie i pierwszy raz na niego spojrzała.
- Skąd ty o tym wiesz? - pobladła.
- Emily mi powiedziała. - odparł jakby nie było w tym nic nadzwyczajnego. - No, ale dlaczego? Czepiasz się, że ja się spóźniłem i mam jakieś wielki tajemnice, a sama przez prawie pół roku związku nie powiedziałaś mi, że byłaś w ciąży? Sama się zastanów czy jesteś w porządku. - w chłopaku aż wrzało od środka, ale starał się nie krzyczeć. Jedynie mówił podniesionym głosem.
Dziewczyna stała wpatrzona w niego ze łzami w oczach na wspomnienie tamtych chwil.
- A ty się zastanów czy gdybyś był zgwałcony mówiłbyś o tym wszystkim naokoło! - nie wytrzymała i zalała się łzami - Myślisz, że to takie proste tak o o tym powiedzieć?!
Kiedy to usłyszał doszło do niego co zrobił. Przez głupie dwie godzinki u kumpla i jego durnotę w nieprzemyślanych słowach zranił dziewczynę która była dla niego wszystkim. Jednak nie miał czasu na przemyślenia.
Pobiegł za blondynką która płacząc pośpiesznie nakładała buty.
- Sara, tak mi przykro, nie wiedziałem.- przytulił ją .
- Puść mnie! - odepchnęła go tym samym przerywając mu zdanie. - Daj mi już spokój! - mówiła ocierając łzy.
Tego wszystkiego było dla niej za dużo. Była wściekła, że w taki sposób wyciągną od niej te informacje, i że się spóźnił nie chcąc jej powiedzieć gdzie był.
Chwyciła kurtkę w rękę i pośpiesznie wyszła z domu.  Jednak chwilę potem się wróciła. Piłkarz stał wgapiony w drzwi. Nie mógł uwierzyć w to, że ktoś zgwałcił jego ukochaną Sarę. Jak Emily mówiła mu o jej ciąży w życiu nie spodziewał się, że doszło do tego w taki sposób. Widząc ją u progu drzwi uśmiechnął się z nadzieją, że jednak się nie pogniewała.
- Tak się cieszę, że się nie..
- Zaklucz dom jak będziesz wychodził. - przerwała nie zwracając uwagi na to co mówił i wyszła trzaskając drzwiami. Biegła zapłakana przez oświetlone ulice Dortmundu do domu przyjaciółki.
Zmarznięta zaczęła dzwonić do drzwi.
- Co się stało? - zdziwiona otworzyła jej.
- Dlaczego powiedziałaś o tym Durm'owi? - zapytała z wyrzutem.
- O czy.. - nie skończyła bo się domyśliła. - Przepraszam, myślałam, że wie. Chodź do środka bo łzy ci zamarzną na dworze. - zaśmiała się - Tylko mam gości.
Polka weszła do mieszkania przyjaciółki.
- O hej. - delikatnie się uśmiechnęła widząc Marco i Marcela (!!!) siedzących na kanapie.
Piłkarze trochę się zdziwili, ale widząc w jakim jest stanie siedzieli cicho. Dziewczyny poszły na piętro.  Usiadły razem na łóżku w pokoju gościnnym do którego Polka była bardzo przyzwyczajona bo zawsze w nim sypiała będąc u 22-latki.
- Wybacz, nie miałam pojęcia o tym, że mu nie powiedziałaś. - zaczęła siadając na łóżko.
- To nie twoja wina. - odparła smarkając nos - Sama powinnam pomyśleć zanim zmarnowałam 5 miesięcy życia na związek z nim.
- "Zmarnowałam"? - zdziwiła się. - Uspokój się, przestań płakać i wszystko porządnie sobie przemyśl, dobrze? Musze iść na dół zająć się tymi sierotami. Idziesz ze mną?
- Nie, wolę zostać sama. - odparła niezadowolona z tego, że Niemka nie ma dla niej czasu.
- Dobra, zaraz przyniosę ci herbatę żebyś się ogrzała, a ty sobie wszystko przemyśl. Potem pogadamy. - powiedziała delikatnie się uśmiechając i wyszła z pokoju.

- Co z Sarą? - zapytał Marco.
- Nie wiem, coś się pokłócili z Erikiem, a ona jest strasznie wrażliwa. Sami wiecie.
Piłkarze tylko przytaknęli głowami, Gospodyni wstawiła wodę na herbatę i usiadła z nimi aby kontynuować grę w karty.

- Ooo nie, woda. - odparła leniwie słysząc tyknięcie czajnika. - Marco ty już odpadłeś to idź zaparz. - poprosiła.
- Okej - mruknął niechętnie i poszedł do kuchni.  Zalał wrzątkiem pachnące wiórki zielonej herbaty i poszedł na górę zanieść to przyjaciółce.  Niestety im bliżej pokoju się znajdował tym bardziej się stresował.  Od połowy schodów zatrzymywał się co chwilę aby nie wylać napoju swoimi drżącymi rękoma.
- Mogę? - cicho zapytał stając w drzwiach.
Polka lekko kiwnęła głową.
Wszedł do pomieszczenia i usiadł na łóżku podając jej kubek.
- Dziękuję - szepnęła.
Blondyn wgramolił się cały na materac i usiadł po turecku tuż przy niej. Kciukiem delikatnie zdjął łzę z jej zarumienionego policzka.  W środku cały się trząsł, ale nie dawał po sobie tego poznać.
- Reus - nieśmiało się uśmiechnęła.
- No co? Prawie ci do herbaty wpadła. - zaczął się bronić z głupawym uśmieszkiem.
- Ach, jesteś moim new hero. - odparła sarkastycznie próbując powstrzymać nowe łzy.
- Sara, nie płacz, proszę.
- Ty nie rozumiesz Marco. - odłożyła ciepły kubek i chowając głowę w kolana wróciła do dawnej czynności - płakania i wspominania.
- No proszę, płacząc nic nie zmienisz. - delikatnie ją objął.
- Reus ja mam chłopaka. - zaprotestowała odsuwając się.
- Chłopaka przez którego od pół godziny płaczesz?
- Tak, takiego. - odpowiedziała po chwili wpadając w jego ciepłe ramiona. Teraz już nie płakała, a ryczała. Łzy spływały z jej oczu strumieniami mocząc przy tym koszulkę piłkarza. Teraz już nie protestował. Wiedział, że musi to z siebie wydusić więc cierpliwie czekał aż skończy płakać przytulając ją. Dla niego każda chwila spędzona z tą cudowną blondynką była niesamowita.
Dziewczyna najpierw płacząc próbowała poradzić sobie z ranami które tego wieczoru wyrządził jej Durm. Uważała, że niepotrzebnie podnosił na nią głos i nie powinien tak na nią naciskać. Potem czując ciepło blondyna uspokoiła się na chwile uświadamiając sobie jakiego ma świetnego przyjaciela, ale po chwili czuła się jeszcze gorzej bo wiedziała, że to Erik powinien ją przytulać i pocieszać.
Ten jej Erik.
Ten w którym była taka zakochana, który zawsze był przy niej, którego nadopiekuńczość zawsze była trochę irytująca. Ale za to go uwielbiała.
Zawsze był dla niej wsparciem, a teraz siedziała przytulona do kogoś zupełnie innego i płakała właśnie przez niego.
W końcu jednak zmęczona histeryzowaniem uspokoiła się.
- Już lepiej? - zapytał po chwili ciszy łaskocząc ją w brzuch.
- Może.. -odparła śmiejąc się. Chłopak nie przestawał. - Reus idioto! Mam cię walnąć? - mówiła próbując złapać jego dłonie żeby przestał.
- Nie uda ci się! - zabierał ręce jak tylko zbliżyła do nich swoje.
- Nie? - zapytała unosząc brew, a chwile później bijąc go poduszką.
- Ej! Nie ma tak! - protestował.
Jednak uznając to za fajną zabawę chwycił "zabójczy przedmiot" i zaczął nie za mocno uderzać nim dziewczynę.
- Ałaa! - wydarł się i położył na łóżku łapiąc za twarz.
- Ej, nie wymiękaj. - mówiła trzepiąc swoją broń.
Jednak nie usłyszawszy odpowiedzi spojrzała na niego. Leżał bez ruchu z zamkniętymi oczami.
- Marco? - zaniepokoiła się.
Nawet nie drgnął.
- Ma Marco? - nachyliła się nad nim jednak chłopak dalej się nie ruszał.
- Ej no, Marco, przepraszam, już nie będę tylko mnie tak nie strasz. - klepała go lekko po policzku.
Jej długie włosy niesfornie spadające łaskotały piłkarza w czoło. W końcu nie wytrzymał i na ułamek sekundy się uśmiechnął.
- Widziałam!
- Nie widziałaś! - odpowiedział leżąc w ten sam sposób. Jedynie jego usta delikatnie się wyginały,
- Dobra! Nie chcesz ze mną gadać to nie. - odparła i położyła się koło niego w taki sam sposób.

- Wiesz gdzie on tak naprawdę był? - zapytała po dłuższej chwili ciszy.
- To nie daje ci spokoju? - czekał na jej odpowiedź jednak nie otrzymując jej dodał -  zapieprzał w Fifę na nowym PS Jonasa.
- Skąd wiesz ? -ciekawiła się.
- Też byłem - zaśmiał się - on wcale nie chciał zrobić ci przykrości. - rozmawiali nadal spokojnie leżąc i wpatrując się w sufit.
- Bronisz go? - zdziwiła się.
- Sam nie wiem. Może... Chcę żebyś była szczęśliwa, a Erik to mój kumpel...
- Yhy - mruknęła i wrócili do leżenia w ciszy.


- Ej co robi Em z Marcelem? - zaciekawiony przerwał tym razem on.
- Czemu wy mówicie na nią "Em"? - głośno myślała - Mmm ale to naprawdę ciekawe. Chodźmy sprawdzić! - zaproponowała wstając z łóżka.
Oboje po cichu, a przynajmniej tak było w założeniu zakradali się pod klatkę schodową.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
- Co? - zdziwił się.
- Zdejmij te modne kapcie bo łazisz za głośno. - szeptała.
- Mam w skarpetkach zapieprzać?
- A widzisz co ja robię? - wskazała na swoje małe stópki.
- No tak, ale ty masz piękne, różowe w serduszka, a ja zwykłe czarne! - protestował krzycząc szeptem XD
- Nie drzyj mordy tylko zdejmij te kapcie. - starała się go uspokoić, ale nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- Dobra, dobra. - odpowiedział naburmuszony i zrobił to co kazała.
Zakradali się po schodach, Oczywiście Polka prowadziła. W przeciwieństwie do chłopaka poruszała się szybko i bezdźwięcznie. On musiał powoli i ostrożnie stawiać kolejno każdą stopę.
- Aaaa! - zgrabnymi kroczkami wbiegła do blondyna który był dopiero w połowie drogi.
- Co?
- Oglądają coś w TV i Lili faktycznie ogląda, a Marcel chyba śpi oparty na niej. - powiedziała prawie skacząc z radości. Wbiegła na górę i szczęśliwa rzuciła się na łóżko.
Teraz nie liczyło się dla niej, że sama ma złamane serce. Przyjaciółka była dla niej okropnie ważna więc bardzo cieszyła się, że na nowo dogaduje się ze swoim byłym.
Pogubiony w tym wszystkim Niemiec, nie wiedział czy ma zejść zobaczyć co robią czy jednak wrócić już na górę wrócił się za nią i spokojnie usiadł na łóżko. Nie musiał długo myśleć nad rozpoczęciem rozmowy.

- Ej wyobraź sobie - rozmarzona spojrzała w górę - Marcel i Emily znów są razem, już się nie kłócą, Marcel zaręcza się Emily i ona przyjmuje i są szczęśliwą rodzinką! - mówiła szczęśliwa prawie wyskakując sama z siebie.
- Jeszcze tylko o dziecku zapomniałaś. - odparł głupawo się uśmiechając.
- Skąd wiesz, że zapomniałam? - spytała podejrzliwie.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zdziwił się.
- Nie, jeśli chodzi o to, to o wszystkim wiesz. - zadeklarowała.


__________________________________________________________

Nie wyszedł taki jak miał być no, ale trudno :> 
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale w tym tygodniu miałam (i jeszcze jtr mam) mnóstwo sprawdzianów i kartkówek i musiałam się uczyć :( 
Pozdrawiam :*