środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 30



"You got me sippin' on something
I can't compare to nothing
I've ever known, I'm hoping
That after this fever, I'll survive."
*
"Upajałeś mnie czymś,
czego nie mogę z niczym porównać.
Mam nadzieję, że po tej gorączce 
przetrwam."


Kolejne dwa dni były w porządku. Nie potrafiłam tego inaczej określić. Nie było źle, ale nie było jakoś znakomicie. Byłam trochę przytłoczona tym, że Erik przez cały dzień się nie odzywał. Byliśmy skłóceni, ale mógłby przynajmniej napisać SMS'a ze zwykłym "przepraszam", a nie zrobił nic. Na mecz dostałam zaproszenie, ale od Marco. Powiedział, że mogę przyjść na miejsce dla jego WAG czym bardzo mnie rozbawił.


*


- Ubieraj się szybko bo nie zdążymy! - krzyczałam wciskając na siebie nowe jeansy.
- No już, już. - poszła do swojego pokoju po ubrania. - Jak myślisz przeprosi cię po meczu? - zapytała wyraźnie zainteresowana.
- Ehh - spuściłam głowę - mam nadzieję. Może w ogóle nie potrzebnie się obrażałam? W końcu powinnam mu wcześniej powiedzieć. Mógł się zdenerwować.
- Ale nie powinien tak naciskać. - Lili trzymała się swojego. - Słuchaj, po meczu zejdziemy do szatni pod pretekstem, że chcemy coś od Ani, albo kogoś innego i pokarzesz mu, że jesteś silna. Jak cię zobaczy to serduszko mu pęknie. - dopięła spodnie.

- Dobra, gotowa?
- Gotowa! - zaśmiałam się.
Wzięłyśmy torebki i pojechałyśmy na mecz chłopaków.
Pod stadionem było mnóstwo kibiców w żółto-czarnych koszulkach którzy czekali na swoją kolej wejścia.
Spotkane było wyrównane i moim zdaniem wynik 2:2 był sprawiedliwy.
Jak tylko sędzia zagwizdał po raz ostatni i piłkarze zeszli z boiska razem z Emily poszłyśmy do szatni.
Im bliżej byłyśmy tym bardziej się stresowałam. A jak nie przeprosi? Albo jak przeprosi, a ja patrząc w jego oczy nie będę potrafiła powiedzieć "okej, nic się nie stało".  Widziałam już dziewczyny, które plotkując czekały aż wyjdą ich partnerzy.
- Hej. - przysiadłyśmy się.
- Ooo cześć! - zaczęła jak zwykle uśmiechnięta Lewandowska. - Co wy tu robicie? - dopytywała się. Chciałam odpowiedzieć, ale Lili weszła mi w słowo:
- Jest Erik? - zapytała wprost, a ja czułam, że się rumienię.
- Yyy.. nie. Ze 3 minuty temu poszedł. W ogóle jakiś dziwny był. Do szatni pobiegł, był tam mega krótko i bardzo szybko wyszedł, nie czekając na chłopaków. Nie wiem gdzie jest.
Spojrzałyśmy po sobie. Z  Emily nie potrzebowałyśmy słów żeby się rozumieć. Obie wiedziałyśmy, że nic tu po nas.
Szybko pożegnałyśmy się z dziewczynami i poszłyśmy na specjalny parking który nie był przeznaczony dla kibiców, a piłkarzy i personelu. Jako dziewczyna Durm'a mogłam tam parkować więc nie musiałyśmy stać w korku do wyjazdu.
Przed drzwiami wyjściowymi zatrzymał nas ochroniarz na "krótką pogawędkę'' co było dosyć dziwne. Na szczęście Emily która zawsze była dużo bardziej śmiała ode mnie szybko zakończyła rozmowę i ruszyłyśmy w stronę samochodu.

- Sara nie odwracaj się. - powiedziała kiedy szukałam telefonu w torebce.
Ale przecież nie da się nie spojrzeć kiedy ktoś mówi żeby nie patrzeć. Wszyscy o tym wiedzą. Odwróciłam się na malutki ułamek sekundy żeby zobaczyć to co nawet nigdy nie przeszło mi przez myśl.
Stałam z otwartą buzią nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Erik stojący do mnie tyłem całował się z jakąś wysoką, ciemnowłosą dziewczyną o pociągających kształtach.
- Ty chu.. - chciałam się wydrzeć, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam szepcząc tylko Emily.
Pośpiesznie wsiadłam do samochodu chowając twarz w dłoniach.  Lili prowadziła nic nie mówiąc. Wiedziała, że nie da się ze mną rozmawiać w takim stanie.
Jak on mógł to zrobić?
Jak ja mogłam mu ufać?
Jak mogłam żyć z takim sukinsynem przez 5 miesięcy myśląc, że jest dla mnie wszystkim?
Może nie wyglądałam tak świetnie jak ona, nie chodziłam w obcisłych sukienkach z wielkim dekoltem, ale myślałam, że mu to nie przeszkadza, że kocha mnie taką jaką jestem. Właśnie.
Myślałam, że mnie kocha.
Niemka podjechała pod mój dom.
- Zostajesz u mnie? - zapytałam ocierając łzy.
- Chyba muszę. - odparła z współczuciem. - Rozwalisz cały dom jak cię nie przypilnuję. - zażartowała.
Spróbowałam lekko się uśmiechnąć. Tak dla niej. Spróbowałam...
Pod drzwiami zaczęłam szukać kluczy.  Zawsze miały swoje wyznaczone miejsce, ale często wypadały z tej małej kieszonki. Dopiero po chwili uświadamiając sobie jedną rzecz zaczęłam panicznie przegrzebywać wszystko.
-Kuźwa. - spuściłam bezwładnie ręce.
- Co?
- Pamiętasz jak idąc na parking usłyszałyśmy takie ciche poruszenie się metalu o metal? Miałam wrażenie, że to wypadło coś z mojej torby, ale się tym nie przejęłam. Jestem pewna, że to były moje klucze. - oznajmiłam. - Nosz kurwa! - kopnęłam wściekła we drzwi.
Zawsze starałam się nie przeklinać. Czy byłam w pracy, w domu, w szkole, u przyjaciółki, na imprezie, w restauracji, nie ważne gdzie. Z a w s z e. Nie cierpiałam słyszeć przekleństw z ust dziewcząt dlatego sama pilnowałam się żeby tego nie robić, ale dziś było inaczej. Dziś wszystko było inne.
Zawiódł mnie człowiek, który zawsze obiecywał, że jestem dla niego najważniejsza. Zawiódł i zranił. Okropnie zranił. - myśli ciągle uciekały mi w tą stronę.
- Chodź, wrócimy się tam i ich poszukamy. Trzeba teraz bo potem może ich już nie być.
- Tak, tak. - odparłam biorąc głęboki wdech żeby się uspokoić.

Szybko dojechałyśmy na SIP ponieważ wszystkie korki były z niego.  Stanęłyśmy na tym samym parkingu. Erika już nie było więc odetchnęłam z ulgą. Nie byłabym w stanie spojrzeć na niego. Chciałam zapomnieć o wszystkim w jednej chwili, ale wiedziałam, że nie zapomnę. Nigdy nie zapomnę i nie wybaczę.
Weszłyśmy do budynku głupio uśmiechając się w stronę tego ochroniarza i zaczęłyśmy szukać mojej zguby.
- Chyba gdzieś tu mi upadły. - powiedziałam rozglądając się po kątach.
- No chyba tak. - odparła wyciągając je z pod krzesła.
- Wow. Poszło szybciej niż myślałam. - wzięłam je z rąk przyjaciółki i ostrożnie włożyłam do wyznaczonej kieszonki.

Wróciłyśmy do mojego domu przy którym stał Durm z kwiatami.
Oczy zaszły mi łzami na przypomnienie sytuacji sprzed godziny.
- Nie wysiadam. - oznajmiłam walcząc ze sobą żeby się nie popłakać.
- Wiesz, że cię nie zmuszę.- przerwała na chwilę jakby się zastanawiając. - Ale naprawdę nie chcesz się z nim pogodzić?
- Przed tym co widziałam chciałam. Ale teraz już nie. - sucho odpowiedziałam wpatrując się w buty.
- Może wyjdź i go wysłuchaj przynajmniej. Każdemu należy się druga szansa. - poprawiła włosy - Poczekam tu, a ty z nim pogadaj.
- Ale.. - nie kłóciłam się bo wiedziałam, że nie mam szans z Emily mówiącą tym tonem. Wysiadłam z samochodu i poszłam w stronę drzwi udając, że szukam kluczy żeby tylko na niego nie patrzeć.

- Sara! - podbiegł do mnie.
- Jak śmiesz tu jeszcze przychodzić? - skosiłam go wzrokiem.
Starałam się być spokojna, nie denerwować się i za wszelką cenę nie płakać. Nie mogłam pokazać mu, że jestem roztrzęsiona, że mnie zranił.
- Chciałbym cię przeprosić. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać tamtego wieczoru. Proszę wybacz mi.- spojrzał mi w oczy. - Sama powinnaś mi powiedzieć, wiem, że to było dla ciebie trudne. - uważnie słuchałam tego co mówił.
- Wszystko?
- No i jeszcze to dla ciebie. - podał mi z uśmiechem bukiet pięknych róż. Chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się.
- Zachowaj sobie te kwiatki. - przepchnęłam go i zaczęłam otwierać dom.
- Yy... ee - wyraźnie się zakłopotał - nadal się gniewasz? Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem  cię urazić żadnymi słowami. Wiesz, że cię kocham. - ostatnie słowa uderzyły mnie najbardziej.
- Chciałabym to wiedzieć. - rzuciłam wchodząc do mieszkania i trzaskając drzwiami.
- Sara! - zaczął siłować się z klamką na szczęście zdążyłam przekręcić zamek. - O co ci chodzi? Naprawdę mi przykro z tego powodu. Ciężko mi bez ciebie i ciężko mi z myślą, że cię zraniłem, rozumiesz?  - ciągle napierał na drzwi, a ja z niezrozumiałych powodów trzymałam je z drugiej strony  bojąc się, że je otworzy.
- Jakoś nie mogę zrozumieć. Daj sobie spokój, a przynajmniej mi! Nie chcę cię znać, okej?
- Sa.. Sara... - czułam smutek w jego głosie. Za dobrze go znałam żeby tego nie usłyszeć. Ale skoro ukrywa przede mną to, że się spotyka z tamtą lasią nie zamierzam mu wybaczyć.

*Erik*

Wiedząc, że nic tu po mnie odszedłem.
- O co jej chodzi? - zapytałem Emily która wychodziła z samochodu.
- Ty naprawdę nie wiesz? - zdziwiła się.
- No nie! Rozumiem, że może być zła, że jej wtedy trochę nagadałem no, ale nie widzi, że się staram? Naprawdę mi zależy..
- Ona nie jest zła za tamtą rozmowę. - odpowiedziała pilnie mi się przyglądając.
- To za co? - zapytałem zdesperowany.
- Ale ty.. ty naprawdę nie wiesz? - zaczęła się głupawo uśmiechać z dziwnym niedowierzaniem w oczach.
- Nie.
- No wiesz.. - obejrzała się dookoła - jakby ci to wyjaśnić. Hmm. Jakby mój chłopak obściskiwał się z jakąś inną dziewczyną na parkingu i nie chciał mi o tym powiedzieć to nie chciałabym z nim rozmawiać, ani przyjąć jego przeprosin...
- Ja pierdole... widziała jak ona się do mnie przykleiła? O kur.. Przecież ja nawet nie znam tamtej dziewczyny! - zacząłem rozpaczliwie łazić w kółko. - Kiedy szedłem do samochodu żeby jechać przeprosić Sarę podeszła do mnie z głupim tekscikiem "słyszałam, że jesteś wolny" i się do mnie przykleiła.
- Uspokój się! Nie mów tego mi tylko Sarze. Ona się za to gniewa. Zachowałeś się jak dupek nie przepraszając jej wczoraj, ale wybaczyła ci to zanim się odezwałeś bo cię kocha, nie widzisz tego? To też musisz jej wyjaśnić i wszystko się ułoży.
- Ale ona mnie nie wysłucha!
- No teraz nie. Umówmy się tak. Ja teraz się nią zajmę, poprawię jej humor, a ty za 3 godziny przychodzisz do niej żeby z nią spokojnie porozmawiać. Znając życie i tak ci nie otworzy...
- Dzięki - mruknąłem pod nosem.
-... ale tak się umówimy żeby myślała, że to ja się po coś cofnęłam i otworzyła. Więc zadzwonisz do mnie jak będziesz jechał, a ja zacznę się zbierać no i jakoś to wyjdzie. - uśmiechnęła się.
- Okej, okej. Musi mi wybaczyć.

*Sara*

Wpuściłam Lili.
- Czemu z nim gadałaś?
- Tak jakoś. - zaśmiała się - Zamawiamy pizze! - zaczęła przeglądać kontakty w telefonie - Chcesz tą co zwykle.
- No. - odparłam niechętnie.
Chciałabym pobyć sama i wypłakać się do poduszki, ale przyjaciółka mi nie pozwalała. Ile była ze mną tyle musiałam być silna. Potem i tak przyjdzie noc więc będę miała czas dla siebie.
Po 30 minutach cieszyłyśmy się pyszną pizzą z ciągnącym się serem.

- Ty to jednak wiesz jak poprawić mi humor. - odezwałam się wciskając kolejny kawałek.
- Za dużo życia na ciebie zmarnowałam. - zażartowała
- Pff śmieszne!  Odezwała się dziewczyna która spała u mnie bo rodzice nie chcieli jej kupić sukienki.
- Ej no! To było dawno. - oburzyła się.
- Wiem kotku, ale będę ci to wypominać całe życie. - wystawiłam jej język.
- To mam nadzieję, że nie dużo mi go zostało. - odparła z sarkazmem.
- Ej mam ochotę zrobić coś głupiego. - powiedziałam telepiąc się na krześle.
- Pomaluj sobie włosy na różowo. - zaśmiała się.
- Lili! Ale to świetny pomysł. Znaczy nie na różowo, ale na jakiś ładny kolorek byłoby super! Jeju, jeju muszę wymyślić na jaki.
- Sara spokojnie już się najarałaś hahahhaah
- Wiem. Wiesz, że zawsze się jaram jak wpadnę na jakiś fajny pomysł. Jak wymyśliłam, że kupię ci poduszkę ze zdjęciem nie mogłam zasnąć całą noc haha.
- Ja na szczęście nie mam takich problemów. - zaśmiała się.
Właściwie zawsze jak normalnie rozmawiałyśmy to się śmiałyśmy jak z nikim innym. Jak byłyśmy we dwie w normalnym humorze wszystko było śmieszne.
*
- Ojej - spojrzała na telefon - kochana ja już muszę iść. Dojesz to sama. - powiedziała ze  śmiechem wciskając karton z pizzą.
-I będę grubasem. Zawsze spoko. - wzięłam pudełko i położyłam na blacie w kuchni.
- I ja nie będę miała kompleksów gdy będę przy tobie. -wystawiła mi język i poszła ubierać się do przedpokoju.
- No tak haha. Czemu zawsze zamawiamy dużą i nigdy tego nie zjadamy?
- Bo zawsze myślimy, że tym razem nam się uda ją wcisnąć. - oznajmiła nakładając jesienne botki.
- No fakt. - podałam jej kurtkę.
-Dzięki. - szepnęła wkładając rękawy - Idziemy jutro na zakupy? Muszę kupić prezent skrzatowi.
- Zobaczę jeszcze, okej? Ale pewnie tak bo nie mam nic innego do roboty.
- Okej to zadzwoń rano. - uśmiechnęła się. - Paa - uściskałyśmy się i wyszła.
Zamknęłam za nią drzwi i usiadłam na kanapie. Nie zdążyłam zmienić kanału w telewizorze, a usłyszałam dzwonek do drzwi.
"Jak zwykle" - przewróciłam oczami i spojrzałam na stół czy przypadkiem nie leży tu telefon przyjaciółki którego zawsze zapomina. O dziwo nie było go. Otworzyłam drzwi i od razu je zamknęłam. Stał w nich Erik.
Skąd on się w ogóle tutaj wziął?
Poczułam wibrowanie mojego telefonu więc odebrałam SMS'a oczywiście od niego.
- Proszę...
- Mówiłam żebyś dał mi spokój -,- - odpisałam.
- Proszę wpuść mnie. Wszystko Ci wyjaśnię, kocham Cię, rozumiesz? ;(
Uchyliłam drzwi.
- Nie kłam mnie jeszcze bardziej. Zawsze w to wierzyłam, ale to przeszłość. Widziałam cię z tamtą dziewczyną i czy chcesz czy nie nie zmienisz tego. Zróbmy sobie przerwę. Chyba tak będzie lepiej...
- Ale...
Nie wysłuchałam bo zamknęłam mu drzwi przed nosem.  Ciężko było mi uwierzyć w to, że tak kończymy z Erikiem. Darzyłam i darzę go wielką miłością, ale nie jestem w stanie mu ufać po tym co widziałam. Szkoda tylko, że to już koniec. Każda chwila z nim była tą najlepszą w moim życiu...
Położyłam się i wtuliłam w poduszkę. Każda...


_________________________________________

Boniu zabijcie mnie! 
Chyba zawieszę tego bloga bo jest totalną porażką :<  Musicie mi pokazać, że naprawdę zależy Wam na jego czytaniu bo mi jakoś nie zależy na pisaniu ;c 
Wybaczcie. 


Ale tak na marginesie to życzę Wam cudownych, niezapomnianych świąt, fajnego sylwka i żeby nowy rok był dla Was o wiele lepszy i szczęśliwszy od tego :) 






PS: Kolejnego rozdziału (o ile całkiem nie zawieszę bloga) możecie się spodziewać za jakieś dwa tygodnie bo nie chcę w święta siedzieć przed komputerem -,- 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 29


*Erik*

Trochę, a nawet bardzo zły na siebie wyszedłem z domu Sary i poszedłem do swojego. To miał być taki piękny wieczór! Im więcej o tym myślałem tym bardziej wściekałem się na siebie. Mogłem z nią spokojnie porozmawiać, a nie tak naskakiwać. Musi się teraz czuć okropnie po tym co jej powiedziałem. Nie chciała o tym mówić, a ja tak bezlitośnie to z niej wyciągnąłem i teraz żałuję.  Chciałbym teraz pobiec do Emily albo Marco bo na pewno do nich poszła i przeprosić. Niestety po jutrze gramy i jak Klopp by się dowiedział, że o tej porze jeszcze nie jestem u siebie zabiłby mnie na miejscu bo przecież "musimy być wypoczęci w stu procentach" - przewróciłem oczami bo świetnie wiedziałem, że dziś nie zasnę. Za bardzo dręczyła mnie myśl, że ktoś mógł zrobić coś takiego Sarze.
Po obmyśleniu, że pojadę do niej od razu po meczu lub już na stadionie o ile przyjdzie ją przeproszę czyli około 2;00 usnąłem.
Jutro przecież okropnie pracowity dzień...

*Sara*

Po nocy u Lili poszłam do siebie. Pamiętam, że wieczorem zrozpaczona chciałam z nią porozmawiać i się wyżalić, wydusić z siebie to jak go nie cierpię za tamtą rozmowę, ale dziś czułam się zupełnie inaczej. Przeszło mi. Co prawda byłam smutna, że dowiedział się w taki sposób, zła, że nie pobiegł za mną i nie przeprosił, nie przytulił i nie powiedział jak mu na mnie zależy, byłam wręcz wściekła. To nie potrafiło do mnie dojść, że kochany Erik którego zawsze mogłam mieć przy sobie nie dość, że prawie na mnie nakrzyczał to kiedy wyszłam stał sobie obojętnie przed drzwiami jakby nigdy nic.

W domu się strasznie nudziłam. Emily w pracy, chłopaki na treningu... zresztą co mi z chłopaków! Durm i tak już do mnie nie przyjdzie od razu po i nie pójdziemy gdzieś razem. Na myśl o tym przyszło mi mnóstwo wspomnień. Ten pierwszy pocałunek na Minorce, wspólne spacery, filmy, tyle cudownych zdjęć, chwil...
Nie mogłam o tym myśleć bo prawie ryczałam. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Cathy - może ona zechce gdzieś pójść.
Niestety była zajęta nowym tematem do gazety więc zadzwoniłam do Ani na którą za bardzo nie liczyłam bo ona ciągle gdzieś lata.
- Hej, jesteś w Dortmundzie?
- No wczoraj wróciłam.
- Ooo serio? - lekko się uśmiechnęłam. - A robisz coś ważnego? Bo nie mam gdzie się podziać.
- Właśnie idę na siłownie, jak chcesz to chodź.
- A bardzo chętnie - skłamałam. - To do zobaczenia.
- Pa.
Wcale nie miałam ochoty iść na siłownie. Najchętniej poumierałabym w domu leżąc, płacząc i jedząc czekoladę, ale muszę być silna. Zawsze jak mnie chłopak rzuci, albo ktoś mocno zrani od razu ryczę. Muszę z tym skończyć, nie mogę być taka delikatna bo w końcu moje życie będzie ciągłym leżeniem  i płakaniem.
W końcu co nie przyszło mi łatwo spakowałam sportowe ubrania i poszłam do Ani. Wcześniej musiałam schować do szafki wszystkie nasze wspólnie zdjęcia które leżały na półkach i wisiały na ścianach. Za bardzo kroiło mi się serce jak na nie patrzyłam. Pamiętam jak jeszcze z półtora miesiąca temu nie mogłam się zdecydować które powiesić bo wszystkie uwielbiałam. Teraz to już przeszłość, nie warto było tego trzymać chociaż nie potrafiłam ich wyrzucić.


Po dwóch godzinach na siłowni czułam się świetnie. Kiedy biegałam na bieżni nie musiałam o nim myśleć. Z Anią się fajnie gadało chociaż nie było jakoś super. Jest naprawdę niesamowita, ale z Emily pewnie bym coś wymyśliła na przykład ścigałybyśmy się na bieżni chociaż to jest prawie niemożliwe. Ann podchodziła to tego bardzo profesjonalnie.
- Niezły wycisk dziś dałaś. - zaczęła w trakcie przebierania się. - Idziesz teraz do Erika?
- Nie, raczej do Emily, albo posiedzę w domu.
- Czemu? Zawsze Erik do ciebie przychodził - zdziwiła się.
- Ale się pokłóciliśmy. - odparłam po chwili spuszczając głowę.
- Jejku przepraszam, nie wiedziałam..
- Okej, okej przecież wiem, że nie chciałaś mnie urazić. Nic się nie stało. - zmusiłam swoje usta aby delikatnie się uniosły. Nie chciałam robić jej przykrości.
- To może wpadniesz do nas? - uśmiechnęła się.
- Robert pewnie będzie chciał odpocząć po treningu... - lekko się zakłopotałam.
- No coś ty! On lubi gości. - zaśmiała się. - A poza tym jak mu nie będzie pasować nie dostanie obiadu! W końcu ja gotuję. - ciągnęła z tak szczerym uśmiechem, że zaczęłam się zastanawiać ile pozytywnej energii nosi w sobie brązowowłosa Polka.
- No dobra, skoro nalegasz... wpadnę na chwilkę.


Po udanym obiedzie u przyjaciółki poszłam do siebie.
Słuchając głośnej muzyki ciągle coś układałam, przekładałam, ścierałam -krótko mówiąc krzątałam się po domu żeby tylko nie zaśmiecać sobie nim głowy.
Potem usiadłam przed TV i tak spędziłam wieczór.
Zmęczona oglądaniem nudnych seriali wykąpałam się i wygodnie ułożyłam w łóżku. Tak bardzo nie chciałam żeby noc nadeszła. Wiedziałam, że moje całodzienne starania żeby nie wspominać legną w gruzach.
Przypominały mi się te jego durne słowa rzucane na wiatr. Na Minorce, na spacerach, jak wychodziliśmy ze szpitala... zawsze wierzyłam w to "kocham cię". Zawsze.
I znowu popełniłam ten cholerny błąd. Znowu zranił, odszedł jak inni. Myślałam, że przynajmniej dzisiaj przyjdzie i przeprosi, myślałam...
Przycisnęłam twarz do poduszki żeby tylko nie płakać.
Po długich zmaganiach usnęłam w ostatecznie dobrym humorze. W końcu niedługo widzę się z Wojtkiem!


_____________________________________________________

Jeju, jeju przepraszam. Ten rozdział jest krótki i się kupy nie trzyma, a czekaliście na niego bardzo długo. :c
Zwaliłam to i tego bloga tak, wiem. ;-;
Ale naprawdę serdecznie Was za to przepraszam.
W kolejnym rozdziale postaram się o wiele bardziej niż w tym, ale pisałam go dziś na szybko byle tylko coś dodać. :)
Pozdrawiam ♥

A i tak na marginesie to w kolejnym rozdziale rozwalę ich jeszcze bardziej :D 

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 28



"Can’t live a day without you baby
Oh no…
If you’re not here I don’t know what I’m living for..."


- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć - delikatnie chwycił jej dłoń.
Niebieskooka odwróciła głowę. Patrzyła się w pustą ścianę stojącą obok kanapy.
- Czemu przyjechałeś tak późno? - zapytała nie odwracając wzroku.
"Ach czyli o to chodzi" - myślał.
-Przepraszam, śpieszyłem się, ale tak jakoś wyszło. - zakłopotany zaczął się tłumaczyć.
- Ale ja zapytałam dlaczego, a nie czy się śpieszyłeś. - spokojnie ciągnęła.
"Czyli grubsza afera" - przewrócił oczami zastanawiając się co odpowiedzieć.
-No robiłem ci te zakupy, w aptece też trochę zeszło...
-Widzę, że się strasznie wymigujesz. - zmieniła ton głosu wstając z kanapy nadal na niego nie patrząc. - Ale dziękuję za zakupy. Teraz możesz już sobie iść. - powiedziała idąc do kuchni aby je rozładować.
- Sara no - ruszył za nią - nie gniewaj się, już tak więcej nie zrobię.
- Ale co mi z tego, że więcej tego nie zrobisz jak nie chcesz mi powiedzieć co robiłeś?! Myślałam, że w związku nie mamy przed sobą tajemnic!
- Tak?  To czemu mi nie powiedziałaś, że usunęłaś dziecko? - zapytał zły.
Obróciła się na pięcie i pierwszy raz na niego spojrzała.
- Skąd ty o tym wiesz? - pobladła.
- Emily mi powiedziała. - odparł jakby nie było w tym nic nadzwyczajnego. - No, ale dlaczego? Czepiasz się, że ja się spóźniłem i mam jakieś wielki tajemnice, a sama przez prawie pół roku związku nie powiedziałaś mi, że byłaś w ciąży? Sama się zastanów czy jesteś w porządku. - w chłopaku aż wrzało od środka, ale starał się nie krzyczeć. Jedynie mówił podniesionym głosem.
Dziewczyna stała wpatrzona w niego ze łzami w oczach na wspomnienie tamtych chwil.
- A ty się zastanów czy gdybyś był zgwałcony mówiłbyś o tym wszystkim naokoło! - nie wytrzymała i zalała się łzami - Myślisz, że to takie proste tak o o tym powiedzieć?!
Kiedy to usłyszał doszło do niego co zrobił. Przez głupie dwie godzinki u kumpla i jego durnotę w nieprzemyślanych słowach zranił dziewczynę która była dla niego wszystkim. Jednak nie miał czasu na przemyślenia.
Pobiegł za blondynką która płacząc pośpiesznie nakładała buty.
- Sara, tak mi przykro, nie wiedziałem.- przytulił ją .
- Puść mnie! - odepchnęła go tym samym przerywając mu zdanie. - Daj mi już spokój! - mówiła ocierając łzy.
Tego wszystkiego było dla niej za dużo. Była wściekła, że w taki sposób wyciągną od niej te informacje, i że się spóźnił nie chcąc jej powiedzieć gdzie był.
Chwyciła kurtkę w rękę i pośpiesznie wyszła z domu.  Jednak chwilę potem się wróciła. Piłkarz stał wgapiony w drzwi. Nie mógł uwierzyć w to, że ktoś zgwałcił jego ukochaną Sarę. Jak Emily mówiła mu o jej ciąży w życiu nie spodziewał się, że doszło do tego w taki sposób. Widząc ją u progu drzwi uśmiechnął się z nadzieją, że jednak się nie pogniewała.
- Tak się cieszę, że się nie..
- Zaklucz dom jak będziesz wychodził. - przerwała nie zwracając uwagi na to co mówił i wyszła trzaskając drzwiami. Biegła zapłakana przez oświetlone ulice Dortmundu do domu przyjaciółki.
Zmarznięta zaczęła dzwonić do drzwi.
- Co się stało? - zdziwiona otworzyła jej.
- Dlaczego powiedziałaś o tym Durm'owi? - zapytała z wyrzutem.
- O czy.. - nie skończyła bo się domyśliła. - Przepraszam, myślałam, że wie. Chodź do środka bo łzy ci zamarzną na dworze. - zaśmiała się - Tylko mam gości.
Polka weszła do mieszkania przyjaciółki.
- O hej. - delikatnie się uśmiechnęła widząc Marco i Marcela (!!!) siedzących na kanapie.
Piłkarze trochę się zdziwili, ale widząc w jakim jest stanie siedzieli cicho. Dziewczyny poszły na piętro.  Usiadły razem na łóżku w pokoju gościnnym do którego Polka była bardzo przyzwyczajona bo zawsze w nim sypiała będąc u 22-latki.
- Wybacz, nie miałam pojęcia o tym, że mu nie powiedziałaś. - zaczęła siadając na łóżko.
- To nie twoja wina. - odparła smarkając nos - Sama powinnam pomyśleć zanim zmarnowałam 5 miesięcy życia na związek z nim.
- "Zmarnowałam"? - zdziwiła się. - Uspokój się, przestań płakać i wszystko porządnie sobie przemyśl, dobrze? Musze iść na dół zająć się tymi sierotami. Idziesz ze mną?
- Nie, wolę zostać sama. - odparła niezadowolona z tego, że Niemka nie ma dla niej czasu.
- Dobra, zaraz przyniosę ci herbatę żebyś się ogrzała, a ty sobie wszystko przemyśl. Potem pogadamy. - powiedziała delikatnie się uśmiechając i wyszła z pokoju.

- Co z Sarą? - zapytał Marco.
- Nie wiem, coś się pokłócili z Erikiem, a ona jest strasznie wrażliwa. Sami wiecie.
Piłkarze tylko przytaknęli głowami, Gospodyni wstawiła wodę na herbatę i usiadła z nimi aby kontynuować grę w karty.

- Ooo nie, woda. - odparła leniwie słysząc tyknięcie czajnika. - Marco ty już odpadłeś to idź zaparz. - poprosiła.
- Okej - mruknął niechętnie i poszedł do kuchni.  Zalał wrzątkiem pachnące wiórki zielonej herbaty i poszedł na górę zanieść to przyjaciółce.  Niestety im bliżej pokoju się znajdował tym bardziej się stresował.  Od połowy schodów zatrzymywał się co chwilę aby nie wylać napoju swoimi drżącymi rękoma.
- Mogę? - cicho zapytał stając w drzwiach.
Polka lekko kiwnęła głową.
Wszedł do pomieszczenia i usiadł na łóżku podając jej kubek.
- Dziękuję - szepnęła.
Blondyn wgramolił się cały na materac i usiadł po turecku tuż przy niej. Kciukiem delikatnie zdjął łzę z jej zarumienionego policzka.  W środku cały się trząsł, ale nie dawał po sobie tego poznać.
- Reus - nieśmiało się uśmiechnęła.
- No co? Prawie ci do herbaty wpadła. - zaczął się bronić z głupawym uśmieszkiem.
- Ach, jesteś moim new hero. - odparła sarkastycznie próbując powstrzymać nowe łzy.
- Sara, nie płacz, proszę.
- Ty nie rozumiesz Marco. - odłożyła ciepły kubek i chowając głowę w kolana wróciła do dawnej czynności - płakania i wspominania.
- No proszę, płacząc nic nie zmienisz. - delikatnie ją objął.
- Reus ja mam chłopaka. - zaprotestowała odsuwając się.
- Chłopaka przez którego od pół godziny płaczesz?
- Tak, takiego. - odpowiedziała po chwili wpadając w jego ciepłe ramiona. Teraz już nie płakała, a ryczała. Łzy spływały z jej oczu strumieniami mocząc przy tym koszulkę piłkarza. Teraz już nie protestował. Wiedział, że musi to z siebie wydusić więc cierpliwie czekał aż skończy płakać przytulając ją. Dla niego każda chwila spędzona z tą cudowną blondynką była niesamowita.
Dziewczyna najpierw płacząc próbowała poradzić sobie z ranami które tego wieczoru wyrządził jej Durm. Uważała, że niepotrzebnie podnosił na nią głos i nie powinien tak na nią naciskać. Potem czując ciepło blondyna uspokoiła się na chwile uświadamiając sobie jakiego ma świetnego przyjaciela, ale po chwili czuła się jeszcze gorzej bo wiedziała, że to Erik powinien ją przytulać i pocieszać.
Ten jej Erik.
Ten w którym była taka zakochana, który zawsze był przy niej, którego nadopiekuńczość zawsze była trochę irytująca. Ale za to go uwielbiała.
Zawsze był dla niej wsparciem, a teraz siedziała przytulona do kogoś zupełnie innego i płakała właśnie przez niego.
W końcu jednak zmęczona histeryzowaniem uspokoiła się.
- Już lepiej? - zapytał po chwili ciszy łaskocząc ją w brzuch.
- Może.. -odparła śmiejąc się. Chłopak nie przestawał. - Reus idioto! Mam cię walnąć? - mówiła próbując złapać jego dłonie żeby przestał.
- Nie uda ci się! - zabierał ręce jak tylko zbliżyła do nich swoje.
- Nie? - zapytała unosząc brew, a chwile później bijąc go poduszką.
- Ej! Nie ma tak! - protestował.
Jednak uznając to za fajną zabawę chwycił "zabójczy przedmiot" i zaczął nie za mocno uderzać nim dziewczynę.
- Ałaa! - wydarł się i położył na łóżku łapiąc za twarz.
- Ej, nie wymiękaj. - mówiła trzepiąc swoją broń.
Jednak nie usłyszawszy odpowiedzi spojrzała na niego. Leżał bez ruchu z zamkniętymi oczami.
- Marco? - zaniepokoiła się.
Nawet nie drgnął.
- Ma Marco? - nachyliła się nad nim jednak chłopak dalej się nie ruszał.
- Ej no, Marco, przepraszam, już nie będę tylko mnie tak nie strasz. - klepała go lekko po policzku.
Jej długie włosy niesfornie spadające łaskotały piłkarza w czoło. W końcu nie wytrzymał i na ułamek sekundy się uśmiechnął.
- Widziałam!
- Nie widziałaś! - odpowiedział leżąc w ten sam sposób. Jedynie jego usta delikatnie się wyginały,
- Dobra! Nie chcesz ze mną gadać to nie. - odparła i położyła się koło niego w taki sam sposób.

- Wiesz gdzie on tak naprawdę był? - zapytała po dłuższej chwili ciszy.
- To nie daje ci spokoju? - czekał na jej odpowiedź jednak nie otrzymując jej dodał -  zapieprzał w Fifę na nowym PS Jonasa.
- Skąd wiesz ? -ciekawiła się.
- Też byłem - zaśmiał się - on wcale nie chciał zrobić ci przykrości. - rozmawiali nadal spokojnie leżąc i wpatrując się w sufit.
- Bronisz go? - zdziwiła się.
- Sam nie wiem. Może... Chcę żebyś była szczęśliwa, a Erik to mój kumpel...
- Yhy - mruknęła i wrócili do leżenia w ciszy.


- Ej co robi Em z Marcelem? - zaciekawiony przerwał tym razem on.
- Czemu wy mówicie na nią "Em"? - głośno myślała - Mmm ale to naprawdę ciekawe. Chodźmy sprawdzić! - zaproponowała wstając z łóżka.
Oboje po cichu, a przynajmniej tak było w założeniu zakradali się pod klatkę schodową.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
- Co? - zdziwił się.
- Zdejmij te modne kapcie bo łazisz za głośno. - szeptała.
- Mam w skarpetkach zapieprzać?
- A widzisz co ja robię? - wskazała na swoje małe stópki.
- No tak, ale ty masz piękne, różowe w serduszka, a ja zwykłe czarne! - protestował krzycząc szeptem XD
- Nie drzyj mordy tylko zdejmij te kapcie. - starała się go uspokoić, ale nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- Dobra, dobra. - odpowiedział naburmuszony i zrobił to co kazała.
Zakradali się po schodach, Oczywiście Polka prowadziła. W przeciwieństwie do chłopaka poruszała się szybko i bezdźwięcznie. On musiał powoli i ostrożnie stawiać kolejno każdą stopę.
- Aaaa! - zgrabnymi kroczkami wbiegła do blondyna który był dopiero w połowie drogi.
- Co?
- Oglądają coś w TV i Lili faktycznie ogląda, a Marcel chyba śpi oparty na niej. - powiedziała prawie skacząc z radości. Wbiegła na górę i szczęśliwa rzuciła się na łóżko.
Teraz nie liczyło się dla niej, że sama ma złamane serce. Przyjaciółka była dla niej okropnie ważna więc bardzo cieszyła się, że na nowo dogaduje się ze swoim byłym.
Pogubiony w tym wszystkim Niemiec, nie wiedział czy ma zejść zobaczyć co robią czy jednak wrócić już na górę wrócił się za nią i spokojnie usiadł na łóżko. Nie musiał długo myśleć nad rozpoczęciem rozmowy.

- Ej wyobraź sobie - rozmarzona spojrzała w górę - Marcel i Emily znów są razem, już się nie kłócą, Marcel zaręcza się Emily i ona przyjmuje i są szczęśliwą rodzinką! - mówiła szczęśliwa prawie wyskakując sama z siebie.
- Jeszcze tylko o dziecku zapomniałaś. - odparł głupawo się uśmiechając.
- Skąd wiesz, że zapomniałam? - spytała podejrzliwie.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zdziwił się.
- Nie, jeśli chodzi o to, to o wszystkim wiesz. - zadeklarowała.


__________________________________________________________

Nie wyszedł taki jak miał być no, ale trudno :> 
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale w tym tygodniu miałam (i jeszcze jtr mam) mnóstwo sprawdzianów i kartkówek i musiałam się uczyć :( 
Pozdrawiam :* 

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 27

*Sara*

Od całej sytuacji minęło już 3 dni. Razem z Erikiem zgłosiliśmy wszystko na policję z czym nie było za dużych problemów oprócz tego, że policjant nie do końca chciał nam uwierzyć, że w tym liście naprawdę nam ktoś grozi bo wyglądał on jak jeden wielki żart. Faktycznie jak potem przeczytałam go będąc już spokojna był troszkę dziwny, ale nadopiekuńczość Erika wygrała i poszliśmy na policję.  Od tego czasu żyję sobie spokojnie, tak jak zwykle oprócz tego, że śpię u Emily zamiast u siebie.
*
Usiadłam przed komputerem w domu przyjaciółki. Czułam się fatalnie. Brzuch okropnie mnie bolał, do tego nie wiadomo kiedy się przeziębiłam. Miałam podkrążone oczy i ciągle sięgałam po nową chusteczkę aby wysmarkać nos. Emily w swoim pokoju zajmowała się jakimiś papierami z pracy. Nagle poczułam wibrowanie mojego telefonu. Był to SMS od Erikia:
- Hej :* idziemy dziś do kina?
- Nie dam rady :/ - szybko odpisałam.
- Coś się stało??
- Umieram -,- Okropnie się dziś czuję.
- Poczekaj, niedługo po ciebie przyjadę :) - odpisał.
Uśmiechnęłam się do małego ekranu telefonu. Zamknęłam laptopa i po w psiknięciu kolejnej porcji kropli do nosa poszłam przebrać się w mniej zniszczone ubrania.
Nałożyłam jedne z ulubionych legginsów i ciepły, granatowy sweter. Potem w oczekiwaniu na Durm'a usiadłam na kanapie z ciepłym sokiem malinowym i zaczęłam przekartkowywać książkę którą czytała Lili.
W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Smarkając nos zwlekłam się z kanapy i poszłam otworzyć.

*oczami obserwatora*

- Hej kotku. - chłopak chciał ją przytulić, ale odsunęła się.
- Zarazisz się. - odparła łapiąc się za jeszcze mocniej dający się we znaki brzuch.
- Przeżyje jakoś. - odparł i delikatnie ją objął. - Chodź, jedziemy do mnie. Zaparzę ci herbatę i obejrzymy jakiś film. - szepnął jej do ucha.

Kiedy dotarli do domu piłkarz zrobił to co obiecał. Od razu kazał dziewczynie położyć się na kanapie i przyniósł jej ciepły koc. Ponieważ wcześniej poszedł do sklepu miał dużo uwielbianych przez  nią słodyczy.
- Proszę. - podał jej z uśmiechem kubek ciepłej herbaty.
- Mmm z cytryną. - powiedziała biorąc ją. - Dziękuję.
-Którą jemy? - pokazał dwie czekolady i przysiadł się do niej.
- Kupiłeś czekoladę? - zapytała z niedowierzaniem. - Jesteś najlepszą osobą jaką znam! - przytuliła się do niego. - Zjedzmy tą oreo. - powiedziała i poczekała aż chłopak ją otworzy.
Niemiec puścił film tym razem wybrany przez dziewczynę więc była to jakaś 'durna komedia romantyczna'.
Siedzieli oboje pod jednym kocem. 22-latek grzał drobne nóżki blondynki kładąc je na jednej nodze, a drugą przykrywając. Przy jego obecności okresowy ból brzucha magicznie jej minął. Oparła głowę na jego klatce piersiowej, a znudzony filmem chłopak bawił się jej długimi włosami.

*rankiem*

- Co? Jak? - zdziwiona zapytała rozglądając się po sypialni piłkarza.
- Na kanapie byłoby niewygodnie więc cię przeniosłem. - oznajmił.
- Łał, myślałam, że jestem już tak gruba, że nikt mnie nie podniesie. - zaśmiała się.
- No tak, tłuszcze się z ciebie leje. - powiedział miziając ręką jej wystające biodra tym samym przyprawiając ją o przyjemny dreszcz. - Chodź na śniadanie bo zaraz mam trening.
- Chyba muszę dzisiaj iść z tobą bo z nikim się nie umówiłam. Chociaż nie mam najmniejszej ochoty marznąć na SIP'ie i czekać aż skończysz. - oznajmiła wstając z łóżka.
- Też myślę, że to nie będzie najlepszy pomysł bo jesteś przeziębiona.
- To może pójdę do domu? Chyba policjant miał rację, że ktoś sobie z nas żarty robił. Przecież od 4 dni nic się nie stało, a prawie ciągle jesteśmy razem
- Może zaryzykujmy... - powiedział zniesmaczony tym pomysłem, ale sam nie miał lepszego.

Razem przygotowali pyszne omlety z owocami i śmietaną. Zjedli je w bardzo przyjemnej atmosferze, pomijając to, że Polka musiała smarkać nos co 3 minuty.
*
- Dobra, tylko skończę trening i do ciebie przyjadę. - oznajmił pod drzwiami jej domu. - Wygrzej się teraz bo niedługo jedziemy do Polski i musisz być zdrowa. - uśmiechnął się.
- Ha! Mam jeszcze 3 tygodnie do tego czasu na pewno wyzdrowieję.
- Na szczęście . - odparł.
Czuło się z nią pożegnał i pojechał na trening.
Dziewczyna podczas jego nieobecności wcale się nie nudziła.
Zaczęła wszystko układać i po kolei ścierać kurze ponieważ nienawidziła żyć w nieporządku, a przez parę dnie jej nieobecności w domu zrobił się tu syf. Przynajmniej tak uważała bo przecież w mieszkaniu nikogo nie było więc wszystko leżało tak jak to zostawiła. Potem przejrzała lodówkę i szafki i wysłała Erikowi listę rzeczy i lekarstw które miał po drodze jej kupić.  Następnie obejrzała prezenty, które już kupiła i zrobiła listę nowych pomysłów na kolejne. Brakowało jej jeszcze mikołajkowego prezentu dla Emily i jej brata z jego dziewczyną. Od dłuższego czasu myślała nad prezentem dla Wojtka, ale nic godnego uwagi nie przychodziło jej do głowy.
Godzina 15:00 czyli pora w którą spodziewała się Erika przyszła szybko. Niestety chłopak nie przychodził. Znudzona zaczęła się niecierpliwić, a co za tym idzie denerwować.
Około 17:00 wściekła na chłopaka zaczęła do niego wydzwaniać.  Po 4 nieodebranych połączeniach uświadomiła sobie, że skoro nie odbiera mogło mu się coś stać i zestresowana łaziła po pokoju smarkając nos.
Po pewnym czasie zmęczona łażeniem w kółko usiadła przy stole i się uspokoiła. Zalogowała się na fb i kolejna godzina minęła jej dość szybko. W końcu usłyszała chłopaka stojącego pod drzwiami. Wiedziała, że to on bo tylko on dzwoni dwa razy pod rząd, a potem cierpliwie czeka na otworzenie. Jednak tym razem musiał powtórzyć tę czynność kilka razy. Kiedy dziewczyna przez dłuższy czas nie otwierała zadzwonił jeszcze raz, a potem kolejny. W końcu zniecierpliwiony otworzył drzwi kluczami które zawsze nosił przy sobie. Wszedł do domu z zakupami w ręku.
- Sara jesteś? - zapytał ponieważ było to dla niego dziwne, że mu nie otworzyła.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko nadal spokojnie piła herbatę siedząc na kanapie. Piłkarz widząc ją odetchnął z ulgą. Szybko odniósł zakupy do kuchni.
- Coś się stało? - zapytał widząc, że jest nie w humorze.
- Nie, czemu miałoby się coś stać? - sucho odparła.
- To czemu mi nie otworzyłaś? - zapytał z lekkim wyrzutem.
Polka nic nie odpowiedziała.
- Sara? - dopytywał się siadając przy niej.

___________________________________________________________

Leee rzygam ich miłością więc muszę coś popsuć haha.
Ten rozdział pisałam dziś w szkole na kartce XD także jak są błędy to przepraszam :/ 

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 26


"Nie łam się, będzie dobrze.
 Wiem łatwo powiedzieć,
Ale lepiej jest mieć nadzieję niż siedzieć i nic nie mieć.
Chciałbyś nie wiedzieć, a najlepiej zniknąć.
Mam klucz dla Ciebie chodź naprawimy wszystko."



Nie czekając aż dziewczyna mu otworzy wszedł do domu.
- Sara! - zawołał nie widząc jej.
- Tu jestem. - odparła siedząc skulona na kanapie.
Piłkarz w mgnieniu oka pojawił się tuż przy niej.
- Co się stało? - zapytał przytulając ją aby przestała płakać, ale szybko go odepchnęła i dała mu wymiętą kartkę chowając twarz w dłonie.
Przejechał po niej ręką żeby ją wyprostować i zaczął czytać.

" 'Saruś!' 
Odczep się od naszych piłkarzy bo świetnie wiesz, że cię nie lubią i ich wkurwiasz. 
Swoimi polskimi korzeniami przynosisz zieję przylizując się do naszych cudownych chłopców. Nie widzisz tego, że oni zadają się z tobą tylko dlatego, że chcą cię przelecieć bo masz ładną twarzyczkę i niezłą dupę pysiu? Prędzej czy później skończy się to tak że wyruchana zostaniesz pod mostem bez pieniędzy które ci dają.
A jak nie odczepisz się od Durm'a to nawet nie wyruchana tam trafisz i dopilnuję tego osobiście. 
On jest mój! Rozumiesz?
Nie pozwolę na to żeby jakaś wieśniaczka z polski go w ogóle znała bo jest dla mnie.
Mam cię na oku i jak zobaczę, że się z nim przytulasz, całujesz,  jesteś u niego w domu - cokolwiek nie licz na litość. 
A jak zgłosisz to na policję będzie dla ciebie jeszcze gorzej. To tylko ostrzeżenie i jak dostosujesz się do tego co powiedziałam to nic ci nie zrobię (raczej), ale jak złamiesz te zasady nie chciałabym być w twojej skórze.
Od innych chłopaków też się odwal. SIP ani ich mieszkania nie są miejscem dla ciebie. Dortmund nie jest miejscem dla ciebie. Jedź sobie do Monachium, tam się świetnie przypasujesz bo tam żyją takie popieprzone suki jak ty. 
Nie jesteś warta takiego chłopaka jak Erik ani żadnego z naszych kochanych Dortmundczyków.
Odwal się od nich póki jeszcze daję ci taką możliwość! "

Zdziwiony siedział jak zahipnotyzowany i wpatrywał się w list. Zastanawiał się kto mógł coś takiego napisać i dlaczego groził Sarze, a nie mógł mu. W końcu się odezwał. 
- Sara nie bój się. - przytulił ją nie zwracając uwagi na to, że chciała się wyplątać. 
- Proszę puść mnie! - mówiła opierając się mu. 
Chciał dać jej bezpieczeństwo, ale skoro nie przestawała się miotać, a płakała coraz bardziej puścił ją pytając:
- To po co do mnie dzwoniłaś skoro nie chcesz mojej pomocy? 
- Ja nie, nie wiem. - mruknęła pod nosem. 
- No to nic tu po mnie. - powiedział i poszedł do przedpokoju, a kiedy nałożył buty wyszedł z domu. 

*Sara*

Kiedy usłyszałam, że wyszedł bardzo się zdziwiłam. Byłam roztrzęsiona, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, bałam się siedzieć sama w domu, a on tak po prostu sobie wyszedł. Nie spodziewałam się tego po nim. Może ta dziewczyna ma rację? Może on faktycznie jest ze mną bo jestem ładna i jak ktoś go nakrył to postanowił mnie zostawić? Jak o tym pomyślałam zaczęłam ryczeć jeszcze bardziej kładąc się na kanapie i wtulając twarz w poduszkę.

*oczami obserwatora*

- Dobra żartowałem nie zostawię cię tak przecież. - powiedział kładąc rękę na jej plecach.
Słysząc go dziewczyna podskoczyła.
- Durm głupi jesteś! Przestraszyłeś mnie. Jak wszedłeś do domu? Słyszałam jak wychodziłeś, ale jak wchodziłeś to nie bardzo. - powiedziała i znów schowała twarz w miękką poduszkę.
- Magia. - odparł z uśmiechem i zaczął ją łaskotać. - Nie płacz bo to nic nie pomoże. - mówił.
- Aaa Erik przestań, błagam przestań! - darła się śmiejąc.
- Dlaczego? - udał zdziwionego nadal ją łaskocząc.
- Wiesz, że tego nie lubię, błagam, proszę, błagam, proszę! - próbowała się wydostać.
- No skoro tak ładnie prosisz... a dasz mi buziaka? - przestał na chwilę nie widząc już łez na jej twarzy.
Blondynka nie odpowiadając przytrzymała jego policzki opuszkami palców i połączyła ich usta. Niemiec nie czekając na jej reakcję położył ją na kanapie nadal całując. Dziewczyna zdjęła mu koszulkę i nie musiała długo czekać na identyczną czynność z jego strony.

*

- Wiesz, że musimy pójść z tym na policję? - pytał trzymając jej dłonie.
Ona już radosna siedziała na kanapie, a on kucał na podłodze patrząc na nią z podniesioną głową.
- Ale jak to zgłosimy, to co oni zrobią? Przecież nie wiemy kto to, a jak się dowie, że to zgłosiliśmy to mi coś zrobi.
- Jak nie zgłosimy też może. Będziesz wszędzie chodzić ze mną. - uśmiechnął się i mocniej ścisnął ich dłonie.
Dziewczyna nieśmiało uniosła kąciki swoich ust.
- Umrzesz mając mnie 24 godziny na dobę. - zaśmiała się. - Nie da się ze mną wytrzymać.
- Chyba jednak zaryzykuję.
- Ale nie mogę iść do twojego domu więc musisz siedzieć u mnie. - przygryzła wargę.
- Dobra. - odparł.
- I śpisz na kanapie.
- Czy ty specjalnie szukasz pretekstów żebyś siedziała sama w domu i bała się, że przyjdzie do ciebie jakaś dziewczyna która ci grozi?
- Nie. - spuściła głowę. - Ja chyba po prostu nie jestem gotowa... na mieszkanie z tobą. - szepnęła. Unikała jego wzroku. Czuła się dziwnie. Była z nim prawie 5 miesięcy, wiedziała, że chce być z nim na zawsze, ale bała się z nim mieszkać nawet przez ten pewien czas do wyjaśnienia sprawy. Dla niej to był za szybki krok w ich związku.
Chłopak chwilę się zastanowił. Też był zakłopotany.
- Spójrz na mnie. - powiedział po chwili. Dziewczyna jednak nie zareagowała. Jej oczy były wszędzie oprócz miejsca w którym był chłopak. - Sara. - ciągnął cierpliwie.
W końcu dobił swojego i zobaczył błyszczące oczy Polki.
- Rozumiem. - uśmiechnął się. - Jeszcze mamy czas. To może u Emily?
- Ona pracuje... - skrzywiła się.
- Na czas jej pracy będziesz u mnie, albo na treningu z Anią albo jeszcze gdzieś z kimś innym. Zadzwonię do niej. - zaproponował wyjmując telefon.
- Kocham cię! - dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Lekko zdziwiony, ale za to zadowolony chłopak  odwzajemnił jej uścisk.
- Co cię tak nagle wzięło? - zapytał ciekawy.
- Cieszę się, że rozumiesz. Nie gniewaj się, ale ja jeszcze...
- Dobra powiedziałem, że rozumiem, nie będę się gniewać.  - uśmiechnął się.
- Jesteś najlepszy. - delikatnie przyłożyła usta do jego policzka.

_________________________________________________________

Ej, nie podoba mi się ten rozdział bo jest nudny, ale jestem z niego zadowolona - moje myślenie XD
On znowu jest krótki i znowu nic się w nim nie dzieję, ale musiałam Wam wyjaśnić ten list :)

Trzymajcie za mnie kciuki - jutro mam:
•sprawdzian z fizy
•sprawdzian z geo
•kartkówkę z niemca 
•i recytuję wiersz na Polskim
UMRĘ!!! 

2 komentarze to następny rozdział :) 
(mogą być na asku :>)

Pozdrawiam ♥ 

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 25


Obudziła się sama.  Jesienne słońce wpadało do pokoju przez lekko podniesioną żaluzję.
Sięgając po telefon zobaczyła małą karteczkę, a na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech.

Saruś!
Nie chciałem cię budzić kiedy wychodziłem. 
Tabletki leżą w szafce w kuchni. 
Jak się obudzisz to zadzwoń na Skype, o ile jeszcze będziemy w drodze na 100% odbiorę.

Kocham Cię,
Erik  ♥

Kiedy przeczytała trzy ostatnie słowa uroniła parę łez. Ze wzruszeniem trzymała liścik przed nosem i czytała niezgrabne, napisane na szybko wyrazy jeden po drugim. 
Po leniwym wstaniu z łóżka poszła do łazienki się ogarnąć, a ponieważ chłopak wziął swojego laptopa poszła do domu, aby do niego zadzwonić. 
Po krótkim spacerze do swojego mieszkania usiadła przed laptopem otworzyła Skype. Ku jej zdziwieniu nie musiała nawet dzwonić, chłopak jak tylko zobaczył, że jest aktywna wykonał połączenie. 

- Cześć. - zaczęła z uśmiechem widząc Erik'a na pierwszym planie, a za nim Marco i Mario.
Trochę smuciło ją to, że odkąd Mats ma dziewczynę ich przyjaźń bardzo się zmieniła, ale bała się cokolwiek zmieniać ponieważ nie chciała przypadkiem popsuć jego związku z Cathy którą bardzo lubiła. - Dzięki za kartkę, ale obeszło się bez leków. - ciągnęła szczęśliwa. 
- To fajnie. - odpowiedział zadowolony.
Rozmawiali tak jak zwykle. Chłopak nie mógł oderwać wzroku od jej głębokich oczu, a ona uśmiechała się ciągle - tak jak zazwyczaj kiedy przy niej był. 
Dopiero po pewnym czasie dziewczyna oderwała się trochę od niego widząc kątem oka Marco który za wszelką cenę chciał zwrócić na siebie uwagę. Kiedy zobaczył, że blondynka na niego spogląda schylił się i wraz z przyjacielem po cichu wyjął książki z torby kumpla i zaczął nimi wymachiwać.  Polce już drugi raz tego dnia piłkarz zapunktował mimo wszystko jej reakcją na to było parsknięcie śmiechem w stronę Reus'a.

*Sara*

- Co? - zdziwił się bo o niczym nie wiedział. 
- Wziąłeś te książki ze sobą? - zapytałam nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
Erik odwrócił się i prawie odskoczył na widok Marco i Mario którzy chcieli jak najszybciej schować je do jego torby,
- My chcieliśmy to poprawić bo chyba ci wypadło. - zaczęli mówić zakłopotani, ale Erik ich całkowicie olał i wrócił do rozmowy ze mną.
- No przecież muszę się uczyć więc poświęcam na to każdą wolną chwilę. Słuchaj!
- No. - zaciekawiłam się.
- Nazywam się Erik. Pochodzę z Niemiec. Mieszkam w Dortmundzie. Mam 22 lata. Kocham Sarę. - mówił to bardzo powoli i mocno kalecząc prawie wszystkie słowa, ale i tak okropnie się wzruszyłam. Powiedział to po Polsku! W ostatniej chwili hamując łzy odparłam:
- Wow, Erik jesteś najukochańszy na świecie! Wyściskałabym cię, ale nie będę przytulać laptopa.
Jak już wrócicie to powiem ci jak lepiej to wymawiać.
- Okej. Już nie mogę się doczekać. - zaśmiał się.
Po jeszcze paru minutach rozmowy musieliśmy skończyć ponieważ chłopaki nie dawali już Erik'owi spokoju. Zaczęło się "o hej Sara" i nie można było normalnie rozmawiać.

"Echh i co ja będę teraz robić przez te trzy dni?" - myślałam kiedy zamknęłam laptopa.
Jednak w końcu znalazłam sobie zajęcie. Poszłam z Anią na siłownie bo Emily była w pracy, a Cathy nie odbierała.

Po dniu z Lewandowską byłam wyczerpana! "Przynajmniej mi się nie nudziło" - pomyślałam szczęśliwa.



***

*oczami obserwatora* 

Minęły trzy dni które dla dziewczyny miały być nudne, ale okazały się bardzo przyjemne ponieważ spędzała je z przyjaciółką na siłowni. Chłopaki wrócili, i życie Sary znów wróciło do normy. No może oprócz tego, że znalazła sobie nowe zainteresowanie i coraz częściej chodziła z Anią ćwiczyć, a właściwie to biegać na bieżni. 
Pewnego dnia kiedy stamtąd wracała i pod domem szukała kluczy zobaczyła w skrzynce listy. 
Wyciągnęła je jak nic nadzwyczajnego i weszła do mieszkania. 
-Rachunki, rachunki... - zaczęła przeglądać to co dostała i kłaść na stół. - Co? - zdziwiła się.
W ręku trzymała białą niezaklejoną kopertę z napisanym jej imieniem i nazwiskiem.  Dość zaskoczona wyjęła list który się w niej znajdował i zaczęła go czytać. 
Z każdym kolejnym zdaniem ręce jej się coraz bardziej trzęsły i coraz więcej łez napływało do jej oczu. Kiedy skończyła usiadła na kanapie i próbowała się uspokoić, ale to było na darmo. Nie wiedziała czy dzwonić do Erika czy przestać go znać. 
Wystraszona siedziała, płakała i czekała aż chłopak skończy trening czytając list w kółko.  Kiedy w końcu wybiła 14:00 czyli koniec treningu w BVB dziewczyna po długich namysłach wykręciła numer do chłopaka.

- Hej, Ee Erik mógłbyś przyjechać? - mówiła próbując zahamować potop łez.  - Proszę, to ważne. Tylko szybko. 
- Co? Sara? Coś się stało? - przestraszony dopytywał się zatykając jedno ucho przez głośną muzykę w szatni.
- To nie jest rozmowa na telefon, proszę przyjedziesz zaraz? - mówiła płacząc coraz bardziej i gniotąc list w dłoni. 
- Dobrze, dobrze zaraz będę. - odpowiedział i nie przebierając się nałożył kurtkę i wybiegł z szatni. 

______________________________________________________

I kolejny nudny rozdział za nami ;-; 
Przepraszam, że dodaję taką beznadzieję, ale jakoś teraz nie mam weny jestem wgl "bez życia" niby powinnam się uczyć, ale na to też nie mam ochoty, tak jak na wszystko :c
I jeszcze przepraszam, że taki krótki, ale jakby był taki jak zazwyczaj to pewnie byłby w poniedziałek.
Mam nadzieję, że chodź jednej z Was się spodoba ;p 
Pozdrawiam :* 

P.S: Dziś mija 3 miesiące od dodania pierwszego rozdziału i tak sb myślę, że ten blog z każdym kolejnym jest gorszy -,- 
Ale tak sobie pomyślałam, że skoro już jeden kwartał czytacie tego bloga chciałabym przeprowadzić jakąś ankietę czy coś, ale to bezsensu bo i tak nikt nie zagłosuje XD
Więc piszcie mi na ask'u co myślicie o blogu skoro mam go już dość długo, czy prowadzić go dalej czy nie. Możecie też pisać swoje propozycje, opinie także negatywne i bla, bla bla :> 

Pozdrawiam po raz drugi :) 

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 24

"A jeśli miłość to tylko złudzenie?"


- No wiem. - mruknął.
- A może ci się tylko spodobała. No weź nie można powiedzieć, że się kogoś kocha jeśli tylko przez miesiąc tak na nią patrzysz.
- Nadal mam taką nadzieję. Ech - zamyślił się. - Ale ja jej nie mogę tego powiedzieć. Wtedy wszystko się schrzani.
- Dlatego nie powiesz jej tego, a zrobimy tak żebyś się odkochał! - Mario wziął poduszkę i radosny uderzył przyjaciela.
- Jak niby chcesz to zrobić? - zapytał nie wierząc mu.
- Znajdziemy ci inną dziewczynę. - mówił śmiejąc się.
- Pff ciekawe jak. - przewrócił oczami nie zabardzo ciesząc się z takiego rozwiązania.
- No ej! Pomyśl sobie jesteś Marco Reus'em. Połowa dziewczyn na świecie leci na twoją grzywkę i ty uważasz, że nie znajdziesz sobie jakiejś o tak o?
- Ale ja nie chce prosić pierwszej lepszej dziewczyny o chodzenie. To zupełnie bez sensu. A jak potem z nią zerwę bo już się niby odkocham to będzie jej przykro.
- Ooo Marco jaki ty dobroduszny hahaha. - udał wzruszonego. - Mogę pożyczyć ci Ann na parę dni i jak Sara będzie zazdrosna to plan podziała. - zaśmiał się.
- Ale ty idiotą jesteś hahha - rzucił w niego poduszką którą niedawno sam oberwał. - Może w ogóle popożyczaj wszystkim Ann tak żeby z tobą zerwała co?
- Hahaha nie. - zgasił go. - Ale wracając do tematu to Erik mi napisał,  że wybierają się na imprezę i dostałem zaproszenie, więc pewnie ty też. Możemy się wybrać i tam na pewno znajdziesz jakąś ładną laskę. - szturchnął przyjaciela.
- Weź dziecko drogie ja nie idę na żadną imprezę.
- No to mam ci tam jakąś znaleźć i przyprowadzić jak się już nachla?
- Nie. Mario wiesz, że twoje pomysły są bardzo mądre, i że cię bardzo lubię, i że jesteś fajny, ale ten pomysł...jak właściwie wszystkie...- wyszeptał pod nosem. - jest beznadziejny. Nie będę sobie na siłę szukał dziewczyny.

***


*Sara*

- Cześć! - otworzyłam przyjaciółce.
- Hej. - uściskałyśmy się.
- Czemu przyszłaś tak późno? Godzinę temu dzwoniłam, że wróciłam od Erika mogłaś od razu przychodzić.
- Wiem, wiem, ale nie mogłam się zdecydować jaką sukienkę wziąć. - zaśmiała się.
Poszłyśmy na górę szykować się do wyjścia.
Po długim przeglądaniu szafy wraz z przyjaciółką znalazłam coś co 'ujdzie' ponieważ jak zwykle mając tysiące ubrań nie miałam niczego odpowiedniego na wyjście.
Nie byłam przekonana do białej, krótkiej sukienki w róże ponieważ jak dla mnie była za letnia, ale po namowach Lili na nią bo 'w klubie jest gorąco' przystałam na jej propozycję.
Natomiast Niemka jako 'ta wolna' nałożyła bardziej wyzywającą kreację.
Była to sukienka która bardzo ją odwzorowywała. Emily kochała nosić czarne, kuszące sukienki od nie pamiętnych mi czasów więc jakby nałożyła coś różowego zastanawiałabym się czy jest z nią wszystko w porządku.






Po dość szybkim nałożeniu stroi kolejną godzinę zeszło nam na zrobienie czegoś z włosami. Co nie było proste gdyż w trakcie rozwaliła się nam prostownica, a zamiast rozpaczać lałyśmy ze śmiechu jak za dawnych lat. Na szczęście jeszcze nie miałyśmy na sobie makijażu.
Cieszyłam się, że powoli dochodziłyśmy z Lili do tego co było kiedyś. Wiem, że gdyby ta kłótnia byłaby od razu wyjaśniona nie trzeba by było niczego naprawiać, ale tak się nie stało dlatego mamy za swoje.
Malując się usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- O to pewnie Erik z chłopakami, Mieli po nas zajechać. - powiedziałam.
- Nie otwierajmy im hahaha
- Tak i niech stoją przed drzwiami, a my takie odpicowane posiedzimy sobie w domu. - z sarkazmem poparłam przyjaciółkę.
- To ty idź otwórz. - powiedziała.
- Jak ja mam jedno oko pomalowane! hahahaha
- No to poczekają bo ja też. - odparła i w ciszy skupiłyśmy się na dalszym robieniu makijażu.
Kiedy skończyłam zostawiłam przyjaciółkę w łazience i poszłam na dół aby otworzyć. Jednak o dziwo była dopiero 19:30, a chłopaki mieli być dopiero za 20 min co znając ich oznaczało, że przyjadą za 30.

*oczami obserwatora*

Otworzyła drzwi, a w nich stał chłopak który na widok dziewczyny od razu się uśmiechnął.
- Wow Sara wyglądasz świetnie. - przytulił ją i wszedł do mieszkania.
- Zobaczymy czy tak powiesz jak nałożę szpilki i będę wyższa od ciebie. - pokazała szereg białych, równych zębów stając na palcach, aby dorównać chłopakowi.
- Nigdy mnie nie przerośniesz. - zaśmiał się także stając na palcach aby pokazać, że tak będzie naprawdę.
- Zobaczymy, zobaczymy. - zaczęła lekko podskakiwać opierając się o niego, niestety dzieliło ich prawie 15 cm wzrostu.
- Nie doskoczysz. - zaśmiał się schylając się aby połączyć ich usta.
- Ooo sorry. - przyjaciółka która gotowa właśnie zeszła aby przywitać się z chłopakami szybko się odwróciła.
- Nic się nie stało. - odparła blondynka spoglądając z uśmiechem w stronę chłopaka.
- Erik, a czemu sam przyszedłeś? - zdziwiła się Niemka.
- Jest jeszcze wcześnie, ale i tak w końcu umówiliśmy się pod klubem.
- Aha, okej. - odparła bez większych emocji i zaczęła wkładać potrzebne rzeczy do niewielkiej torebki ponieważ zaraz mieli wychodzić.

*

- Marco idziesz na tą imprezę!!! - darł się 21-latek próbując ściągnąć przyjaciela z kanapy.
- Nigdzie nie idę. - trzymał się przy swoim.
- Weź nie strzelaj fochów jak jakaś baba - zniecierpliwił się. - Zaraz musimy wychodzić. Będę brutalny. - odparł chwytając go za kostki. Blondyn próbował złapać się czegoś aby zostać na swoim miejscu niestety nie udało mu się i po chwili leżał na ziemi.
- Mario nie żyjesz!!! - zaczął powoli się podnosić.
- Ja nie żyję, ja nie żyję? Patrz jaki jestem zdrowiutki i wesolutki. - chłopak zaczął skakać i się radować, a chwilę potem uciekać, aby nie oberwać od kumpla.
Specjalnie zwiał do sypialni Marco i tak jak przewidywał dortmundzka "11" już po chwili tam była.
- O dobrze pysiu, że przyszedłeś. Ubieraj się bo żadna laska na ciebie nie poleci w tych wymiętych ubraniach.
- Gotze serio masz taki wpierdol, że nie wiem! Nie chce tam iść, okej? - usiadł na łóżku i oparł głowę na ręce. - Nie chce widzieć jak w ślicznej sukience tańczy z Durm'em. Bardzo go lubię, przecież wiesz, ale odkąd jest z Sarą...
- Ej Reus'iku! Nie rozczulaj się tak no. - przysiadł się do niego. -  Znajdziesz sobie drugą połówkę prędzej czy później. Jak będziesz od niej uciekał pogorszysz sytuacje.
- Ehh - zamyślił się.
- Dobra! Nie chcesz to nie idź! Jadę po Ann bo już pewnie czeka wściekła , że się spóźniłem. Zajedziemy po ciebie i dasz znać czy idziesz czy nie, ale wiesz może byś w trakcie zrobił odbijanie i przynajmniej z nią zatańczył coo?
- Nie będę kumplowi dziewczyny zabierał...
- Dobra jak chcesz. Jadę po nią, a ty masz 10 min na przygotowanie się. Pa. - powiedział i szybko wybiegł z domu ponieważ u swojej dziewczyny miał być już 15 minut temu.

Blondyn niechętnie zaczął ubierać się na dyskotekę. Wiedział, że przyjaciel nie da mu spokoju.

***

- Erik patrz. - wskazała ręką na tańczącą przyjaciółkę. - Musimy zagonić ich do tańca jak tylko coś wolnego będzie. - mówiła przytulając się do niego i pijąc kolejnego łyka zimnego drinka.
- Impreza rozkręciła, nie puści nic wolnego. - odparł przytulając ją mocniej.
- No to idź i zamów, to puści. - odparła. - Potańczymy sobie więc przestane pić ten alkohol. Same plusy jak widzisz.
- Dobra pójdę, a ty wykombinuj coś żeby znaleźli się koło siebie.
- Jak zamówisz zaproś Emily do tańca. - powiedziała.
- Ale..?
- Zaproś. Jak się nie zgodzi to ją błagaj i z nią zatańcz okej? Mam plan. - przygryzła wargę uśmiechając się w jego stronę i poszła poszukać Marcela.
Kiedy już leciała piosenka dla par, a chłopak tańczył z Emily Polka podeszła do obrońcy BVB.
- Marcel zatańczysz ze mną? Erik mi gdzieś zginął.
- Eee.. - zakłopotany podrapał się w głowę. - Okej.

W trakcie tańca dziewczyna ciągle przesuwała się w stronę swojego chłopaka z przyjaciółką.
Po chwili nie kryła zdziwienia.
- O Erik tu jesteś! - odwróciła się w jego stronę i dała wyraźne znaki oczami.
- Odbijamyy! - oparł chłopak sprytnie podając rękę Emily Marcelowi, a swoją Sarze.
- Niezła jesteś. - powiedział obejmując dziewczynę.
- Ty też. - uśmiechnęła się. - Widziałam jak tańczysz z Lili. Musze zacząć się oglądać za dziewczynami czy na ciebie nie lecą hahaha. - odpowiedziała wykonując obrót w rytm muzyki.
- Nie obchodzą mnie inne dziewczyny. - powiedział łapiąc ją. - Lepiej patrz na "Em" i Marcela. Rozmawiają. - delikatnie wskazał na nich głową.
- Fajnie by było jakby się zeszli. - przytuliła się do niego.
Oboje wtuleni w siebie małymi kroczkami kręcili się w kółko.
- Szkoda mi ich. - ciągnęła z głową przy jego klatce piersiowej.
- Spokojnie, wszystko im się ułoży. - powiedział przejeżdżając opuszkami palców po jej ręce aż do dłoni. Dziewczynę przeszedł przyjemny dreszcz.

*
Po następnej godzinie wspólnej zabawy wszyscy postanowili już wracać.  Razem poszli jeszcze tylko na wspólnego drinka, ale pili tylko nieliczni. Właściwie były to tylko dziewczyny bo chłopaki którzy jutro wyjeżdżali na mecz nie mogli sobie na to pozwolić. Musieli zadowolić się zwykłym Spritem.

*
- Wiesz z kim pojechała Emily?! - zapytała blondynka wsiadając do samochodu i telepiąc się z radości.
- Udam, że się nie domyślam bo wiem, że chcesz mi powiedzieć. - odparł spokojnie.
- Ej skąd wiesz? - posmutniała na moment. - No dobra, ale skoro chcesz wiedzieć to ci powiem. - odpowiedziała prawie skacząc w aucie. - Z Marcelem!!!! - przytuliła się do niego szczęśliwa.
- Ile ty wypiłaś? - zapytał śmiejąc się.
- Co? Czego? Tylko jeden kieliszek, a potem łyka od Lili. Nie uchlałam się. nie masz się co martwić. Nie będzie seksów. - poinformowała go ze śmiechem.
- I teraz powinienem się zastanawiać czy to dobrze, że się nie nachlałaś czy nie. - zażartował.
- Ja na twoim miejscu jednak bym się cieszyła. Z kacem jestem strasznie zdenerwowana bo mnie głowa boli.
- Dobra, dobra. Zostaniesz u mnie na noc? - zapytał chwytając jej dłoń i splatając palce.
- Czy ty masz tylko jedno w głowie? - zaśmiała się.
- No nie! Nie myślałem o tym. Po prostu lubię się do ciebie przytulać.
- To mamy podobnie. - ścisnęła ich dłonie. - Też lubię się do siebie przytulać.
- O lol. Przypadeg? Nie sondze.
- A ja sondze, że ci się gimbusium przypomniało. - odpowiedziała ze śmiechem.
- Nie przypomniało mi się! - zaprotestował. -Gimbus to stan umysłu. -  cwaniacko odpowiedział mrugając w jej stronę.
- Ej! Skoro sugerujesz, że nadal jesteś gimbusem to zrywam z tobą.  -odwróciła się plecami. - Nie cierpię takich 14 latków którzy chlają, albo coś ćpią za szkołą.
- Nie chodziłem do gimnazjum. - słysząc dziewczynę momentalnie odparł żartując.
- No dobra, dostałeś drugą szansę hahahah - powiedziała wysiadając z samochodu ponieważ dotarli już pod dom chłopaka.


- Aaa jaka jestem zmęczona! - lamentowała szukając w jego szafie swoich ubrań. - Czemu ty masz tutaj taki syf?
- Bo zawsze mi się śpieszy jak się ubieram. Wybacz.
- Dobra mam. - odparła idąc w stronę łazienki.
Po piętnastu minutach wyszła gotowa. Chłopak leżał już w łóżku.
- Padam. Buty mnie obtarły i słabo mi po tym gównie które piłam. - mówiła kładąc się koło piłkarza i chowając się pod ciepłą kołdrę.
- Przecież zawsze to samo pijesz. - zdziwił się.
- Wiem, ale dziś chce mi się rzygać. - oparła głowę na jego ramieniu.
- To może weź jakieś tabletki. Czekaj przyniosę ci. - zaproponował, ale szybko jego pomysł został skreślony.
- Nie, chodźmy spać. - powiedziała i odwracając się plecami wtuliła się w miękką, pachnącą nim poduszkę.
- Czemu plecami do mnie? Już mnie nie lubisz?
- Erik proszę, daj mi spokój, źle się czuję. - odparła walcząc z nasilającym się bólem głowy.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko delikatnie ją obejmując zmęczony poszedł spać.
Dziewczyna za to długo nie zmrużyła oka. Nie dość, że walczyła z bólem męczyła ją jedna rzecz. Zdawało jej się, że w tłumie zobaczyła swojego byłego - Timo. Ciągle odtwarzała sobie moment w którym kontem oka dostrzegła kogoś wyglądającego jak on.
W końcu zasnęła.


__________________________________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam ;-;  za ten beznadziejny rozdział na który musiałyście czekać tak długo. 
Wybaczcie, ale cały weekend pomagałam przyjaciółce i po prostu nie miałam kiedy się za to zabrać ;/ 
Mam nadzieję, że nie jesteście złe za to, że ten rozdział jest bezsensu :* 

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 23


"W życiu spotkasz tylko jedną osobę
 z którą lecą iskry od samego początku. Wymowne spojrzenia, aluzje i gra gestów. 
Cała reszta to jak odpalanie prawie pustej zapalniczki."



- Hej piękna! - chłopak zaczął po Polsku co mnie zdenerwowało bo nie bardzo wiedziałem o czym rozmawiają. Sara uczyła mnie troszkę więc sukcesem było to, że poznałem w jakim języku mówią. Niestety i tak musiałem się tylko domyślać o co chodzi.
- Daruj sobie grubasie. - odparła śmiejąc się.
- Co tam słychać skoro nie śpisz tak późno?- zapytał. - Małe dziewczynki muszą dużo spać.
- A ty co robisz, że jeszcze nie śpisz no? Starzy ludzie potrzebują jeszcze więcej snu. - odegrała się. Oboje się z siebie nabijali co było dla mnie dziwne, ale i tak byłem zły. Zacząłem się zastanawiać czy to była złość czy zazdrość.
- Ej pokażę ci coś okej? - mówiła do niego Sara totalnie mnie olewając.
- Co dostałaś piątkę z matematyki?
- Nie dziecko drogie. - zaśmiała się.
- No to nie wiem co to może być. - odparł.
- To patrz. - uśmiechnęła się. - To jest Erik. - powiedziała po angielsku i przytuliła mnie do siebie, a ja nie wiedziałem co myśleć, ale byłem zadowolony z tego, że przestała mnie olewać.
- O. - zdziwił się i spoważniał. - Czemu mi nie powiedziałaś, że będziesz mnie przedstawiać swojemu chłopakowi? Zrobiłem wiochę naszej rodzinie.
- Nie martw się przyzwyczaiłam się do tego. - śmiała się. - A tak w ogóle to ten... Erik to jest mój brat Wojtek o którym ci już wspominałam. Em Wojtek to jest mój chłopak Erik o którym ci nie wspominałam hahaha. - kiwnęliśmy sobie głowami.
- To czemu powiedziałaś mi, że pokażesz coś skoro to jest ktoś? - dopytywał się.
- No żebyś się nie domyślił no hahaha. - odparła blondynka.
- Aaaa, no muszę przyznać, brakuje mi trochę do ciebie. A pokazać ci kogoś? - teraz on zapytał.
- No, no. - odpowiedziała, a on na chwilę odszedł.
- Zaraz się okaże, że dzieci mają hahaha - powiedziała do mnie.
- Słyszałem! - usłyszeliśmy krzyczącego Wojtka.
- Ale jak?! - zdziwiliśmy się oboje chociaż to Sara się wydarła, ja byłem trochę nie śmiały ponieważ Sara załatwiła nas obojga tym poznaniem.
- Mam dobre głośniki. - odpowiedział kiedy przyszedł za rękę z jakąś dziewczyną.

*Sara*

- To jest Agata. - Wojtek przedstawił nam bardzo ładną dziewczynę wyglądającą na troszeczkę skrępowaną.
- Hej. - uśmiechnęła się i nam pomachała.
Dziewczyna była naprawdę śliczna i wydawała się miła, ale moim zdaniem była młodsza o ładne parę lat od mojego starszego brata.
- Jestem Sara, a to Erik. - uśmiechnęliśmy się oboje.
- Miło mi was poznać. - odwzajemniła uśmiech.
- Dobra, ale przechodząc do rzeczy. - rozpoczął mój brat. - Ciesze się, że wreszcie twoja mordka przyciągnęła jakiegoś chłopaka bo właśnie dzwoniłem do ciebie z pytaniem czy może do Warszawy wraz ze mną przylecieć Agata. Wzięłabyś ze sobą Erika i było by w porządku.
- Masz wpier za to z mordką. - zagroziłam mu. - I no wiesz.. ja chętnie się zapoznam z Agą, ale nie wiem czy Erik nie ma meczu wtedy.
- Mmm chodzisz z piłkarzem? On cię wyrwał? Jestem pod wrażeniem. - wyszczerzył się.
- Ej serio masz wpier, nie pozwalaj sobie Wojteczku na tak dużo, nie pozwalaj. - śmiałam się ponieważ wiedziałam, że żartuje. Ja byłam dla niego okropnie ważna, a on dla mnie. Był dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.  Zapytałam się Erika czy chciałby jechać z czystej formalności ponieważ świetnie wiedziałam, że chce bo ostatnio o tym gadaliśmy. Głupio się czułam tłumacząc wszystko Wojtkowi na polski, a Erikowi na niemiecki, ale nie miałam innego wyjścia.
Po dłuższej rozmowie wszystko uzgodniliśmy. Niestety Erik nie wiedział dokładnie jak grają za miesiąc więc z jego przyjazdem nie było nic na 100%, ale reszta była przygotowana.   Dość szybko bo po jakiejś godzinie musieliśmy kończyć ponieważ Durm musiał jechać do domu bo jutro ma trening.

- Nauczę się polskiego i będę wiedział o czym se żartujecie hahaaha - powiedział nakładając ubranie wierzchnie.
- Okej. - zaśmiałam się. - Zapisz się na jakieś lekcje, jak będziesz codziennie zakuwał to przez miesiąc dość dużo będziesz ogarniał i będziesz wiedział o czym mówimy. - uśmiechnęłam się.
- Pomyśle nad tym. Dobra spadam bo znowu nie wstanę na trening. - zaśmiał się. - Pa skarbie. - przytulił mnie i poszedł do samochodu.
Kiedy odjechał poszłam się szykować do spania. Byłam gotowa po niecałej godzinie.
Położyłam się spać wspominając cały dzień. Było naprawdę cudownie! Potem myślałam o tym, że już za miesiąc zobaczę się z Wojtkiem co cieszyło mnie jeszcze bardziej. Myśląc o tym co muszę powiedzieć bratu i co kupić mu na święta nie spałam do pierwszej w nocy.

*

Po niełatwym wstaniu z łóżka wybrałam się na zajęcia. Ubrana w to:
Prawie bez śniadania wybiegłam z domu.

Umierając na nudnym 'wykładzie' jednego z kucharzy którzy nas uczyli - pana Eberl'a przeglądałam stronę z pomysłami na prezenty świąteczne. Bardzo lubiłam chodzić na te zajęcia szczególnie kucharskie które bardzo mi się przydawały, ale pan Elberl z którym mieliśmy w każdy wtorek był beznadziejny. Wszyscy inni kucharze uczyli nas ciekawych przepisów, pokazywali jak co zrobić, a on dawał jakiś wykład o tym jak najlepiej piec kurczaka, którą jego część itd. Innych to ciekawiło, ale zdjęcia które pokazywał mnie akurat brzydziły.
Po (w końcu!) zakończonym o 10 min za późno wykładzie szybko wybiegłam z budynku stresując się tym, że Erik już się niecierpliwi bo długo czeka.  Jednak o dziwo go nie było. Troszkę zmartwiona usiadłam sobie na ławce niedaleko parkingu i spokojnie czekałam aż przyjedzie. Jednak po 10 minutach nawet na moim telefonie zapchanym aplikacjami nie było co robić bo całe "fejsy" przejrzałam na zajęciach. Zaczęłam się niecierpliwić i łazić w tą i z powrotem. Dzwoniłam do niego cztery razy, ale nie odbierał co niecierpliwiło mnie jeszcze bardziej.  Około 14:32 czyli długo po czasie na parkingu pojawił się jego samochód.
- Gdzie ty się podziewałeś? - pośpiesznie wsiadłam.
- Przepraszam, że tak długo, ale kolejka była.
- No, ale mogłeś przynajmniej odebrać, dzwoniłam cztery razy. - byłam dość zdenerwowana więc robiłam mu wyrzuty. - Erik ja.. ja się martwiłam.
- Przepraszam Saruś, nie słyszałem. - chwycił moją dłoń i się uśmiechną - ale wiesz co kupiłem?
- Nie. Nie podoba mi się to, że ty idziesz na zakupy, a ja się martwię i czekam na parkingu. - oburzyłam się i odwróciłam głowę.
- Sara proszę nie obrażaj się. Nie wiedziałem, że tak długo mi zejdzie, a telefonu naprawdę nie słyszałem. - odgarnął mi kosmyk włosów. - Proszę no. - szeptał mi do ucha.
- Pomyśle jeszcze...
- Dobra, ale patrz co kupiłem. - odpowiedział strasznie tym na jarany i sięgnął po coś na tył samochodu, ale nie wiem po co bo nadal nie odwróciłam głowy.
- Dobra nie odwracaj się, ale i tak ci pokarzę. - odparł prawie skacząc ze szczęścia i wsadzając mi jakąś książkę przed nos. - Patrz. - powiedział.
- Jezu! - przestraszyłam się kiedy niespodziewanie machnął mi czymś przy twarzy. Zaczęłam przyglądać się tej książce i śmiać mi się zachciało.
- Kupiłeś książkę do Języka Polskiego? - zdziwiłam się nie przestając się uśmiechać.
- No. - zaśmiał się. - Przecież będę się uczył. W trzech księgarniach byłem i dopiero jakąś znalazłem. Dlatego tak długo.
Nie mogłam przestać się uśmiechać. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to wzruszyło.
- Erik jesteś najukochańszy na świecie! - przytuliłam go roniąc przy tym parę łez. - A znalazłeś kogoś kto cię będzie uczył? Jakieś lekcje czy coś?
- No nie bardzo, ale tak sobie pomyślałem, że ty możesz mnie uczyć przecież. Wtedy też będziemy ze sobą więcej czasu. - poruszył brwiami śmiejąc się.
- Wiesz ja bardzo bym chciała, ale od siódmego roku życia mieszkam w Niemczech więc tak naprawdę prawie nie mam pojęcia o jakiś poprawnych formach i w ogóle. Umiem tylko tyle co w polskim przedszkolu gadałam z dziećmi i już jak byłam starsza to z ciocią tutaj. Więc raczej nie byłoby to najlepsze wyjście. Ale wiesz? Mam pomysł!
- Słucham. - zaśmiał się na widok wielkiego uśmiechu na mojej twarzy.
- Jakbyśmy się razem zapisali to było by super. Mi jest aż wstyd tak kaleczyć Polski, a słysząc Anię, Roberta, Łukasza czy Kubę wiem o tym, że moje słownictwo jest na bardzo niskim poziomie. Jakbyśmy znaleźli jakąś korepetytorkę czy lekcje było by cudownie!
 - Okej, trzeba kogoś poszukać.- odpalił samochód, aby jechać. - Ciekawe czy jest ten durny facet.
- Ej Erik nie nazywaj go durnym. Przecież to zwykły człowiek, każdy mógł się pomylić.
- No nie wiem.. - zamruczał pod nosem.
W ciszy jechaliśmy pod szpital. Ja przeglądałam książki które kupił Erik i czasem coś powiedziałam właściwie do siebie przypominając sobie jakiś nowy wyraz. Blondyn chyba walczył ze sobą bo nie miał najlepszego humoru.
- Ale jak go spotkasz to nie zabijesz go na miejscu okej? - zapytałam żartem.
- Zastanowię się. - uśmiechnął się.
- No weź, Erik hahah nie chce chłopaka zabójcy.
- Dobra, dobra nie zabiję go. - zaśmiał się. - Nudno by było w więzieniu bez ciebie.
- Podlizuj się, podlizuj hahaha - wysiedliśmy z samochodu i spletliśmy dłonie.
Erik poszedł do recepcji, a ja wraz z nim. On wszystko załatwiał ponieważ ja w ogóle nie znałam dortmundzkiego szpitala mimo, że leżałam w nim parę dni.
- Dzień dobry. Gdzie można znaleźć pana Werner'a? - zapytał w recepcji.
- Pan Thomas jest dzisiaj po dyżurze więc ma wolne. A coś się stało?
- Tak, ale porozmawiam o tym z samym panem Werner'em, nie potrzebuję pomocy. Dziękuję, do widzenia. - odeszliśmy.

*oczami obserwatora*
- Uuu Erik nie wiedziałam, że ty tak dyplomatycznie umiesz mówić hahaha. Widzę, że mózg ci rośnie. - zaśmiała się.
- Tak, tak wiem. Przyjdę tu jutro i z nim pogadam. - chłopak nie miał nastroju do żartów. Był zły na tego lekarza i mimo, że szanował ludzi wykształconych on był dla niego niczym. Nadal nie mógł uwierzyć, że tak go okłamał, a co ważniejsze chciał się dowiedzieć dlaczego to zrobił.
- Erik noo - próbowała go pocieszyć. - Co było to było, zostawmy tę sprawę w spokoju i będzie po wszystkim. Po co się jeszcze kłócić? - przytuliła go.
Polka była bardzo wrażliwa przez to co ją w dzieciństwie spotkało i nienawidziła być z kimś pokłócona. Wolała spokojnie rozwiązać całą sprawę i nie ranić nikogo. Dlatego tak zareagowała kiedy nie wiadomo dlaczego nie przyjęła przeprosin chłopaka. Dlatego leżała i ryczała.
- Wiem, ale nie zastanawiało cię dlaczego on tak powiedział? Ja jestem najszczęśliwszy na świecie dlatego, że to było kłamstwo, a nie prawda i idziesz tu teraz ze mną, ale serio nie interesuje cię to?
- No trochę zastanawia. Chyba każdy umie odróżnić umarłego od żywego hahahaha ale proszę nie kłóć się z nim. - szli do samochodu obejmując się nawzajem.
- Okej, porozmawiam z nim spokojnie, wiem, że tego nie lubisz kłótni. - stając przed samochodem złączył ich usta w pocałunku.
- Jutro wyjeżdżam. Idziemy gdzieś na imprezę? Chłopaki pewnie też chętnie pójdą, może wzięła byś Emily, a ja wybłagam Marcela żeby poszedł. - zaproponował.
- Mm czy ty coś sugerujesz? -  wsiedli do auta.
- Tak, właśnie coś sugeruję. - uniósł brew jak to miał w zwyczaju przy rozmowach "na poważnie"
- Ej, ale to jest świetny pomysł. Zadzwonię do niej. - wykręciła numer przyjaciółki która po chwili odebrała.

- Hej, chcesz iść dziś na imprezę? - zapytała.
- Cześć. Z przyjemnością hahah
- Dobra. Pewnie pójdziemy na dwudziestą więc może przyjdziesz do mnie około 18/18:30 i się wyszykujemy? - zaproponowała przyjaciółce.
- Okej, nie mogę się doczekać. Do zobaczenia.
- Buziaki - rozłączyła się.

- To teraz tylko Marcela załatwić hahaah - zaczął chłopak.
- To już twoje zadanie. - uśmiechnęła się. - Ej, a ty wiesz w ogóle dlaczego oni zerwali?- ciągnęła.
- Coś tam mówili, że niby Marcel nadal kocha swoją byłą, ale oni nie są razem więc nie wiem o co chodzi właściwie. Odwieźć cię do domu? Bo ja muszę jechać do siebie się spakować. - zmienił myśl.
- Ech.. muszę iść porozmawiać z Marco bo jak dla mnie on jest taki jakiś dziwny więc nie wiem co ze sobą zrobić. - zaśmiała się. - Dobra jedź na razie do siebie. - oznajmiła.
Po parunastu minutach byli pod domem piłkarza. Nie była to jakaś wypasiona willa, a zwykły domek jednorodzinny co bardzo podobało się dziewczynie. Kochała Erika jako zwykłego chłopaka, a nie jakiegoś bogatego piłkarzynę jednego z najlepszych klubów w kraju.
- Wiesz to może ja się przejdę do Reus'a i zobaczę czy jest w domu, a ty się spakuj i zadzwoń do Marcela i chłopaków. - zaproponowała,
- Dobra, a potem się zdzwonimy, albo przyjdź do mnie, okej?
- Okej. - z uśmiechem przytuliła się do jego ciepłego ciała i poszła spacerkiem na drugą część osiedla.
*
Zapukała do drzwi, a w nich pojawił się blondyn.
- O Sara co ty tu robisz? - zdziwił się.
- Hej, masz chwilkę? Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Ee.. tak jasne. Właściwie to się pakuję, ale proszę wejdź, tylko trochę bałagan mam.
- Przyzwyczaiłam się do tego blondynko. - poklepała go po plecach i weszła do mieszkania.
- Chcesz się może czegoś napić albo coś? - zapytał.
- Nie, nie ja tylko na sekundkę. - oznajmiła.-  Marco ostatnio taki smutny łazisz wszystko w porządku?
Chłopak się zakłopotał.  Spuścił głowę żeby uniknąć jej wzroku.
- Tak, wszystko w okej, musiało ci się zdawać. - odpowiedział nie podnosząc głowy.
- Na pewno? Marco widzę, że coś się dzieję.- podeszła do niego.-  Znamy się dobrze i myślę, że oboje wiemy, że jest coś nie tak, ale skoro nie chcesz mi powiedzieć to okej. - odwróciła się.
- Sara.. - bardzo delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. - To nie jest tak, że nie chcę powiedzieć. Proszę nie gniewaj się, ale ja po prostu nie, nie mogę.
- Dobra. - uśmiechnęła się patrząc mu w oczy. - Nie możesz czy nie chcesz to nie mów. Skoro uważasz, że ci nie pomogę to trudno. W takim razie pakuj się, a ja już pójdę bo wpadłam tylko na chwilę.
- Odprowadzę cię. - zaproponował.
- Dobra, ale idę do Erika. - odpowiedziała,  a on posmutniał, tym razem nie dając po sobie tego poznać.
- To do drzwi. - zaśmiał się przeczesując włosy palcami.
- Mmm jakiś ty miły hahaha.
W przedpokoju dziewczyna szybko nałożyła buty i chustę na kurtkę.
- Dzięki, że przyszłaś. - uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy. Wiesz, że chcę ci pomóc bo jesteś dla mnie bardzo ważny. Gdyby nie ty na pewno nie byłabym teraz tu gdzie jestem. - świetnie wiedziała ile zrobił dla niej Marco. Od ich poznania w Berlinie była mu wdzięczna za ten jeden zajebisty dzień, ale niedawno uświadomiła sobie, że to dzięki niemu ma takiego niesamowitego chłopaka jakim jest Erik.
- No pewnie pod moim domem byś nie była. - wybuchł śmiechem.
- Oj ty jednak jesteś idiotą Reus'iku - poklepała go po ramieniu wiedząc, że nie lubi jak ktoś czepia się jego włosów. - Dobra trzymaj się jakoś, a jakby co to dzwoń, oki? - przytuliła go na pożegnanie.
- Oki. - uśmiechnął się sam do siebie czując woń jej zadbanych blond włosów.
- Dobra to pa. - wyszła od przyjaciela i ruszyła w stronę domu swojego chłopaka.

Pomocnik BVB kiedy tylko zamknął drzwi wyjął z kieszeni telefon i wykręcił numer do swojego najlepszego przyjaciela- Mario.
- Co tam? - odebrał.
- Ej mam problem. - zakłopotany zaczął.
- No?
- To nie jest rozmowa na telefon, mógłbyś przyjechać?
Mario słysząc powagę w słowach przyjaciela nie żartował sobie z niego jak to mieli w zwyczaju tylko wsiadł w samochód i był u niego po paru minutach.

- Dzięki, że przyszedłeś. - otworzył mu drzwi.
- No chłopcze gadaj co jest? - przyjaciel szybko przeszedł do tematu.
- Musisz używać wyrazu "chłopcze"? hahaha
- Ej nie zmieniaj tematu. Wiem, że chcesz się teraz wymigać od gadania. Mów co się stało. - usiedli na kanapie.
- No bo - spuścił głowę. - ja chyba, chyba.. kocham Sarę.
Mario bardzo spoważniał. To była ostatnia rzecz jakiej się spodziewał. Nie. On w ogóle się czegoś takiego nie spodziewał. Jak jechał do przyjaciela podejrzewał, że może chodzi o jakąś dziewczynę ponieważ Marco nie za bardzo potrafił o nie walczyć, ale Sara? Ta odpowiedź bardzo go zszokowała. Wiedział, że mają problem.
- O kur*a. To żeś se wybrał. - skomentował.
- Mario ja mówię poważnie. Już wcześniej czułem się trochę zazdrosny jak łaziła wszędzie z Erikiem za rękę, ale myślałem, że po prostu ponieważ jesteśmy przyjaciółmi to zdawało mi się dziwne, ale teraz jak do mnie przyszła bez zapowiedzi to ręce mi się trzęsły, nie wiedziałem o czym z nią rozmawiać, no po prostu nic!
- Może się zauroczyłeś, no jest ładna trzeba to jej przyznać. Przejdzie ci. - próbował pocieszać go ponieważ świetnie wiedział, że bardzo ciężko będzie mu pomóc.
- A jak mi nie przejdzie? Miesiąc temu jak przy mnie była i czułem motyle w brzuchu tłumaczyłem sobie, że to pewnie chwilowe, i że mi przejdzie, ale teraz?
- Marco wiesz nie chcę cię martwić, ale bądźmy szczerzy każdy z nas wie jak oni z Erikiem się kochają. Trzeba było miesiąc temu jak się zakochałeś próbować, teraz może być za późno. Oni z każdym dniem są bliżej siebie, a to znaczy, że z każdym dniem ją tracisz. - podsumował.



______________________________________________________ 

Jesu! Co ja robię z tym blogiem? Jeszcze  nie zamknęłam tamtej sprawy ze szpitalem, a wymyślam jakieś kolejne rzeczy. -,-
Zabijcie mnie i nie czytajcie tej końcówki hahaha! 

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 22

- Bo.. - ciągnął. - Bo lekarz powiedział mi chyba trzy dni temu, że nie udało się ciebie uratować, i że, noo - chłopakowi ciężko było dobrać słowa. Trochę głupio się czuł mówiąc dziewczynie o jej śmierci. Jednak nie musiał przejmować się brakiem wyrazów. Blondynka szybko zrozumiała o co chodzi i posmutniała. Była bardzo wrażliwa więc potrafiła się wczuć w sytuację innych. Kiedy to usłyszała od razu wyobraziła sobie jak traci Erika. Jak lekarz mówi jej, że nie udało się go uratować. Oparła głowę na ramieniu blondyna i myślała sobie czy w ogóle miałaby siłę żyć gdyby dowiedziała się o jego śmierci.
- Ale dlaczego on ci tak powiedział? - zapytała po chwili nie mogąc wyjść ze zdziwienia.
- Nie wiem. Na szczęście to nie była prawda. - wyszczerzył się i spojrzał na swoją księżniczkę. Znów widział jej delikatną, dziewczęcą twarz, blond włosy. Znów słyszał jej głos, nawet taki podłamany jak dzisiaj, ale to wszystko sprawiało mu olbrzymią radość. Wiedział, że teraz ma cały swój świat przy sobie.
Polka czując jego wzrok na sobie podniosła głowę i posłała mu szczery uśmiech. Nic nie mówili, ale byli prze szczęśliwi kiedy spędzali ze sobą czas. Szczególnie w takich momentach kiedy byli tylko we dwoje. Położyli się obok siebie i przytuleni cieszyli się sobą.
Bardzo szybko zasnęli.

*oczami Sary*

- Erik wstawaj!!! - potrząsnęłam go.
- Już, już.. - zamruczał przekręcając się na drugi bok.
Nie mogłam go wybudzić, a jak się przekręcił wyglądał wręcz komicznie więc wyjęłam telefon i zrobiłam mu parę zdjęć.
- Erik. Serio wstawaj, już strasznie późno!! - położyłam się koło niego wtulając się przy tym w jego umięśnioną klatkę piersiową. Niestety szybko zrozumiałam, że to był jeszcze gorszy pomysł ponieważ przytulił się do mnie nie otwierając oczu i ani myślał wstawać.
- Ej będę brutalna. - wstałam gadając właściwie do siebie. Obeszłam łóżko i chwyciłam go za nogi, a potem zaczęłam ściągać z miękkiego materaca.
- Aaa dobra, dobra już wstaję tylko mnie nie zwalaj!
- No! Czyli jednak można normalnie się obudzić? - stanęłam opierając się na biodrze i pokazując swoją "wyższość"
- Można, można. - poprawił pościel którą pogniotłam wywalając go z łóżka, a następnie dał mi buziaka na 'dzień dobry'
- Wiesz, że za pół godziny masz trening?
- Co? Ale jak? - pytał pośpiesznie nakładając na siebie świeżą koszulkę z mojej szafy - jego oczywiście.
- No o 10:30 masz, nie?
- Nie wiem...
- Jeju masz zdjęcie planu treningowego na tapecie bo nigdy nie pamiętasz i nie wiesz? A to jednak trzeba mieć mózg wielkości orzeszka hahahah. Jak można ustawić sobie na tapetę plan treningowy? Hahhaaha - dziwiłam się.
-  No żebym pamiętał - mówił z uśmiechem. - Tak, wiem, że zwracam na niego jeszcze mniejszą uwagę odkąd jest na mojej tapecie hahaah
- Dobra nie ważne. Jak kto lubi hahah, ale rozwalasz mnie.
- Psychicznie czy fizycznie? - 'pociągająco' poruszył brwiami.
- Fizycznie to ci śniadanie wystygnie! Już, już na dół! - zaczęłam machać mu ręką w stronę schodów. - Kiedy spałeś zdążyłam pójść do sklepu i kupić ci nową nutellę do naleśników. - ciągnęłam.
- To o której ty wstałaś? - zapytał kiedy schodziliśmy po schodach.
- Około 8, może 8:30. - zaśmiałam się na myśl o jego lenistwie.

-  Mmm, ale ślicznie pachną. - powiedział siadając do stołu.
- Dziękuje, ale ja na twoim miejscu stresowałabym się spóźnieniem na trening, a nie zachwycała naleśnikami.
- Wolę być te 15 min dłużej z tobą niż biec na trening.
- A potem będziesz robił 20 okrążeń jak oni będą grali w dziada? - uniosłam brwi przerzucając naleśnika na drugą stronę patelni.
- No to zrobię. - zaśmiał się. - A pójdziesz ze mną?
- Ehh chciałam iść na plastykę, albo na zajęcia kucharskie. Ej nie pamiętam co mam przez ten szpital. - dziwiłam się sama sobie.
- No proszę... - podszedł do mnie i przytulił opierając swoją głowę na moim ramieniu i delikatnie całując po szyi.
- Czemu nie potrafię ci się oprzeć? - zapytałam następnie całując go w usta.
- Bo jestem seksowny! - stanął z dumnie wyprostowaną głową.
- Hahahah seksowną to ty masz tapetę na telefonie. Nadal nie rozumiem tego jak można ustawić sobie plan zajęć... - głośno rozmyślałam w drodze do stołu z naleśnikiem na patelni. - Proszę i jedz go szybko bo masz 10 min do rozpoczęcia. Chłopakom już pewnie w szatni odwala hahah.
- Dobra, dobra. - odpowiedział i wziął się za jedzenie.
Załamałam się kiedy zobaczyłam ile czekolady do niego nawalił i poszłam po torebkę jak i jego torbę treningową.
- Ej Erik musicie brać trykoty ze sobą czy tam macie!? - darłam się z góry ponieważ nie wiedziałam co mu spakować.
- Mamy, ale weź bo nie wiadomo co będziemy robić! - usłyszałam odpowiedź.
Szybko spakowałam mu rzeczy, poprawiłam włosy i zeszłam na dół.
- Erik żryj to bo już 10:25. Czekam w samochodzie. - oznajmiłam i poszłam nałożyć buty.
Po dwóch minutach czekania w aucie był też chłopak.
Przyjechaliśmy pod SIP dziesięć minut za późno, ale blondynowi się wcale nie śpieszyło. Spokojnie, jak na spacerze szliśmy sobie za ręce do szatni.
- Ej rusz swoje cztery litery bo Klopp się wścieknie! - klepnęłam go w tyłek aby przyśpieszyć mu ruchy.
- Aaaa! - wydarł się jak baba, a ja pisnęłam ze śmiechu. - Zostaw moją seksowną pupę! - pędem ruszył do szatni trzymając się za nią z wielkim bananem na twarzy, a ja myślałam, że się zsikam.
Kiedy już uspokoiłam się weszłam do szatni w której przebierał się Erik. Gdy otworzyłam drzwi odór wymieszanych męskich perfum był tak silny, że chciałam je od razu zamknąć, ale piłkarz akurat wychodził.  Wziął mnie za rękę i wbiegliśmy na murawę. Kiedy Klopp go ze mną zobaczył głupawo się uśmiechnął.
- Erik co to ma być?! Prawie jedenasta, a ty sobie z dziewczyną za rączkę przychodzisz. - żeby uniknąć przypału poszłam do siedzącej niedaleko Cathy, Ani i innych dziewczyn.
- Zakochani czasu nie liczą trenerze! - odezwał się rozciągający się Marco, a ja zagroziłam mu jednoznacznym spojrzeniem.
Nie słyszałam już tłumaczenia się Erika ponieważ pochłonęłam się plotkowaniem z Cathy bo strasznie dawno się nie widziałyśmy.  Teraz wraz z Anią one były moimi najlepszymi przyjaciółkami. Zawsze na treningach, meczach siedziałyśmy i gadałyśmy razem. Z Emily musimy to wszystko odbudować. Co z tego, że mnie przeprosiła?  Jedno słowo tak łatwo nie naprawia wszystkiego, ale na pewno w tym pomaga. Jestem pewna, że uda nam się naprawić starą relację.

Chłopaki skończyli trening o 13:00, ale Erik chciał zostać jeszcze godzinę na siłowni dlatego wraz z dziewczynami ponieważ Robert i Mats też zostawali poszłyśmy na obiad do baru niedaleko.
Ja z Cathy wsuwałam kebaby, a Ania jadła jakieś swoje rzeczy z lunchbox'a czy jak to tam się nazywa. Tłumaczyła nam co je, jak zdrowo żyję i co ma w tym swoim pudełku. Też staram się zdrowo odżywiać, ale bez przesady. Uważam, że jeden kebab mi nie zaszkodzi. Jednak mimo
wszystko miło było mi słuchać o tym co mówiła Ann.
Kiedy wracałyśmy na stadion umówiłyśmy się, że jutro idziemy biegać co bardzo mi się spodobało.
Usiadłyśmy pod szatnią chłopaków czekając na to aż wyjdą. Zawsze z nudów zakładałyśmy się o to kto będzie pierwszy jak i również dzisiaj.
- Ja obstawiam Erika! - zawołałam chociaż siedziałyśmy koło siebie.
- A ja emm.. Mitch'a. - powiedziała Cathy.
- A dlaczego? - dopytywała się Ania.
- Bo nie ma kolegów! haahha - wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem, ale na krótko.
- Przecież on ma dużo kolegów, fajny jest hahaa - zaczęłam go bronić.
- O Saruś, słuchamy, słuchamy ty masz chłopaka przecież! - zaczęła głupawo uśmiechać się Polka.
- No przecież wiem hahahaah. Ja tylko bronię biednego Langerak'a hahaah
- Co ja? - zapytał właśnie wychodzący z szatni Australijczyk.
Popatrzyłyśmy na siebie we trzy i zaczęłyśmy lać ze śmiechu.
- Nie, nie nic. - powiedziałam ledwo łapiąc powietrze,
- Zachwycacie się moją przystojnością? - ciągnął, a my nie mogłyśmy się powstrzymać łez.
- O Mitch wyrywa! - usłyszałam głos Piszcza i miałam ochotę walnąć go z całej siły.
- One są zajęte. - przewrócił oczami Marco przechodząc obok bramkarza z wyszczerzem na twarzy, ale jak dla mnie w jego oczach było trochę smutku.
- Przecież ja tylko rozmawiam! - oburzył się rozkładając ręce.
- Tak, tak Mitchel. My wszystko wiemy. - złapał go za ramiona Łukasz i mówił do niego dziecięcym głosikiem.    
- Ej wy macie downa! Zostawcie biednego chłopaka! - zaprotestowałam bo nie podobały mi się ich żarty.
- Ooo patrz. Już ją rozkochał. - mówił "szeptem" Łukasz do  Marco i razem się z nas śmiali.
- Łukasz masz wpier! - wydarłam się do niego w ojczystym języku, tak żeby inni nie zrozumieli i ruszyłam w jego stronę.
- Marco ratuj! - schował się za nim i mocno złapał się jego ramion.
- Już nic cię nie uratuje! Nie żyjesz Piszczek!!!
- Na pewno nic? - usłyszałam Erika który wziął mnie na ręce zanim zdążyłam dopaść Polaka.
- Ej!! Chłopcze po czyjej jesteś stronie?! - pocałowałam go 'na powitanie'.
- No po twojej. - śmiał się blondyn.
- Ej, nie ma tak! Ja nie całowałem się z Marco żeby mi pomagał! - protestował Łukasz.
- Może czas zacząć, co? - zaproponowałam.
- Z nim? - podrapał się w brodę Marco. - Hmm no jesteś przystojny nie powiem, ale mógłbyś troszeczkę przyciąć te włoski tutaj i zrobić coś z tym uśmiechem... - pomocnik zaczął pilnie mu się przyglądać.
- Moja pierwsza miłość mnie nie kocha - użalał się piłkarz próbując się rozpłakać, ale był słabym aktorem.
- Marco zdradzasz mnie!? - zdziwił się wychodzący z szatni Mario. - Dzwonie do mamy!
- Nie, tylko nie do mamy! - podbiegł do niego blondyn. - Oddawaj! Konfiskuję to. Nie będziesz mógł już telefonować. - powiedział donośnie Reus i bardzo pośpiesznie oddalił się z jego telefonem w ręku.
- Ale sucz. - skomentował pomocnik i zaczął wkładać jeszcze nie spakowane korki do torby.
Słysząc określenie "sucz" puszczone z ust Mario myślałam, że się zleje.
- Ej Mario, ale on ci zabrał telefon.... - zaczęłam stojąc przy boku Erika. Jego twarz skamieniała.
- O Boże! - po chwili ruszył z miejsca i pobiegł szukać Marco rzucając przy tym swoją torbę na ziemię.
- Ej czy tylko mi się zdawało, że on musiał przez chwilę przetworzyć moje słowa żeby zrozumieć o co chodzi i pobiec do Reus'a? - rzuciłam właściwie nie wiem do kogo.
- Nie zdawało ci się kochana, nie zdawało. - odparł wyszczerzający się Piszczu.
- Ej on ma wszystko w porządku z buzią? Ciągle się śmieje.  - zapytałam odwracając się do Erika.
- Pewnie nie. Może kiedyś powiemy Ewie żeby zabrała go do lekarza.- odparł.
- Tak, to bardzo dobry pomysł. - zgodziłam się. - Idziemy?
- No. - podał mi rękę i po pożegnaniu poszliśmy do samochodu.

- Chcesz gdzieś pójść na obiad? - zapytał kiedy usiedliśmy.
- Nie. Jadłam z dziewczynami jak byliście na siłowni. Ale ty musisz coś zjeść po treningu.
- Ja jakoś przeżyję - zaśmiał się.
- Na zupce chińskiej? Chodź do mnie to coś przygotuję. - zaproponowałam.
Tak jak powiedziałam, tak się stało. Jednak zanim znaleźliśmy się w moim domu pojechaliśmy kupić jakieś jedzenie ponieważ moja lodówka była prawie pusta. Niestety nie obyło się bez przerywania nam tej czynności przez błagalne prośby w szczególności nastolatków o zdjęcie z Erikiem jak to zwykle bywało. Jak jakaś dziewczyna z koleżanką go zobaczyła myślałam, że zemdleje, ale na szczęście tak nie było. Nie podobało mi się to, że te zakupy trwają tak długo przez tych fanów, ale przypominając sobie siebie w tym wieku i wiedząc, że też bym była na pewno prze szczęśliwa mogąc spotkać jakiegoś z piłkarzy BVB więc nie prosiłam Erika żeby przestał.
Wróciliśmy do domu z siatką pełną rzeczy.
- Dobra to ja gotuję! - wyrwał się chłopak.
- A umiesz? - zaśmiałam się.
- A zobaczysz. - odegrał się.
- Dobra, poczekam. - uśmiechnęłam się i włączyłam laptopa aby sprawdzić wiadomości.

- Erik kiedy macie następny mecz wyjazdowy? - zapytałam przeglądając jeden z portali społecznościowych.
- Eee chyba w przyszłym tygodniu. W poniedziałek chyba wylatujemy bo w środę gramy. Albo we wtorek, właściwie nie wiem.
- Oj ty po prostu taki zorientowany jesteś. - mruknęłam sarkastycznie i otworzyłam stronę Borussii w nowym okienku. - We wtorek wylatujecie. - poinformowałam go. - Szkoda...

*oczami obserwatora*

- Czemu szkoda? - zapytał.
- No bo wiesz... w środę będziemy już cztery miesiące razem.. - zawahała się. - fajnie by było jakbyśmy gdzieś wyszli, ale masz mecz. - dokończyła lekko zażenowana.
- Ej, skarbie nie przejmuj się. - przysiadł się do niej na moment zostawiając robienie posiłku. - Przecież to i tak będzie taki dzień jak inne. Zagram dla ciebie jak najlepiej.- uśmiechnął się.
- No wiesz... może dla ciebie to będzie taki dzień jak inne. Jak dla mnie rocznica powinna być wyjątkowa.
- Ale to będzie jakaś czteromiesięcznica, a nie rocznica. - zaśmiał się.
- No i co z tego? Jak dla mnie do za mało jesteśmy ze sobą razem. - ciągnęła. - Mogłeś wcześniej mnie poznać i poprosić o chodzenie. - śmiała się.
- No tak, szkoda tylko, że na początku naszej znajomości nie chciałaś ze mną rozmawiać. - mówił śmiejąc się z wcześniej ciężkiej dla niego sytuacji.
- A nie pomyślałeś może, że strasznie mi się podobałeś i bałam się, że palnę jakąś głupotę i mnie nie polubisz?
- Naprawdę? - oczy mu się zaświeciły.
- Nie. - odpowiedziała ze śmiechem. - Ericzku zaraz ci się obiad przypali. - dała mu buziaka, a on szybkim krokiem poszedł do kuchni.

*

- Mam nadzieję, że ci posmakuję. Troszkę to przypaliłem. - skrępowany podrapał się w głowę.
Obiad w jego wykonaniu był bardzo prosty i nie zrobiony idealnie, ale dziewczynie to i tak bardzo się podobało.  Jedli rozmawiając o wszystkim i o niczym. Jak zawsze właściwie. Uwielbiali ze sobą tak zwyczajnie rozmawiać, jak 'dobrzy kumple'. Tym też sposobem wiedzieli o sobie bardzo dużo ponieważ tak naprawdę ze zwykłych rozmów dowiadujemy się o różnych osobach najwięcej. To tylko od nas zależy czy to weźmiemy do serca czy nie.
Po zjedzonym posiłku blondynka bardzo chciała pójść biegać ponieważ nie mieli nic do roboty, ale piłkarz jej nie pozwolił ponieważ 'nie może się przemęczać'. Poszli zatem na spacer.

*Sara*

Było około 18:00, a my wybraliśmy się na spacer ulicami Dortmundu w ciepławy, jesienny wieczór. Trzymaliśmy się za ręce i spokojnie szliśmy w nasze ulubione miejsce czyli jedną z ławek w parku w centrum. Dortmund był ogólnie małym miastem w którym nie było za dużo ciekawych miejsc, ale kiedy jest się z odpowiednimi osobami miejsca nie odgrywają aż tak dużego znaczenia.
Usiedliśmy sobie na wolnej ławce i rozmawialiśmy półgłosem. Panował półmrok w oświetlonym przez latarnie mieście. W parku było wiele par. Niektórzy tak jak my siedzieli na ławkach, inni spacerowali.
- Erik jak spędzimy święta? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
- Aaa no tak! Już tydzień temu miałem ci powiedzieć. - podrapał się w głowę - Chciałbym żebyś  przyjechała do nas na wigilię i pierwszy dzień świąt bo na więcej pewnie nie będzie czasu.
- Ale twoja rodzina mnie nie zna przecież.
- No to cię poznają. - zaśmiał się. - Jeśli chcesz możemy pojechać do nich w jakiś luźniejszy dzień.
- Sama nie wiem.. - spuściłam głowę.
- No weź, nie bój się ich. Na pewno cię polubią. - objął mnie śmiejąc się.
- A jak nie?
- A jak nie to ich problem. Ja i tak będę z tobą na zawsze, ale i tak cię polubią. - dał mi buziaka w mojego chłodnego policzka.
- No może. Ej, Erik, zaraz będzie 6 grudnia więc ja chyba będę lecieć do Polski.
- Dlaczego akurat na szóstego grudnia? I po co? - zdziwił się.
- Ehh - zaśmiałam się. Głupio było mi to tłumaczyć. - No bo wiesz, ja zawsze z bratem spotykam się jakoś na mikołaja hhahaha on przylatuje z Norwegi, a ja jak dotąd z Berlina do Warszawy w której mamy małe mieszkanie i razem spędzamy czas. To jest tak naprawdę jedyny zazwyczaj weekend w którym możemy pobyć ze sobą.
- To ja polecę z tobą!
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Widzę się z nim tylko dwa może trzy dni w roku, a poza tym on byłby sam, a my byśmy razem za ręce łazili? No weź mi by było smutno troszkę.
- No dobra, dobra, a potem przyjdziesz, a mnie nie będzie bo umrę z tęsknoty. - droczył się.
- To cię wtedy pogrzebię w ładnym grobie hahaha - przeczesałam mu grzywkę palcami.
- No to ok hahahah.
- Ej... a nie uważasz, że ostatnio Marco jest niby wesoły, a jednak taki nie swój? - zmieniłam temat.
- Może... przejmujesz się nim tak strasznie? Nie jest z nim tak źle skoro łazi taki uśmiechnięty.
- No wyobraź sobie, że się nim przejmuję bo jest moim przyjacielem. - odparłam trochę sarkastycznie, ale oczywiście mówiłam prawdę. - Musimy z nim porozmawiać, coś jest nie w porządku.
- Dobra, skoro ci zależy porozmawiam z nim. Mamy do niego ogromny dług. - spojrzał mi w oczy, a ja nie potrafiłam ich odwrócić. Skończyło się na niczym innym niż pocałunku. Nie przeszkadzali nam ludzie. Nie wstydziliśmy się siebie. Poza tym kiedy byliśmy we dwoje inni ludzie się tak naprawdę nie liczyli. Byłam tylko ja i Erik.
- Skarbie chodź do domu. Zimno ci. - przerwał.
- Skąd wiesz, że mi zimno? - zdziwiłam się.
- Trzęsiesz się i masz strasznie zimne dłonie. - schował je w swoje prawie dwa razy większe, aby było mi cieplej.
- Czekaj dam ci swoją kurtkę. - zaczął ściągać rękawy.
- Nie, Erik, nie. Nałóż to na siebie bo zachorujesz. - protestowałam, ale to na nic się nie zdało.
Po ciemku wracaliśmy do mojego domu.
Po parunastu minutach byliśmy na miejscu.
*
*Erik*

Było około 22:00. Ja siedziałem na kanapie przed komputerem Sary, a on krzątała się po kuchni i coś tam sprzątała.
- Sara jutro przyjadę do ciebie po zajęciach i pojedziemy razem do szpitala, okej?
- Po co? - zdziwiła się.
- Musimy wyjaśnić całą tą sprawę. Nie zostawię w spokoju tego cwela który powiedział, że nie udało się ciebie uratować.
- No spoko. O 14:00 kończę więc po treningu możesz pójść gdzieś z chłopakami na obiad. - poinformowała mnie.
-  Okej. O ktoś do ciebie dzwoni na Skype. - powiedziałem widząc wyświetlające się połączenie.
- A kto? - zapytała.
Był to jakiś brązowowłosy, przystojny chłopak. Nie podobało m się to, że go nie znałem, a on jak widać często do niej dzwonił. Nie lubiłem kiedy Sara zadawała się z innymi chłopakami szczególnie z takimi których nie znałem. Nie podobało mi się to, ale starałem się tego nie ukazywać. Bałem się, że wtedy mógłbym ją stracić tak jak to było w sytuacji z Rodriguez'em.
- Seksi czika - odpowiedziałem czytając nazwę pod którą Polka miała zapisanego tego gościa.
- Ooo - zobaczyłem uśmiech na jej twarzy, a ona podbiegła szybko do laptopa.
- Czekaj, odsuń się tak żeby cię nie widział okej? - wzięła laptopa na swoje kolana. Siedziałem koło niej, ale nie mogłem pokazać się przed kamerą co bardzo mnie zdenerwowało. Co ona przede mną ukrywa? A może się mnie wstydzi? - myślałem.
Odebrała.

________________________________________________________

Hej :)
Sorry, że musiałyście tak długo czekać na ten denerwująco krótki i nudny rozdział, ale przez weekendowe święta w ogóle nie miałam czasu się tym zająć. 
Kolejny postaram się dodać jak najszybciej :> 
Trzymajcie się! :*