niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 34


''So love me like you do, lo-lo-love me like you do
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?"


- Aaaa wstawaj mordko! - zawrzeszczała radośnie do telefonu.
- Co? Sara? Czego? Czemu mówisz do mnie mordko?
- Boo idziemy do fryzjera już nas umówiłam i będzie supcio lalala jestem taka szczęśliwa.
- I dlatego dzwonisz do mnie o 6:05?
- No sama przedwczoraj kazałaś mi zapomnieć o nim i normalnie funkcjonować więc umówiłam nas na 8:00 do fryzjera.
- Dobra, cieszę się, że jesteś szczęśliwa, ale ja nie zamierzam obcinać włosów.
- Oj no dobra siebie umówiłam, ale idziesz ze mną, nie musisz mnie tak za słowa łapać haha.
- Okej, okej, ale daj mi jeszcze pół godzinki, muszę się wyspać.
- Dobra o 7:20 jestem u ciebie. Pa. - rozłączyła się.

#Sara.

Tak jak obiecywałam pojawiłam się u Emily. Przyszykowałyśmy się i zjadłyśmy śniadanie, a następnie poszłyśmy do fryzjerki na piechotę. Jak na luty pogoda bardzo dopisywała, Było jakieś 8 stopni i wiał chłodny wietrzyk, ale piękne, słoneczne i bezchmurne niebo sprawiało, że największy leniuch wyszedłby na spacer.
Po 20 minutach dotarłyśmy na miejsce.
- Dzień dobry. - przywitałyśmy się.
- Hej, hej. - odparła pośpiesznie układająca coś w szafkach blondynka. Była nie za wysoka, na oko może 1.65, trochę więcej. Ubrana była w ciemne jeansy, szarą bluzę i przewiązaną na biodrach granatową koszulę w kratkę. Miała dość bladą twarz którą przyozdabiały delikatne piegi i mocno podkreślone czerwone usta, które prawie ciągle były uśmiechnięte. Jak tylko ją zobaczyłam zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Promieniowała radością, a zarazem spokojem i co bardzo mnie cieszyło nie wyglądała na wiele starszą od nas. Może rok, dwa.
- Ty jesteś do mnie umówiona tak?  - zwróciła się do mnie.
- Tak - uśmiechnęłam się.
- To zapraszam cię na fotel. Malujemy na niebiesko?
Potwierdziłam skinieniem głowy.

To wyjście okazało się jednym z najfajniejszych od dłuższego czasu.
Lea, bo tak się nazywała moja nowa fryzjerka była naprawdę niesamowita. Razem z Emily gadałyśmy z nią o wszystkim. Była naprawdę świetną towarzyszką do rozmowy. Czułam, że mogę powiedzieć jej wszystko, a ona mi pomoże. I do tego jakie cuda robi z włosami! Kiedy farba łapała moje końcówki pokazywała nam parę metamorfoz które zrobiła klientkom.
Po skończonej wizycie z której byłam ogromnie zadowolona ustaliłyśmy, że w najbliższym czasie musimy wybrać się razem na kawę bo oczywiście nie mogłyśmy siedzieć u Le'i w nieskończoność i przeszkadzać jej w strzyżeniu innych osób.
Ponieważ Emily zaczynała za godzinę pracę szybko skoczyłyśmy do pobliskiej, bardzo uroczej naleśnikarni żeby coś przekąsić.  Ja zamówiłam sobie naleśnika z owocami, ale Lili jak to Lili wepchnęła w siebie całego z nutellą... jak??? Połowa osób których znam mogła jeść wszystko z dodatkiem nutelli, a mi od tego chciało się rzygać. Nigdy nie lubiłam żadnych rzeczy o smaku czekolady pomijając oczywiście normalną czekoladę którą mogłabym jeść ciągle. Kiedy już pożegnałam się z przyjaciółką poszłam do domu. Ach jak brakowało mi świeżego powietrza! Wróciłabym do domu skacząc z radości i śpiewając w niebo głosy, ale pamiętałam o tym żeby nie robić z siebie idiotki prawie w centrum miasta.
W końcu jednak przyszłam pod dom "ogarniętym krokiem", ale na niewiele się to zdało bo pod drzwiami zobaczyłam wielki bukiet kwiatów na co parsknęłam śmiechem tak, że słyszała to pewnie połowa okolicy.
Na początku próbowałam podnieść róże i poszukać jakiejś wskazówki, bileciku żeby wiedzieć od kogo są, jednak mój pomysł szybko legł w gruzach. Były po prostu za ciężkie. Ominęłam je, otworzyłam drzwi i po wielu próbach wciągnęłam do domu.
Pewnie dla osoby z zewnątrz wyglądało to dosyć śmiesznie. Dziewczyna stojąca jedną nogą w domu, drugą na dworze, próbująca wciągnąć do mieszkania wielki bukiet róż. No tak. Też bym się uśmiała widząc taką sytuację.
W domu zaczęłam im się uważnie przyglądać szukając bileciku, ale nic takiego nie znalazłam. Byłam taka szczęśliwa! Były prześliczne i czułam, że ktoś o mnie pamięta, dla kogoś jestem ważna, tylko dla kogo? Tak właściwie na razie nie było to dla mnie najważniejsze. Przez tak długi czas czułam się nikomu nie potrzebna, że teraz moja radość była ogromna.
Ach były takie cudowne!
Jadłam obiad ciągle na nie patrząc. Układałam w domu i oglądałam telewizję co chwilę na nie spoglądając i ciągle nie mogłam wyjść z zachwytu. Kiedy siedziałam sobie przed nimi z uśmiechem od ucha do ucha ktoś zapukał do drzwi więc poszłam otworzyć.
Nagle wszystko stało się jasne. Czemu wcześniej nie pomyślałam, że te kwiaty mogły być od niego?
Widząc stojącego w drzwiach Erika miałam mieszane uczucia. Nie wiedziałam czy popłakać się ze szczęścia i go uściskać czy kazać mu się wynosić po tak długiej przerwie. Udało mi się stłumić te okropnie silne uczucia do niego i chyba chciałabym przy tym zostać. Nie chcę być znowu zraniona. Już za wiele razy to przechodziłam. Może i nadal coś do niego czuję, ale chyba wolę żebyśmy trzymali się na dystans. Nie wiem czy potrafiłabym mu zaufać. Mimo wszystko wpuściłam go szybko do domu bo jak to zaznaczył ma mi coś bardzo ważnego do powiedzenia. A może dlatego, że tak cholernie mi go brakowało...

-$-


- Sara, tak bardzo mi na tobie zależy, wiem, że mi już nie ufasz, ale proszę... proszę daj mi jeszcze jedną szansę. - mówił siedząc przy stole na przeciwko dziewczyny - Bez ciebie jest mi okropnie ciężko. Chciałbym żeby nasz związek był taki idealny, żebyś kochała mnie całym sercem, a ja ciebie, żebyśmy się nigdy nie kłócili i codziennie cieszyli sobą utwierdzając w swojej miłości. Niestety wiem że tak się nie da. Nie da się nie kłócić i nie ranić skoro się tak bardzo kocha. Związek to nie miesiąc miodowy. To mnóstwo wzajemnych sprzeczek, ale też cudownych chwil. - Poczuł, że wilgotnieją mu dłonie. -  Proszę daj mi jeszcze tę jedną szansę. Teraz tego nie zwalę. Będę robił wszystko żebyś czuła się przy mnie jak najważniejsza osoba na świecie. Jak moja księżniczka... - skończył i w bezdechu czekał na odpowiedź Sary. 

Polka usiłowała sobie przypomnieć wszystkie powody, dla jakich nie chciała go widzieć i dla jakich powinna go wyrzucić. Ale nie mogła odzyskać głosu. Mogła tylko patrzeć na niego ze zdumieniem i przypominać sobie wszystkie chwile spędzone razem.

- Boże, Erik jak ja cię kocham! - szybko wstała z krzesła, obiegła stół i rzuciła mu się w ramiona. Chłopak widocznie odetchnął z ulgą. Znów czuł te perfumy, znów mógł przytulić się do dziewczyny której drobne ciało tak bardzo pasowało do jego ciała. Znów mógł zatopić swoją twarz w jej długich, blond włosach. 
Nagle wyraźnie uszczęśliwiony, że ma ją znów dla siebie podniósł ją zmuszając aby oplotła swoje nogi wokół jego miednicy. Oparł ją o ścianę, a następnie swoje czoło o jej. 
- Kocham cię, rozumiesz? - patrzył w jej niebieskie tęczówki w których zawsze odpływał na dobre.
- Ja ciebie też. - odparła unosząc kąciki ust. 
Chłopak zbliżył się do niej jeszcze bardziej i niepewnie połączył ich usta. Jego obawy o to, że po tak długim czasie rozłąki blondynka go odepchnie szybko prysły kiedy dziewczyna odwzajemniła pocałunek.
Jej też ogromnie go brakowało.
Całował ją jakby pragnął to zrobić od bardzo długiego czasu. Jego dłonie pieściły jej plecy, przyciskały ją do jego piersi. Namiętnie zacisnął wargi na jej ustach. jego gorący język sprawił, że zakręciło jej się w głowie.
Po dłuższej chwili poświęconej pocałunkom usiadł na kanapie sadzając ją na swoich kolanach.
- Nawet nie wiesz jak cię kocham. - powiedział przytulając ją do siebie. Nie mógł się od niej oderwać. Ciągle mu jej brakowało i ciągle miał wrażenie, że przez tą długą przerwę, ona mogła już go tak nie kochać, albo ktoś mógłby mu ją odebrać.
- Ja ciebie też. Tak strasznie tęskniłam, ale myślałam, że sobie kogoś znalazłeś skoro nie przychodziłeś w ogóle. - Oparła głowę na jego piersi.
- Po prostu byłem dupkiem. Myślałem, że nie chcesz mnie znać, i że nie przyjmiesz przeprosin. - Mówił całując ją delikatnie po szyi.
- No, Erik ja miałabym nie chcieć cię znać? - parsknęła śmiechem.
- Nigdy nie wiadomo co dziewczynom odwali - odparł z ironią.
- No bardzo śmieszne, bardzo śmieszne.
- No wiem - zaśmiał się. - Tak, w ogóle to fajne masz włosy.
- Dopiero teraz to zauważyłeś?
- Nie, no już na początku. Bardzo ci pasują... - przyjrzał się uważnie swojej dziewczynie - do oczu szczególnie.
- Wiem, wiesz u jakiej super fryzjerki byłam? - z wielkim uśmiechem ułożyła się wygodniej na jego kolanach twarzą do niego i opowiedziała mu całą historię z blaskiem w oczach.

- No to fajnie, a kiedy poznałaś tą Leę?
- Dziś rano. - roześmiała się.
- Mmm to od dzisiaj masz te cudowne końce?
- No - dumnie przejechała dłonią po kolorze - nie czujesz tych fryzjerskich, magicznych kosmetyków.
- Faktycznie. - odparł przykładając nos do trzymanych przez dziewczynę włosów, a potem znowu się do niej przytulając. - Obejrzymy jakiś film? - zaproponował - Jest jeszcze wcześnie.
- Ale nie horror.
- Thriller?
- Erik!
- No co? - zaśmiał się.
- Coś fajnego, ładnego...
- Miałem być idealnym chłopakiem, ale nie oglądajmy komedii romantycznej, błagaaam!
- No ej skoro tak to ja się jednak nie godzę z tobą i nadal jesteś moim ex!
- Okej, okej obejrzymy komedię romantyczną - szybko odparł przytulając ją mocniej niż dotychczas.
- Nie no żart, to co thriller?
- Ooo tak! Czytałem niedawno recenzję takiego jednego... czekaj zaraz znajdę i go obejrzymy - z zapałem otworzył laptopa. Wyszukał odpowiednią stronę, jednym kablem podłączył komputer do telewizora i po paru minutach film był gotowy do oglądania.
- Zrobiłbyś popcorn? - zapytała szukając najwygodniejszego miejsca na kanapie.
- Jasne, jasne. - ruszył w stronę kuchni.
- Jest w drugiej szafce od góry! - zawołała z salonu.
- O! Faktycznie - uśmiechnął się sam do siebie znajdując kartonik w którym były 3 paczki popcornu do zrobienia w mikrofalówce. Szybko go rozpakował, wsadził do kuchenki, nastawił ją i wrócił do dziewczyny prawię od razu się do niej przyklejając. Nawet nie wiedział, że tak bardzo mu jej brakowało. Mógłby całować ją ciągle...

- Ej! - Nagle się od niego oderwała czując mocną woń spalenizny. Nie zwracając uwagi na komiczną minę chłopaka który nie wiedział co się stało pobiegła do kuchni i momentalnie wyłączyła mikrofalówkę.
- Matko Erik na ile ty to nastawiłeś?
Chłopak pojawił się tuż obok niej.
- Chyba trochę za długo...
- Nie wcale! - Odparła z sarkazmem. - Tylko wali spalenizną i boje się otworzyć mikrofalówki. - Zaśmiała się ironicznie.
- Wybacz, wybacz zrobię z tym coś już zaraz, a ty sobie usiądź.
- Powiedzmy, że uwierzę ci na słowo. - powiedziała ironicznie się śmiejąc, idąc do salonu.
Erik nie patrząc na to jak wyszło jego 'dzieło' chwycił gorącą torebkę pełną spalonej kukurydzy i wrzucił ją do kosza.
Podjął się zrobienia smacznego popcornu dla siebie i swojej ukochanej dlatego wyjął kolejne opakowanie z szafki i tym razem uważnie czytając sposób przygotowania dopiął swego. Przesypał kukurydzę w miskę i lekko posolił tak jak zawsze robiła to Sara.
- Proszę bardzo Madame. - Powiedział z udawanym francuskim akcentem siadając przy niej na kanapie.
- Merci Ser - dała mu buziaka.
Szybko włączył film i wygodnie usadowił się przy swojej ukochanej plącząc ich nogi i przytulając ją do siebie.

Blondynka ciągle na niego spoglądała. Nie obchodziły jej losy bohaterów w nudnym filmie. Niby lubiła siadać przed telewizorem, szczególnie z nim i coś oglądać, ale potem jej się to szybko nudziło. Albo może zawsze znajdywała jakieś ciekawsze zajęcie nawet ciągle siedząc na kanapie? Dzisiaj chyba tak było. Co parę sekund odwracała głowę i ukradkiem na niego patrzyła spod brody. Była niezwykle szczęśliwa. Najchętniej popłakała by się z rozpierającej ją radości, ale widziała, że to mu się nie spodoba. Nawet te łzy szczęścia. Za każdym razem jak na niego spoglądała przechodziła ją fala ciepła. Nie mogła uwierzyć w to, że znowu ma go przy sobie, że znowu może go przytulać, czuć jego perfumy których na kim by nie czuła zawsze przypominałyby jej Erika. Nie mogła w to uwierzyć, a za razem było to takie oczywiste. Jak tylko dzisiaj go przytuliła momentalnie zapomniała o ponad trzy miesięcznej przerwie która mogła ich od siebie bardzo oddalić, przeszkodzić im. A jednak. Jednak jak tylko pojawił się w jej drzwiach chciała wykrzyczeć mu jak bardzo go kocha i jak bardzo chciała żeby wrócił, a następnie rzucić się w jego ramiona i usłyszeć to samo.
W pewnym momencie złapała ją senność. Przytuliła się do niego jeszcze mocniej i wygodniej opierając się o jego pierś zmrużyła oczy. Poczuła tylko delikatny pocałunek na czole, potem obojczyku.



- Aaa - mruknęła zaspana delikatnie chwytając się za głowę.
- Śpij, śpij, przeniosę cię do łóżka. - Szepnął.
- Już idziesz?  - Spytała niezadowolona.
- Jest już 23. - Uśmiechnął się. - Jutro pójdę na trening dwie godziny wcześniej. Muszę nadrobić całe 3 miesiące obijania. Wyspać się muszę.
- To zostań u mnie. - Prosiła.
- Chciałbym, ale nie zdążę rano pojechać do mojego domu po torbę. - Przytulił się do niej. - Przyjadę do ciebie po i gdzieś pójdziemy, może być?
- No, proszę, zostań jeszcze trochę. - Prosiła wtulając się do niego.
- Albo wiem! - Uśmiechnął się biorąc ją na ręce wraz z kocem którym wcześniej się przykrywała.
Zaniósł ją do samochodu, następnie szybko wrócił się do domu po kurtki, zamknął go i z powrotem był w samochodzie.
- Weź bo cię posądzę o uprowadzanie.
- Obejdzie się jeśli tego nie zrobisz. - Zaśmiał się.
Po niecałych pięciu minutach byli pod jego domem.
Pomógł wejść do domu niedawno wybudzonej ze snu dziewczynie i wniósł ją na górę do sypialni. Na krótką chwilę poszedł do łazienki się odświeżyć, a potem położył się obok zasypiającej Polki.
Przytulił się do niej, delikatnie całując.
- Ale już się nigdy aż tak nie pokłócimy? - zapytała odwzajemniając uścisk, nie otwierając oczu. Była cholernie zmęczona dniem na mieście.
- Nie, mam nadzieję, że nie. Kocham cię skarbie. - Pocałował ją w czoło i zamknął oczy.
Jednak długo nie mógł zasnąć. Ciągle wpatrywał się w zamknięte powieki jego blondynki. Tak. Jego blondynki. Starał się tego nie ukazywać, ale był niezmiernie szczęśliwy, że znowu jest jego. Gdyby był sam pewnie skakałby po domu i tańczył 'taniec radości', jednak musiał się opanować. Jutro czekał go trening. Musiał wrócić do formy żeby trener znowu zaczął wystawiać go w pierwszym składzie.


_______________________________________________

Przepraszam ten rozdział miał być taki cudowny, ale to poraża ;<
Przepraszam jeszcze, że musiałyście tyle czekać, ale ostatnio nie mam w ogóle czasu na internet. Teraz w roku szkolnym możecie przyzwyczaić się do jednego rozdziału na tydzień bo nie dam rady więcej pisać ;/


poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 33

"Przestajesz wierzyć w ludzi, bo jeden człowiek cie zranił, 
a w słońce wciąż wierzysz choć długo jest za chmurami."


Music ♥

Już tyle czasu... 'daliśmy sobie spokój' na końcu listopada, a zaczyna się luty...

#Erik.

Każdy dzień bez niej to dzień stracony, to dzień w którym nie widzę sensu życia. Kochałem patrzeć jak się uśmiecha, każdego dnia, za każdym razem dla mnie. Tyle osób ją zraniło, tyle straciła, a mimo to śmiała się i to jak często. Kochałem ją przytulać, całować... po prostu mieć przy sobie. Rozmawiać z nią. Odpływać w jej cudownych oczach.  Zawsze myślałem, że doceniam to, że mam tak niesamowitą dziewczynę, a jednak dopiero jak ją straciłem to naprawdę to doceniam. Tak bardzo chciałbym o nią dbać, odgarniać jej włosy z czoła, kupować kwiaty i patrzeć jaką radość jej sprawiają, słuchać tych wszystkich głupot o których gadają dziewczyny, a jednak z jej ust to nie są głupoty... tak bardzo chciałbym żeby to była codzienność!
Wiem, że nikt mnie nie pokocha tak jak ona, i że na pewno ja nikogo nie pokocham tak mocno.

Nie miałem dla kogo żyć więc nie miałem sensu żyć. Jeszcze na początku po treningach chodziłem z chłopakami to pograć w fifę, to w butelkę - jak zwykle, ale teraz nawet tego nie chce mi się robić. Odwalam tylko te codzienne treningi, mecze co tydzień, czasem jakieś wywiady które planują 'ci wyżej' i spędzam cały dzień na siedzeniu i patrzeniu się w ścianę. Bo po co inaczej? I tak nie mam siły na robienie czegoś innego, a przynajmniej nie widzę w tym najmniejszego sensu. Od czasu do czasu wstanę tylko po piwo z szafki.


[Tymczasem u Emily...]


- Ej musimy jakoś ich jakoś zeswatać! - oznajmiła towarzystwu.
Ostatnio dom Emily która nie była związana z żadnym piłkarzem jednak mimo to wszyscy bardzo ją lubili stał się miejscem ich spotkań. Chłopaki nawet zaopatrzyli go w nową konsolę i parę gier, dziewczyny zaś zawsze dbały o to żeby były jakieś przekąski i coś do picia.
One u Lili znalazły sobie równie ciekawe zajęcie jak te gry chłopaków. Na jej tablecie który okazał się do tego świetny zawsze przeglądały sukienki, szpilki, nowe kolekcje w sklepach...
- Ale kogo? - zapytał Marco.
- Nie udawaj głupiego! - klepnął go Mario posyłając mu wymowne spojrzenie 'nie martw się ja CIĘ z nią zeswatam' . Na co blondyn odparł wyrazem twarzy 'Nie przesadzaj to bez sensu' i zaczęli  przepychać się żeby udowodnić sobie wzajemnie, że to akurat o n ma rację.
- A tym co? - wtrąciła Cathy patrząc na nich z otwartą buzią.
- Ja myślę, że u nich wszystko w porządku - odpowiedział Mats cmokając ją w usta.
- Ach tylko ja taka singielka - zaśmiała się do nich.
- Marco jest wolny. - oznajmił Mats wymownie unosząc brwi.
- On ma Mario jak widzisz.
- Co ja? - równo zapytali przestając się szturchać i dopiero teraz zauważając, że wszyscy się na nich patrzą i o nich rozmawiają.
- Nie, nic, nic.
- No dobra, a jak niby zamierzasz ich pogodzić? - wrócił do tematu Mats.
Miał dziewczynę którą bardzo kochał, w przeciwieństwie do Marco nie czuł 'nic więcej' do Polki mimo to bardzo mu na niej zależało. Byli naprawdę świetnym przyjaciółmi. A zresztą to on z Marco znał ją jako pierwszy co napawało go wielką dumą.
Wszystkim brakowało obecności jej i Erika, nawet gdyby nie przychodzili do nich jako para, ale byliby i normalnie ze wszystkimi żartowali tak jak było kiedyś.
- No więc najpierw ja pogadam z Sarą, a ktoś z was najlepiej Jonas... Jest Jonas - rozejrzała się po pokoju. - Nie. No to trzeba kazać Jonasowi żeby pogadał z Erikiem o Sarze i wszystko nam przekazał, a potem dalej wymyślimy jakiś sposób żeby ich połączyć.  Bo ja tam nie widzę się z Durmem tak często jak wy, ale chyba nie znalazł sobie innej dziewczyny, nie?
- Nie, nie. - wszyscy odpowiedzieli chórem, a potem właśnie z tego powodu wybuchli śmiechem.


***


- Hej - otworzyła jej drzwi. 
- Boże, Sara jak ty wyglądasz! - zdziwiła się.
Miała potargane włosy niesfornie opadające na czoło, czerwone policzki i oczy napuchnięte przez łzy i brak snu.  
- Bogiem to jeszcze nie jestem, chodź. - zaśmiała się. 

*

- Tęsknisz za nim co? - zmieniła temat kiedy spokojnie usiadły na łóżku w panującym w sypialni półmroku.
- Heh, wiedziałam, że po to przyszłaś - zaśmiała się bez uczuć błądząc wzrokiem po suficie.
- Wiesz, że chcę ci pomóc przecież. Nie możesz prawie ciągle siedzieć i siedzieć i płakać i płakać. Dziewczyno minęło ponad dwa miesiące, ocknij się - delikatnie nią potrząsnęła - chcesz z nim być to zrób coś w tym kierunku, nie chcesz to się tym już nie przejmuj.
- Jak ja cię kocham - uściskała ją - jak ja kocham to, że przynajmniej ty nie jesteś obojętna.  Nawet nie wiesz jak mi go brakuje. Chyba nigdy nie zapomnę jego opiekuńczości, tej cholernej troski o mnie. Gdy wolał posiedzieć ze mną trochę dłużej i robić za to karne kółka na treningu. Mogłam napisać, że tęsknię i chcę żeby mnie przytulił. Mogłam stwierdzić, że mi cholernie źle i go potrzebuję. Albo umieram, bo jakoś mi pusto. A on by był. Przyszedł by po chwili pod mój dom i czekał aż mu otworzę. Potem by przytulił i powiedział,  że jest i zawsze będzie. I znów by skłamał...
- Mówisz tak jakby całe twoje życie opierało się na nim. Przecież nie znałaś go i czułaś się świetnie, może warto do tego wrócić? Czemu masz się przejmować tym co było i płakać dlatego, że się skończyło? Ciesz się, że w ogóle się zdarzyło.
- Może masz rację... Im szybciej zapomnę tym będzie lepiej. Po co siedzieć i nad tym płakać w sumie.
- I tak powinno być! Jak nie będziesz się tym zamartwiać, nie będziesz tylko siedzieć w domu, a będziesz sobą to szybko poukładasz sobie życie na nowo. Facet nie powinien być źródłem twoich smutków. Masz przyjaciół, dom, Wojtka to czemu masz płakać i tracić ich?
- Łał, ej nigdy nie pomyślałam w ten sposób, że jak siedzę i zamykam się w sobie to tracę wszystko inne. Matko Lili jaka ty jesteś cudowna. Czemu ty tak rozumiesz ludzi, a ja nie?
- No ma się ten dar hahahah - uściskały się. - I nie mów mi, że mam iść na psychologie, albo coś takiego bo tym rzygam, wszyscy mi to mówią.
- A ile razy ja to mówiłam haha - wystawiła jej język.
- To wszystko przez to, że mama mi całe życie o związkach gadała jak w kuchni coś robiła i oglądała głupie romantyczne filmy.
- Przecież lubisz takie filmy.
- Wtedy miałam 6 lat! - pchnęła ją na poduszki.
- Ooo nie pozwalaj sobie skarbie! Jesteś w moim domu.
- Zaraz nie będę. - wystawiła jej język i przygotowana do ucieczki wybiegła z sypialni, następnie zbiegła na parter.
Po chwili dokuśtykała do niej jasnowłosa, która była parę dni po zdjęciu gipsu.
- Ja się zbieram bo muszę jeszcze jedną sprawę załatwić. - powiedziała Emily.
- W domu Marcela. - porozumiewawczo poruszyła brwiami z głupawym uśmiechem.
- Nie. - odparła zakładając buty.
- No to nie mam pomysłów.
- To dobrze i lepiej nie myśl bo to by się pewnie źle skończyło. - wystawiła język.
- No dzięki! Ja już z tobą nie rozmawiam. Idź sobie do Marcela bo i tak wiem, że tam idziesz, tylko uważajcie bo dziecko w tym wieku o niczym dobrym nie świadczy.
- Ok, będę ostrożna haha. Trzymaj się, a jakby co to dzwoń. - cmoknęła ją w policzek i wyszła.

#Emily.

Od razu jak wyszłam od Sary zadzwoniłam do Jonasa.
- Hej, gadałeś z Mats'em?
- No, dzwonił.
- To idziemy do Erika jeszcze dziś czy jutro po południu?
- Jutro, dziś Klopp dał nam wycisk.
- Ach ta miłość do przyjaciela jest tak silna, że tylko kanapa i jej wygodne siedzisko bardziej przyciąga haha.
- No serio! Zrób połowę tego co my dzisiaj to wtedy pogadamy.
- To do zobaczenia nigdy.
- Do zobaczenia jutro u Erika.
- O której?
- Dwie godziny po treningu, bo muszę zjeść obiad.
- Dobra, spoko, pa.
- Pa.


[Następnego dnia] 

- Dobra, ale co mu powiemy? - zapytał kiedy stali już pod jego domem.
- Nie wiem no. Pogadamy o Sarze, o tym czy chciałby do niej wrócić, a jeśli tak to zmusimy go żeby szedł i ją przeprosił. Wyjdzie samo podczas rozmowy.
- Okej, gotowa? - zapytał wstrzymując rękę na dzwonku.
- No gotowa - zaśmiała się. - Nie bój się, to tylko przycisk.
- No wiem przecież. - przewrócił oczami i zadzwonił do drzwi,
Po chwili pojawił się w nich Erik.
- Hej. - przywitała się dziewczyna.
- Cześć. Proszę wejdźcie.

*

- No skoro mówisz, że ci na niej zależy to idź do niej do domu i jej to powiedz! - wyprowadzona z równowagi wstała z kanapy i zaczęła chodzić po pokoju.
- Ale mówię ci jeszcze raz, że ona powiedziała żebym wyszedł, ona nie chciała żebym widział jak płaczę, ona nie przyjęła moich przeprosin. Ona.
- No i ona cię nie przeprosi. Ty naprawdę nie możesz tego pojąć. że może i tak wtedy powiedziała, przecież to było chwilę po tym jak widziała jak całujesz się z jakąś lasią. Kto by tak nie powiedział w takiej sytuacji?! Nie rozumiesz, że w takim rozwiązaniu sprawy cierpicie oboje?! - rozmowa zrobiła się nieprzyjemna. Do Erika nic nie docierało, a zdenerwowana tym Niemka podnosiła głos w każdym zdaniu.
- Ja nie cierpię. Skoro Sara jest szczęśliwsza beze mnie to niech tak zostanie. Ważne żeby ona była szczęśliwa.
- Jaaa pierdziele! - zdenerwowana łaziła od ściany do ściany. - Po pierwsze - odetchnęła aby mówić spokojniej. - tym zdaniem, przynajmniej według mnie pokazałeś jak bardzo ją kochasz. A po drugie ona nie jest szczęśliwa!!! Tak samo jak ty siedzi w domu i nic nie robi. Jedynie nie chla w przeciwieństwie do ciebie...
- Piwo dziennie to nie jest chlanie.
- Piwo dziennie, czyli siedem tygodniowo. Nie wiem jak w ogóle twój organizm się regeneruje po treningach i meczach.
- Właśnie się nie regeneruje. On siedzi na ławie. - wtrącił Jonas który jak dotąd siedział cicho.
- Daję sobie radę z regeneracją, a to nie jest twoja sprawa. - zwrócił się do dziewczyny.
- Okej, masz racje. - odparła spokojnie, wyraźnie tym urażona. - Może i racje masz w tym, że po co przepraszać dziewczynę swojego życia i do niej wrócić skoro można sobie siedzieć w domu z puszką piwa w ręku.  No tak, przecież takie życie to marzenie każdego mężczyzny. - przewróciła oczami i wyszła z domu nie czekając na Jonasa.

- Erik uspokój się. Dam ci wody. - powiedział Jonas.
- Dzięki. Też się trochę zdenerwowałem, ale Emily chyba bardziej.
- No chyba tak. - zaśmiał się.
- Ona ma racje, nie mogę tak siedzieć, muszę ją przeprosić. Bez niej nie daję rady. Może nigdy się całkiem nie upiłem, ale przez picie codziennie mój mózg już trochę wolniej pracuje.
- I nie przyznałeś tego Em tylko musiałeś ją tak wpienić, że wyszła. - śmiał się podając mu szklankę.
- Jak widzisz mężczyźni są dziwni. - zażartował.
- Kobiety jeszcze bardziej. - przewrócił oczami przyjaciel.
- Ooo to, to fakt haha. Muszę coś wymyślić żeby mi wybaczyła te 3 miesiące ciszy.
- Zamów jej wielki bukiet kwiatów pod dom tak żeby nie wiedziała od kogo jest, a potem wieczorem, albo następnego dnia do niej przyjdź.
- Ej, fajny pomysł. Trzeba się zorientować w jakiej kwiaciarni coś takiego by zrobili.


\
__________________________________________

Omomom chyba na tym skończę chociaż kurcze taki krótki wyszedł. :( 

Tym razem dedyk dla Natalii :) ♥ 

Kto tęskni za Jonasem? :/



4 komentarze = next :)
Myślę, że nie pożałujecie^^

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 32


"Zamykamy się w samotni własnych pragnień, które mogą rozsypać się w palcach." 



Od tamtego momentu dziewczyna nie mogła się pozbierać przez dobrych parę dni. Spędziła je siedząc na kanapie, obżerając się słodyczami, oglądając ciągłe powtórki głupich romansideł i wycierając nos w kolejną chusteczkę z kolejnego opakowania...

#Emily.

- Okej, zadzwonię do niej - oznajmiłam chłopakom.

- Hej. - odebrała.
- Czeeeść. Blondi idziesz z nami na łyżwy?
- Z nami czyli z kim?
- Ja, Marcel, Reus, Mario, Ann, Mats, Cathy... potrzebujemy cię bo tylko dla Marco nie ma dziewczyny.
- Wal się hahaha
- Ej, słyszałem to Sara! - wydarł się Marco i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Wzięłaś mnie na głośnik?Ty zdrajco! O nie, nie jadę z wami, na pewno!
- Sara zgódź się bo Marco będzie skazany na fanki jeżdżące za nim. - odezwał się Mario.
- No nie wiem, nie wiem, nie przekonujecie mnie.
- Pogadasz sobie z Cathy, ona już przy Mats'ie gada o tym, że Pitbul ma seksowną dupę bo nie ma z kim plotkować, nie rób mu tej krzywdy.
- Ej, Mario ja wcale tak nie mówię! - no i wybuchła wielka kłótnia w której wszyscy musieli wziąć udział. Wzięłam telefon i poszłam do innego pokoju żeby nie słyszeli.
- Sara, chodź z nami. To ci się przyda, nie możesz siedzieć ciągle sama w domu i rozpamiętywać coś co było kiedyś. Minął już prawie miesiąc! Po łyżwach pojadę z tobą do domu i pogadamy.
- Dzięki. To o której na lodowisku?
- Podjadę po ciebie z Marcelem za jakiś czas, szykuj się kochana!
- Pa.

- Dobra koniec! Wszyscy wiemy, że Mario ma nie równo w głowie i Pitbul ma seksowną pupę, ale nie musimy tego dalej drążyć. Sara się zgodziła więc chodźcie. - oznajmiłam próbując ich przekrzyczeć i uspokoić, niestety na niewiele się to zdało.
- Ja mam nie równo w głowie? - głupawym tonem zapytał Mario.
- Tak masz - wyszczerzyłam się.
- Wypraszam sobie droga koleżanko, ja mam wszystko bardzo równiutko poukładane droga koleżanko, ale jeśli przypadkiem się z tym nie zgadzasz moja droga koleżanko to jest twój problem droga koleżanko.
- Mario kochanie, spokojnie - zaczął uspokajać go Marco wraz z Ann. Inni poszli nakładać kurtki.
- Ależ ja jestem spokojny kochany kolego.
- Ale kochany kolego ja nie kwestionuję twojego spokoju - kłócił się Reus. - Ja tylko uważam, że mógłbyś się jeszcze bardziej uspokoić.
- A ty najdroższa koleżanko chciałabyś się ze mną wybrać na łyżwy? - wyciągnął rękę w stronę Ann.
- Ależ oczywiście - odparła z uśmiechem i poszli najpierw się ubrać, a potem do samochodu ponieważ umówiliśmy się wszyscy pod lodowiskiem - każdy jechał swoim autem.

#Sara.

Kiedy dojechaliśmy na lodzie ścigali się już Mario z Marco i Mats'em. Cathy z Ann spokojnie jeździły i nabijały się z nich.
Nałożyłam łyżwy i ostrożnie weszłam na lód. Ach jak dawno nie jeździłam! Z zachwytem rozejrzałam się dookoła. Mimo chłodu na dworze panowała bardzo przyjemna atmosfera. Małe płatki śniegu kołysane przez wiatr powoli spadały z nieba. Z głośników płynęła nie za głośna muzyka, która bardzo dodawała uroku miejskiemu lodowisku o dziwo prawie pustemu.
Jedynie chłopaki do których dołączył Marcel ganiając się po lodzie strasznie hałasowali i przez to wszystko psuli.
My z dziewczynami - jak to dziewczyny jeździłyśmy sobie w kółko i plotkowałyśmy o wszystkim i o niczym.
Niestety z moim poziomem uwagi musiałam sobie coś zrobić. W pewnym momencie nie zauważyłam Lili która się przede mną zatrzymała i uderzyłam w nią przez co się przewróciłam.
- Nic ci nie jest sieroto? - zapytała śmiejąc się i podając mi rękę.
- Nie, chyba nie -szybko wstałam trzepiąc legginsy - chociaż trochę boli mnie ta noga, ale pewnie zaraz przejdzie.
I tak jeździliśmy jeszcze przez pół godziny bo potem wszystkim się znudziło. Na lodowisku było jeszcze w porządku, ale kiedy zdejmowałam łyżwę poczułam ból w kostce. Zacisnęłam zęby żeby tego nie ukazać i nikogo nie martwić. Szło mi się jeszcze gorzej. Najchętniej do samochodu Marcela doskoczyłabym na jednej nodze, ale musiałam spokojnie przejść nawet nie kulejąc. Właściwie nie musiałam, ale nie chciałam robić zamieszania bo na pewno wszyscy zaczęliby dyskutować na temat kto kazał mi iść z nim na łyżwy.  Dlatego siedziałam cicho.
Tak jak poprzednio Marcel wraz z Emily odwieźli mnie do domu.
- Trzymajcie się - powiedziałam wychodząc z samochodu.

- Sara! - usłyszałam będąc już pod drzwiami domu.
- Co ty tu robisz? - zdziwiłam się na widok Marco, który w pośpiechu wysiadł z swojego auta.
- Przecież widzę, że noga cię boli - podszedł do mnie przeczesując włosy ręką. - Nie zawieść cię do lekarza?
- Aż taką słabą aktorką jestem? - zapytałam żartobliwie.
- Przyznaje to z bólem serca, ale tak. Chodź pomogę ci - wziął mnie pod ramię i poszliśmy w stronę samochodu. Czułam się dziwnie idąc tak z Marco. Przypomniał mi się Erik - Tylko wiedz, że mnie też boli jak spotykasz się z Marco. To okropne uczucie widzieć kogoś kto powinien być na twoim miejscu.
Kiedy Marco jechał intensywnie o tym rozmyślałam. Erik mówiąc "spotykasz się z Marco" myślał, że zerwałam z nim bo chodzę z Reus'em? Przecież to nie możliwe. Raczej chodziło mu o to, że Marco był u mnie w domu. Byłam tego wręcz pewna, ale ta myśl nie dawała mi spokoju. Nie chciałam go w żaden sposób zranić.

Marco pomógł mi wysiąść z samochodu i dojść do budynku szpitala kiedy już dojechaliśmy. Porozmawiał chwile z recepcjonistką i usiedliśmy jako ostatni w kolejce na izbie przyjęć. Przed nami było chyba 9 osób, a kolejka i tak nie chciała się skończyć.

Siedzieliśmy już z godzinę prawie się nie odzywając. Na Marco ciągle patrzyli się jacyś ludzie i uśmiechali do siebie przez co czułam się bardzo głupio siedząc koło niego.

#Marco.

Siedziałem koło Sary pogrążony we własnych myślach. Dziś wyglądała tak pięknie...
Miałem ochotę wziąć i ogrzać jej chłodne dłonie którymi co jakiś czas przypadkiem mnie dotykała wyjmując coś z kieszeni. Miałem ochotę spojrzeć jej w oczy i powiedzieć jaka jest niesamowita, jak bardzo się w niej zakochałem, a potem przytulić i nigdy nie puszczać, ale wiedziałem, że nie mogę. Wiem, że nic do mnie nie czuję, a wtedy zniszczył bym nawet naszą durną przyjaźń. Czemu tylko przyjaźń?!
 Boże jak ja zazdroszczę Erik'owi. Był z nią przez tyle czasu, odwzajemniała jego uczucia...

- Chcesz jedną? - zapytała wyrywając mnie z przemyśleń.
- Co? - rozejrzałem się w ogóle nie wiedząc o co chodzi.
- O jednak nie śpisz - zaśmiała się - jeszcze 3 osoby. Masz jutro trening? Może lepiej będzie jak pójdziesz do domu. Już 23:20.
- Dam radę, dopiero o 10:00 jest.
- To chcesz jedną? - w ręku trzymała słuchawki podłączone do telefonu i dopiero teraz zrozumiałem o co jej chodzi.
- No, pokaż czego słuchasz. - wyrwałem jej telefon i włożyłem jedną ze słuchawek do ucha. - No dobrze popatrzymy z kim piszesz. - wszedłem w zakładkę z wiadomościami.
- Ej oddaj to! Oddaj! Oddaj! - zaczęła się na mnie rzucać, ale nie dawałem za wygraną. - No błagam nooo! - próbowała wyrwać mi komórkę z rąk. Wszyscy ludzie patrzyli się na nas jak na idiotów, ale ja czułem się jak w niebie mając ją tak blisko siebie więc nie zwracałem na to uwagi.
- Dobra, dobra - wyszedłem z wiadomości. - Zobaczymy czego słuchasz.   Ale beznadzieja - zacząłem przeglądać listę utworów - Rihanna, Shakira, Ed Sheeran, Ellie... ja ci puszczę coś fajnego. - szybko przełożyłem słuchawki do mojego Iphona.
To niby jest fajne? <musiałam^^ o.o :)>  - skrzywiła się.
- Zajebiste! If you're a freak, then ya coming home with me...
- Marco!
- Co?  Now bust it open let me see you get low...
- Przestań. - położyła mi dłoń na ustach - Ludzie się na ciebie patrzą jak na jakąś ciotę, przecież oni nie słyszą tej piosenki, tylko twoje beznadziejne rapsy.
- No i co z tego?
Nie skończyliśmy bo akurat przyszła kolej na nas. Sara jedynie odpowiedziała mi jednoznacznym spojrzeniem.

#Obserwator.

- Dobry wieczór - przywitali się wchodząc do gabinetu.
- Co się stało?
- Przewróciłam się na lodowisku i kostka mi napuchła - odparła niepewnie.
- Pokaż ją.
Dziewczyna jak najdelikatniej zdjęła buta, następnie skarpetkę.
- Faktycznie jest spuchnięta. Zrobię prześwietlenie czy żadna z kości nie jest pęknięta, ale czeka cię tydzień w gipsie.
No tak, tego mi brakowało - pomyślała i przewróciła oczami.

Po kolejnej godzinie spędzonej w szpitalu byli wolni.


***

#Sara.

Mając od trzech dni nogę w gipsie ciągle nudzę się w domu. Co prawda codziennie na trochę odwiedza mnie Marco, Emily zawsze przychodzi po pracy, nawet Mats z Cathy i Łukasz z Ewą raz wpadli, ale i tak się nudzę. Ciągle siedzę przed komputerem i trzymam telefon w ręku mając nadzieję, że Erik się odezwie. Tak strasznie mi go brakuje. Ciekawe czy on w ogóle za mną tęskni. Już minęło tyle czasu, prawie miesiąc, pewnie ułożył sobie życie z kimś innym skoro w ogóle się nie odzywa. Przecież jego każda by wzięła... Czemu byłam taka głupia i nie powiedziałam, że mu wybaczyłam? Tak bardzo mnie zranił, ale tak bardzo chciałabym przytulić go ostatni raz i powiedzieć jak bardzo będę tęsknić zanim ułoży sobie życie na nowo.
Nagle ocknęłam się z zamyśleń bo ktoś zadzwonił do mnie na Skype.
- Ooo James sobie o mnie przypomniał - odebrałam.
- Nie zapomniałem tylko czasu nie ma przez te treningi i mecze. Co tam u ciebie?
- Jakoś się żyje. Powiedzmy, że nie jest jak za najlepszych czasów, ale leci, a u ciebie?
- U mnie jak zwykle, szału nie ma.
- Samotność doskwiera, co? - zaśmiałam się.
- No właśnie tak i dzwonię do ciebie czy nie chciałabyś mnie odwiedzić w Hiszpanii? Pokazałbym ci Madryt, może jakieś pobliskie miasteczka jak czas pozwoli. Teraz gramy dwa razy u siebie więc jest luźniej.
- No widzisz chciałabym, ale nie bardzo mogę. - obróciłam laptopa pokazując moją kontuzjowaną nogę.
- Co ty sobie sieroto zrobiłaś?
- Jaka sieroto hahaha? Wypraszam sobie. Ja się tylko wyglebiłam na łyżwach.
- Ooo łyżwy są fajne. W Hiszpanii rzadko mamy takie rarytasy.
- No widzisz wy to tylko słońce i słońce, a jak śnieg wam spadnie to paraliż miasta od razu.
- No przepraszam bardzo ja się nie urodziłem prawie na Antarktydzie!
- No bardzo zabawne Rodriguez. Naprawdę uśmiałam się jak nigdy.
- To dobrze, śmiech to zdrowie - puścił mi oczko.
- A sen to najlepszy lek na wszystko i jak widzisz śpię prawie ciągle, a noga mi się nie wyleczyła.
- Zgłoś reklamacje - odparł robiąc facepalm'a.
- Jak ja lubię te nasze rozmowy oparte na sarkazmie hahaha.
- Też je kocham. Szkoda, że jak teraz bym pojechał na ten obóz to nie miałbym spokoju i nie mógłbym spędzić normalnie czasu tak jak parę lat temu. Byśmy się tam umówili.
- Niby szkoda, ale masz pieniądze na cudowne wakacje w najdroższych hotelach świata i jechałbyś na jakiś beznadziejny obóz dla małolatów?
- Jakich małolatów? 18-20 lat przecież!
- No tak, to przecież twój poziom hahahaah.
- Dzięki misiu - powiedział z jednoznacznym spojrzeniem 'nie przesadzaj jestem mądry'.
- No wybacz niedźwiedziu.
- Aż tak gruby nie jestem noo.
- Tak, tak. Ej czekaj ktoś puka.
- Jak niby otworzysz drzwi unieruchomiona?
- Nie jestem unieruchomiona hahaha a poza tym świetnie wiesz, że jestem miszczem jakich mało. Patrz - położyłam laptopa kamerką w stronę drzwi i na jednej nodze ruszyłam żeby otworzyć.

- Dzień dobry, pani Sara Kubiak?
- Tak, dzień dobry - odpowiedziałam poprawiając nieułożone od leżenia włosy.
- Przesyłka do pani. Proszę tu podpisać. - powiedział dając mi jakiś papier.
Szybko podpisałam, wzięłam mały kartonik zaadresowany do mnie i wróciłam do Jamesa.

- O co ci przyszło? - zaciekawił się.
- Mmm z Hiszpanii - spojrzałam na znaczki - przysłałeś mi coś?
- Co? Nie haahha.
- Nie no przecież wiem to tylko lakiery do paznokci.
- Zamówiłaś sobie lakiery z Hiszpanii? Really? Nie można pójść do sklepu i sobie normalnie kupić?
- No nie, bo one są z takiej super firmy i w ogóle takie super kolory i dobra jakość... w Niemczech o te są trzy razy droższe.
- Mogłaś mi powiedzieć to bym ci kupił i przysłał.
- No tak, kiedy my się ostatnio spotkaliśmy? Pół roku temu? Potem się nie odzywałeś, a ja nie mam w zwyczaju pisać pierwsza do chłopaka. No i nie poczuł byś się wykorzystany jakbym po pół roku napisała do ciebie czy kupisz mi lakiery?
- Może trochę - zamyślił się.
- No widzisz, więc mądra ja po prostu zamówiłam je przez internet w oficjalnym sklepie.
- Dobra, dobra - spojrzał na telefon - Saruś ja spadam, bo za 30 minut mam trening.
- Nie Saruś! - zdenerwowałam się.
- Wybacz blondyneczko, odezwę się nie długo, teraz serio muszę spadać.
- Dobra. Może cię odwiedzę jak wyzdrowieję.
- No mam nadzieję, pa.
- Pa. - zamknęłam komputer, ale nadal siedziałam z telefonem w ręku.
Ach, ta pieprzona nadzieja, że zadzwoni mnie dobija. A ja tak strasznie tęsknie.


______________________________________________

Dobra na dziś wystarczy, długi się zrobił przez te dialogi ;3
Ogólnie to podoba mi się całkiem, ale do pierwszej części. Ta z Jamesem jest beznadziejna, co ja wymyślam haha? Jakieś lakiery... jeju załamuje mnie mój poziom ;p
Ale ta z Marco mi się podoba :>

Dedykuję go @IamBorussen :)

Jeszcze bardzo Wam dziękuję, miło zaskoczyłyście mnie pod wcześniejszym rozdziałem zostawiając aż 4 komentarze :D Tamten mi się naprawdę podobał, szczególnie końcówka :))) więc miło mi się zrobiło przy czytaniu takich komentarzy ♥
Ogólnie to jeszcze 33 będzie podobnie nudny chyba, ale 34 zrobię taki cudowny *_____* znaczy o ile wyjdzie taki jak ma wyjść :p

Jak tam po pierwszym dniu w szkole? :)
Ja mam już zapowiedziane ze 4 sprawdziany i 3 odpowiedzi :(
Jej, ale się dziś rozgadałam :))
Pozdrawiam :*



poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 31

Ciężko było mi uwierzyć w to, że tak kończymy z Erikiem. Darzyłam i darzę go wielką miłością, ale nie jestem w stanie mu ufać po tym co widziałam. Szkoda tylko, że to już koniec. Każda chwila z nim była tą najlepszą w moim życiu...
Położyłam się i wtuliłam w poduszkę. Każda...

-&-



Słysząc pukanie wstała z kanapy i poszła otworzyć.
- Hej - przywitał się trochę zdziwiony.
Dziewczyna była ubrana w luźne dresy i jedną z podniszczonych  koszulek klubu jej chłopaka. Nie była uczesana, a po jej oczach było widać, że jeszcze nie dawno płakała. Trzymała w ręce pucharek z lodami czekoladowymi których z całego serca nienawidziła, ale tylko takie miała w zamrażarce ze względu na przyjaciółkę która mogła je jeść tonami. Pucharek był ubrudzony śmietaną i posypką którą zjadła już wcześniej.
- Cześć - odparła.
- Mogę?
- Tak, proszę - wskazała ręką salon zamykając za nim drzwi.
Poszła do kuchni aby dać mu coś do picia.
- Wszystko okej? - zapytał siadając na kanapie.
- Nie. - westchnęła - Herbata, pepsi, woda? - wyciągnęła szklankę z szafki.
- Pepsi.
- No tak po co w ogóle się pytałam. - zaśmiała się pod nosem i nalała przyjacielowi picie. - Proszę - podała mu szklankę siadając koło niego.
- Wiesz, że mimo to, że nie widziałaś się z nim od tygodnia nie musisz siedzieć sama w domu i płakać. Po co masz się smucić tym, że wam się nie udało. Znajdziesz sobie lepszego mężczyznę. - zaczął.
- To nie chodzi o Erika - bawiła się łyżką wbijając ją w resztkę czekoladowych smakołyków. Wolała skupić się na tym niż mówić o swoich problemach patrząc na niego - Sama zadecydowałam, że lepiej będzie jak damy sobie spokój. I nie leżałam i nie płakałam. Nie musisz się martwić - uśmiechnęła się na te słowa. - Nawet wczoraj byłam z Lili i kupowałyśmy prezent jej młodszemu bratu. Tylko dziś zadzwonił Wojtek.
- Kto to? - zainteresował się.
- Mój brat..
- I siedzisz smutna w domu bo brat do ciebie zadzwonił? Kobiety. - westchnął przewracając oczami. Oparł się o wygodne oparcie i wziął kolejnego łyka pepsi.
- Oj bo ty nie wiesz o co chodzi! - walnęła go poduszką, a dokładniej wałkiem który leżał na brzegu kanapy.
- No nie wiem, nie wiem! - uniósł ręce w geście obronnym.
- Ej - przyjrzała mu się wyraźnie zaciekawiona - ty masz łupież? - zaczęła się śmiać. - Piękna grzywka Reus'a z białym łupieżem. - udała, że pisze to na ręce - Mmm gorący temat.
- Co? Jak?? - przeczesał włosy ręką. - Aaa - spojrzał na dłoń i się roześmiał - To jest sól - wyjaśnił.
- Marco... co ty robisz w domu? - zapytała podejrzliwie nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Niee, no ten.. u Mario byłem, a on zachowuje się czasem jak 12-letnie dziecko.
- I posolił ci głowę? - nie dowierzała.
- No nie. Sam sobie posoliłem. - zaczął się śmiać.
- Serio jesteś takim idiotą?
- To przez Mario! Wiesz przecież, że on kocha grać w butelkę i zadaje tak zwalone wyzwania, że strach się bać. Erik całował się z jego kanapą.  - wybuchł śmiechem na wspomnienie tego -Miał z Mats'em, ale Cathy się nie zgodziła hahah - prawie zwalił się z kanapy próbując powstrzymać śmiech.  - Nie złe ma usta. - zaczął wręcz ryczeć i krztusić się śmiechem.
- Przyszedłeś tu ponabijać się ze mnie czy może przypomnieć mi, że tydzień temu go zostawiłam, a może oba na raz? -  zdenerwowała się.
- A sorry - szybko się uspokoił - zapomniałem. Przyszedłem żeby dowiedzieć się co u ciebie. Myślałem, że jakoś się trzymasz, a jak przyszedłem to uznałem, że źle myślałem.
- Ja się trzymam bardzo dobrze. - skłamała - Tylko Wojtek jest takim ciotą, że się rozchorowuje akurat na przyjazd. - Wyszczerzyła się i zmierzwiła mu włosy co doprowadziło do krótkich zapasów. Przemknęła pod jego ręką żeby się wyślizgnąć, i chwyciła go za koszulkę, kiedy sięgnął do tyłu, żeby ją podnieść. Wkrótce popchnęła go na komodę, on jednak szybkim ruchem pchnął ją do tyłu na kanapę. Opadła ze śmiechem na poduszkę jak to robiła po dziesiątkach zapasów z Marco kiedy jeszcze nie była z Erikiem.

*

- Okej, pa. - pożegnała się z przyjacielem.
Otwierając mu drzwi zauważyła, że akurat ktoś podjechał pod jej dom. Oczywiście nie był to nikt inny jak Erik.
- Trzymaj się - powiedział widząc jego samochód i wyszedł.
Wsiadając do auta bez słowa machną ręką kumplowi z drużyny na powitanie i odjechał.

- Kochanie proszę otwórz mi. - spokojnie powiedział wiedząc, że stoi za zamkniętymi drzwiami.
Nie słysząc odpowiedzi nacisnął na klamkę, jednak drzwi nie uległy.
- Nie musisz mi wybaczać, ale proszę przynajmniej mnie wysłuchaj. To nie jest tak jak myślisz... - głos mu się załamał. - Tylko ci wyjaśnię i jeśli mi nie wybaczysz, pójdę sobie, tylko proszę... Nie wybaczę sobie tego jeśli mnie nie wysłuchasz. - bezsilnie oparł się o drzwi - Dobra kogo oszukuję, w ogóle sobie nie wybaczę tego, że cię zraniłem. - mruknął sam do siebie.
Nagle drzwi otworzyły się. Ledwo utrzymał równowagę bo przecież się o nie opierał, jednak dziewczyny to nawet nie rozbawiło.
- Dobra powiedz co masz do powiedzenia i wyjdź.
- Boże jak cię dawno nie widziałem. - przytulił ją jednak szybko go odepchnęła.
- Powiedz co masz do powiedzenia i wyjdź. - powtórzyła spokojnie.
- Boo - spuścił głowę, nie wiedział jak zacząć - to co widziałaś, to nie tak jak myślisz.
- No, tak oczywiście. - mruknęła pod nosem i przewróciła oczyma. - Ile razy ja to słyszałam..
- Ale naprawdę! Sara proszę, uwierz mi. Ja nie znam tej dziewczyny, ledwo jej twarz widziałem! Po meczu przebrałem się jak najszybciej i pobiegłem do samochodu bo chciałem cię przeprosić za tamto. Nie sądziłem, że będziesz na stadionie więc chciałem jechać do twojego domu. No i kiedy podszedłem do samochodu to ona nie wiadomo skąd się wzięła i zaczęła się do mnie przyklejać. Myślisz, że ja chciałem się całować z takim plastikiem mając ciebie? - z rozpaczą spojrzał jej w oczy. - Nie wierzysz mi prawda?
Polka już nie udawała twardej i poważnej. W jej oczach pojawiły się łzy kiedy dostrzegła ból w spojrzeniu Erika.
- Chciałabym ci wierzyć, ale nie potrafię. Nie potrafię być w związku bez zaufania, a już ci nie ufam. - pierwsze łzy spłynęły po jej policzkach. - Proszę, idź do domu, nie patrz na mnie jak płaczę - odwróciła się skrępowana.
- Sara... - zamurowało go. Ile razy to w jego pierś wypłakiwała swoje smutki. Ile razy to on ją przytulał, delikatnie całował żeby przestała płakać... - Okej, miałem powiedzieć co mam do powiedzenia i wyjść, tylko wiedz, że mnie też boli jak spotykasz się z Marco. To okropne uczucie widzieć kogoś kto powinien być na twoim miejscu - niepewnie podszedł do płaczącej dziewczyny i delikatnie objął. - Ja cię nadal kocham. - szepnął jej do ucha i powoli wyszedł z domu.
Zamknęła za nim drzwi nie mogąc przestać płakać.
Jak mógł być taki obojętny i po prostu wyjść? - myślała. - Obojętność boli najbardziej... - ukryła twarz w dłoniach nie potrafiąc powstrzymać setek łez.


_________________________________________________

Przepraszam, musiałam tak smutno zakończyć w tym momencie mimo, że jest króciutki :3


3 komentarze = next :) 
( Znacie zasady - na ask'u też się liczą. Dla mnie ważna jest Wasza opinia, a nie jakieś cyferki przy poście :> )