poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 23


"W życiu spotkasz tylko jedną osobę
 z którą lecą iskry od samego początku. Wymowne spojrzenia, aluzje i gra gestów. 
Cała reszta to jak odpalanie prawie pustej zapalniczki."



- Hej piękna! - chłopak zaczął po Polsku co mnie zdenerwowało bo nie bardzo wiedziałem o czym rozmawiają. Sara uczyła mnie troszkę więc sukcesem było to, że poznałem w jakim języku mówią. Niestety i tak musiałem się tylko domyślać o co chodzi.
- Daruj sobie grubasie. - odparła śmiejąc się.
- Co tam słychać skoro nie śpisz tak późno?- zapytał. - Małe dziewczynki muszą dużo spać.
- A ty co robisz, że jeszcze nie śpisz no? Starzy ludzie potrzebują jeszcze więcej snu. - odegrała się. Oboje się z siebie nabijali co było dla mnie dziwne, ale i tak byłem zły. Zacząłem się zastanawiać czy to była złość czy zazdrość.
- Ej pokażę ci coś okej? - mówiła do niego Sara totalnie mnie olewając.
- Co dostałaś piątkę z matematyki?
- Nie dziecko drogie. - zaśmiała się.
- No to nie wiem co to może być. - odparł.
- To patrz. - uśmiechnęła się. - To jest Erik. - powiedziała po angielsku i przytuliła mnie do siebie, a ja nie wiedziałem co myśleć, ale byłem zadowolony z tego, że przestała mnie olewać.
- O. - zdziwił się i spoważniał. - Czemu mi nie powiedziałaś, że będziesz mnie przedstawiać swojemu chłopakowi? Zrobiłem wiochę naszej rodzinie.
- Nie martw się przyzwyczaiłam się do tego. - śmiała się. - A tak w ogóle to ten... Erik to jest mój brat Wojtek o którym ci już wspominałam. Em Wojtek to jest mój chłopak Erik o którym ci nie wspominałam hahaha. - kiwnęliśmy sobie głowami.
- To czemu powiedziałaś mi, że pokażesz coś skoro to jest ktoś? - dopytywał się.
- No żebyś się nie domyślił no hahaha. - odparła blondynka.
- Aaaa, no muszę przyznać, brakuje mi trochę do ciebie. A pokazać ci kogoś? - teraz on zapytał.
- No, no. - odpowiedziała, a on na chwilę odszedł.
- Zaraz się okaże, że dzieci mają hahaha - powiedziała do mnie.
- Słyszałem! - usłyszeliśmy krzyczącego Wojtka.
- Ale jak?! - zdziwiliśmy się oboje chociaż to Sara się wydarła, ja byłem trochę nie śmiały ponieważ Sara załatwiła nas obojga tym poznaniem.
- Mam dobre głośniki. - odpowiedział kiedy przyszedł za rękę z jakąś dziewczyną.

*Sara*

- To jest Agata. - Wojtek przedstawił nam bardzo ładną dziewczynę wyglądającą na troszeczkę skrępowaną.
- Hej. - uśmiechnęła się i nam pomachała.
Dziewczyna była naprawdę śliczna i wydawała się miła, ale moim zdaniem była młodsza o ładne parę lat od mojego starszego brata.
- Jestem Sara, a to Erik. - uśmiechnęliśmy się oboje.
- Miło mi was poznać. - odwzajemniła uśmiech.
- Dobra, ale przechodząc do rzeczy. - rozpoczął mój brat. - Ciesze się, że wreszcie twoja mordka przyciągnęła jakiegoś chłopaka bo właśnie dzwoniłem do ciebie z pytaniem czy może do Warszawy wraz ze mną przylecieć Agata. Wzięłabyś ze sobą Erika i było by w porządku.
- Masz wpier za to z mordką. - zagroziłam mu. - I no wiesz.. ja chętnie się zapoznam z Agą, ale nie wiem czy Erik nie ma meczu wtedy.
- Mmm chodzisz z piłkarzem? On cię wyrwał? Jestem pod wrażeniem. - wyszczerzył się.
- Ej serio masz wpier, nie pozwalaj sobie Wojteczku na tak dużo, nie pozwalaj. - śmiałam się ponieważ wiedziałam, że żartuje. Ja byłam dla niego okropnie ważna, a on dla mnie. Był dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.  Zapytałam się Erika czy chciałby jechać z czystej formalności ponieważ świetnie wiedziałam, że chce bo ostatnio o tym gadaliśmy. Głupio się czułam tłumacząc wszystko Wojtkowi na polski, a Erikowi na niemiecki, ale nie miałam innego wyjścia.
Po dłuższej rozmowie wszystko uzgodniliśmy. Niestety Erik nie wiedział dokładnie jak grają za miesiąc więc z jego przyjazdem nie było nic na 100%, ale reszta była przygotowana.   Dość szybko bo po jakiejś godzinie musieliśmy kończyć ponieważ Durm musiał jechać do domu bo jutro ma trening.

- Nauczę się polskiego i będę wiedział o czym se żartujecie hahaaha - powiedział nakładając ubranie wierzchnie.
- Okej. - zaśmiałam się. - Zapisz się na jakieś lekcje, jak będziesz codziennie zakuwał to przez miesiąc dość dużo będziesz ogarniał i będziesz wiedział o czym mówimy. - uśmiechnęłam się.
- Pomyśle nad tym. Dobra spadam bo znowu nie wstanę na trening. - zaśmiał się. - Pa skarbie. - przytulił mnie i poszedł do samochodu.
Kiedy odjechał poszłam się szykować do spania. Byłam gotowa po niecałej godzinie.
Położyłam się spać wspominając cały dzień. Było naprawdę cudownie! Potem myślałam o tym, że już za miesiąc zobaczę się z Wojtkiem co cieszyło mnie jeszcze bardziej. Myśląc o tym co muszę powiedzieć bratu i co kupić mu na święta nie spałam do pierwszej w nocy.

*

Po niełatwym wstaniu z łóżka wybrałam się na zajęcia. Ubrana w to:
Prawie bez śniadania wybiegłam z domu.

Umierając na nudnym 'wykładzie' jednego z kucharzy którzy nas uczyli - pana Eberl'a przeglądałam stronę z pomysłami na prezenty świąteczne. Bardzo lubiłam chodzić na te zajęcia szczególnie kucharskie które bardzo mi się przydawały, ale pan Elberl z którym mieliśmy w każdy wtorek był beznadziejny. Wszyscy inni kucharze uczyli nas ciekawych przepisów, pokazywali jak co zrobić, a on dawał jakiś wykład o tym jak najlepiej piec kurczaka, którą jego część itd. Innych to ciekawiło, ale zdjęcia które pokazywał mnie akurat brzydziły.
Po (w końcu!) zakończonym o 10 min za późno wykładzie szybko wybiegłam z budynku stresując się tym, że Erik już się niecierpliwi bo długo czeka.  Jednak o dziwo go nie było. Troszkę zmartwiona usiadłam sobie na ławce niedaleko parkingu i spokojnie czekałam aż przyjedzie. Jednak po 10 minutach nawet na moim telefonie zapchanym aplikacjami nie było co robić bo całe "fejsy" przejrzałam na zajęciach. Zaczęłam się niecierpliwić i łazić w tą i z powrotem. Dzwoniłam do niego cztery razy, ale nie odbierał co niecierpliwiło mnie jeszcze bardziej.  Około 14:32 czyli długo po czasie na parkingu pojawił się jego samochód.
- Gdzie ty się podziewałeś? - pośpiesznie wsiadłam.
- Przepraszam, że tak długo, ale kolejka była.
- No, ale mogłeś przynajmniej odebrać, dzwoniłam cztery razy. - byłam dość zdenerwowana więc robiłam mu wyrzuty. - Erik ja.. ja się martwiłam.
- Przepraszam Saruś, nie słyszałem. - chwycił moją dłoń i się uśmiechną - ale wiesz co kupiłem?
- Nie. Nie podoba mi się to, że ty idziesz na zakupy, a ja się martwię i czekam na parkingu. - oburzyłam się i odwróciłam głowę.
- Sara proszę nie obrażaj się. Nie wiedziałem, że tak długo mi zejdzie, a telefonu naprawdę nie słyszałem. - odgarnął mi kosmyk włosów. - Proszę no. - szeptał mi do ucha.
- Pomyśle jeszcze...
- Dobra, ale patrz co kupiłem. - odpowiedział strasznie tym na jarany i sięgnął po coś na tył samochodu, ale nie wiem po co bo nadal nie odwróciłam głowy.
- Dobra nie odwracaj się, ale i tak ci pokarzę. - odparł prawie skacząc ze szczęścia i wsadzając mi jakąś książkę przed nos. - Patrz. - powiedział.
- Jezu! - przestraszyłam się kiedy niespodziewanie machnął mi czymś przy twarzy. Zaczęłam przyglądać się tej książce i śmiać mi się zachciało.
- Kupiłeś książkę do Języka Polskiego? - zdziwiłam się nie przestając się uśmiechać.
- No. - zaśmiał się. - Przecież będę się uczył. W trzech księgarniach byłem i dopiero jakąś znalazłem. Dlatego tak długo.
Nie mogłam przestać się uśmiechać. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to wzruszyło.
- Erik jesteś najukochańszy na świecie! - przytuliłam go roniąc przy tym parę łez. - A znalazłeś kogoś kto cię będzie uczył? Jakieś lekcje czy coś?
- No nie bardzo, ale tak sobie pomyślałem, że ty możesz mnie uczyć przecież. Wtedy też będziemy ze sobą więcej czasu. - poruszył brwiami śmiejąc się.
- Wiesz ja bardzo bym chciała, ale od siódmego roku życia mieszkam w Niemczech więc tak naprawdę prawie nie mam pojęcia o jakiś poprawnych formach i w ogóle. Umiem tylko tyle co w polskim przedszkolu gadałam z dziećmi i już jak byłam starsza to z ciocią tutaj. Więc raczej nie byłoby to najlepsze wyjście. Ale wiesz? Mam pomysł!
- Słucham. - zaśmiał się na widok wielkiego uśmiechu na mojej twarzy.
- Jakbyśmy się razem zapisali to było by super. Mi jest aż wstyd tak kaleczyć Polski, a słysząc Anię, Roberta, Łukasza czy Kubę wiem o tym, że moje słownictwo jest na bardzo niskim poziomie. Jakbyśmy znaleźli jakąś korepetytorkę czy lekcje było by cudownie!
 - Okej, trzeba kogoś poszukać.- odpalił samochód, aby jechać. - Ciekawe czy jest ten durny facet.
- Ej Erik nie nazywaj go durnym. Przecież to zwykły człowiek, każdy mógł się pomylić.
- No nie wiem.. - zamruczał pod nosem.
W ciszy jechaliśmy pod szpital. Ja przeglądałam książki które kupił Erik i czasem coś powiedziałam właściwie do siebie przypominając sobie jakiś nowy wyraz. Blondyn chyba walczył ze sobą bo nie miał najlepszego humoru.
- Ale jak go spotkasz to nie zabijesz go na miejscu okej? - zapytałam żartem.
- Zastanowię się. - uśmiechnął się.
- No weź, Erik hahah nie chce chłopaka zabójcy.
- Dobra, dobra nie zabiję go. - zaśmiał się. - Nudno by było w więzieniu bez ciebie.
- Podlizuj się, podlizuj hahaha - wysiedliśmy z samochodu i spletliśmy dłonie.
Erik poszedł do recepcji, a ja wraz z nim. On wszystko załatwiał ponieważ ja w ogóle nie znałam dortmundzkiego szpitala mimo, że leżałam w nim parę dni.
- Dzień dobry. Gdzie można znaleźć pana Werner'a? - zapytał w recepcji.
- Pan Thomas jest dzisiaj po dyżurze więc ma wolne. A coś się stało?
- Tak, ale porozmawiam o tym z samym panem Werner'em, nie potrzebuję pomocy. Dziękuję, do widzenia. - odeszliśmy.

*oczami obserwatora*
- Uuu Erik nie wiedziałam, że ty tak dyplomatycznie umiesz mówić hahaha. Widzę, że mózg ci rośnie. - zaśmiała się.
- Tak, tak wiem. Przyjdę tu jutro i z nim pogadam. - chłopak nie miał nastroju do żartów. Był zły na tego lekarza i mimo, że szanował ludzi wykształconych on był dla niego niczym. Nadal nie mógł uwierzyć, że tak go okłamał, a co ważniejsze chciał się dowiedzieć dlaczego to zrobił.
- Erik noo - próbowała go pocieszyć. - Co było to było, zostawmy tę sprawę w spokoju i będzie po wszystkim. Po co się jeszcze kłócić? - przytuliła go.
Polka była bardzo wrażliwa przez to co ją w dzieciństwie spotkało i nienawidziła być z kimś pokłócona. Wolała spokojnie rozwiązać całą sprawę i nie ranić nikogo. Dlatego tak zareagowała kiedy nie wiadomo dlaczego nie przyjęła przeprosin chłopaka. Dlatego leżała i ryczała.
- Wiem, ale nie zastanawiało cię dlaczego on tak powiedział? Ja jestem najszczęśliwszy na świecie dlatego, że to było kłamstwo, a nie prawda i idziesz tu teraz ze mną, ale serio nie interesuje cię to?
- No trochę zastanawia. Chyba każdy umie odróżnić umarłego od żywego hahahaha ale proszę nie kłóć się z nim. - szli do samochodu obejmując się nawzajem.
- Okej, porozmawiam z nim spokojnie, wiem, że tego nie lubisz kłótni. - stając przed samochodem złączył ich usta w pocałunku.
- Jutro wyjeżdżam. Idziemy gdzieś na imprezę? Chłopaki pewnie też chętnie pójdą, może wzięła byś Emily, a ja wybłagam Marcela żeby poszedł. - zaproponował.
- Mm czy ty coś sugerujesz? -  wsiedli do auta.
- Tak, właśnie coś sugeruję. - uniósł brew jak to miał w zwyczaju przy rozmowach "na poważnie"
- Ej, ale to jest świetny pomysł. Zadzwonię do niej. - wykręciła numer przyjaciółki która po chwili odebrała.

- Hej, chcesz iść dziś na imprezę? - zapytała.
- Cześć. Z przyjemnością hahah
- Dobra. Pewnie pójdziemy na dwudziestą więc może przyjdziesz do mnie około 18/18:30 i się wyszykujemy? - zaproponowała przyjaciółce.
- Okej, nie mogę się doczekać. Do zobaczenia.
- Buziaki - rozłączyła się.

- To teraz tylko Marcela załatwić hahaah - zaczął chłopak.
- To już twoje zadanie. - uśmiechnęła się. - Ej, a ty wiesz w ogóle dlaczego oni zerwali?- ciągnęła.
- Coś tam mówili, że niby Marcel nadal kocha swoją byłą, ale oni nie są razem więc nie wiem o co chodzi właściwie. Odwieźć cię do domu? Bo ja muszę jechać do siebie się spakować. - zmienił myśl.
- Ech.. muszę iść porozmawiać z Marco bo jak dla mnie on jest taki jakiś dziwny więc nie wiem co ze sobą zrobić. - zaśmiała się. - Dobra jedź na razie do siebie. - oznajmiła.
Po parunastu minutach byli pod domem piłkarza. Nie była to jakaś wypasiona willa, a zwykły domek jednorodzinny co bardzo podobało się dziewczynie. Kochała Erika jako zwykłego chłopaka, a nie jakiegoś bogatego piłkarzynę jednego z najlepszych klubów w kraju.
- Wiesz to może ja się przejdę do Reus'a i zobaczę czy jest w domu, a ty się spakuj i zadzwoń do Marcela i chłopaków. - zaproponowała,
- Dobra, a potem się zdzwonimy, albo przyjdź do mnie, okej?
- Okej. - z uśmiechem przytuliła się do jego ciepłego ciała i poszła spacerkiem na drugą część osiedla.
*
Zapukała do drzwi, a w nich pojawił się blondyn.
- O Sara co ty tu robisz? - zdziwił się.
- Hej, masz chwilkę? Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Ee.. tak jasne. Właściwie to się pakuję, ale proszę wejdź, tylko trochę bałagan mam.
- Przyzwyczaiłam się do tego blondynko. - poklepała go po plecach i weszła do mieszkania.
- Chcesz się może czegoś napić albo coś? - zapytał.
- Nie, nie ja tylko na sekundkę. - oznajmiła.-  Marco ostatnio taki smutny łazisz wszystko w porządku?
Chłopak się zakłopotał.  Spuścił głowę żeby uniknąć jej wzroku.
- Tak, wszystko w okej, musiało ci się zdawać. - odpowiedział nie podnosząc głowy.
- Na pewno? Marco widzę, że coś się dzieję.- podeszła do niego.-  Znamy się dobrze i myślę, że oboje wiemy, że jest coś nie tak, ale skoro nie chcesz mi powiedzieć to okej. - odwróciła się.
- Sara.. - bardzo delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. - To nie jest tak, że nie chcę powiedzieć. Proszę nie gniewaj się, ale ja po prostu nie, nie mogę.
- Dobra. - uśmiechnęła się patrząc mu w oczy. - Nie możesz czy nie chcesz to nie mów. Skoro uważasz, że ci nie pomogę to trudno. W takim razie pakuj się, a ja już pójdę bo wpadłam tylko na chwilę.
- Odprowadzę cię. - zaproponował.
- Dobra, ale idę do Erika. - odpowiedziała,  a on posmutniał, tym razem nie dając po sobie tego poznać.
- To do drzwi. - zaśmiał się przeczesując włosy palcami.
- Mmm jakiś ty miły hahaha.
W przedpokoju dziewczyna szybko nałożyła buty i chustę na kurtkę.
- Dzięki, że przyszłaś. - uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy. Wiesz, że chcę ci pomóc bo jesteś dla mnie bardzo ważny. Gdyby nie ty na pewno nie byłabym teraz tu gdzie jestem. - świetnie wiedziała ile zrobił dla niej Marco. Od ich poznania w Berlinie była mu wdzięczna za ten jeden zajebisty dzień, ale niedawno uświadomiła sobie, że to dzięki niemu ma takiego niesamowitego chłopaka jakim jest Erik.
- No pewnie pod moim domem byś nie była. - wybuchł śmiechem.
- Oj ty jednak jesteś idiotą Reus'iku - poklepała go po ramieniu wiedząc, że nie lubi jak ktoś czepia się jego włosów. - Dobra trzymaj się jakoś, a jakby co to dzwoń, oki? - przytuliła go na pożegnanie.
- Oki. - uśmiechnął się sam do siebie czując woń jej zadbanych blond włosów.
- Dobra to pa. - wyszła od przyjaciela i ruszyła w stronę domu swojego chłopaka.

Pomocnik BVB kiedy tylko zamknął drzwi wyjął z kieszeni telefon i wykręcił numer do swojego najlepszego przyjaciela- Mario.
- Co tam? - odebrał.
- Ej mam problem. - zakłopotany zaczął.
- No?
- To nie jest rozmowa na telefon, mógłbyś przyjechać?
Mario słysząc powagę w słowach przyjaciela nie żartował sobie z niego jak to mieli w zwyczaju tylko wsiadł w samochód i był u niego po paru minutach.

- Dzięki, że przyszedłeś. - otworzył mu drzwi.
- No chłopcze gadaj co jest? - przyjaciel szybko przeszedł do tematu.
- Musisz używać wyrazu "chłopcze"? hahaha
- Ej nie zmieniaj tematu. Wiem, że chcesz się teraz wymigać od gadania. Mów co się stało. - usiedli na kanapie.
- No bo - spuścił głowę. - ja chyba, chyba.. kocham Sarę.
Mario bardzo spoważniał. To była ostatnia rzecz jakiej się spodziewał. Nie. On w ogóle się czegoś takiego nie spodziewał. Jak jechał do przyjaciela podejrzewał, że może chodzi o jakąś dziewczynę ponieważ Marco nie za bardzo potrafił o nie walczyć, ale Sara? Ta odpowiedź bardzo go zszokowała. Wiedział, że mają problem.
- O kur*a. To żeś se wybrał. - skomentował.
- Mario ja mówię poważnie. Już wcześniej czułem się trochę zazdrosny jak łaziła wszędzie z Erikiem za rękę, ale myślałem, że po prostu ponieważ jesteśmy przyjaciółmi to zdawało mi się dziwne, ale teraz jak do mnie przyszła bez zapowiedzi to ręce mi się trzęsły, nie wiedziałem o czym z nią rozmawiać, no po prostu nic!
- Może się zauroczyłeś, no jest ładna trzeba to jej przyznać. Przejdzie ci. - próbował pocieszać go ponieważ świetnie wiedział, że bardzo ciężko będzie mu pomóc.
- A jak mi nie przejdzie? Miesiąc temu jak przy mnie była i czułem motyle w brzuchu tłumaczyłem sobie, że to pewnie chwilowe, i że mi przejdzie, ale teraz?
- Marco wiesz nie chcę cię martwić, ale bądźmy szczerzy każdy z nas wie jak oni z Erikiem się kochają. Trzeba było miesiąc temu jak się zakochałeś próbować, teraz może być za późno. Oni z każdym dniem są bliżej siebie, a to znaczy, że z każdym dniem ją tracisz. - podsumował.



______________________________________________________ 

Jesu! Co ja robię z tym blogiem? Jeszcze  nie zamknęłam tamtej sprawy ze szpitalem, a wymyślam jakieś kolejne rzeczy. -,-
Zabijcie mnie i nie czytajcie tej końcówki hahaha! 

3 komentarze:

  1. Oo kurde :D juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *O* Dawaj szybko nexta :D Pozdrawiam i życzę weny :*
    Zapraszam też do mnie -->http://natalia-and-mario-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    U mnie nowy rozdział http://wrong-dreams.blogspot.com/2014/11/29-lipca-2011.html, serdecznie zapraszam :)
    Pozdrawiam,
    Ruda :)

    OdpowiedzUsuń