niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 39



Myślę o tym, jak ludzie zako­chują się w tajem­ni­czy spo­sób

Może tylko przez dotyk dłoni
A ja zako­chuje się w tobie każ­dego dnia
I chcę tobie po prostu powiedzieć, że jestem

*


- Jesteśmy. - Oznajmił zdejmując jej chustkę z oczu, a następnie obejmując od tyłu.
Dziewczyna rozejrzała się w około.
Przed nimi była rzeka, a za mała dróżka z kostki chodnikowej przy której stało parę ławek. Za nią rosło wiele drzew które jeszcze nie wypuściły pąków. Krótko mówiąc byli w dortmundzkim parku. Rozejrzała się jeszcze raz i przypomniała sobie jak któregoś dnia byli razem na wycieczce rowerowej wzdłuż rzeki. Pewnie tędy przejeżdżali bo kojarzyła to miejsce.
Ale nie dorównuje berlińskim parkom w żaden sposób, pomyślała. Przyzwyczajona do idealnie przyciętych roślin i równiutko skoszonej zajmującej olbrzymią część miejsca trawy przeżyła lekki szok kiedy uświadomiła sobie, że to jest ich park, a teraz już i jej. Emily nigdy jej tu nie zabierała, a to pewnie dla tego, że jest to dość daleko od części miasta w której mieszkała.
- I jak ci się tu podoba. - Zapytał kiedy nie odpowiadała.
- Eee jest trochę inaczej... - obróciła się twarzą do niego.
- Niż?
- Niż w Berlinie... niż przed moim domem gdzie park jest piękny.
Chłopak tylko się zaśmiał.
- Bo zabrałem cię w jego najspokojniejsze miejsce, którym chyba nikt się nie zajmuje. U nas ciągle pracownicy przycinają, podcinają, a tu jest spokojnie. Nie chciałem żeby ktoś nam przeszkadzał. Wiesz jak jest... wszyscy nas tutaj znają.
- Nie tylko tutaj - zaśmiała się.
Piłkarz wziął koc i zaczął go rozkładać aby mogli usiąść.
- Uważaj! - usłyszał nagle głos śmiejącej się blondynki po czym poczuł uderzenie w głowę. Gwałtownie się obrócił i ujrzał przerażone dziecko do którego szła zdenerwowana matka prowadząca  za sobą wózek z drugą pociechą i piłkę która odbiła się od jego głowy w krzaki.
Poszedł po piłkę, a zdziwiona całą sytuacją dziewczyna patrzyła jak mama pociesza płaczącego synka.
No tak, chłopiec miał pewnie nie całe trzy lata. Każde dziecko płacze jak zgubi zabawkę, pomyślała.
Klubowy obrońca podszedł do chłopca trzymając jego zgubę.
- Gramy? - Zapytał wyciągając trzymaną piłkę ku chłopcu.
Dziecko które nie rozumiało połowy rzeczy których mówiła do niego matka na słowo "gramy" od razu zareagowało. Na początku się bało, ale potem szybko obdarzyło Erika zaufaniem.

- Przepraszam, że zabieram wam czas. - Do Sary która właśnie poprawiła koc i na nim usiadła podeszła mama chłopca ciągnąc za sobą wózek z jeszcze mniejszym dzieckiem.
 - Ależ nic nie szkodzi - odparła z uśmiechem Polka - widzi pani jak się świetnie bawią - wskazała na chłopaka, który delikatnie turlał po ziemi piłkę do chłopca, a następnie łapał ją kiedy dziecko ją kopnęło. A robił to nie przestając się uśmiechać i radośnie do niego gadać na co chłopiec tylko się śmiał i czasem wymachiwał rękami.
- Nie, naprawdę przepraszam. Nie macie pewnie dla siebie dużo czasu. Niclas ciągle płacze jak nie jest na dworze i nie bawi się tą piłką. Muszę z nim ciągle wychodzić bo Marie nie może spać - odparła wskazując na małą dziewczynkę w wózku.
- Dobrze, że pogoda ładna to może pani wychodzić.
- Boże, nawet nie wiesz co się działo przez zimę - lamentowała jak do najlepszej przyjaciółki co bardzo bawiło dziewczynę jednak starała się tego nie okazywać. - Nie mogłam z nimi wytrzymać!

- Niclas ma chyba nowego kolegę - zażartowała po chwili patrząc na swojego chłopaka który kręcił się w kółko trzymając za ręce chłopca aby wirował w powietrzu.
- Och, naprawdę nie powinnam zabierać wam tyle czasu. - Powiedziała raczej do siebie. - Niclas idziemy już!
Mały chłopiec nawet nie zareagował, ale piłkarz nie wiedząc z czyim dzieckiem się bawi posłusznie przestał i przyszedł z Niclasem do koca na którym siedziały dziewczyny.

- Dziękuje ci bardzo. - Kobieta zwróciła się do Erika biorąc synka na ręce.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Wkrótce kobieta odeszła i nikt oprócz odrobinę dalej raz co raz przechodzących ludzi im nie przeszkadzał.

- Przepraszam, że cię tak olałem. Miał to być nasz wspólny dzień. - Oparł ją o swoją klatkę piersiową tak że była zmuszona go przytulać.
- Bez przesady, nie czułam się olewana. Przesłodko wyglądałeś bawiąc się z tym dzieciakiem.
- Uwielbiam się nimi zajmować. A ty... - przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej - nie myślałaś już o dzieciach? - Zapytał patrząc w jej niebieskie oczy które tak kochał.
- Umówiłam się z Emily na 16:00 więc nie mamy tak dużo czasu.
- Nie zmieniaj tematu. Sara, pytam poważnie.
- Dzieci? - skrzywiła się.
Już wiedział, że niełatwo będzie z nią o tym rozmawiać.
- Dwóch chłopców. - Odparł z żartem.
- Naprawdę chcesz wydawać na taki świat dzieci? Nie boisz się, że one też mogą nas stracić, albo mogą urodzić się na coś chore, albo stanie się coś jeszcze gorszego? - Dopytywała się spuszczając głowę mimo, że piłkarz ciągle starał się nawiązywać z nią kontakt wzrokowy.
- Ty ciągle żyjesz swoją przeszłością, prawda?
- Jak mam nie żyć? Zapomniał byś śmierć rodziców, albo inne rzeczy? - Nie wytrzymała i przytuliła się do niego pozwalając łzą spokojnie opadać.
- Już, spokojnie. - Zaczął gładzić dłonią jej plecy. - Nie płacz tylko, proszę. Każdego dnia staram ci się wszystko tak umilić żeby tylko wynagrodzić ci przeszłość, wiem, że trudno jest się pozbierać po takich wydarzeniach...
- Pozbierać to co innego, ale co jeśli nasze dzieci też by coś takiego spotkało? Nie wybaczyłabym sobie tego. Przecież nigdy nie wiadomo co może się stać, nie chce żeby zostały bez nikogo tak jak ja.
- Przecież masz mnie, Emily, Wojtka... <od autorki: heueueheu kto jeszcze pamięta, że Wojtek to jej brat? Także... przypominam :) >
- Wojtka... - uniosła głowę żeby spojrzeć na niego przeszklonymi od łez oczami - Nawet nie wiesz jak za nim tęsknie. Głupek nie może do mnie przylecieć.
- Dlaczego?
- Na grudzień się rozchorował, a teraz jak ostatnio o tym gadaliśmy to powiedział, że nie da rady kupić biletów bo ma problemy w pracy. - Bezdusznie okręcała włosy na palcu, aby się czymś zająć.
Nie lubiła rozmawiać o swoich problemach.
- Czemu mi nie powiedziałaś? Przecież kupię mu ten bilet. Co to za problem?
Momentalnie zobaczył błysk w jej oczach. Odwróciła się ku niemu i nic nie mówiąc obdarowała go szczerym uśmiechem jakiego dawno nie widział na jej twarzy.
- Dziękuję - przytuliła go najmocniej jak tylko potrafiła.
- Chcesz mnie udusić? - Zaśmiał się. - Lepiej się fochnij.
- Mogę się założyć, że ktoś nas obserwuje.
- No i co z tego?
- Potem będę sobie przechodzić ulicą i widzieć nasze zdjęcia w gazetach.
- Przeszkadza ci to?
- W sumie, to nie - zaśmiał się, a następnie go pocałowała. - Kocham cię, wiesz? - Przytuliła się do niego.
- Wiem.
- Ale jak chcesz być szczęśliwym tatusiem to znajdź sobie inną dziewczynę. Przeżyję to jakoś.
- Powiedziałaś to specjalnie żebym upewnił cię, że ty jesteś tą z którą chce być do końca życia?
- Może - przygryzła wargę uroczo się uśmiechając.
- Uwielbiam cię taką - Powiedział i pocałował ją namiętnie trzymając jej twarz w dłoniach i przyciskając usta do jej warg aż straciła oddech.

***

- Lili ja tu nigdy nie sprzątnę! - Marudziła wprowadzając przyjaciółkę do swojej sypialni w której nadal miała wywalone z szafy ubrania. 
- Oj bez przesady! - Niemka splotła ręce na piersi i dokładnie przyjrzała się stanowi pomieszczenia. - Sprzątniemy to raz dwa.
- Czasami zastanawiam się jak możesz podchodzić do życia w tak radosny sposób. No naprawdę! Przecież musimy te wszystkie ciuchy jeszcze raz ułożyć i włożyć do szafy. 
- A ja czasami zastanawiam się jak mogłaś kupić coś takiego - odparła ze śmiechem chwytając jedną z koszulek Polki.
- Oj bardzo śmieszne, na prawdę - opierając się o ścianę udała naburmuszoną. 
- Dobra bo nigdy nie skończymy, bierz się do roboty. 

- Idziesz jutro z nami na zakupy, nie? - Dopytywała się układając kolejne ubrania.
- Z nami czyli?
- No ja i Lea. 
- Aaa myślałam, że ty i Erik i takie " yyy po co?" hahah nie wiem czy się wyrobię, czekaj na którą? 
- Około 9:00
- To przyjdź po mnie jak będziesz szła.
- Jak zwykle hahha biedna dziewczynka boi się chodzić sama. 
- Kubiak chcesz wpier? 
- Pier...nik? Z miłą chęcią. - Odparła nabijając się z miny zdenerwowanej przyjaciółki.
- Zginiesz! - Rzuciła w nią swetrem który właśnie składała.
- Kiedyś na pewno. Potwierdziła oddając jej jeansami.
- Ałaa, fuck - złapała się za ramię w które oberwała - dostałam suwakiem debilko - dokończyła śmiejąc się i skacząc z bólu.
- Tak to bywa jak się zadziera z blondynkami.
- ... które są tak powalone, że malują się na niebiesko - dodała wystawiając język.
- Teraz ty chcesz wpier Schnidt?
- Pier...nik? Grzech odmówić. - Położyła dłoń na biodrze na którym się opierała.
- Zabiję cię. Zabiję cię i nikt nie będzie o tym wiedział. Zatrę ślady, a potem wszystko skieruję na kogoś innego. Po..
- Lubię jak mi grozisz. - Przerwała jej poprawiając włosy.
- Też lubię ci grozić. - Zgodziła się i jak to przyjaciółki po pewnym czasie znudzone dogryzaniem sobie, wróciły do pracy.

#Sara.

- Idziemy gdzieś na obiad? - Zaproponowałam kiedy dumne wyszłyśmy z mojej gotowej do użytku sypialni.
- Dobry pomysł, umieram z głodu. - Przytaknęła.
Cieszyłam się, że znowu mamy całe popołudnie dla siebie. Ostatnio strasznie mało się widujemy co mało mnie zadowala. Szybko się przebrałam w ubrania "bardziej do ludzi"
i poszłyśmy spacerem do jednej z znajdujących się niedaleko restauracji.
Znów mogłyśmy normalnie gadać, śmiać się tak jak robiłyśmy to dawniej. Kochałam spędzać z nią czas i nadal to kocham. Hm może to dla tego, że jestem jej wdzięczna za tyle rzeczy... nigdy nie spłacę jej tego długu. Tak wiele razy mi pomogła. Czasami mam ochotę powiedzieć zwyczajne dziękuję i jak bardzo ją uwielbiam, ale zawsze uważałam, że słowa nic nie znaczą - trzeba to ukazywać.
W głębi serca powtarzam sobie dzięki, że to dla mnie robisz, a na zewnątrz daję jej pewność, że będę jeżeli ona będzie mnie potrzebować. Nie tylko ona.

- Jak tam z Erikiem? - wyrwała mnie z przemyśleń.
- No dobrze, a jak ma być? - zaśmiałam się.
- Nie wiem.. mógłby ci się zaręczyć albo coś.
- Nie wybiegaj aż tak daleko haha na razie sezon musi się skończyć żebyśmy w ogóle trochę czasu dla siebie mieli. I tak jak tylko może wyrywa się do mnie.
- A przyjęłabyś jakby cię teraz poprosił?
- O rękę? - zastanowiłam się chwilę - Em, może... chociaż to chyba jeszcze za wcześnie jak dla mnie...
- Jak się sezon skończy moglibyśmy pojechać gdzieś na wakacje wszyscy. Tak jak wtedy.
- Noo, ej boniu nie przypominaj mi Minorki, tam było tak cudownie... ach, pamiętasz te śliczne plaże wieczorami, jak siedzieliśmy sobie na jeszcze ciepłym piasku, albo spacerwaliśmy i oglądaliśmy morze...
- Pamiętam jak leczyłaś swoją schizę po zerwaniu z Benem hahah
- No tak, to też - zaśmiałam się - o Boże to już prawie rok minął od tego wszystkiego. Już prawie rok nie mieszkam w Berlinie. Wow, jak to szybko leci.
- Ale nie żałujesz przeprowadzki, nie?
- Nie, na pewno nie. Może berlin jest ładniejszy, ale tam żyłam w ciągłym miejskim pośpiechu, miałam daleko do ciebie i jakbym nadal tam mieszkała często spotykałabym jego, a tu jestem najszczęśliwsza na świecie mając Erika.
- Ale i tak trzeba kiedyś tam skoczyć na dobre zakupy bo u nas prawie nic nie ma.
- Co racja to racja. Ciekawe kiedy chłopaki grają z Herthą byłoby łatwiej.
- Trzeba się zorientować.

- Wiesz, że przyjeżdża do mnie Wojtek nie długo? - Zapytałam, a właściwie się pochwaliłam kiedy przełknęłam ostatni kawałek pysznego tiramisu.
- Oo to świetnie! Kiedy?
- Właściwie to jeszcze z nim nie gadałam - zaśmiałam się - ale gadałam z Erikiem i zapraszamy go do siebie, ee znaczy do mnie.
- To i tak super. Jej kiedy ja go ostatni raz widziałam...
- Chyba ze dwa lata temu.
- Albo trzy.
- W sumie nie pamiętam haha ale teraz chcę żeby przyjechał na dłużej to będzie na wszystko czas.
Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z restauracji. Idąc do domu zaszłyśmy jeszcze do marketu ponieważ jak to Emily akurat kiedy szła ze mną nie miała niczego w domu.
Po kolejnej godzinie spędzonej w sklepie nareszcie miałam czas żeby usiąść spokojnie w domu i zadzwonić do brata.


____________________________________________________________

Zabijcie mnie!
Ten rozdział powinien pojawić się tydzień temu. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! :/ 
I jest słaby, wiem, ale jakoś w ogóle nie mogłam się wziąć za pisanie. 
W kolejnym się poprawię bo będzie akcja hehueehu miała być w tym, ale za długi by wyszedł :) 

Słodziaśny Ericzek hehe *__* 






1 komentarz:

  1. Rozdział cudowny :3
    Co do Erika, słodko wyglądał z tym dzieckiem, ale i słodko wyglądał jako dziecko :D
    Informuj o nowych rozdziałach tutaj:
    onjestmojprzykromi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń