czwartek, 16 października 2014

Rozdział 18

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odparł po chwili nie mogąc przestać być na siebie wściekłym. - Jak ja mogłem być takim idiotą? Co mi to kuźwa szkodziło? Teraz jest jeszcze gorzej bo siedzi u niego w łóżku zapewne. - bardzo zdenerwowany zaczął swój monolog.
- Durniu nie dramatyzuj tak! - lekko popchnął go Jonas, aby jego przyjaciel się rozweselił. - Czy Sara wygląda ci na dziewczynę która by się puszczała na prawo i lewo? hahaahah - po tej wypowiedzi zaczął lać ze śmiechu, ale widząc minę przyjaciela szybko się opamiętał. - Chodź spać, jutro jej kupisz kwiaty i ci wybaczy, dziewczyny mają swoje humorki. Skąd wiesz, że teraz nie siedzi płacząca w jakiejś knajpie bo Rodriguez nie odbierał, co? Nie trać nigdy nadziei chłopie. - poklepał go po plecach i widząc, że z jego przyjacielem jak na razie jest lepiej wskazał mu pokój gościnny, a sam zmęczony po meczu poszedł spać.

*Następnego dnia*
*oczami Erika*

Obudziłem się z myślą o wczorajszej sytuacji. Musiałem przeprosić Sarę bo cała ta kłótnia rozpoczęła się przeze mnie. Postanowiłem kupić Sarze taki prezent jakiego w życiu nie miała. Śniadanie zjadłem jeszcze u Jonasa i szybko się pożegnałem.
- Dzięki, jesteś niesamowity. - podaliśmy sobie ręce i poklepaliśmy po plecach jak to zawsze robiliśmy.
- Przecież wiem nie musisz tego powtarzać hahaha  - wyszczerzył się - a tak na poważnie to wierzę, że uda ci się ją odzyskać. Ty tego nie widzisz, ale jak na ciebie patrzy to jej się tak oczy świecą, że czasami mam wrażenie, że jej wypadną.
- Może taki brzydki jestem hahahahaha - zażartowałem i poszedłem do swojego domu się przebrać.

*w tym samym czasie*
*oczami Sary*
Po wczorajszych wygłupach z Marco i przez pewien czas Mats'em i jego dziewczyną która okazała się naprawdę fajna poszliśmy spać dość późno, a nawet bardzo. Tak naprawdę było mi wesoło tylko do czasu. Kiedy poszliśmy spać: Marco do siebie, ja w jego pokoju gościnnym, myślałam sobie dlaczego w ogóle pokłóciłam się z Erikiem. Przecież nic takiego mi nie zrobił, nie powiedział niczego co na dłuższą metę by mnie uraziło, a ja tak wybuchłam. Był zazdrosny, ale tak właściwie widać było, że mu na mnie zależy. Chociaż to, że był zazdrosny znaczyło, że mi nie ufał, a ja przecież zapewniałam go, że nic nie czuję do Jamesa, a do niego wręcz przeciwnie, a jednak nadal był zazdrosny. Chciałam sobie to wszystko przemyśleć więc położyłam się ok 5:00, a tak naprawdę i tak nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie czy gdybym miała okazję wróciłabym do niego czy nie. Obudził  mnie dzwonek telefonu. Nawet nie patrząc na to kto do mnie dzwoni odebrałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Halo.
- Halo, Sara?
- Yyy tak?
- To ja James, robisz coś dzisiaj?
- Właściwie to miałam iść na plastykę, ale chyba nie zdążę pójść po rzeczy do domu.
- A na którą tam masz?
- Na 9:30 - usłyszałam parsknięcie śmiechu mimo, że moja odpowiedź była całkowicie poważna.
- Yyy no więc jakby ci to delikatnie powiedzieć jest 11:13 hahahahah
- Co, ale jak? - zwaliłam się z łóżka trochę zdziwiona, a trochę ze względu na to, że chciałam jak najszybciej z niego zejść, a jestem łamagą. James chyba to usłyszał bo znowu zaczął się śmiać.
- To może wyszłabyś ze mną i pokazała mi Dortmund? Odlot mamy dopiero o 19:15, a teraz czas wolny.
- Yyyy - trochę się nad tym zastanawiałam ze względu na wczorajszą sytuacje z Erikiem, ale w końcu się zgodziłam. W końcu z Jamesem przeżyłam moje najlepsze 2 tygodnie wakacji w młodości.
- Dobra to może umówmy się za 15 min pod stadionem bo nie ukrywam, że tylko tam umiem dojechać.- zaproponował.
- Za 15 min?! - zdziwiłam się. - Chłopie ty mnie dopiero obudziłeś, a ja jeszcze do domu muszę pójść po jakieś rzeczy! Zrozum! hahhaahah
- Mmm dopiero cię obudziłem? Czyżby jakiś kacyk po meczyku skoro nie u siebie w domu? Hahahahah
- Zabawne, Jestem pod twoim hotelem o 12:00. - rozłączyłam się zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Byłam strasznie szczęśliwa, że mogę się spotkać z nadal takim samym Jamesem jak kiedyś z którym można żartować naprawdę ze wszystkiego mimo, że teraz nie ukrywajmy jest naprawdę sławnym piłkarzem skoro gra w takim klubie jak Real. Nie będę ściemniać ale do wczoraj nie miałam o tym bladego pojęcia. Zawsze takie kluby jak Real czy Barca były mi zupełnie obojętne i nie obchodziło mnie to kto tam gra. Podziękowałam Marco za to, że mnie ugościł i poprawił mi humor i poszłam do domu zjeść śniadanie i się przebrać.
Wzięłam prysznic, ubrałam się w to -------------->
i poszłam zjeść śniadanie.
Wyszłam z domu za piętnaście dwunasta co oznaczało, że na pewno nie zdążę pod jego hotel na czas.
Mimo wszystko szłam sobie spokojnie nadal rozmyślając o tym czy jednak nie zrobiłam źle tak naskakując na Erika. Oczywiście nie ufał mi co mnie martwiło, ale to nie był powód do takiej kłótni.
Niestety to wszystko przerwał mi James który równo o 12:01 do mnie zadzwonił.
- Pamiętasz o mnie? - słysząc to pytanie prawie się załamałam idiotyzmem mojego przyjaciela.
- Jesteś dzieckiem wojny - skomentowałam - jestem 200 metrów od twojego hotelu dziecko drogie.
- Ja dziecko? - oburzył się. - Jestem starszy od ciebie!
- No to szybciej będziesz miał zmarszczki hahahaaha - wystawiłam mu język ponieważ już byliśmy w zasięgu swojego wzroku.  Chłopak się rozłączył i zaczął iść w moją stronę.

*oczami obserwatora*
- Ślicznie wyglądasz - uściskał ją.
- A ty będziesz stary hehueheuehu - przerwała ich uścisk śmiejąc się z dziwnym wyrazem twarzy. Sama nie wiedziała czy jest w porządku co do Erika spotykając się tu z Jamesem bez jego wiedzy.
- A ty masz downa - odgryzł się.
- Achhh jeju wzruszyłam się - otarła "łzy" - jak dawno tego nie słyszałam.
- No nie mów, że sprawiłem ci tym radość. - udawał zdziwionego, ale tak naprawdę za to uwielbiał tę blondynkę. Za jej wygłupy, i wiedział, że określenie jej mianem "dziecka downa" nic nie zmieni. Mimo, że poznali się kiedy mieli około 18 lat to Sara przy nim była nadal tą samą szaloną blondynką. Nie wyobrażał sobie jej innej. A ona? Ona była szczęśliwa, że znowu może jej "porządnie poodwalać".
- Dawno mnie nikt tak nie nazwał. Choć pokarzę ci Dortmund, chodź bądźmy szczerzy nie ma tu niczego za bardzo ciekawego.
- Dobra, a potem może skoczymy gdzieś na obiad?
- Będziemy mogli pójść do mnie i zamówimy pizze. - odparła.
- No tak zapomniałem, że jesteś pizzożercą. - zaśmiał się.
- Ja? - zdziwiła się. - Ja już prawie nie jem pizzy. Może oprócz wczoraj w nocy hahahhaa - śmiać jej się zachciało na wczorajsze wspomnienie zawodów między nią, a Cathy który chłopak Marco czy Mats będzie bardziej mokry. Jak to ujął Reus "znęcania się nad ich płcią".
Łazili sobie po mieście i wspominali obóz na którym się spotkali. Oczywiście nie odbyło się bez osób trzecich które chciały zdjęcie z Jamesem. Kiedy zmęczyło ich ciągłe łażenie usiedli sobie na ławce w centrum na której Sara bardzo lubiła przesiadywać z Erikiem. W tym samym czasie obrońca Borussii który będąc w swoim domu obmyślił plan na przeproszenie swojej dziewczyny poszedł do jubilera aby kupić jej bransoletkę. Poleconą przez sprzedawcę oczywiście ponieważ on nie miał bladego pojęcia o biżuterii. Niestety czekała go tam niemiła niespodzianka. Kiedy wchodził do budynku w którym znajdował się sklep z biżuteriom jego uwagę przykuł świetnie mu znany śmiech. Zaczął wyszukiwać wzrokiem swojej dziewczyny, a kiedy już ją zobaczył na "ich ławce" utkwił wzrok na chłopaku z którym siedziała. Od razu zobaczył kto to jest i domyślił się dlaczego Sara ma taki świetny humor.
*Erik*
Byłem bardzo nie zadowolony z tego co zobaczyłem. Czyżby wolała jego ode mnie?  Nie mogłem sobie pozwolić na to żeby dziewczyna na której mi tak cholernie zależy tak łatwo się ode mnie oddalała.
Znałem Sarę na tyle dobrze, że wiedziałem, że jeszcze przez dłuższy czas stąd nie odejdą. Wszedłem szybko do jubilera i wybrałem bransoletkę która wiedziałem, że się jej spodoba. Właściwie to nie miałem pojęcia o jakiejś babskiej modzie, ale ona mi tak bardzo pasowała do mojej blondynki, że i bez okazji bym jej ją kupił. Sprzedawca szybko mnie podliczył i zapakował prezent w pudełeczko.
 Wyszedłem z budynku. Siedzieli tam. Teraz nie liczyło się dla mnie, że wymyśliłem dla niej cudowny wieczór na którym miałem ją przeprosić bo wiedziałem, że może na niego w ogóle nie przyjść skoro tak świetnie bawi się z Rodriguez'em. Podszedłem do nich i przysiadłem się. Kiedy to zrobiłem w jednym momencie ich radosne rozmowy ucichły.
- Hej. - powiedziałem do obydwojga, a potem zwracałem się tylko do niej. - Sara ja chciałbym cię bardzo przeprosić za wczoraj. Byłem gł... - wyciągnąłem zza pleców pudełeczko z drobnym upominkiem dla niej. Niestety nie dała mi dojść do słowa.
- Jej przepraszam cię James, ale ja zapomniałam, że muszę.. że muszę iść do biblioteki. - wstała i bardzo szybkim krokiem od nas odeszła. Nawet nie zdążyłem zareagować.
- Serio myślisz, że wyrwiesz taką dziewczynę na jakąś bransoleteczkę? hahaha rozbawiłeś mnie. Trzymaj się. - głupawo się do mnie uśmiechną i poklepał po ramieniu. Potem odbiegł i słyszałem jak krzyczał "Sara czekaj!".
 Pieprzony Rodriguez! To ja powinienem za nią pobiec.

*Sara*
Odeszłam jak najdalej od nich wstrzymując się od łez, ale po kilku minutach marszobiegu nie wytrzymałam i się rozryczałam. Czemu jestem taką idiotką? To wszystko przeze mnie! Chciałam wybaczyć Erik'owi i zrobić żeby było tak niesamowicie jak dawniej, ale on nadszedł tak znienacka i
nie wiedziałam co zrobić. Szłam i płakałam kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Sara wszystko w porządku? - zapytał brunet i podał mi chusteczkę którą wyjął z kieszeni.
- Nie James, nic nie jest w porządku. Ale przepraszam cię, nie mam ochoty rozmawiać. - odepchnęłam go od siebie i poszłam dalej ponieważ już byłam prawie pod domem. Weszłam do budynku i zapłakana rzuciłam się na kanapę. Ryczałam przez bardzo długi czas. A dlaczego? Po pierwsze to od pewnego czasu miałam jakieś wahania psychiczne i wszystkim za bardzo się przejmowałam. Przecież normalnie nigdy bym nie zrobiła takiej afery Erik'owi za to, że był troszeczkę zazdrosny.  A po drugie świetnie wiedziałam, że buduję silną ścianę między mną, a nim mimo, że wcale tego nie chcę.
Kiedy w końcu przestałam płakać i wstałam z kanapy co trwało bardzo dużo czasu poczułam bardzo nasilający się ból głowy. Co prawda trudno było się dziwić. Cały dzień nic nie jadłam, a potem płakałam z półtora godziny. Mając wyjebane na to, że mam pusty żołądek, i że  leki można brać w ograniczonych ilościach. Nalałam sobie szklankę wody i połknęłam 3 bardzo silne tabletki na ból "aby szybko mi przeszło" jak sobie tłumaczyłam. Chodziłam jak martwa i byłam tak jakby troszkę usypiająca więc nie wiem jak to się stało, że usłyszałam dzwonek do drzwi siedząc w łazience z rozciętą ręką i żyletką w drugiej dłoni. Naprawdę nie wiem. Nie mając pojęcia kto to szybko znalazłam bandaż i owinęłam sobie nim rękę. Nałożyłam na siebie pierwszą znalezioną w szafie koszulę z długim rękawem i zeszłam na dół. Jeszcze szybko połknęłam kolejną tabletkę aby nie czuć bólu ręki. Otworzyłam drzwi, a w nich stał Erik który trzymał olbrzymiego misia.
- Sara ja przepraszam - nie czekając aż coś odpowiem przytulił się do mnie.
Było mi głupio, że zobaczył mnie w takim stanie bo łaziłam jak na haju, byłam nie uczesana, a poza tym nie dawno płakałam i to przez dłuższy czas, a każdy świetnie wie jak wtedy się wygląda. Ale kiedy poczułam jego ciepło, zapach wszystko się zmieniło. Czułam się cudownie mając go przy sobie. Odwzajemniłam jego uścisk i nie chciałam żeby on się skończył.
- Ja też przepraszam - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej - to tak naprawdę z mojej winy. - wyszeptałam mu do ucha.
- Nie żartuj sobie - odparł i mnie puścił. - Ale Saruś wszystko w porządku. Jesteś zimna i blada. - bardzo delikatnie trzymał mnie za dłonie i mimo, że faktycznie było mi naprawdę chłodno opuszki moich palców paliły się od jego dotyku.
- Możesz mnie rozgrzać haahahah - przygryzłam wargę tak, że kapnęła z niej kropla krwi co wcale nie było celowe. Po prostu w ogóle nie czułam bólu. Właściwie to niczego nie czułam i moja podświadomość przyjmowała tylko niektóre rzeczy.
- Okej, nie chce żebyś marzła hahaha - wziął mnie na ręce i zaczął nieść.
- Aaa, nie! Jeju Erik puść mnie, błagam! - kurczowo trzymałam się jego szyi. Miałam wrażenie, że jestem 100 metrów nad ziemią mimo, że Erik miał około 180 cm wzrostu. Chłopak położył mnie na kanapie i zaczął namiętnie całować.
- Tęskniłem za tobą mimo, że to był raptem dzień...
Wiem, że na początku czułam się niesamowicie. Kochałam kiedy był blisko mnie, ale potem dostałam olbrzymich zawrotów głowy i nie wiem co się ze mną stało. Nagle wszystko zgasło. Byłam tylko ja w ciemności, nic więcej.

___________________________________________

Dobra wygrałyście, nie usuwam na razie bloga. W nagrodę macie ten krótki rozdział xD Nie wiem czy dobrze, że go dziś publikuję bez zastanowienia bo mam supcio pomysł na akcję, ale nwm czy potem będzie mi się wszystko zgadzać... ups! 
Sorka za błędy, ale mam jutro sprawdzian z chemii, a przez to zapomniałam się pouczyć -,- 
:*

2 komentarze:

  1. *spam*
    http://whole-world-is-watching-varane.blogspot.com/2014/10/rozdzia-8-ostatni.html zapraszam na ostatni rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, padam na twarz, ale piszę dla ciebie komentarz. <3
    Boże, a ja już myślałam, że tym razem Sara tak się na niego obraziła, że już po prostu Erik nie będzie miał u niej żadnych szans. :/ A jednak przeczucie mnie nie myliło i wszystko będzie dobrze! :D Po zakończeniu widze, że następny rozdział zapowiada się równie interesująco co ten. <3

    OdpowiedzUsuń