niedziela, 12 października 2014

Rozdział 16

"Jeśli kochasz to walcz,
bez względu na to jak jest trudno"


Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. Już nie było tak jak kiedyś. Emily mnie okłamała, a kiedy chciałam żebyśmy sobie wszystko wyjaśniły tylko bardziej się pokłóciłyśmy. Jak potem powiedział mi Mats który wszystkiego dowiedział się od Marcela nie byli już razem i to z winy obydwojga. Pokłócona z Emily kupiłam mieszkanie które wcześniej sobie wypatrzyłam i mieszkam w nim już od dłuższego czasu. Moją byłą przyjaciółkę mam w dupie, w ogóle nie utrzymujemy kontaktu. Nawet nie wiem jak się nazywał ten blondas z którym ją widziałam! Jestem na nią wściekła mimo, że minęło już tyle czasu. Na szczęście mi z Erikiem się układa i to jest ważne, że nawet jak czasami się kłócimy to potrafimy się pogodzić bo nam na sobie zależy, a na Lili mi już nie zależy w ogóle.

***
*oczami obserwatora*

- Ale będziesz na meczu? - dopytywał się swojej ukochanej podając jej torebkę.
- Oczywiście, że tak.- uśmiechnęła się. - Jak bywałam w Dortmundzie to na najgorsze miejsca przychodziłam, a ty myślisz, że jak teraz vipowskie mam to nie przyjdę? - zażartowała dając mu buziaka. 
- Aha czyli jesteś ze mną tylko dlatego, że masz darmowe bilety na mecze?
- No oczywiście. - uśmiech nie schodził im z twarzy. - Ale Erik nie zatrzymuj mnie bo nie zdążę za zajęcia no. 
- To ja cię odwiozę, chodź. - podał jej rękę. 
- Jeju jaki ty nierozumny jesteś. - zaśmiała się - Wtedy nie zdążysz na zbiórkę przed meczem przecież za pół godziny musisz być, a to jest Liga Mistrzów i mecz z Realem więc się skup na tym co ważne, a nie na mojej plastyce. Dobra? - położyła dłonie na jego policzkach i spojrzała mu w oczy. - Musicie wygrać więc się skupisz na tym, okej? 
Nie mógł oderwać wzroku od jej pięknych  brązowych oczu. 
- Tak, tak, ale przyjdziesz na mecz? 
- No przecież dziesiąty  raz ci mówię, że tak. Wszystko w porządku hahaha? 
- Tak, po prostu nie mogę się doczekać aż się skończy i pójdziemy gdzieś razem, chodź zawiozę cię na zajęcia. 
- Erik nie! Mówię ci skup się! Jesteś tak nie ogarnięty, że nie wiem. Nie zajmuj się mną tylko meczem, a teraz leć na górę i pakuj torbę, a ja po w y g r a n y m przez was meczu przychodzę do ciebie pod szatnie i wtedy możesz znów być nieogarnięty okej? 
- A jak przegramy to przyjdziesz? 
- Nie przegracie. Mówię ci nie przegracie tylko się skup. - czule się z nim pożegnała i wybiegła z domu ponieważ miała raptem 15 min do rozpoczęcia zajęć. 
Nad życie kochający ją chłopak chcąc sprawić przyjemność swojej dziewczynie miał w głowie tylko mecz kończący się pomyślnie dla BVB. Z nastawieniem, że musi to wygrać dla niej pojechał na trening.
     
*

*oczami Sary*

Zmęczona po zajęciach szybko wróciłam do domu aby zjeść obiad i przygotować się na mecz. Po miesiącu zajęć kucharskich (teraz mam miesiąc plastycznych i na zmianę) nauczyłam się robić coś innego do jedzenia niż jogurt z musli. Właściwie to zapisałam się na te lekcje tylko i wyłącznie z nudy, ale teraz jestem bardzo zadowolona. Rysować lubiłam od dziecka, a nauka gotowania to było coś czego mi brakowało. Kiedy zjadłam obiad, a właściwie obiadokolacje poszłam się przyszykować. Nałożyłam na siebie co było oczywiste koszulkę z nazwiskiem "Durm" tylko, że damskiego kroju. Zrobiłam makijaż i porządnie rozczesałam włosy następnie robiąc delikatne loki. Wzięłam telefon i sprawdziłam godzinę. 'Półtora godziny do meczu. Okej to można iść' Zawsze na mecze chodziłam wcześniej ponieważ nie lubiłam przepychać się przez wielki tłum kibiców chociaż godzinę do rozpoczęcia i tak było ich dużo. 
Na stadionie pojawiłam się dopiero po godzinie ponieważ zwiał mi autobus. Chłopaki już się rozgrzewali kiedy usiadłam na miejscu koło Anny Lewandowskiej. Na ostatnim meczu zaprzyjaźniłyśmy się bardziej ponieważ Ania dowiedziała się, że pochodzę z Polski i rozmawiałam z nią strasznie kaleczonym ojczystym językiem co dla niej było zabawne.  Mam do niej kiedyś wpaść na lekcje, heh.   Czas rozgrzewki chłopaków i super wrzawy kiedy piłkarze już oficjalnie weszli na boisko zleciał nam bardzo szybko na wymienianiu się różnymi plotkami na temat mody, gwiazd, a nawet trochę Ania mi opowiadała o swoim blogu o którym nie miałam pojęcia ponieważ największą popularność jak na razie ma on w Polsce. 
Kiedy mecz się zaczął nadal gadałyśmy, ale pod koniec drugiej połowy obie siedziałyśmy w napięciu. Było 2:1 dla Realu. Oczywiście była to dopiero faza grupowa ponieważ jest jesień, ale kto by nie chciał wygrać z Realem Madryt? W 78 minucie meczu kiedy przeciwnik napierał na naszą bramkę Piszczek przejął piłkę i skierował ją na drugą stronę boiska do Erika. Ten popisując się niewiarygodnie dobrym jak na siebie przyjęciem i świetnym odegraniem do Marco kontynuował kontrę. Piłka "pozaliczała" paru pomocników Borussii tak szybko, że nie połapałam się kto dokładnie jej dotknął i trafiła do Lewego. Robert pod bramką o dziwo nie oddał strzału tylko szybko odegrał do stojącego na czystej pozycji przy drugim słupku Mario, a on tylko przykładając nogę wpakował piłkę do bramki. 
- Taaaak! - darłyśmy się z Lewą. Przecież zawsze jeden punkt jest! Do końca meczu zostało 10 min i teraz każdej z drużyn śpieszyło się aby zdobyć gola. Niestety mecz zakończył się wynikiem 2:2 ponieważ w doliczonym czasie trafił Ńuri niestety według sędziego z pozycji spalonej.  Kiedy usłyszałyśmy gwizdek powolnie udałyśmy się do szatni chłopaków aby mimo wszystko im pogratulować. Usiadłyśmy sobie na fotelach niedaleko drzwi czekając aż wyjdzie z nich Robert i Erik. Pierwszą osobą która się z nich wygramoliła był Mats.
- Ile można się przebierać? - zapytałam kiedy przysiadł się do nas.
- Muszą jeszcze makijaż poprawić. - zaśmiał się.
- Zabawne wiesz? - odparłam sarkastycznie. - A gdzie Cathy zgubiłeś?
- Źle się czuła to nie przyszła. A właśnie zapomniałem, śpieszę się do niej. - odpowiedział i pospiesznie odszedł.
- Jak można być tak nieogarniętym żeby zapomnieć o dziewczynie? - zapytała Ania.
- Nie wiem to jest Hummels tego nie ogarniesz. - przewróciłam oczami i założyłam nogę na kolano.
- No nareszcie wyłażą - odezwała się widocznie zadowolona Ania. - Ile można było czekać??
- Makijaż musieli poprawić. - skomentował Mario śmiejący się do Marco. Obie z Anią popatrzyłyśmy się na siebie jednoznacznym spojrzeniem dotyczącym "nadmiaru makijażu" w BVB i zaczęłyśmy śmiać się razem się o siebie trzymając. Zniecierpliwiony Lewy "ukradł" mi Anie, a ja nadal nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Chichocząc czekałam na Erika który jeszcze nie wylazł kiedy poczułam, że ktoś mnie obejmuje.
- Wszystko w porządku? - zapytał. Ten głos był dziwny. Nie był to żaden z chłopaków z Borussii, a mimo wszystko miałam wrażenie, że świetnie go znam. Ale przecież tu na stadion, pod szatnie nie wpuścili by żadnego z moich znajomych. Odwróciłam się nie mogąc zgadnąć kto do mnie mówi. Zobaczyłam sporo wyższego ode mnie bruneta o brązowych oczach.
-  James! - wydarłam się z radości. - Ale co ty tu robisz?
- No wiesz grałem mecz, teraz się przebrałem i rozmawiam z tobą.
- To ty grasz w Realu? Jeju nawet nie wiedziałam, ale tak się cieszę, że cię wiedzę! Przecież to już dwa albo trzy lata minęły. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - A co tam się u ciebie pozmieniało przez ten czas? W ogóle się nie widzieliśmy, czemu nie dzwoniłeś? - dopytywałam się nadal go nie puszczając.
- Wiesz czemu nie dzwoniłem? Telefon wpadł mi do kibla i straciłem wszystkie kontakty hahahaha. - nagle z szatni wyszedł Erik i kiedy zobaczył mnie przytulającą się z Jamesem od razu zmienił mu się wyraz twarzy.  Podszedł do nas, a właściwie do mnie i odtrącając mnie od Rodriguez'a przytulił mnie na powitanie.
- Dłużej z szatni nie wychodziłem, a już mnie zdradzasz? - zaśmiał się, ale świetnie go znałam i wiedziałam, że ten śmiech był bardzo udawany.
- No coś ty hahaha poznajcie się. Tak więc no... James to jest mój chłopak Erik. Erik to jest James, mój przyjaciel z którym nie widziałam się wieki, a tu przez przypadek spotykamy się na SIP. - mówiłam to z uśmiechem, jakbym była prze szczęśliwa, że Erik spotkał Jamesa i odwrotnie, ale po ich minach wiedziałam, że oni nie są zadowoleni więc i ja nie byłam.
- Miło mi - odezwał się Kolumbijczyk wyciągając rękę w stronę blondyna. - Niestety muszę już iść bo autokar odjedzie beze mnie, w tu mieszkacie to sami wracacie, a ja niestety jestem uzależniony. Sara podasz mi swój numer?
- Okej, tylko nie utop telefonu. - wpisałam cyferki do jego kontaktów i rozeszliśmy się w swoje strony. W ciszy szłam z Erikiem za rękę kiedy zapytał:
- Skąd znasz Rodriguez'a?
- Emm poznaliśmy się dwa czy trzy lata temu na takim jakby międzynarodowym obozie w Portugalii. On wtedy grał w FC Porto i właściwie to dopiero pod koniec obozu dowiedziałam się, że jest piłkarzem, rozumiesz? hahahahaha. - mnie to bawiło ponieważ wszystkie wspomnienia z Jamesem miałam zabawne, ale Erik po prostu kipiał z radości jak mówiłam z takim uśmiechem o Kolumbijczyku.
- Oj no Erik zazdrosny jesteś? - zapytałam się widząc jego niezadowoloną minę. - Przecież wiesz, że tylko ty dla mnie się liczysz, nie ma nikogo innego kto byłby dla mnie tak ważny. Przecież świetnie o tym wiesz. - mocniej uścisnęłam jego dłoń. Byliśmy już pod drzwiami mojego domu.
-  Chciałbym świetnie o tym wiedzieć.. - wymamrotał pod nosem.
- No to co mam zrobić żebyś wiedział noo? Nie chce żebyś przeze mnie był smutny. - otworzyłam dom i razem do niego weszliśmy.
- To czemu dałaś mu swój numer bez problemu, a na początku naszej znajomości w ogóle nie chciałaś ze mną rozmawiać? - dopytywał się nadal niezadowolony obrońca.
 - Jejciu Erik ty jesteś zazdrosny. - 'to zarazem urocze, a zarazem mam przejebane' - pomyślałam. - Poznałeś mnie jak byłam rozwalona psychicznie, żadnemu facetowi wtedy bym nie zaufała, ale to zmieniłeś. Przecież widzisz, że jestem trochę inna.
- Aha czyli budowałem sobie twoje zaufanie, żeby jakiś gościu z Realu do ciebie zarywał. - odparł nadal w ładnie mówiąc nie najlepszym humorze.
- Erik daj spokój co było to było, oni i tak zaraz wracają to Hiszpanii. - pocałowałam go w okolicy obojczyka i stopniowo całowałam coraz bliżej twarzy delikatnie popychając w stronę kanapy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz