wtorek, 14 października 2014

Rozdział 17

Przeczytajcie proszę mój komentarz na końcu.

"Najlepszym pamiętnikiem jest serce, 
ono zapamięta tych których warto pamiętać"

- Weź nie jestem dziewczyną mi nie zmienisz tak szybko humoru paroma buziakami. - odezwał się.
- Aha czyli myślisz, że dziewczyny są na tyle głupie, że jak je pocałujesz to już będą w niebie i po prostu będą kipiały z radości, już nie będą się gniewać bo jakiś Durm je pocałował? I myślisz, że jarały by się nie wiadomo jak "O mamusiu Ericzek mnie dotknął opłacało się jechać aż z Rumuni do Dortmundu o jejciu jej" - zaczęłam udawać jakieś największe faneczki Borussii.  - Serio tak myślisz? Co jeszcze ci przeszkadza oprócz tego, że spotkałam się z moim przyjacielem i będąc twoją dziewczyną którą niby tak kochasz dałam ci buziaka? No coś jeszcze ci przeszkadza? Jeśli tak to powiedz, a jak nie to stąd wyjdź! - wskazałam ręką na drzwi od domu.
- Nie, Sara czekaj...
- Miałeś powiedzieć co ci jeszcze przeszkadza albo wyjść, a nie się tłumaczyć bo na to już za późno mój drogi! Idź sobie stąd skoro nie chcesz powiedzieć co ci jeszcze we mnie przeszkadza. może w ogóle ja!? No tak. Oczywiście! Po co w ogóle się urodziłam? -zaczęłam mówić wściekła. Naprawdę się wkurzyłam i to sama nie wiem dlaczego.
- Nie wyjdę stąd dopóki się nie uspokoisz i się nie pogodzimy. - powiedział dość poważnie.
- Dobra w takim razie ja wyjdę. - wbiegłam na górę po schodach, w pierwszą lepszą torbę wzięłam kosmetyczkę i parę ciuchów, a do ręki koc i po chwili byłam na dole.
*oczami obserwatora*
- Ty chyba nie mówisz poważnie. - powiedział kiedy zobaczył, że nakłada buty.
- Oczywiście, że mówię poważnie, nie będę w jednym domu z osobą która tak się mnie czepia. Skoro nie wyjdziesz tak jak cię prosiłam to ja wyjdę.
- Ale Sara jest 23:15 nie żartuj sobie, coś ci się stanie jak będziesz sama w nocy po mieście chodzić. - powiedział dość zakłopotany chłopak ponieważ to wszystko działo się przez niego.
- Nie będę sama, a poza tym nie będę chodzić po mieście, pójdę pod hotel gdzie mieszka kadra Realu, zadzwonię do Jamesa i prześpię się u niego, jestem zmęczona całym dniem.
- Co ty wygadujesz,  zostań u siebie w domu, zaparzę herbatę i spokojnie porozmawiamy.
- Ha ha daj se spokój z ta herbatą bo tylko mnie rozśmieszasz, postanowiłam, to idę, mam już dość tego wszystkiego! - powiedziała wstając ponieważ skończyła zapinać swoje jesienne kozaczki na delikatnym obcasie. Szybko narzuciła na siebie kurtkę i wzięła torbę do ręki. Biedny piłkarz nie wiedząc co zrobić żeby zatrzymać dziewczynę, a przede wszystkim żeby nie szła do tego swojego "kumpla" złapał ją za rękę i kiedy obróciła się żeby wydostać się z jego uścisku namiętnie pocałował.
- Puść mnie!! - odepchnęła go od siebie. - Myślisz, że po tym co powiedziałeś 10 min temu wybaczę ci po jakimś durnym pocałunku? Mówię ci daruj sobie i mnie nie dotykaj, a w szczególności nie całuj! Nie chce cię znać! - zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, zatrzymać ją wybiegła z domu i trzasnęła za sobą drzwiami. Zapłakana szybko wykręciła numer do blondyna który już kiedyś jej pomógł w podobnej sytuacji. Wcale nie miała zamiaru iść do Jamesa. Powiedziała to z wściekłości na swojego chłopaka.
- Hej Marco nie śpisz jeszcze? - zapytała próbując powstrzymać łzy. Teraz nawet nie mogła liczyć na swoją najlepszą przyjaciółkę. Właściwie Marco był jedyną osobą która mogła ją "przygarnąć", a ona świetnie zdawała sobie z tego sprawę.
- Nie, coś się stało?
- A jesteś w domu?
- Tak, właśnie odwoziłem Mario, ale już jestem.
- A mogłabym do ciebie przyjść? - nie wytrzymała i zalała się łzami. Zapięła kurtkę na wszystkie guziki ponieważ było dużo chłodniej niż myślała i trzęsła się z zimna.
-Tak jasne wpadaj, ale powiedz co się stało. - odpowiedział widocznie zdziwiony tą rozmową chłopak.
- Nie przez telefon. - odpowiedziała ocierając łzy i nie czekając na odpowiedź pomocnika jej ulubionego klubu rozłączyła się.
Po paru, może parunastu minutach była u niego pod domem. Nie musiała długo czekać na otwarcie drzwi.
- To powiesz co się stało, że przychodzisz do mnie zapłakana o północy?
- Pokłóciłam się z Erikiem. - odpowiedziała wycierając łzy, ale kolejne nawilżały jej policzek.
- I wszystko jasne haha chodź tu biedne dziecko. - przytulił ją i zamknął drzwi od domu.
- Ej, a mogę się u ciebie przespać? - zapytała nadal przytulając się do niego.
- Czy ty coś sugerujesz mm? - puścił ją i "pociągająco" się uśmiechnął.
- Nie! Reus idioto! - lekko go popchnęła. - Po prostu on został u mnie w domu i nie chce tam wracać. Mam nawet kocyk. - przyłożyła go do policzka i zrobiła minę małej słodkiej dziewczynki.
- No dobra, dobra hahaaha mam wolny gościnny, ale wiesz mam też dwuosobowe łóżko. - mówił to szczerząc się na wszystkie strony.
- Zboczeniec! - wydarła się dziewczyna robiąc focha "z przytupem i obrotem"
- No dobra, dobra, wybacz. - położył rękę na jej ramieniu.
- A zamówimy pizze? - zapytała.
- O 24:00? - zdziwił się.
- No, a co poradzisz na to, że jest tak późno? Myśl blondyneczko, myśl troszkę. - poklepała go po plecach. - Będziesz jadł czy zamówić tylko sobie?
- Czy ja wyglądam na osobę która kiedykolwiek odmówiłaby sobie pizzy? - zapytał przeczesując przy tym jak zwykle nienagannie ułożoną grzywkę.
- Tak właśnie na takiego wyglądasz. - zgasiła go długowłosa blondynka.
Kiedy czekali aż przyjedzie ich posiłek rozmawiali dość poważnie ponieważ dziewczyna wytłumaczyła całą sytuacje piłkarzowi. Wiedziała, że mu może zaufać, że on zawsze poświęci jej czas, i że zawsze poprawi jej humor. Gdy przyjechała pizza mimo, że była prawie pierwsza w nocy rozbawili się na dobre. Oczywiście pomogło w tym wino z barku blondyna, ale Sara jak zawsze *prawie zawsze* wszystko kontrolowała i nikt się nie upił. Zadzwonili nawet do Mats'a jednego z najlepszych kumpli Sary jak i Marco. Jak się okazało brunet także jeszcze nie spał tylko siedział z Cathy u siebie w domu. Wszyscy u Reus'a (jeśli można powiedzieć, że Cathy i Mats na Skype też byli u nich) bawili się świetnie.
Tym czasem wściekły na siebie Erik kiedy jego dziewczyna wybiegła z domu aby wyładować złość kopnął z całej siły w drzwi. 'Czemu jestem takim idiotą!' - myślał wściekły na siebie.- 'Co mi przeszkadzało to, że dała numer jakiemuś durnemu Rodriguez'owi? Albo, że się do niego przytuliła? To nie znaczyło od razu, że mnie rzuci. Cholerna zazdrość!'
 Dopiero po chwili uświadamiając sobie, że to nie jego dom zaczął sprawdzać czy na pewno nie rozwalił biednych drzwi które były jego celem.  Kiedy znalazł zapasowe klucze od mieszkania dziewczyny poszedł do domu swojego najlepszego przyjaciela - Jonas'a.
- Jezu, Erik co ty tu robisz o tej porze? - zapytał zdziwiony otwierając drzwi.
- Pokłóciłem się z Sarą bo byłem zazdrosny i teraz nie wiem co ze sobą zrobić. - odparł załamany wchodząc do mieszkania. - Jakby jeszcze przyjaźniły się z Emily ona na pewno by mi pomogła. Przecież znała ją najlepiej z nas wszystkich. A ty świetnie wiesz, że ja kompletnie nie znam się na dziewczynach, nie wiem czy ją teraz przepraszać, co jej kupić na te przeprosiny, czy może dać spokój bo mi nie wybaczy. Ja już po prostu nie wiem! - ten zawsze roześmiany blondyn wpadł w histerię, nawet Jonas był odrobinę zdziwiony takim zachowaniem przyjaciela.
Załamany chłopak usiadł na podłodze opierając się o ścianę. Podkulił kolana i schował twarz w głowę. Jonas jak to Jonas dał przyjacielowi chwilę czasu na pobycie samemu aby w tym czasie przygotować kakao ze śmietaną.
- Kochasz ją co nie? - po paru minutach zapytał podchodząc do niego z kubkiem ciepłego napoju.

_______________________________________________________

Sorki, że taki krótki ;p
Ten rozdział dedykuję Bańce (ona będzie wiedziała o co chodzi) żebyśmy się w końcu spotkały, ale to szczegół :)
Uznałam, że chyba nie podoba Wam się mój blog. W ogóle nie komentujecie, liczba wejść też mi zmalała więc nie widzę sensu ciągnąć tego bloga. ;c
Niektóry mają talent inni nie ;/ 
Jeśli do piątku nie będzie tu trzech komentarzy to zrezygnuję z tego bloga przynajmniej na jakiś czas. Jeśli komuś jest ciężko skomentować tutaj co doskonale rozumiem ponieważ też mam z tym problem mimo, że zawzięcie czytam Wasze blogi to piszcie mi na ask'u co o tym sądzicie, ale bez anonima, ja nie będę odpowiadać. 
 Pozdrawiam :)


Czas ograć dziś Szkocję!!! 


3 komentarze:

  1. Cudny rozdział, mam nadzieję, że Sara z Erikiem szybko się pogodzą :)
    Nawet nie myśl o rezygnacji z tego bloga, świetnie piszesz i naprawdę super się czyta ;)
    Z niecierpliwością czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba przyznać, że Erik jednakże troszkę przesadził, jeśli chodzi o ten numer telefonu. Aczkolwiek i trzeba powiedzieć, że Sara też na to wybuchowo zareagowała. ;) Ale jak przyznała czytelniczka przed mną, ZAPEWNE szybko się pogodzą. I to z prędkością światła, ale już! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki genialny blog, jak dobrze, że na niego trafiłam, w momencie przeczytałam wszystkie rozdziały :) Liczę, że następny się szybko pojawi i Erik pogodzi się z Sarą :)

    OdpowiedzUsuń